0188. Darcy Emma - Poskromić dzikość serca.pdf

(757 KB) Pobierz
To tame a wild heart
EMMA DARCY
Poskromić
dzikość serca
107008808.061.png 107008808.072.png 107008808.083.png 107008808.094.png 107008808.001.png 107008808.012.png 107008808.013.png 107008808.014.png 107008808.015.png 107008808.016.png 107008808.017.png 107008808.018.png 107008808.019.png 107008808.020.png 107008808.021.png 107008808.022.png 107008808.023.png 107008808.024.png 107008808.025.png 107008808.026.png 107008808.027.png 107008808.028.png 107008808.029.png 107008808.030.png 107008808.031.png 107008808.032.png 107008808.033.png 107008808.034.png 107008808.035.png 107008808.036.png 107008808.037.png 107008808.038.png 107008808.039.png 107008808.040.png 107008808.041.png 107008808.042.png 107008808.043.png 107008808.044.png 107008808.045.png 107008808.046.png 107008808.047.png 107008808.048.png 107008808.049.png 107008808.050.png 107008808.051.png 107008808.052.png 107008808.053.png 107008808.054.png 107008808.055.png 107008808.056.png 107008808.057.png 107008808.058.png 107008808.059.png 107008808.060.png 107008808.062.png 107008808.063.png 107008808.064.png 107008808.065.png 107008808.066.png 107008808.067.png 107008808.068.png 107008808.069.png 107008808.070.png 107008808.071.png 107008808.073.png 107008808.074.png 107008808.075.png 107008808.076.png 107008808.077.png 107008808.078.png 107008808.079.png 107008808.080.png 107008808.081.png 107008808.082.png 107008808.084.png 107008808.085.png 107008808.086.png 107008808.087.png 107008808.088.png 107008808.089.png 107008808.090.png 107008808.091.png 107008808.092.png 107008808.093.png 107008808.095.png 107008808.096.png 107008808.097.png 107008808.098.png 107008808.099.png 107008808.100.png 107008808.101.png 107008808.102.png 107008808.103.png 107008808.104.png 107008808.002.png 107008808.003.png 107008808.004.png 107008808.005.png 107008808.006.png 107008808.007.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Slade Cordell poprawił się nerwowo na piekielnie niewygodnym
skórzanym fotelu z wysokim oparciem. Nie odpowiadał mu tak samo, jak i
wiele innych rzeczy w tej sali. Była to tylko jedna z szeregu pełnych goryczy
myśli, jakie przemknęły mu przez głowę od początku narady. Od jakiegoś czasu
- prawdę mówiąc, od tak dawna, że już nawet nie pamiętał, od kiedy - wszystkie
obowiązki związane z prowadzeniem firmy Cordell Enterprises zdążyły mu
całkowicie obrzydnąć.
Omiótł spojrzeniem mężczyzn siedzących po obu stronach mahoniowego
stołu. Sami bez wyjątku doskonali fachowcy na kierowniczych stanowiskach.
Nagle w umyśle Slade'a po raz pierwszy pojawiła się wątpliwość: czy aby na
pewno jest tu potrzebny? A może tak naprawdę spełnia tylko rolę reprezen-
tacyjnej marionetki? Czy rzeczywiście cała ta spoista konstrukcja rozpadłaby
się, gdyby przestał sprawować nad nią kontrolę? Może to było jedynie jego
złudzenie?
Organizacja firmy Cordell Enterprises przypominała gigantyczną
ośmiornicę, której macki ogarniały niemal pół świata. Rozległe
przedsiębiorstwo specjalizowało się w tak różnych dziedzinach, jak urządzenia
elektroniczne, produkcja farmaceutyków czy hodowla bydła. Biura samego
tylko zarządu zajmowały sześć pięter nowoczesnego wieżowca na Park Avenue
w centrum Nowego Jorku. Do tego dochodziły jeszcze filie w Dallas, Londynie,
Paryżu...
Od ponad dziesięciu lat Slade bacznie trzymał rękę na pulsie, sprawnie
poruszając się w gąszczu międzynarodowego biznesu. Nie dość, że nigdy nie
zostawał w tyle, to jeszcze udawało mu się czasami wyprzedzać o krok
konkurencję. Nigdy nie zaznał goryczy porażki, niepokojące jednak było to, że
od jakiegoś czasu przestał odczuwać również smak zwycięstwa.
- 1 -
107008808.008.png
Jak długo może ekscytować obracanie się w kręgu wciąż tych samych
spraw, nieustannych podróży, drobiazgowych analiz, wysłuchiwania
sprawozdań, których autorzy oczekiwali na jego opinie? W jego życiu
nieuchronnie pojawiło się zmęczenie i nuda.
Może potrzebował po prostu długiego wypoczynku, aby uwolnić się od
dojmującego uczucia wypalenia i pustki - o ile takie określenia mają sens w
odniesieniu do trzydziestosześcioletniego mężczyzny. Zresztą miał jeszcze zbyt
wiele przed sobą, aby dopuścić taką możliwość. Tak, Slade zwyczajnie
potrzebował czegoś, co przełamałoby codzienną rutynę. Potrzebował przygody,
ryzyka, nowego celu. Ale jakiego?
Z wysiłkiem skoncentrował się i wysłuchał zakończenia raportu o
przyszłości handlu ropą naftową i przewidywanych cenach. Nie miał nic do
dodania, gdyż Hinkman, jeden z najlepszych szefów firmy, odpowiedzialny i
wszechstronny, jak zwykle opracował wszystko bez zarzutu.
Nagle drzwi sali konferencyjnej otworzyły się gwałtownie. To
zelektryzowało Slade'a natychmiast. Obrady zarządu były tajne i nikt nie miał
prawa ich zakłócać pod żadnym pozorem!
Do sali konferencyjnej wpadła kobieta w czerwieni. Przez ramię rzuciła
komuś zza drzwi wyzywającą odpowiedź:
- Jeśli to jest rzeczywiście walne zebranie, to doprawdy nie mogłam lepiej
trafić!
Obróciła się na pięcie i bez wahania skierowała ku końcowi stołu.
Zatrzymała się. Jej oczy zalśniły, gdy spojrzała w dół na Slade'a siedzącego w
swoim skórzanym fotelu, który wskazywał na jego kierowniczą pozycję.
Uniesiona broda nieznajomej zdradzała stanowczość i silną wolę.
- Panie Cordell - zauważył, że jej dłoń zacisnęła się w pięść w geście
determinacji - przyszłam, aby dodać jeszcze jeden punkt do porządku obrad. I
jest to raczej dość pilne!
- 2 -
107008808.009.png
W jej głosie dał się słyszeć ślad pogardy i to zaciekawiło Slade'a. Równie
intrygujący był australijski akcent. Przyjrzał się jej uważniej. Mocno opalona
skóra, wygimnastykowana sylwetka, swobodne ruchy. Wyglądała jak osoba, dla
której nie ma żadnych przeszkód, która zawsze stawia na swoim. Slade poczuł
autentyczne zainteresowanie. W dodatku była uderzająco atrakcyjna.
W swoim życiu Slade spotkał już tyle pięknych kobiet, że w jego oczach
sama tylko uroda dawno przestała stanowić atut. Musiała iść z nią w parze
osobowość i to coś pociągającego, co tak trudno zdefiniować. Ale nawet te
określenia nie oddawały w pełni tego, co emanowało z nieznajomej. Wyczuwało
się wokół niej aurę pewności siebie i ogromnej impulsywności. Była niczym
żywioł, którego nie sposób okiełznać.
Dwaj członkowie zarządu podnieśli się od stołu z zamiarem wyrzucenia
nieproszonego gościa za drzwi, lecz Slade powstrzymał ich ruchem ręki. W tej
samej chwili pojawił się zdenerwowany sekretarz, Ron Colson, którego
zadaniem było zapewnienie obradującym absolutnego spokoju.
- Proszę o wybaczenie, panie Cordell. Po prostu przeszła obok mnie bez...
Slade samym tylko wzrokiem nakazał wzburzonemu pracownikowi
milczenie. W zwykłych okolicznościach nie tolerowałby tak rażącego
naruszenia przepisów. Co oczywiście nie oznacza, że sekretarza ominie nagana,
na którą zasłużył. Personel musi być trzymany w ryzach, jeśli ma sprawnie
wykonywać swoje obowiązki.
Jednak w tym szczególnym przypadku Slade nie czuł irytacji. Przeciwnie,
nieoczekiwanie zrodziła się w nim jakaś przekorna radość, że wreszcie
wydarzyło się coś tak nieprzewidzianego. Wstał.
Młoda kobieta uniosła brodę jeszcze wyżej, tym razem z zupełnie innego
powodu. Spoglądał na nią z wysokości swoich stu dziewięćdziesięciu trzech
centymetrów, doskonale świadomy faktu, że jego atletyczna sylwetka nie
zmieniła się od czasów studenckich, kiedy to intensywnie uprawiał sport. Ludzie
czuli przed nim respekt nie tylko dlatego, że był szefem gigantycznego
- 3 -
107008808.010.png
przedsiębiorstwa. Ale ta kobieta nie wyglądała na onieśmieloną nawet w
najmniejszym stopniu. Patrzyła na niego, jakby był pierwszym lepszym
człowiekiem z ulicy.
- Witam panią - celowo cedził słowa z przesadnym teksańskim akcentem.
Po chwili jednak uśmiechnął się, aby złagodzić ewentualną wrogość, jakiej się
mogła w tym dopatrzeć. - Zgadła pani. Jestem Slade Cordell.
Wyraz zaskoczenia na jej twarzy nagrodził tę odrobinę wysiłku. Nie
spodziewała się z jego strony żadnej uprzejmości. Przyszła tu najwyraźniej w
tym celu, żeby stoczyć walkę i nie zamierzała z tego zrezygnować.
Powiódł spojrzeniem dookoła stołu. Wszyscy oczekiwali w napięciu na
jego prawdziwą reakcję, nikt ani przez moment nie wierzył, że jego dobry
humor jest autentyczny. Jeden czy dwóch próbowało się uśmiechać na wypadek,
gdyby akurat tego szef oczekiwał. I w tej sekundzie Slade zrozumiał.
Otaczali go zwykli potakiwacze i może właśnie to powodowało jego
frustracje. Potrzebował kogoś, kto byłby mu w stanie się przeciwstawić, kto
miałby odwagę bronić własnych przekonań. Kogoś takiego, jak ta kobieta, z
której emanowała pewność siebie, nie pozwalająca cofnąć się bez walki.
Nawet Hinkman milczał. Slade nagle jasno zdał sobie sprawę z tego, że
wszyscy oni są tylko dobrymi pracownikami i nikim więcej. Osiągnęli już
szczyt swoich możliwości. Tak, był tu potrzebny, dzięki niemu ta potężna
machina wciąż działała. Zresztą mógł się łatwo przekonać, czy ma rację.
Przerażony sekretarz nie chciał wierzyć własnym uszom, kiedy usłyszał
uprzejme:
- Panie Colson, niech pan będzie łaskaw przynieść krzesło dla tej młodej
damy. Mam nadzieję, że zechce pani usiąść i służyć nam swoją radą?
No, coś takiego chyba powinno wywołać jakąś reakcję. Przecież to
zupełny koniec świata!
Absolutna cisza. Nikt się nie poruszył. Nie padło nawet słowo protestu.
Banda tchórzy.
- 4 -
107008808.011.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin