Oblicza PRL cz. 7 - 1964-1968.pdf

(1260 KB) Pobierz
125002829 UNPDF
Najnowsza
Instytut
Pamięci
Narodowej
Polaków
Oblicza PRL
Nr7
1964 – 1968
Parada Tysiącle-
cia na placu
Defilad. Poniżej
– MO rozgania
studentów de-
monstrujących
w marcu 1968 r.
na ul. Traugutta
w Warszawie
wielka parada
i Marzec
Druga połowa lat 60. przyniosła wybuch konfliktów, które Gomułka podsycał
niemal natychmiast po objęciu rządów w 1956 roku. 10 lat później otwarcie
i z furią atakuje już Kościół. „Aresztowanie” obrazu jasnogórskiego,
propagandowa histeria po opublikowaniu listu biskupów polskich
do niemieckich czy walka z kościelnymi obchodami milenium chrztu Polski są
tego ukoronowaniem. Narasta protest intelektualistów przeciw ograniczaniu
wolności słowa i badań naukowych. Wściekłość władzy skrupia się
na młodzieży uniwersyteckiej w marcu 1968 r. Niedługo potem, na V zjeździe
PZPR, Gomułka zaatakuje jeszcze raz „syjonistów”, kontynuując nagonkę
antysemicką.
historia
24 GRUDNIA 2007
Milenium,
125002829.016.png 125002829.017.png 125002829.018.png
125002829.019.png
> Oblicza PRL
3
Spojrzenie filozofa z blizną
redaktor
cyklu
dziennikarz
„Rzeczpospo-
litej”
m.rosa-
lak@rp.pl
Zajęcia z filozofii kończyliśmy 8 marca w samo południe. Doktor Tadeusz Płużański dopro-
wadził je do końca, choć przez okno na paterze Instytutu Historii widzieliśmy już wcześniej dziesiątki
kolegów zbierających się przed biblioteką na wiec. Potem widziałem filozofa za szybą, kiedy patrzył
z kamienną, przeciętą blizną twarzą na bieg wydarzeń. Obrazy następowały dość szybko po sobie: ma-
nifest, hymn, wjazd autokarów z napisem „Wycieczka” od Krakowskiego Przedmieścia. A była to
– trawestując Słonimskiego – jakaś dziwna wycieczka: nagle widzę dwóch facetów, którzy stoją przede
mną i leją mnie w mordę... Ale najpierw dyskusje i piguły śnieżne, potem przepychanki, kopniaki, pałki
wyciągnięte z rękawów, targanie dziewcząt za włosy...
Zanim ZOMO od Oboźnej, już na serio, poparło robotnicze ORMO, wszystko to wyglądało i dramatycz-
nie, i komicznie. A więc tak rodzi się historia? – dziwili się studenci historii, którzy po raz pierwszy
w życiu przyglądali się dziejowym wypadkom. O Płużańskim wtedy nie myślałem. Mało kto wiedział
o jego przeszłości. O ranach młodego ochotnika we Wrześniu, kilku latach cierpień w Stutthofie, kurier-
skich misjach żołnierza AK i „NIE” od rotmistrza Pileckiego do generała Andersa, makabrze śledztwa
w UB, karze śmierci, na szczęście niewykonanej, wieloletnim więzieniu. Czy mógł go poruszyć okres go-
mułkowski, nawet z szykanami wobec Kościoła i inteligencji?
Dopiero dziś zastanawia mnie, co 8 marca 1968 roku myślał ów filozof, patrząc przez okno na dziedzi-
niec uniwersytetu. I po tylu latach widzę coraz wyraźniej jego kamienną, przeciętą blizną twarz. Jak
punkt odniesienia.
—Maciej Rosalak
Starszy syn szewca D.
MAREK NOWAKOWSKI
pisarz
w stronę biblioteki, a potem
w głąb, za budynek BUW
doPałacu Kazimierzowskie-
go.
Wtedy go zobaczyłem. By-
liśmy naprzeciw siebie. On
wśród aktywu, ja w spłoszo-
nej, cofającej się ciżbie stu-
dentów. Niewysoki mężczy-
zna w jesionce z futrzanym
kołnierzem, czapa także fu-
trzana. Starszy syn szewcaD.
Z jego bratem Jankiem
uczęszczałem do jednej kla-
sy. Bywałem u nich w domu.
Mieszkali na parterze,
awarsztat szewski mieścił się
w izbie będącej zarazem
kuchnią. Lubiłem tam wcho-
dzić. Pachniało dziegciem
lub czymś podobnym, uży-
wanym do smarowania dra-
twy. Stary D. siedział na ni-
skim taborecie i trzymając
w ustach drewniane ćwieki,
co raz wyjmował jeden z ust
i wbijał wprawnym uderze-
niem młotka wobcas czy po-
deszwę buta. Czasem ostrym
jak brzytwa nożem wykrawał
łatę ze skóry, podbijał blasz-
kami zelówki. Chętnie obja-
śniał przeznaczenie swoich
narzędzi: pocięgła, kopyta,
szydła itp.
Starszy brat Janka praco-
wał wfabryce, ale mówiliśmy
sobie poimieniu.
Spotkaliśmy się na dzie-
dzińcu uniwersytetu w mar-
cu 1968 roku. Poznał mnie
na pewno. Wyczytałem to
wjego oczach. Lecz twarz sy-
na szewca D. pozostała nie-
ruchoma, poważna. Dzieliła
nas odległość dwudziestu,
trzydziestu metrów najwy-
żej. Studenci nawoływali ro-
botników doopuszczenia te-
renu uczelni.
–Nie bądźcie pachołkami!
– krzyknęła jakaś dziewczy-
na.
Robotnicy milczeli.
Nagle z tyłu rozległy się
niespokojne okrzyki:
– Gliny atakują od Oboź-
nej! Zajeżdżają budy!
Tłum rozpierzchł się
nawszystkie strony. Zaczęli-
śmy uciekać. Jedni w stronę
budynku seminaryjnego
Wydziału Prawa, inni
na boczny dziedziniec geo-
grafii. Poniesiony zostałem
przez liczną gromadę, która
popędziła do zagrożonego
wyjścia na Oboźną. Wysko-
czyliśmy w ostatnim mo-
mencie. Rycerze w stalowo-
niebieskich mundurach zbli-
żali się tupoczącą głucho ko-
lumną. Popędziłem w dół,
potem w prawo do Sewery-
nowa. Jeszcze zobaczyłem
mężczyznę, który też uciekał,
ale jakoś bardzo powoli.
Przedsobą trzymał wrękach
pudło w firmowym opako-
waniu Cepelii. W pudle był
wycięty otwór i dochodził
stamtąd lekki szum. To chyba
była kamera. Uciekał tyłem,
wystawiając doprzodu zaka-
muflowaną tak pomysłowo
kamerę. Pewnie jakiś zagra-
niczny dziennikarz.
Na Sewerynowie było już
spokojnie.
Po wielu latach od tam-
tych wydarzeń spotkałem
przedsklepem spożywczym
Mini Europa syna szewca D.
Przywitaliśmy się. Był naren-
cie. Jego ojciec dawno nie
żył. Młodszy brat Janek wy-
jechał do Kanady. Już miał
odchodzić. Zatrzymał się
jeszcze ipowiedział:
– Wtedy w marcu, wiesz,
od razu cię poznałem. Niezłe
spotkanie co?... Ale co mia-
łem zrobić! Byłem w robocie
majstrem, zapisałem się
do ORMO. Partia, rozu-
miesz? Takie były czasy. Lecz
wcale się do tego nie przy-
kładałem. Kazali, to posze-
dłem. Ale pały ani razu nie
użyłem. Studenciaków nie
zatrzymywałem, niech sobie
uciekają. Pewno nie wie-
rzysz, co?
Nie czekał na moją odpo-
wiedź. Pobiegł naprzystanek
autobusowy; zdaleka mach-
nął ręką napożegnanie.
a dziedziniec uni-
wersytetu zaczęły
wjeżdżać autobusy.
Wysypywali się
znich cywile, ubrani jak natę
zimną, marcową pogodę
przystało, wjesionki, pikowa-
ne kurtki, czapki. Niektórzy
mieli pałki. Tak! Typowe pałki
z wyposażenia milicyjnego.
Jedni trzymali je przedsobą,
inni chowali za plecy lub
wsunęli w rękawy wierzch-
niej odzieży. Był to aktyw ro-
botniczy, który zjechał się
z fabryk Warszawy, żeby
uspokoić studencką mło-
dzież podatną nawpływy wi-
chrzycieli.
Kotłujący się po dziedziń-
cu tłum studentów znieru-
chomiał, wpatrzony w nie-
oczekiwanych przybyszów.
Aktyw uformował się do-
syć sprawnie wciasne szere-
gi isunął ławą doprzodu.
Studenci cofali się powoli
N
125002829.001.png 125002829.002.png 125002829.003.png 125002829.004.png
 
4
Najnowsza historia Polaków
Władza, która chciała wmówić ludziom, że tysiąclecie obchodziła wręcz Polska Rzeczpospolita L
Milenium czy tysiąclecie?
Z
nowenny stanowiły wielkie uro-
czystości milenijne na Jasnej
Górze3 maja1966 roku.
W odpowiedzi komunistycz-
ny Sejm proklamował obchody
tysiąclecia państwa polskiego
wlatach1960 –1966. Poczta wy-
puściła okolicznościowe znaczki
i pocztówki, upowszechniono
hasło budowy tysiąca szkół pod-
stawowych, popularnych tysiąc-
latek. Organizowano wystawy,
konkursy, turnieje, wykłady.
Starsi pamiętają, że Polskę zala-
ło wtedy morze biało-czerwo-
nych flag. Serię propagando-
wych wydarzeń wieńczyła wiel-
ka Parada Tysiąclecia 22 lip-
ca1966 roku ulicami Warszawy.
The Beatles na pomoc
Z czasem konflikt przybierał
nasile. Władza przeciw kościel-
nemu słowu postawiła własne
– czyli propagandę. Rozgłos
nadano 20. rocznicom: bitwy
pod Lenino (1963) i manifestu
PKWN (1964). Wcześniej,
w1960 roku odbyły się też wiel-
kie obchody550. rocznicy bitwy
pod Grunwaldem, bo władza
koniecznie chciała być też anty-
niemiecka.Isekretarz Komitetu
Warszawskiego PZPR Stanisław
Kociołek mówi dzisiaj, że anty-
prymasowskie manifestacje ak-
tywu w Warszawie zostały zor-
ganizowane na jego polecenie,
gdyż „trzeba się było zdecydo-
wanie przeciwstawić fali wzbie-
rającego klerykalizmu”. Milicja
rozpędzała zgromadzenia wier-
nych. Przerwano też peregryna-
cję kopii obrazu Matki Bożej
Częstochowskiej pokraju iode-
słano ją na Jasną Górę. Ale po-
dróż kontynuowały puste ramy,
co robiło jeszcze większe wraże-
nie nawiernych.
Priorytetem władzy było za-
głuszenie uroczystości 3 ma-
ja 1966 roku na Jasnej Górze.
Najważniejsze to odciągnąć lu-
dzi. Profesor Jerzy Eisler, dyrek-
tor warszawskiego IPN, wspo-
mina ze śmiechem, że w partii
„istniał nawet pomysł, by wtym
samym dniu w Częstochowie
odbył się koncert The Beatles,
wtedy uszczytu sławy! Tak bar-
dzo nie liczono się z kosztami.
Zaważył lęk, że dwie masy ludzi
– młodzieży i wiernych – mogą
wymknąć się spod kontroli”. Za-
brakło więc bitelsów, budżet
zpółtora milionazłotych znacz-
nie okrojono. Nie odbyło się pla-
nowane otwarcie stadionu pił-
karskiego i bieg przełajowy,
nawielki zlot baloniarzy przyle-
ciał jeden. Była jednak „sponta-
niczna i radosna manifestacja
dla 160 tysięcy osób”. Dla pew-
ności wtym samym czasie wKa-
towicach zorganizowano wielki
wiec patriotyczny (nazwany Ma-
nifestacją Tysiąclecia) zwmuro-
waniem kamienia pod pomnik
powstańców śląskich. Wieczo-
rem na Stadionie Śląskim Pol-
ska zremisowała wtedy zWęgra-
mi1:1.
Zenon Kliszko, członek biura
politycznego partii ikomisji ds.
kleru, zaakceptował „Woje-
wódzki program obchodów Ty-
siąclecia i zarazem 750-lecia
miasta z ramowym planem za-
bezpieczenia centralnych uro-
czystości kościelnych wCzęsto-
chowie”. Dokument liczy 130
stron. W ramach jego realizacji
przedsiębiorstwom transporto-
wym zakazano wynajmowania
pojazdów grupom pielgrzy-
mów. Agenci SB odwiedzali pro-
bliżał się rok1966. Ko-
ściół szykował obcho-
dy milenium chrztu
Polski, ale władza ludo-
wa wolała świętować
tysiąclecie państwa polskiego.
Obie strony uznały to za dobre
pole do walki o rząd dusz, jak
iwzajemnej konfrontacji...
Kościelne obchody milenium
chrztu Polski –który w966 roku
przyjął MieszkoI–poprzedzała
dziesięcioletnia Wielka Nowen-
na. Jej inicjatorem był prymas
Stefan Wyszyński. Miała przy-
pomnieć narodowi ojego chrze-
ścijańskich korzeniach i upo-
wszechnić kościelne nauki. Zo-
stała zainaugurowanaw1957 ro-
ku ico roku odnawiano ją wkaż-
dej parafii. Zwieńczenie
Kościelne uroczystości milenijne wszędzie bacznie obserwowała SB. Szczególne są raporty
„Sekcja dekoracyjna SB”
uż na kilka tygodni
przed drohiczyńskim mi-
lenium, zaplanowanym
na 1 – 2 październi-
ka1966 roku, wesbeckim
meldunku znalazł się opis dekora-
cji, która miała zawisnąć na bu-
dynku kurii biskupiej. „Na wyso-
kości pierwszego piętra, między
oknami, umieszczonych będzie5
portretów napłytach zpilśni zna-
pisami informacyjnymi. Są to: 1.
Jacek Odrowąż, 2. Józef Koce-
wicz, bp połocki, 3. Brunon
zFrankfurtu,4. Zygmunt Łoziński,
bp piński, 5. św. Bobola – misjo-
narz. Treść napisów nie została
jeszcze ustalona, jak też ostatecz-
ny projekt dekoracji ma być usta-
lony do25IX1966 r.”.
To nic, że unicki metropolita po-
łocki nazywał się Kuncewicz,
Brunon był z Kwerfurtu, a św.
Bobola miał na imię Andrzej.
Dzięki wytężonej pracy funkcjo-
nariuszy z Siemiatycz naczelnik
Wydziału IV SB w Białymstoku
zyskiwał, jak się możemy domy-
ślać, szczególnie użyteczną
wiedzę na temat „przygotowań
kurii i kleru dołowego do obcho-
dów diecezjalnego dnia
milenium”. Dla diecezji w Drohi-
czynie odpowiednie przygoto-
wanie lokalnych obchodów
milenijnych miało znaczenie
szczególne.
Niebezpieczne Kresy
Spotkanie episkopatu stanowiło
okazję do unaocznienia, że po-
nad 30 położonych nad Bugiem
parafii, stanowiących pozostały
po polskiej stronie granicy frag-
ment diecezji pińskiej, było
Kościołem żywym, rozwijającym
się, dobrze zorganizowanym
i sprawnie zarządzanym. W ro-
ku 1950 komunistyczne władze
PRL zabroniły używania kuriom
przeniesionym z Kresów daw-
nego nazewnictwa. Już nie było
archidiecezji lwowskiej, lecz ar-
chidiecezja w Lubaczowie.
Zamiast wileńskiej kurii archi-
diecezjalnej pojawiła się kuria
archidiecezjalna w Białymstoku.
Administratora apostolskiego
diecezji pińskiej rezydującego
nad Bugiem można było nazy-
wać jedynie administratorem
apostolskim diecezji w Drohi-
czynie.
Solą w oku siemiatyckiej bez-
pieki (Drohiczyn leżał na terenie
powiatu siemiatyckiego) była
dekoracja milenijna i okoliczno-
ściowa wystawa obrazująca
tradycje i dokonania Kościoła
lokalnego, także tego pozosta-
łego nad Piną i Prypecią.
Agentura przeciwko
„reakcji”
Pół roku przed drohiczyńskimi
obchodami zastępca komen-
danta powiatowego MO
JAKUB KOWALSKI
dziennikarz
DR WALDEMAR F. WILCZEWSKI
IPN, oddział w Białymstoku
J
125002829.005.png 125002829.006.png 125002829.007.png 125002829.008.png 125002829.009.png 125002829.010.png
> Reportaż z przeszłości
5
Ludowa, poniosła klęskę
boszczów i zniechęcali do wy-
jazdu nauroczystości milenijne.
Sugerowano, by proboszczowie
organizowali własne uroczysto-
ści i zostali w domach, bo Czę-
stochowa nie wytrzyma tak wie-
lu pątników. Prowokowano za-
granicznych dziennikarzy, któ-
rym SB podsyłała ładne dziew-
czyny, aby zdobyć
kompromitujące materiały. We
wszystkich hotelach w Często-
chowie zamontowano podsłu-
chy. Nękano też samych pauli-
nów. Naich prośbę oumożliwie-
nie występu naJasnej Górze Po-
znańskich Słowików Minister-
stwo Kultury poinformowało, że
chór właśnie wyjeżdża na kon-
certy do Japonii. Do maja 1966
roku nie skończono też remon-
tów dróg dojazdowych doCzę-
stochowy.
Ale władza, o ironio, przed
1 maja zarządziła w Częstocho-
wie czyn społeczny –oczyszczo-
no trawniki, pomalowano okna,
nawet wyburzono kilka ruder.
Porządek zrobiono akurat
przed rozpoczęciem milenij-
nych uroczystości.
My chcemy Boga
Wkwietniu1966 roku wwar-
szawskich obchodach mille-
nium wzięło udział około70 ty-
sięcy osób. Garstka zmieściła się
w katedrze, reszta wokół niej,
rozlanapoStarym Mieście. Mili-
cja zagrodziła drogę przez plac
Zamkowy i Miodową, bo lepiej
wpuścić ludzi wgąszcz ulic Sta-
rego Miasta, niż pozwolić ufor-
mować pochód. Ale ludzie i tak
poszli razem Traktem Królew-
skim. Śpiewano „My chcemy
Boga”. Niedaleko Alej Jerozo-
limskich, koło siedziby KC
PZPR, zaczęła się obława.
W Gnieźnie, Krakowie i Pozna-
niu było już pół miliona osób
plus siły milicji. WCzęstochowie
liczono się zprzyjazdem dwóch
milionów wiernych. Kościół
PRL ukoronowaniem tysiąclecia – pod takim hasłem paradowano
na Placu Defilad
W partii istniał nawet
pomysł, by 3 maja 1966
roku w Częstochowie
odbył się koncert The
Beatles. Tak bardzo nie
liczono się z kosztami.
Zaważył lęk, że dwie
masy ludzi – młodzieży
i wiernych – mogą
wymknąć się spod
kontroli
do przyjazdu do tego zachęcał
plakatami wieszanymi napleba-
niach: „W niewolę Maryi
– za wolność Kościoła” z prostą
grafiką. W liście rozesłano też
plan obchodów milenijnych. Ci,
którzy zdecydowali się wybrać,
wspominają śpiewające i roz-
modlone pociągi.
2 maja, w poniedziałek, nie
udało się powitanie prymasa
Wyszyńskiego na placu
przed Jasną Górą, bo plac zalał
tłum wiernych. Pierwszy kaza-
nie wygłosił arcybiskup Bole-
sław Kominek, autor listu bisku-
pów polskich do niemieckich.
Przez całą noc w kaplicy Matki
Bożej Częstochowskiej odpra-
wiano msze święte dla pielgrzy-
mów.3 maja, we wtorek ogodzi-
nie 10 rano we wszystkich ko-
ściołach w mieście uderzono
wdzwony. Rozpoczęło się wiel-
kie nabożeństwo. Najpierw wa-
łami klasztoru przeszła procesja
z cudownym obrazem, który
nieśli biskupi, profesorowie, le-
karze, a także rzemieślnicy, ro-
botnicy, uczniowie, więźniowie
obozów koncentracyjnych. Nie-
siono też wymownie portret
Pawła VI, którego władza nie
wpuściła doPolski –podczas li-
turgii zdjęcie leżało na pustym
tronie papieskim. W uroczystej
mszy świętej –celebransem był
arcybiskup Karol Wojtyła, kaza-
>
dotyczące przygotowań w Drohiczynie
Milenijne uroczystości w Drohiczynie z udziałem episkopatu Polski
wała księży, których ze względu
na „reakcyjną” postawę należy
objąć szczególnym zaintereso-
waniem. W tej grupie znaleźli
się dziekani oraz duchowni
określeni jako „bardziej wpływo-
wi” i „zdradzający skłonności
w solidaryzowaniu się z reakcyj-
ną częścią hierarchii w realizacji
programu milenijnego”. Oddziel-
ną kategorię stanowili księża
niebezpieczni ze względu
na swój wpływ na młodzież. In-
formacji o działaniu
duchownych i osób związanych
z Kościołem dostarczać miało
kilkunastu konfidentów.
Na miesiąc przed uroczysto-
ściami dokładnie
rozdysponowano zadania mię-
dzy tajnych współpracowników.
Donosiciele o pseudonimach
Paweł, Akowiec, Marek i Ignacy
mieli dostarczyć aktualny pro-
gram uroczystości, dokumenty,
plany i informacje o zamierze-
niach kurii. Zamierzenia
komitetu organizacyjnego,
szczególnie sprawy związane
z dekoracjami, napisami i plaka-
tami, mieli przekazywać
służbom tajni współpracownicy:
„Paweł”, „Ego”, „Zygmunt”
i „Jaroszewicz”, oraz osoby za-
rejestrowane jako KO: „O. A.”,
„Z. Z.” i „Helena”. Ponadto
„Ego”, „Zygmunt” i „Helena”
mieli dostarczyć informacji
o miejscach zakwaterowania
poszczególnych księży na tere-
nie Drohiczyna.
W polu zainteresowania SB po-
zostawała także wiedza
o nastrojach panujących w zało-
gach nielicznych na terenie
powiatu siemiatyckiego zakła-
dów pracy oraz
o przebywających w okolicy ob-
cokrajowcach. Ponadto już
w początku września szczegó-
łowo zaplanowano dopływ
informacji od tajnych współpra-
cowników rozlokowanych
w terenie. Stopniowo bezpieka
do spraw bezpieczeństwa
w Siemiatyczach – podobnie jak
pozostali komendanci powiato-
wi – przesłał do zastępcy
komendanta Milicji Obywatel-
skiej do spraw bezpieczeństwa
w Białymstoku plan działań
przewidzianych do realizacji
w czasie Milenium. Już sam ty-
tuł dokumentu dobrze oddaje
charakter projektowanej akcji:
„Plan operacyjnych przedsię-
wzięć mających na celu
zabezpieczenie uroczystości
państwowych związanych z ob-
chodami tysiąclecia państwa
polskiego, jak też niedopuszcze-
nia, by uroczystości milenijne
organizowane przez kler naru-
szały porządek publiczny”.
Już na tym etapie przygotowań
Służba Bezpieczeństwa wytypo-
>
125002829.011.png 125002829.012.png 125002829.013.png 125002829.014.png 125002829.015.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin