Angelsen Trine - Córka morza 25 Oczekiwanie.pdf

(703 KB) Pobierz
419085102 UNPDF
TRINE ANGELSEN
OCZEKIWANIE
419085102.002.png
Rozdział 1
Zaległa grobowa cisza. Pomimo panującego w kuchni ciepła Marię przeniknął
lodowaty chłód. Elen spoglądała na nią wrogo, a przez jej twarz przemknął lekki grymas.
Co takiego powiedziałam na weselu Bergette? - zastanawiała się zrozpaczona Maria.
Czyżby Elen domyśliła się, co zaszło między mną a Olavem? Mogę wszystkiemu zaprzeczyć,
czy nie ma to już sensu? Tamtego wieczora Elen prawie nie piła alkoholu, pamięta więc z
pewnością każde słowo. Ale przecież od wesela upłynęło tyle czasu! Dziwne, że do tej pory o
niczym nie wspomniała, mimo że wielokrotnie spotykały się w sklepie.
- Nie bardzo rozumiem, o co ci chodzi - odparła wreszcie Maria i zakasłała. W gardle
poczuła straszną suchość, nalała więc sobie wody do szklanki i wypiła duszkiem. Dopiero
wówczas odwróciła się do Elen i dodała: - Mówisz, że na weselu Bergette coś powiedziałam?
- Nie udawaj, że nie masz o niczympojęcia - prychnęła Elen ze śmiechem
pozbawionym radości. Maria poczuła się tak, jakby otrzymała cios prosto w brzuch.
- Wiem, że kochasz Olava. Nie zapominaj jednak, że to ja jestem jego żoną -
wycedziła Elen, obracając obrączkę na palcu. Marii ulżyło. Spodziewała się usłyszeć cięższe
zarzuty.
Chwyciła imbryk z kawą i podszedłszy do stołu, drżącą ręką nalała do filiżanek.
- Dziękuję, nie chcę kawy - odezwała się Elen chłodno. Maria tylko wzruszyła
ramionami i wyjaśniła z pozoru obojętnym tonem:
- Kocham Olava tak jak brata, to chyba oczywiste.
- Jak brata - przedrzeźniała ją Elen, a jej urodziwa buzia wykrzywiła się ze złości. -
Nie tak mówiłaś na weselu.
- Minęło tyle czasu. Pewnie coś źle zapamiętałaś - rzuciła lekkim tonem Maria,
zdziwiona, skąd wzięła w sobie tyle odwagi. Elen pochyliła się nad stołem i ściszonym
głosem wycedziła:
- Nie udawaj przede mną, Mario. Powiedziałaś, że kochasz Olava, i gdybym go nie
poślubiła, to ty byś wyszła za niego za mąż. Takich rzeczy nie mówi się o kimś, wobec kogo
żywi się braterskie uczucia. Naprawdę tak powiedziałam? - zastanawiała się Maria, zdjęta
nagłym lękiem. Dlaczego jednak Elen od razu nie dała po sobie poznać, jak bardzo ją to
zdenerwowało? Czemu sączyła swoją niechęć kropelka po kropelce. Może czerpie
przyjemność z dręczenia mnie? Ciekawe, czy jeszcze coś ukrywa?
- Tamtego wieczora wypiłam trochę za dużo wina i plątał mi się język - odparła lekko,
chuchając, by ostudzić gorącą kawę. Z obawy, że filiżanka wyślizgnie się jej ze spoconej
419085102.003.png
dłoni, odstawiła ją jednak na spodek. -Chodziło mi o to, że masz szczęście, iż poślubiłaś
Olava. Pomyśl, gdyby mi naprawdę na nim zależało, to zakręciłabym się koło niego, zanim
poznał ciebie. Prawda? Jej słowa zabrzmiały rozsądnie. Poczuła przypływ odwagi.
- Mnie nie oszukasz, Mario. Myślisz, że nie zauważyłam, jak na niego patrzysz?
Jestem pewna, że wciąż ci na nim zależy!
- Jeśli nawet, to nie masz się czego obawiać. Jesteś przecież jego żoną. Proszę,
poczęstuj się naleśnikiem.
Podsunęła jej talerz, ale ponieważ Elen udawała, że tego nie widzi, odstawiła go z
powrotem na stół.
- Powiedziałaś coś jeszcze - wtrąciła Elen znienacka.
- O, co takiego? - zapytała Maria, pochylając wzrok nad talerzykiem.
- Widziałam wiele razy, jak się gapisz na Olava, jak się do niego uśmiechasz i z nim
żartujesz - mówiła podniesionym głosem. Wstała gwałtownie, ciężko dysząc, a jej dłonie
zacisnęły się w pięści. - Teraz wreszcie rozumiem, dlaczego. Na weselu zachwycałaś się, jaki
on przystojny, jak świetnie zbudowany, jakie ma silne ramiona, płaski brzuch...
- Siadaj, Elen - odezwała się Maria spokojnie. - Niemożliwe, bym coś takiego
powiedziała, zresztą po co miałabym to robić? Bywa, że z upływem czasu wyobraźnia
podsuwa nam coś i...
- Milcz, ty ladacznico! - zawołała Elen. Maria zerwała się z krzesła, omal go nie
wywracając.
- Cofnij te słowa! I bardzo cię proszę, ucisz się, bo obudzisz Kristine.
- Phi, ani myślę cofnąć tego, co powiedziałam! - odparła, dużo ciszej i dodała po
chwili: - Czy to na pewno Peder jest ojcem twojego dziecka? Marię przepełnił strach
przemieszany z gniewem. Drżącym palcem wskazała na drzwi i rzuciła stanowczo:
- Wyjdź stąd, Elen, natychmiast! Żona Olava nawet się nie poruszyła.
- Nie zamierzam się powtarzać. Wyjdź! - odezwała się ponownie Maria, podchodząc
bliżej.
Elen sięgnęła po swoją chustę i zerkając na Marię, oznajmiła z satysfakcją:
- Zdaje się, że trafiłam w sedno. Kristine nie jest córką Pedera. W tym momencie w
Marii coś pękło. Złapała Elen za ramiona i popchnęła ją w stronę drzwi. Ta jednak wyrwała
się i wymierzywszy jej siarczysty policzek, wrzasnęła tak głośno, że obudziła Kristine, która
spała w alkierzu.
- Nie dotykaj mnie! Maria złapała ją mocniej i wyprowadziła na dwór.
- Bądź pewna, że któregoś dnia pożałujesz swego zachowania, mogę ci to przyrzec -
419085102.004.png
wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- A co, może rzucisz na mnie klątwę? Nie zdziwiłoby mnie to, bo wyglądasz jak
lapońska wiedźma - zaśmiała się Elen i wsiadła do bryczki. Maria zamknęła za sobą drzwi i
pośpieszyła do córeczki.
- Dobrze już, dobrze - pocieszała małą. - Coś ci się śniło, skarbie? Spij już! Mama
zaśpiewa ci kołysankę.
Zanuciła cicho, a po policzkach spłynęły jej łzy. Na szczęście w pomieszczeniu
panował mrok. Wkrótce Kristine przestała płakać, a gdy z łóżeczka dał się słyszeć jej
miarowy oddech, Maria wymknęła się cicho do kuchni.
Zasunęła zasłony w oknach i postawiła w kuchni zapaloną lampę. Naleśniki wyschły,
a kawa ostygła. Podgrzeję sobie jutro, pomyślała, odstawiając imbryk na ławie kuchennej.
Uprzątnąwszy ze stołu, otarła policzki mokre od łez i przysiadła z łokciami opartymi na
drewnianym blacie. Ukryła twarz w dłoniach, a jej ciałem wstrząsnął płacz. Wciąż piekł ją
policzek, ale jeszcze bardziej dokuczały jej wyrzuty sumienia. Bo chociaż wyrzuciła Elen z
domu i zaprzeczyła wszystkiemu, o co ją posądzała, to czuła, że Elen ma rację, wyzywając ją
od najgorszych. Przecież oddała się żonatemu mężczyźnie i zaszła z nim w ciążę. Peder jako
jedyny zna prawdę, on jednak zaginął. Nad nim także zapłakała. Siedziała tak, póki ciało jej
nie zdrętwiało i zabrakło jej łez. Dopiero wtedy się wyprostowała i otarła fartuchem twarz.
Pomyślała, że Elen mimo wszystko nie miała prawa nazywać jej ladacznicą, skoro opierała
się jedynie na domysłach.
Nalała chochlą wody do szklanki i, pochlipując, oparła się biodrem o ławę. Sama
słyszała, że Elen nie do końca jest taka, jaką udaje. Może ona też coś ukrywa, zasłaniając się
słodkim uśmiechem i obrączką? Maria pokiwała głową i od razu zrobiło jej się lżej. Poza tym,
wciąż broniła się w duchu, nikt poza Pederem nie zna prawdy. Nigdy nie miała zamiaru
niszczyć związku Elen i Olava. Przeciwnie, lubiła Elen i nigdy nie życzyła jej źle. A Olav...
Cóż, kocha go, choć wie, że nigdy nie będą razem.
Zgasiła lampę i skierowała swe kroki do alkierza. Zwinięta w kłębek w chłodnej
pościeli, złożyła dłonie do modlitwy i wyszeptała w mrok:
- Dobry Boże, nie modlę się o wybaczenie za to, że zgrzeszyłam, bo nie potrafię
spojrzeć na to w ten sposób, skoro urodziłam tak śliczną córeczkę. Zresztą, jeśli już, to nie
ciebie lecz Elen i Olava powinnam prosić o wybaczenie, jeśli ich skrzywdziłam. Ale wiesz
przecież, że nie mogę tego uczynić, bo tylko bym pogorszyła sytuację. Dlatego, proszę cię,
byś ich strzegł, i sprawił, by było im ze sobą dobrze. Amen. Modlitwa przyniosła jej ulgę.
Maria zamknęła oczy i wkrótce spała już twardym snem.
419085102.005.png
Następnego ranka, gdy Kristine ją obudziła, Marii kręciło się w głowie ze zmęczenia i
dopiero po chwili przypomniała sobie, co się wydarzyło poprzedniego wieczoru. Wyjęła
córkę z łóżeczka i skierowała się do kuchni. Mijając lustro, zatrzymała się i przyjrzała swemu
odbiciu. Oczy miała spuchnięte od płaczu, ale na szczęście na policzku nie został ślad od
uderzenia Elen.
- Zimno ci? - spytała córeczkę i kucnęła, by napalić w piecu. Kristine pokręciła
główką.
- Posiedź sobie tutaj, blisko pieca - przykazała córeczce, sadzając ją na krześle, po
czym zajęła się poranną toaletą.
Gdy po śniadaniu zbierała się, aby wyjść do sklepu, sięgnęła po odłożoną na ławie
kartkę, którą napisała wcześniej, i przeczytała raz jeszcze:
Książki do wypożyczenia.
Książki na półce wypożycza się za darmo. Każda osoba może wziąć jednorazowo
jedną książkę na okres trzech tygodni.
Bardzo była ciekawa, jak klienci przyjmą jej pomysł. Czy napisała dość wyraźnie?
Zresztą, gdyby coś było niejasne, zawsze mogą zapytać.
- Chodź, Kristine - powiedziała i chwyciła córeczkę za rękę. Na dworze panował
jesienny chłód, ale na niebie nie widać było ani jednej chmurki. Przez noc na kałużach
utworzyła się cienka warstewka lodu. Kristine miała dużo uciechy, stąpając po pękającym
lodzie. Zaraz po wejściu do sklepu Maria ustawiła książki na półce. Potem napaliła w piecu i
powiesiła kartkę.
Cofnąwszy się o krok, by zobaczyć, jak to wygląda, pokiwała głową z zadowoleniem.
Obróciła się na dźwięk dzwonka przy drzwiach i dostrzegła Jeremiasza, który rozglądał się
nieco bezradny przy wejściu. Zauważył kartkę z ogłoszeniem. Zmrużywszy oczy,
przesylabizował powoli pierwszą linijkę tekstu.
Maria przypomniała sobie tamten wieczór, gdy Jeremiasz próbował wziąć ją siłą.
Najwyraźniej wstydził się tego zdarzenia i pokornie próbował ją jakoś udobruchać.
- Chcesz wypożyczyć książkę? - zapytała, by mu trochę pomóc. - Możesz ją trzymać
w domu przez trzy tygodnie, ale musisz pilnować, by się nie zniszczyła.
Pokręcił głową i wytarł nos w rękaw kurtki.
Maria odwróciła się z obrzydzeniem, zadowolona, że nie był zainteresowany
książkami.
- Czym mogę służyć? - zapytała. Pogrzebał w kieszeni spodni i wyjąwszy parę monet,
oznajmił:
419085102.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin