Roberts Alison - Wspólna przyszłość.pdf

(388 KB) Pobierz
234386587 UNPDF
Alison Roberts
Wspólna przyszłość
234386587.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Impreza na plaży trwała już od kilku godzin.
Nawet jeśli ktoś zauważył nieobecność przy ognisku Emily
Morgan, anestezjologa z bazy ratownictwa w Crocodile Creek, to
bez wątpienia pomyślał, że poszła odwiedzić w szpitalu pewnego
małego pacjenta.
Nikt by się nie zdziwił, dowiedziawszy się, że odesłała
pielęgniarkę, by parę minut spędzić sam na sam z noworodkiem.
Doktor Morgan odegrała ważną rolę w wydarzeniach
minionych dni, które poruszyły niemal całą północną część
prowincji Queensland. W buszu. znaleziono porzuconego
noworodka, lecz pomimo zakrojonej na szeroką skalę akcji
policyjnej do tej pory nie udało się odnaleźć jego matki.
Emily sięgnęła do łóżeczka, by poprawić wełnianą czapeczkę
na maleńkiej główce.
– Czy wiesz, Lucky, że oni tam o tobie rozmawiają? – szepnęła,
gładząc chłopczyka po policzku. – Tam na plaży. Rozpalili
ognisko, pieką kiełbaski i krewetki, a ci, którzy nie mają dyżuru,
piją piwo. Ja też powinnam tam być – mówiła przez ściśnięte
gardło. – I bawić się razem z nimi...
Feta na plaży była ze wszech miar uzasadniona, ponieważ
wszystko wskazywało na to, że wcześniak przeżyje, ale i dlatego,
że personel bazy miał za sobą tydzień obfitujący w dramaty i
niezwykłe wrażenia.
Gdy Emily wpatrywała się w zabawne grymasy na drobnej
twarzyczce, spod pieluszki wysunęła się maleńka rączka i
chwyciła ją za palec. Emily z rozrzewnieniem pomyślała, jak
mocny jest ten uścisk, co wskazywało, że jej podopieczny z
każdym dniem nabiera sił.
Ogarnęło ją uczucie radości, że znaleziono go na rozległym
terenie rodeo w Gunyamurze, że przeżył skomplikowaną operację
usunięcia wrodzonej wady serca oraz że personel szpitala wykrył i
234386587.003.png
dobrał leki przeciwko chorobie krwi, która nieleczona prowadzi
do śmierci.
Gdy wcześniej cały zespół orzekł, że wszyscy zasłużyli na
ognisko, Emily postanowiła zapomnieć o swoich smutkach i
wziąć w nim udział, lecz wystarczyło, by koledzy zniknęli jej z
oczu, a jej nastawienie diametralnie się zmieniło. Poczuła się
zmęczona. Fizycznie i emocjonalnie wyczerpana. Nie może
płaczem psuć kolegom zabawy. Dawno nie była taka
przygnębiona.
Wymknęła się więc do sali, gdzie leżał Lucky, by wzmocnić się
radością, jakiej ten ludzki okruszek dostarczał całemu zespołowi.
Jednak ten optymizm nie trwał długo, bo mała rączka przestała
ściskać jej palec. Jej serce przeszył nieznośny ból.
Znowu się rozpłakała.
Nie z powodu tego noworodka, lecz dlatego, że wróciło bolesne
wspomnienie innego dziecka. Wydarzyło się to dawno temu, w
zamierzchłej przeszłości, która nie może mieć żadnego wpływu na
teraźniejszość.
Dołączyła się do tego konieczność akceptacji faktu, że kolega
lekarz, z którym była zaręczona, porzucił ją dla innej. Była zła na
siebie z powodu tej porażki, nie pierwszej zresztą w jej życiu.
Dokuczała jej też zwyczajna samotność.
Nie jest jednak samotna. Ma mnóstwo przyjaciół. Serdecznych.
Właśnie zauważyła jednego z nich. Nadchodziła pielęgniarka
Grace.
Emily pospiesznie otarła łzy.
– Popłakałam się – wyznała. – Kto to widział, żeby lekarka
płakała?
– Niejeden uronił łzę nad tym maluchem – pocieszyła ją Grace.
– Niedawno przyłapałam na tym naszego ordynatora. – Pochyliła
się nad inkubatorem. – Jaki on śliczny... Na pewno nie będzie
żadnych problemów z adopcją.
– Znajdziemy jego prawdziwych rodziców – oświadczyła z
przekonaniem Emily.
– Tak myślisz? Na razie nic o nich nie wiadomo. Na rodeo były
234386587.004.png
setki ludzi. Trudno przeszukać cały Queerisland.
– Ktoś musi wiedzieć o jego istnieniu. Może jeszcze nie
przeczytali o nim w gazecie, nie słuchali radia, nie wiedzą, że on
żyje. – Emily wstała. – Jak się dowiedzą, to po niego przyjadą. –
Ostatni raz zerknęła na śpiącego noworodka. – Nie mogą się go
wyrzec.
Grace przytaknęła.
– Idziesz teraz na plażę? – zapytała.
– Owszem, idę. – Emily miała nadzieję, że jej odpowiedź
zabrzmiała stanowczo.
Lucky będzie żył. Ona również. Nie ma żadnego istotnego
powodu się wykręcać.
Jednak jej ton budził wątpliwości, bo Grace rzuciła jej
spojrzenie pełne współczucia.
– Nie miałam jeszcze okazji powiedzieć ci, że jest mi bardzo
przykro z powodu Simona.
– Już się pozbierałam – skłamała Emily. – Jak twierdzą
niektórzy, Simon to łachudra.
– Ja też tak uważam. Charles jest na niego wściekły, że tak
niespodziewanie zwinął manatki i zostawił szpital bez kardiologa.
Stale się odgraża, że pozwie go do sądu za zerwanie kontraktu.
– To było zrządzenie losu. – Emily z ulgą podjęła
bezpieczniejszy temat. – Ale wygląda na to, że pozyskaliśmy
nowego kardiologa.
Grace lekko pchnęła Emily w stronę wyjścia.
– Na to się zanosi. Idź już na tę plażę. I w moim imieniu wznieś
toast za młodą parę.
Szła powoli korytarzem.
Cieszyło ją szczęście Cala. Wszyscy mieszkańcy domu lekarzy
mieszczącego się w budynku starego szpitala tworzyli jedną
zgodną rodzinę i Cal był dla niej jak rodzony brat.
Podobnie jak Mike, ratownik medyczny i pilot śmigłowca.
Charlesa należało traktować jak ojca raczej dlatego, że był ich
przełożonym, a nie z racji wieku. Oraz dlatego, że miał najdłuższy
234386587.005.png
staż w bazie Crocodile Creek. Co więcej, posiadał niezwykły dar
polegający na tym, że wiedział o wszystkim, co dzieje się w
szpitalu.
Zapewne zawdzięczał to bezszelestnemu wózkowi
inwalidzkiemu, którym poruszał się od czasów wypadku we
wczesnej młodości. Emily instynktownie obejrzała się za siebie,
bo nigdy nie wiadomo, czy Charles nie jest tuż za plecami.
Korytarz był jednak pusty.
Mimo że Charles wiedział wszystko o wszystkich, nie
rozmawiała z nim o rozstaniu z Simonem, przeczuwając, że jego
słowa nie przyniosą jej oczekiwanej ulgi. Oboje bowiem zdawali
sobie sprawę, że przywiązanie Emily do Simona było zbyt słabe,
by zgodziła się z nim wyjechać, oraz że Simon nigdzie nie potrafił
zagrzać miejsca.
Emily pracowała w bazie od sześciu lat i podobnie jak Charles
już się nauczyła rozpoznawać tych, którzy wolą prowadzić osiadły
tryb życia. Należeli do nich Cal oraz Mike. Ludzie o odmiennej
osobowości po prostu dusili się w atmosferze bliskości panującej
w domu lekarzy.
Emily jednak pokochała to życie i tych łudzi.
Pogrążona w rozmyślaniach o Simonie, swoim życiu i ognisku
nad brzegiem morza, zaszła do pokoju, w którym znajdowała się
radiostacja. Przysiadła na kanapce pod oknem. Na chwilę. Żeby
zapanować nad emocjami napędzającymi do oczu łzy.
Na odgłos kroków zebrała się w sobie, by beztroskim
uśmiechem powitać tę osobę. Na próżno, bo gdy w drzwiach
stanął Mike, kąciki jej warg nagle opadły.
– Dlaczego nie jesteś na plaży? – zapytała.
– Bo jestem tutaj, żeby się dowiedzieć, dlaczego ciebie tam nie
ma.
Uśmiechnęła się słabo. Obecność tego faceta zawsze stawiają
na nogi!
– Chyba nie jestem w nastroju do zabawy – odparła.
– Ja też.
– Aha, Michael Poulos nie jest w nastroju do zabawy –
234386587.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin