Gałązka rajskiej jabłoni - baśnie i legendy polskie - Andrzej J. Sarwa.txt

(391 KB) Pobierz
  Andrzej J. Sarwa
   
  Ga��zka rajskiej jab�oni
   
   ba�nie i legendy polskie
   


Grzeczno�� wynagrodzona
   
   Chocia� Franciszek liczy� ju� prawie czterdzie�ci lat, to przecie krzepki by� niczym d�b.
   Postawny i urodziwy m�czyzna mia� jeszcze i t� zalet�, i� by� bogaty � najbogatszy we wsi.
   Ziemi posiada� du�o, i to urodzajnej. Ponadto krowy, konie, �winie, a drobiu bez liku.
   Mi�so cz�sto go�ci�o na jego stole, a jaj i omasty nigdy sobie nie �a�owa�.
   Nie dziwmy si� zatem, �e kiedy przedwcze�nie zmar�a jego �ona, to chocia� jeszcze na jej 
mogile nie wyros�a trawa, ju� swatowie i swatki j�li puka� do drzwi naszego wdowca.
   Mimo i� najpierw nie by� skory do ponownego o�enku, to przecie� owo ustawiczne 
nachodzenie go, namawianie, a przekonywanie w ko�cu da�y rezultat.
   Tym razem d�ugo si� zastanawia�, kogo� to po�lubi�. Wreszcie, po namy�le, jego wyb�r pad� 
na trzydziestoletni� wdow�, znan� z zaradno�ci i gospodarno�ci, i chocia� ubog�, to maj�c� t� 
zalet�, i� by�a niezwykle urodziwa.
   Skoro zatem przemin�� roczny, obowi�zkowy okres �a�oby. Franciszek poprowadzi� swoj� 
wybrank� do o�tarza.
   A potem by�o huczne weselisko. Na t� okazj� zabito krow� i dwa �winiaki, �e o kurach, 
g�siach, indykach i kaczkach nie wspomn�.
   Ucztowa�a i ta�czy�a ca�a wie� i to nie przez jeden dzie� tylko. Weso�o by�o, oj weso�o, bo 
i gorza�ki nie brakowa�o, a skoro jej nie brakowa�o, tote� nikt jej sobie nie sk�pi�.
   Marianna � tak by�o na imi� nowej �onie Franciszka � zaraz po �lubie sprzeda�a swoj� star� 
cha�up� i wprowadzi�a si� pod dach m�a.
   
   * * *
   
   Teraz nadesz�a pora, by powiedzie�, �e zar�wno Franciszek, jak i Marianna mieli ka�de po 
jednej c�rce. Franciszkowa zwa�a si� Kasia, Marianny natomiast R�zia.
   By� mo�e, i� dziewczynkom uda�oby si� ze sob� zaprzyja�ni�, ba! sta� prawdziwymi 
siostrami nawet, gdyby nie Marianna, kt�ra od pierwszej chwili znienawidzi�a swoj� pasierbic�.
   Ile� to z�a i krzywdy wyrz�dzi�a owemu dziecku, kt�re z natury dobre by�o, ciche i spokojne, 
nikomu nie wadz�ce i nadzwyczaj pos�uszne.
   Swoj� R�zi� stroi�a ponad przepych, gdy tymczasem Kasia chodzi�a zaniedbana i obdarta, 
niczym c�rka �ebraka.
   Swojej R�zi podtyka�a co najlepsze k�ski, podczas gdy Kasia ustawicznie by�a g�odna, 
bowiem tyle tylko dostawa�a � najcz�ciej stary uschni�ty chleb i resztki zupy z obiadu � aby nie 
umar�a z g�odu.
   R�zia sypia�a na wielkiej puchowej poduszce, przykrywaj�c si� wielk� puchow� pierzyn�, 
podczas gdy Kasia k�ad�a pod g�ow� star� zwini�t� szmat�, a okrywa�a si� lada jakim �achmanem.
   Franciszek, kt�ry niegdy� przecie� kocha� swoj� c�rk�, teraz jako� zoboj�tnia� na jej los. 
I chocia� widzia� jak �le i okrutnie obchodzi si� z ni� Marianna, nie reagowa� na owo zupe�nie.
   Czasem tylko, bardzo sporadycznie, zdejmowa� ze swego talerza jaki� lepszy k�sek i podawa� 
go Kasi. A ta przyjmowa�a go z wdzi�czno�ci�, ciesz�c si� z ojcowskiej �dobroci�.
   Jak wi�c widzicie, dziewczynka by�aby ca�kowicie osamotniona gdyby nie wielki czarny, 
upstrzony bia�ymi �atkami na grzbiecie i ozdobiony bia�ym krawatem na szyi, kot Mruczek.
   Zwierzak nie odst�powa� Kasi ani na krok, tuli� si� do niej, ociera� o nogi, a kiedy zapada�a noc, 
wchodzi� na jej bar��g, wsuwa� si� pod wystrz�pione okrycie i �pi�c ze swoj� pani� rozgrzewa� j� 
ciep�em swego mi�kkiego futerka.
   Skoro macocha spostrzeg�a, jak wielka jest przyja�� mi�dzy pasierbic�, a Mruczkiem, nie 
mog�c tego �cierpie�, precz przep�dzi�a zwierz�tko.
   Na darmo kotek pr�bowa�, przez wiele kolejnych dni, przekroczy� pr�g domostwa. Ilekro� 
bowiem Marianna go spostrzega�a, tylekro� dostawa� tak straszne ci�gi, i� nieraz z zakrwawionym 
pyszczkiem musia� ratowa� si� ucieczk�.
   Nie dziwmy si� przeto Mruczkowi, �e mimo mi�o�ci, jak� darzy� swoj� m�odziutk� pani�, 
wyprowadzi� si� z cha�upy na dobre, zapuszczaj�c si� tylko od czasu do czasu do obory. Mi�e mu 
bowiem by�o zdrowie, a mo�e nawet i �ycie.
   Macocha widz�c, �e uda�o si� jej pozbawi� Kasi� jedynego przyjaciela, ucieszy�a si� ogromnie. 
Ta rado�� trwa�a przez kilka dni, do chwili, gdy zacz�a przemy�liwa� nad jak�� now� pod�o�ci�, 
jak�� now� udr�k� i z�em, kt�re mog�aby wyrz�dzi� dziewczynce.
   My�la�a i my�la�a d�ugo, lecz jako� nic oryginalnego nie przychodzi�o jej do g�owy.
   �azi�a tedy po cha�upie z�a i ponura, ciskaj�c garnkami i trzaskaj�c drzwiami, zaniedbawszy 
zupe�nie zajmowanie si� obowi�zkami gospodyni.
   Franciszek, kt�ry � jak wiecie � ca�kowicie dosta� si� pod pantofel nowej �ony, nie reagowa� 
na to zupe�nie. Ba! Ust�powa� jej z drogi, m�wi� nieomal szeptem i bez szemrania spe�nia� ka�dy 
rozkaz, ka�d� zachciank� Marianny.
   Nie sprzeciwia� si� i temu ��daniu, aby jego Kasia raz na zawsze wynios�a si� z izby 
i zamieszka�a w oborze wraz z krowami.
   Pos�usznie zebra� jej lichy przyodziewek, kt�ry zawiesi� na gwo�dziu wbitym w �cian�, 
a poni�ej, na ziemi, wymo�ci� jej pos�anie ze s�omy, kt�r� cichaczem � aby Marianna tego nie 
zobaczy�a � przyni�s� ze stodo�y.
   Pierwsz� noc, sp�dzon� poza izb�, �r�d zwierz�t, dziewczynka przep�aka�a. Mimo okrutnego 
zm�czenia, jej �al by� tak wielki i tak wielki smutek, �e nie uda�o si� jej ani na moment zmru�y� 
oka.
   Jedyn� pociech� stanowi�o to, i� nad ranem, gdy �wit j�� r�owi� niebo, przez niewielkie 
niedomkni�te okienko w�lizgn�� si� jej przyjaciel � kot Mruczek.
   Pochwyci�a go na r�ce, przytuli�a czule do piersi i obsypa�a poca�unkami. A on ociera� si� 
pyszczkiem o jej policzek i g�o�no mrucza�, wyra�nie uszcz�liwiony ze spotkania, na kt�re 
obydwoje tak d�ugo czekali.
   
   * * *
   
   Zima zbli�a�a si� wielkimi krokami. Z drzew poopada�y ostatnie li�cie, nocne przymrozki 
�cina�y kruchymi tafelkami lodu ka�u�e, kt�re si� porozsiada�y na �rodku go�ci�ca. Puste o tej 
porze roku pola, rozci�ga�y si� het, po horyzont.
   S�o�ce rzadko teraz go�ci�o na niebie, za to chmury i deszcz by�y nieomal codziennym 
zjawiskiem.
   Kto nie mia� na to czasu w lecie, teraz zamaszy�cie wywijaj�c siekier� r�ba� drwa, a potem 
uk�ada� je popod �cianami stodo�y, czy szopy, k�dy pi�trzy�y si� wysoko, oczekuj�c swojej kolejki 
na spalenie.
   Tego dnia do po�udnia si�pi� drobny deszczyk, gruntownie nas�czaj�c gliniast� powierzchni� 
dr�ki wiod�cej od chaty Franciszka ku go�ci�cowi, przemieniaj�c j� w grz�skie i lepkie b�oto. 
W po�udnie deszcz usta�, ale za to z nisko zawieszonych nad ziemi� bia�awych chmur j�� pr�szy� 
drobniutki niczym kasza jaglana �nieg.
   Kasia na polecenie macochy pracowicie przebiera�a groch, z ut�sknieniem wyczekuj�c 
obiadowej pory, kiedy to b�dzie mog�a si� posili� swoja skibk� chleba i resztkami zupy. A by� 
mo�e czym� wi�cej, je�li macosze akurat dopisze humor.
   Ale do obiadu by�o daleko, tymczasem g��d tak �cisn�� jej wn�trzno�ci, i� momentami s�ab�a, 
a przed oczyma wirowa�y jej czarne plamy.
   Spr�bowa�a �u� surowe ziarno grochu, przez co st�pi�a nieco ssanie w �o��dku, chocia� 
bynajmniej nie zaspokoi�a �aknienia.
   Mruczek, jakby rozumiej�c niedol� dziewczynki, cicho si� w�lizgn�� do szopy, w kt�rej 
pracowa�a i z�o�y� u jej st�p, niesion� w pyszczku, t�ust�, szar� mysz.
   Kasia pog�aska�a go czule:
   � Oj, kotku, kotku. M�j ty kochany. Lepsze masz serce od ludzi. Dzieli� si� chcesz ze mn� 
swoj� zdobycz�, ale ja myszy nie jadam. Zjedz sam i niech ci idzie na zdrowie.
   Mruczek zatem, odczekawszy d�u�sz� chwil�, by si� do ko�ca upewni�, czy aby Kasia nie 
zmieni zdania, z widomym �akomstwem sam spo�y� to, co przyni�s� z pola, a mo�e z lasu.
   Dzie� powoli si� kurczy�, niebo stawa�o si� coraz ciemniejsze, a powietrze szare. Z dworu do 
obory, w kt�rej Kasia szykowa�a si� do snu, dobiega� jednostajny szum i plusk ulewy.
   Mruczek przysiad� na legowisku ze s�omy okrytej starym �achmanem i pracowicie wylizywa� 
futerko swoim r�owym, ostrym j�zyczkiem.
   Kasia wiedzia�a, �e k�ad�c si� teraz, o tak wczesnej porze, jeszcze przed dojeniem kr�w, kt�re 
sta�y nieopodal pracowicie prze�uwaj�c siano, narazi si� na gniew macochy.
   Lecz nie zwa�a�a na to. Czu�a si� bardzo chora. Czo�o mia�a rozpalone, gard�o bola�o j� tak, i� 
z trudem tylko prze�yka�a �lin�, a pr�cz tego � co i raz � wstrz�sa�y ni� dreszcze.
   Zwin�a si� tedy w k��bek na wygniecionym bar�ogu, najszczelniej jak tylko mog�a okrywaj�c 
si� kapot�, pod kt�r� natychmiast w�lizgn�� si� Mruczek, rozgrzewaj�c j� swoim gibkim cia�kiem.
   Nie wiedzie� kiedy j�a zapada� w bezdenn� czelu�� snu, lecz nie dane by�o jej odpocz��.
   Ostry, nieprzyjemny g�os macochy otrze�wi� j� w kilka sekund:
   � Ech, ty pr�niaku! A nie wyleguj si� po pr�nicy! Nie masz co robi�?! To ja ci zaraz wynajd� 
zaj�cie!
   Kasia usiad�a na pos�aniu, przecieraj�c oczy.
   � Co mi ka�ecie? � zapyta�a pokornie.
   � Zbieraj mi si� na nogi i id� po�yczy� sk�d� ognia, bo nie podsycany zagas� w palenisku, a nie 
mam czym roznieci� nowego. No! Id� ju�! przecie� wiesz, �e musz� si� zabiera� do gotowania 
wieczerzy!
   Otuli�a si� Kasia swoj�, podszyt� wiatrem, kapotk�, najszczelniej jak umia�a. Wzi�a 
z podw�rza stary dziurawy garnek �elazny, aby do� nagarn��, w kt�rej� z pobliskich cha�up, �aru 
i ruszy�a w stron� wsi.
   Nie usz�a jednak daleko, gdy stado ps�w z ujadaniem, warczeniem i szczerzeniem k��w 
rzuci�o si� w jej kierunku. Przestraszona cisn�a w nich garnkiem, a widz�c i� to nie pomog�o, 
wzi�a nogi za pas i pocz�a ucieka� w przeciwnym kierunku.
   L�k doda� jej si� i pr�dko�ci, tak i� wkr�tce wiejskie zabudowania zosta�y daleko z ty�u, a ona 
sama znalaz�a si� w g��bi lasu. Psy na szcz�cie nie uwzi�y si� na ni� i zawr�ci�y.
   Kasi� otacza�y teraz wysmuk�e pnie sosen. Pod nogami ugina�a si� mi�kka �ci�ka z�o�ona 
z opad�ego igliwia i z�uszczonej kory. Pachnia�o �ywic� i zbutwia�ym drewnem.
   Je�li poza lasem si� zmierzcha�o, to w jego wn�trzu od dawna ju� panowa�a noc.
   Dziewczy...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin