Clive Barker - Umęczone Dusze Legenda Primordium.doc

(177 KB) Pobierz
Umęczone Dusze: Legenda Primordium

I oto przed wami, szanowni czytelnicy, kolejne opowiadanie Clive’a Barkera. Utrzymane w „starym, dobrym stylu” (choć oczywiście Clive nie ma w swoim dorobku złych rzeczy, a jego styl w zasadzie latami ulega jedynie drobnemu wygładzeniu ;). Opowieść o mitycznym stworzeniu, odpowiedzi na ludzkie modły i prośby; pomocnej dłoni w ich rozrachunkach z bliźnimi. A zarazem historia niezwykłej miłości, zemsty i powtarzających się mechanizmach historii: na zgliszczach jednego imperium powstaje nowe, z innymi władcami poddanymi …i strachami, oczywiście.

Ale ponad wszystko następna wciągająca i inspirująca opowieść liverpoolczyka, po raz n-ty zapraszającego nas w świat swojej ogromnej imaginacji. Świat zadziwiający, barokowo bogaty i jednocześnie mocno upiorny.

Zapraszam was do jego odwiedzenia i życzę mocnych wrażeń.

 

JZ, październik 2004.

 

 

 

 

Umęczone Dusze: Legenda Primordium

Copyright 2001 Clive Barker

 

Księga Pierwsza:

Sekretne oblicze Rodzaju

I

Jest transformatorem ludzkiego ciała; twórcą potworów. Jeśli  Suplikant przychodzi do niego z wystarczającą potrzebą, odpowiednim głodem zmian – wiedząc jak bardzo bolesne będą to zmiany – dostarcza je. Stają się obiektami perwersyjnego piękna w jego rękach; ich ciała ulegają zmianie w fasonach jakie sami sobie nie są w stanie narzucić.

Przez lata, właściwie przez stulecia, ta postać pojawiała się pod wieloma różnymi imionami. Ale my nazwiemy go pierwszym mu przypisanym: AGONISTES.

Gdzie może odnaleźć go Suplikant? Zazwyczaj w miejscach, które on nazywa „płonącymi”: na przykład  na pustyniach.  Jednak niekiedy może on znaleźć takie „płonące miejsce” w naszym własnym rozpalonym mieście: miejscach gdzie desperacja wypaliła całą wiarę w nadzieję  i miłość.

I tam przybywa, cichy, nienaganny, jego obecność jest znana jedynie w pogłoskach. I czeka tam na tych, którzy chcą go odnaleźć.

Kiedy Suplikant znajduje jego lub zostaje odnaleziony, nie ma w tym przymusu.  Nie ma przy tym przemocy, przynajmniej do czasu gdy Suplikant zapisuje jego lub jej ciało. Wtedy owszem, pojawiają się pewne wątpliwości, gdy rozpoczyna się praca. Prawdę mówiąc w wielu sytuacjach Suplikant błaga o śmierć w obliczu kontynuacji „upoważniania” do dalszych działań Agonistesa. To zbyt wielki ból, mówią mu, gdy jego skalpele i pochodnie wykonują makabryczną pracę na nich. Ale w czasie całej swej wędrówki po świecie Agonistes tylko raz pozwolił umrzeć zmieniającemu zdanie Suplikantowi.  Tym człowiekiem był Judasz Iskariota, jęczący tak bardzo, że Agonistes powiesił go na drzewie. Pozostali na których pracował, pomimo tych narzekań, czasami trwających dzień i noc, powracali do jego laboratorium po zagojeniu ran i mógł wtedy dalej przekształcać ich ciała.

Są niekiedy  pewne małe rekompensaty bólu dostarczanego przez Agonistesa Suplikantom w czasie jego pracy. Na przykład śpiewa dla nich, a mówi się że zna każdą kołysankę napisaną w jakimkolwiek języku na świecie; piosenki kołyski i piersi, kojące mężczyzn i kobiety przetwarzane w postaci ich własnego strachu.

I jeśli z jakiegoś powodu czuje częściowe współczucie dla Suplikanta, Agonistes może nawet dać swej ofierze kawałek własnego ciała do zjedzenia: tylko pasek, odcięty za pomocą jednego ze swych najlepszych skalpeli, z delikatnego ciała jego biodra bądź dziąsła. Według legendy, nie ma bardziej komfortowego ani pożywnego mięsa niż mięso Agonistesa. Najzwyklejszy jego kawałek na języku Suplikanta, pozwala jemu lub jej zapomnieć o doświadczanych właśnie mękach i dostarcza im momenty rajskiego spokoju.

Jak tylko klient jest ukojony, Agonistes kontynuuje swoją pracę, tnąc, zszywając, wypalając, przyżegając, rozciągając, skręcając, rekonfigurując.

Niekiedy przynosi lustro aby pokazać Suplikantowi co już do tej pory stworzył. Często jednak ogłaszają że chcą aby rezultat pozostał niespodzianką; wówczas Suplikantom pozostają jedynie wyobrażenia, poprzez męki bólu, w co ich zmienia Agonistes.

  

II

Sztuką jest to, co osiąga Agonistes.

Uważa że jest to Pierwsza Sztuka, ta kreacja nowego ciała, będąca sztuką którą Bóg używał do powoływania życia. Agonistes wierzy w Boga, modli się do niego wieczorami i rankami: dziękując Mu za stworzenie świata w którym jest tak dużo beznadziejności i tak głębokiego głodu zemsty że Suplikanci sami go szukają i błagają o przekonfigurowanie ich w oblicza własnego monstrualnego ideału.

I wydawało się że Bóg najwyraźniej nie znajdował w działaniu Agonistesa nic zdrożnego, skoro ten przez dwa i pół tysiąca lat wędrował po planecie, odtwarzając coś nazywanego przez siebie świętą sztuką, i nie doznawał żadnej krzywdy. W istocie zaś dobrze mu się wiodło.

Niektórzy ludzie trafiający pod jego nóż, jak Poncjusz Piłat, znaleźli miejsce w historii naszej kultury. Wielu pozostało anonimowymi. Przekształcił wielu potentatów, gangsterów, upadłych aktorów i architektów, kobiety oszukane przez swych mężów i pragnące odszukać nową formę dla kochanków w małżeńskich łożach; nauczycielki i perfumerki, treserów psów i palaczy kotłowych. Potężni i niezauważeni, bogacze i nędzarze. Tak długo jak są oddanymi Sygnifikantami, a ich błagania brzmią szczerze, Agonistes zwraca na nich swoją uwagę.

Kim on jest, ten Agonistes? Ten artysta, wędrowiec, przekształcacz ludzkiego ciała i kości?

Prawdę mówiąc, nikt tak dokładnie nie wie. Istnieje w Bibliotece Watykanu heretycka księga zatytułowana „Pułapki bożego szaleństwa”, napisana przez kardynała Gaillemię w połowie XVII wieku. Gaillemia zaprzecza w niej wyliczeniom dotyczącym kreacji świata w Księdze Rodzaju, podając kilka przykładów: kardynał spiera się m.in. o to, jakoby Bóg siódmego dnia nie miał odpoczywać. Zamiast tego, doprowadzony do swoistej twórczej ekstazy przez wytwory swej Kreacji, nadal pracował. Jednak twory jakim dał życie w stanie swojego wyczerpania, nie były bestiami podobnymi tym którymi zasiedlił Eden. Jednego dnia i nocy, wędrując między nowo stworzonymi cudami, stworzył formy zaprzeczające wszelkiemu pięknu jego wcześniejszych dzieł. Niszczyciele i demony, były antytezą wszystkich stworzeń ożywionych w czasie poprzednich sześciu dni.

Jednym z tworów Jehowy – jak twierdzi kardynał – był Agonistes. Stąd też może on modlić się do swojego Ojca W Niebiosach Niebiosach i może liczyć na wysłuchanie. Jest on – przynajmniej według obliczeń Gaillemii – jednym z własnych tworów Boga.

I nie ma wątpliwości co do tego, że Agonistes w pewien perwersyjny sposób spełnia swoją funkcję. Przez lata, stulecia, był odpowiedzią na niezliczone modły  zanoszone przez bezsilnych.

Słowa mogły ulegać zmianie z modlitwy na modlitwę, jednak ich sedno było zawsze takie samo:

              „ O Agonistesie, mroczny dostarczycielu, stwórz mnie na podobieństwo koszmarów moich wrogów.  Pozwól mojemu ciału być materią z której wyrzeźbisz ich strach; pozwól mojej czaszce być dzwonem o dźwięku ich modłów o śmierć. Daj mi pieśń do wyśpiewania, która będzie melodią ich rozpaczy, i daj mi obudzić ich i pozwolić im odnaleźć mnie śpiewającego na dnie ich łóżek.

Zdeformuj mnie, zwiąż mnie, przekształć mnie.

A jeśli nie możesz zrobić tego dla mnie, Agonistesie, daj mi być ekskrementem; daj mi być niczym, mniej niż niczym.

Albowiem chcę być przerażeniem moich wrogów, lub chcę zapomnienia.

Wybór, Panie, jest twój.”

 

Księga Druga

Zabójca przemieniony

 

I

    Miasto Primordium zostało założone wcześniej niż jakiekolwiek w mitycznej historii. Jest, według wielu źródeł, pierwszym miastem kiedykolwiek założonym. Przed Troją, przed Rzymem, przed Jerozolimą, było Primordium.

          Do czasu gdy zostało opanowane przez dynastię Cesarzy, których tenure stopniowo wytwarzało poziom okrucieństwa przewyższający najgorsze ekscesy skorumpowanych władców Rzymu. Przykładowo cesarz Perfetto XI, który rządził Primordium przez szesnaście lat do czasu Wielkiej Insurekcji, był człowiekiem znającym wszelkie korupcje umysłu i ducha. Żył w wystawnym luksusie, w pałacu który uważał za niezdobyty, niewiele lub wcale troszcząc się  o dwa miliony siedemset pięćdziesiąt tysięcy ludzi zamieszkujących Primordium.

   Na końcu, to okazało się jego zaniedbaniem.

   Ale dojdziemy do tego.

 

II

Po pierwsze, pozwólcie mi opowiedzieć o Zarlesie Kreigerze, który pochodził z najniższej warstwy społecznej miasta. Jako dziecko, często jadał w Vomitorium, gdzie - jak w starożytnym Rzymie – pożywne jedzenie odrzucone przez bogaczy można było nabyć za małe pieniądze i ponownie skonsumować. Szczęśliwy dla Kreigera był fakt, że życie w takiej nędzy nie doprowadziło do jego śmierci. Swoistym fizycznym paradoksem było to, że doświadczenia czyniące z większości mężczyzn zredukowane cienie ich poprzednich sylwetek, służyły wzmacnianiu Zarlesa. W wieku 13 lat był już większy od swych starszych braci. A z fizyczną przemianą przyszło też coś innego – ciekawość, jak też nieskończenie skorumpowane miasto w którym zamieszkiwał mogło funkcjonować. Bez zrozumienia pułapki w którą został złapany, reasumował, nie będzie w stanie z niej uciec.

    W wieku 14 lat został gońcem gangstera Wschodniego Miasta, zwanego Durafem Cascarellianem, i szybko piął się w hierarchii zatrudnienia, głównie dlatego że robił wszystko o co go proszono. W podzięce, Cascarellian traktował Kreigera jak syna, chronił przed odkryciem poprzez wysyłanie ludzi do sprzątania po morderstwach Kreigera. Kreiger był bałaganiarskim mordercą. Nie dla niego było proste poderżnięcie gardła. Lubił używać kosy, najpierw rozcinając brzuch a następnie dusząc delikwenta jego wnętrznościami.

          Teraz takie zachowanie nie pozostawało na długo niezauważone, nawet w tak przepełnionym ekscesami mieście jak Primordium. A reputacja Kreigera stopniowo wzrastała poprzez fakt, że zlecane mu przez Cascarelliana zabójstwa miały często podłoże polityczne. Sędziowie, kongresmeni, dziennikarze krytykujący Cesarza: to były często ofiary Kreigera. Osobiście, nie dbał wcale o powiązania swych ofiar. Krew była krwią, tak długo jak pozostawał o tym przekonany, a czerpał równą przyjemność z wykrwawiania Republikanina jak Rojalisty. 

   Wtedy spotkał kobietę o imieniu Lucidique i wszystko uległo zmianie.

 

III

    Lucidique była córką Senatora, który ostatnio narzekał na publicznym forum na fakt, że miasto popada w stan dekadencji. Dynastia Perfettów używa podatków ludzi do hołdowania własnym przyjemnościom, argumentował Senator: to musi być zatrzymane.

     Rozkaz szybko przyszedł od Cesarza: usunąć tego Senatora.

Cascarellian, nie dbający o filozoficzne zawiłości, ale szczęśliwy z zadowolenia Cesarza, posłał Kreigera w celu zabicia politycznego kłopotliwa. Kreiger wpadł do posiadłości Senatora, złapał go w ogrodzie między różami, zadźgał i zabrał do środka. Był w trakcie usadzania ciała Senatora przy stole jadalnym, gdy weszła Lucidique. Była naga, prosto po kąpieli; ale równocześnie przygotowana na nadejście intruza – niosła dwa noże. Okrążyła Kreigera i stanęła pomiędzy krwią i wnętrznościami ojca.

  „Jeśli się ruszysz, zabiję Cię” – powiedziała.

  „Dwoma nożami kuchennymi?” – powiedział Kreiger, przecinając powietrze swymi kosami  „Wracaj do kąpieli i zapomnij o tym, że tu byłem”.

„Zamordowałeś właśnie mojego ojca”

„Tak, widzę podobieństwo”

„Sądziłam, że człowiek jak ty pomyśli dwa razy zanim przytknie nóż do gardła mojego ojca. On chciał ocalić Imperium, by tacy jak ty i tobie podobni nie byli wyzyskiwani”.

„Ja i mnie podobni? Nie wiesz nic o mnie.”

„Zgaduję” – powiedziała Lucidique- „Urodziłeś się w nędzy i żyłeś w niej tak długo, że nie dostrzegasz co się dzieje tuż przed twoimi oczami”.

Zmienił się wyraz twarzy Kreigera. „Więc może i nieco wiesz” powiedział nieswoim głosem. Pewność siebie kobiety zmieniła jego nerwy. „Pozwolę Ci na pogrzebanie ojca” stwierdził odchodząc od stołu.

„Stój” powiedziała kobieta. „Nie tak szybko”.

„Co to znaczy stój? Mógłbym Cię zabić w ułamku chwili, gdybym chciał”.

„Ale nie chcesz, inaczej już byś to zrobił.”

„Jak masz na imię?”

„Lucidique”

„Więc, czego chcesz ode mnie?”

„Chcę, abyś poszedł ze mną w najgorsze ulice Primordium.”

„Uwierz mi, widziałem je.”

„Więc pokaż mi je.”

 

IV

   To był najdziwniejszy spacer kobiety z mężczyzną. Choć Kreiger zmył krew Senatora ze swej twarzy, rąk i ramion nadal cuchnął mordem. I oto on, idący obok córki mężczyzny którego właśnie zabił, owiniętej w czarne płótno.

   Razem widzieli najgorsze rzeczy Primordium: choroby, przemoc i harówkę, niewyzwoloną nędzę. I wtedy i wcześniej Lucidique wskazałaby ściany i wieże Zimowego Pałacu Cesarza, którego każdy pokój zawierał wystarczające dla uprzątnięcia slumsów i nakarmienia każdego głodującego dziecka bogactwo.

    I po raz pierwszy od wielu, wielu lat Kreiger czuł pewien stopień prawdziwych emocji, pamiętając o okolicznościach własnego dorastania, siedzenia w rynsztokach ulic Primordium, gdy jego matka sprzedawała swe zniszczone narkotykami ciało strażnikom Cesarza. Był w nim gniew, gdy tak szedł. I gniew ten narastał.

  „Co chcesz bym uczynił?” zapytał, sfrustrowany przez to co czuł i swoją bezsilność „Nie dostanę się do Cesarza.”

„Nie bądź taki pewny”

„Co masz na myśli?”

„Masz rację, Dynastia jest nietykalna tak długo, jak jesteś tylko człowiekiem – zawszony mały zabójca, najęty do zabijania nadgorliwych senatorów. Ale gdybyś miał być czymś więcej? Wtedy zniszczyłbyś Dynastię.”

„Jak?”

Lucidique spojrzała na Kreigera z ukosa.  „Nie mogę Ci nic tutaj pokazać. Poza tym, muszę pochować ojca. Jeżeli chcesz wiedzieć więcej, spotkaj się ze mną jutrzejszej nocy przed Zachodnimi Brzegami. Przyjdź sam.”

„Jeśli to jakaś pułapka…” powiedział Kreiger „…sposób na pomszczenie twego ojca…to zanim mnie dopadną, wykłuję twoje oczy.”

Lucidique uśmiechnęła się. „Pięknie adorujesz.”

„Mówię serio.”

„Wiem. I nie jestem tak głupia by konspirować przeciw tobie. Wręcz przeciwnie. Wierzę, że mieliśmy się poznać. Miałam mówić z Tobą po zabiciu ojca, a ty miałeś się powstrzymać przed zabiciem mnie. Jest między nami jakaś więź. Czujesz to, prawda?”

   Kreiger spojrzał na dzielącą ich brudną ulicę. Ta noc napełniła go uczuciami, jakich nie spodziewała się doznać. A to było kolejnym, przyznanie do dziwnego odczucia w związku z córką zamordowanego przez siebie człowieka.

„Tak” , rzekł. „Czuję to.” Potem, po długim milczeniu „O której jutro w nocy?”

„Po pierwszej” oznajmiła Lucidique.

„Będę tam.”

 

V

    W kolejnych dniach ulice Primordium wrzały od plotek i spekulacji: śmierć Senatora uruchomiła wszystkie rodzaje pogłosek. Czy było to pierwsze oznajmienie, że Cesarstwo nie podejmie kolejnych kroków w stronę demokratyzacji miasta? Wierząc, że będzie to sprawa w wyniku której wielu członków Senatu szybko opuści miasto, na wypadek gdyby byli na liście zabójstw Cesarza.  Wszędzie panowało generalne uczucie niepokoju .

A w Kreigerze głębokie uczucie oczekiwania. Prawie nie spał, myśląc o wydarzeniach poprzedniej nocy. Nie, nie tylko poprzedniej. Myślał o życiu: gdzie go do tej pory zaprowadziło, i gdzie – jeśli obietnica Lucidique była prawdą – znajdzie się potem.

Wtedy i obecnie spoglądał na ściany pałacu (który miał od wczoraj podwojoną liczbę strażników) zastanawiając się co miała na myśli mówiąc o znalezieniu drogi do zniszczenia Dynastii przez jednego człowieka?

 

VI

    O godzinie pierwszej, milę przed Zachodnią Bramą Primordium, usiadł na kamieniu i czekał. Dziewięć minut po pierwszej pojawiła się para koni (nie z miasta, kierunku jakiego Kreiger oczekiwał na jej przybycie, ale z Pustyni, która – obszerna i  w większości niezbadana – leżała na zachód i południowy zachód od miasta.)

Zbliżyli się i zsiedli z koni.

   „Kreiger…”

  „Tak?”

  „Chcę, abyś poznał Agonistesa”

Kreiger słyszał pogłoski o tym człowieku. Był to rodzaj opowieści wymienianych między zabójcami, bardziej legendarnych niż rzeczywistych.

Ale oto był. Tak prawdziwy jak kobieta która go przywiodła.

„Słyszałem, że chcesz uczynić Primordium republiką” powiedział Agonistes „Jedną ręką.”

„Ona przekonała mnie, że to możliwe” odparł Kreiger „Ale…ja w to nie wierzę.”

„Powinieneś mieć więcej wiary, Kreiger. Mogę uczynić cię przerażeniem Cesarzy, jeśli cholernie tego chcesz. To należy do Ciebie. Zdecyduj się szybko, bo mam lepszy interes gdzieś indziej tej nocy, jeśli nie chcesz mych usług. Słyszę setki modlitw wypływających z Primordium w tej chwili; ludzie chcą, abym dał im siłę na zmianę ich świata.”

Lucidique położyła dłoń na twarzy Kreigera „Teraz jest ta chwila, widzę że jej nie chcesz” rzekła „Boisz się.”

„Nie boję się” zaprzeczył Kreiger. Pomyślał o swojej matce, śmierci <pox> swoich braciach zabitych na ulicach jako dzieci przez konie przejeżdżającyh bogaczy, o swojej siostrze w domu wariatów, nigdy więcej normalnej.

„Weź mnie” zdecydował.

„Jesteś tego pewien?” zapytał Agonistes „Pamiętaj, nie ma odwrotu.”

„Nie chcę wracać. Weź mnie. Przemień mnie.”

Spojrzał na Lucidique. Uśmiechała się.

„Zabierz konie” – nakazał jej Agonistes – „Nie będziemy ich potrzebować”

Razem, Kreiger i Agonistes, odwrócili się i skierowali na pustynię.

 

VII

        Następnego dnia Lucidique pochowała ojca. Pogłoski nieco ucichły w mieście, ale wciąż były jak nurt wody, łagodny lecz dominujący: Primordium było w bardzo zmiennym stanie; jak ładunek wybuchowy, który można podpalić za pomocą wstrząsu.

   Osiem nocy po zabraniu Kreigera przez Agonistesa na pustynię, Lucidique – której ojca pałac znajdował się blisko pałacu – obudziły odgłosy kroków.

    Wstała i podeszła do okna. Światła paliły się we wszystkich pałacowych oknach. Bramy były szeroko otwarte. Strażnicy biegali wokół zmieszani.

   Ubrała się i wyszła na ulicę. Hałas obudził miasto; i chociaż strażnicy Cesarstwa biegali we wszystkie strony, starając się zarządzić natychmiastową godzinę policyjną, nikt nie zwracał na nich uwagi.

   Lucidique weszła do pałacu. Krzyki teraz nieco ucichły, ich miejsce zajęły częściowo szeptane modlitwy.

       Ale nie zajęło jej wiele czasu odkrycie, co uczyniło stworzenie będące niegdyś Zarlesem Kreigerem. Zewsząd była śmierć. A jego rzeź nie miała granic: mężczyźni i kobiety, ale także ich dzieci, narodzone i nienarodzone.

      Imperium Perfettów nie mogło rządzić tą nocą Primordium. Nie było komu tego uczynić. Kreiger zabił ich wszystkich.

      Gdy Lucidique stała w Wielkim Hollu pałacu, w kałuży krwi która sięgała ścian, dostrzegła odbicie. Odwróciła się.

        Był tam. Przetworzony Kreiger. MISTRZ OSTRZ. Nie zostało w nim prawie nic z człowieka którego znała: rękodzieło Agonistesa przetworzyło skromnego zabójcę w coś co miało być koszmarami koszmarów i ulic Primordium przez najbliższe lata. Zauważył ją. Zastanawiała się, czy to jej ostatnie chwile; jeśli ma zamiar zabić ją równie dokładnie jak zniweczył innych. Lecz nie. Nachylił się i wyszeptał jej do ucha: „Nie możesz sobie wyobrazić…”

   I odszedł, pozostawiając za sobą rzeź, wędrując w noc, zatrzymując się tylko w celu obmycia ostrz w jednej z wielu fontann na podwórzu.

 

Księga Trzecia

Mściciel

 

I

       Zarles Kreiger był kiedyś człowiekiem. Jako zabójca pracujący dla gangstera Duarfa Cascarelliana, Kreiger mógł zrobić wszystko dla pieniędzy. Ale są pewne zadania mające niewidzialną cenę, a to okazało się jednym z nich. Złapany na gorącym uczynku przez córkę senatora, wytworną Lucidique, Kreiger został przekonany że tym razem sam jest ofiarą. Władcy miasta w którym żyli – zdegenerowanego, chorego Primordium – byli prawdziwymi winowajcami  i dopóki dynastia nie zostanie zniszczona, nastąpi kontynuacja krwawego zmieszania w którym ludzie tacy  jak Kreiger zachowywali się jak chore zwierzęta a kobiety jak Lucidique traciły swych ukochanych.

      Trzeba to było skończyć. A Lucidique wiedziała jak. Przekonała Kreigera do oddania się w ręce starożytnego bytu zwanego Agonistesem, który miał go przekonfigurować. Zrobił tak, jak sugerowała, i po ośmiu dniach i nocach na pustyni powrócił do Primordium jako Władca Ostrz: mocarny silnik zniszczenia, który w ciągu kilku godzin unicestwił dynastię Perfettów.

     Przed zniknięciem na pustyni wypowiedział do Lucidique trzy drażliwe słowa:

„…nie możesz sobie wyobrazić…”

 

II

    Nazwali tę noc – noc zamordowania Cesarza i jego rodziny – Wielką Insurekcją. W jej trwaniu miało miejsce kilka mniejszych insurekcji miało miejsce, gdyż wybuchły stare waśnie. Władcze postaci które używały aktualnych rządów Imperium Perfettów jako przykrywki dla własnych korupcji – sędziowie, biskupowi, członkowie duchowieństwa, przywódcy cechów i związków zawodowych – byli teraz bez ochrony i stawali oko w oko z wykorzystywanymi przez siebie ludźmi.

     Nawet ci pośród klasy kryminalistów, którzy mieli prywatne armie do ochrony przed takimi okolicznościami, żyli teraz w strachu.

      Choćby, dla przykładu, Cascarellian. Nie był głupkiem. Fakt, że Zarles Kreiger, jego zabójca, zniknął w noc Insurekcji uczynił go mocno podejrzliwym że los Kreigera był powiązany z niemal nadnaturalnym upadkiem Cesarstwa. W rzeczy samej, jeden ze szpiegów Cascarelliana , który był  strażnikiem w pałacu w noc rzeźni, widział stwora którego wszyscy zwali Mistrzem Ostrz, obmywającego swą broń w jednej z fontann pałacowych. Informator uszedł z masakry bez uszczerbku i stwierdził, ze prawdopodobnie nieprzypadkowo półmityczna postać Mistrza Ostrz miała pewne delikatne lecz niezaprzeczalne podobieństwo do Kreigera.  Czy było możliwym – zastanawiał się Cascarellian – że zaginiony zabójca i Mistrz Ostrz byli tą samą osobą? Czy jakieś bezkompromisowe zmiany spotkały ciało Kreigera, zamienionego w niepowstrzymanego zabójcę? I jeśli tak, to jaką rolę Lucidique – widziana w krótkiej rozmowie z Mistrzem Ostrz – grała w tym procesie?

 

III

    Cascarellian nie spał dobrze. Miał koszmary, w których Mistrz Ostrz rozwalał drzwi Pałacu Cesarza, zabijając jego pułkowników i strażników pałacowych, a następnie podchodząc do stóp jego łóżka – tak jak zabójca podszedł do łoża Cesarza, zabijając go kawałek po kawałku.

    Zdecydował, że najlepszą drogą obrony przed nieznaną siłą była Lucidique. Posłał trzech swoich synów do złapania córki senatora, rozkazując im złagodzenie jej gniewu. W głębi serca (choć nie przyznawał tego nikomu, nawet księdzu) nieco bał się Lucidique. Należało ją traktować z większym respektem niż inne znane mu kobiety.

   Niestety, jego potomkowie nie byli równie bystrzy jak ojciec. Chociaż nakazał im szacunek wobec złapanej, wykorzystali pierwszą sposobność do sprawdzenia granic cierpliwości swego ojca. Lucidique była krępowana, obrażana, upokarzana. Bez wątpienia spotkałby ją gorszy los, gdyby Cascarellian nie wrócił tego dnia wcześniej, przeszkadzając synom w upokarzaniu kobiety.

    Lucidique nieustannie żądała wyjaśnienia powodów przetrzymywania. Jeśli  Cascarellian miał zamiar ją zabić, dlaczego tego nie czynił? Była chora i zmęczona. Nim, jego synami, życiem samym w sobie. Widziała zbyt wiele krwi.

„Byłaś w pałacu, czyż nie? W Noc Wielkiej Insurekcji?”

„Byłam”

„Masz coś do czynienia z tym stworem, Mistrzem Ostrz?”

„To moja sprawa.”

„Mogę Cię oddać moim synom na pół godziny. Wyciągną to z Ciebie!”

„Twoi synowie mnie nie zastraszą. Podobnie jak ty.”

„Nie chcę, byś czuła dyskomfort. Jesteś tu pod moją ochroną, to wszystko. Wiesz co dzieje się na  ulicach? Pandemonium! Miasto pęka w szwach!”

„Sądzisz, że trzymanie mnie tu ochroni Cię przed twoim przeznaczeniem?” zapytała. Rodzaj zabobonnego strachu objawił się na twarzy Cascarelliana.

„Co ma mnie spotkać? Wiesz coś o mojej przyszłości?”

„Nie” odparła ze znużeniem „Nie jestem prorokiem. Nie wiem, co się zdarzy, i prawdę mówiąc, nie obchodzi mnie to. Jeśli świat skończy się jutro, nie sądzę by spotkał Cię łagodny osąd, lecz” – wzruszyła ramionami-  „co mnie to obchodzi? Nie będę patrzeć jak cierpisz w Piekle.”

  Cascarellian pobladł i spocił się, gdy Lucidique mówiła. Wiedziała tylko częściowo co z nim czyni, lecz czerpała z tego przyjemność. To człowiek, który ją osierocił; czemu nie rozkoszować się jego zabobonnym strachem?

  „Sądzisz, że jestem głupcem?”

„Bojąc się tak jak teraz? Tak. Sądzę, że to żałosne.”

„Nie chcę twojej pogardy.” Rzekł z dziwną szczerością „Mam wielu wrogów.”

„Nie jestem jednym z nich. Daj mi odejść. Pozwól mi zobaczyć niebo!”

„Wypuszczę Cię, jeśli tego chcesz.”

„Zrobisz to?”

„Tak. Pójdziemy gdzie zechcesz.”

„Chcę iść na pustynię. Poza miasto.”

„Naprawdę? Czemu?”

„Powiedziałam Ci. Chcę ujrzeć niebo…”

 

IV

 

    Następnego dnia konwój trzech samochodów jechał przez chaotyczne ulice Primordium i kierował się w stronę zachodniej Bramy. W pierwszym z nich, dwóch najlepszych ludzi Cascarelliana – lojalni ochroniarze, którzy widzieli go w wielu sytuacjach życiowych. W tylnym samochodzie trzech braci, zastanawiających się (podobnie jak w trzech poprzednich dniach), jaki rodzaj szaleństwa opętał ich ojca. Dlaczego pobłażał kaprysom tej Lucidique? Czy nie rozumiał, że miała ona powody do nienawiści, do spiskowania przeciw niemu? W środkowym samochodzie, prowadzonym przez Mariusa, od 30 lat kierowcy Cascarelliana, siedział sam Don w towarzystwie Lucidique.

„Usatysfakcjonowana?” zapytał, gdy byli poza bramami, widząc otwarte n...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin