Angelsen Trine - Córka morza 22 Anioł zemsty.pdf

(759 KB) Pobierz
417661928 UNPDF
TRINE ANGELSEN
ANIOŁ ZEMSTY
417661928.002.png
Rozdział 1
Elizabeth przyglądała się Marii badawczo. Siostra była blada i nie mogła opanować
drżenia ręki, którą zaciskała wokół kolumienki łóżka.
- Słyszysz, co mówię? Będziesz miała dziecko. Dziewczyna pokręciła powoli głową,
nie podnosząc wzroku na Elizabeth.
- Jak dawno temu miałaś ostatnie krwawienie? Maria osunęła się na łóżko i
przycisnęła dłonie do podbrzusza. Może stara się ukryć drżenie rąk? - pomyślała Elizabeth.
Czuła, że targają nią sprzeczne uczucia -strach, złość i litość. Maria była niezamężna i nikt nie
starał się o jej rękę - przynajmniej Elizabeth o nikim takim nie słyszała. Czyżby ktoś... Chyba
niemożliwe, żeby ktoś wziął Marię siłą? Elizabeth wyciągnęła dłoń i dotknęła lekko ramienia
siostry.
- Odpowiesz na moje pytanie? Kto jest ojcem dziecka? Maria wpatrywała się w
Elizabeth, jakby widziała ją pierwszy raz w życiu.
- Nie jestem w ciąży. Elizabeth przysiadła obok niej.
- Kiedy miałaś ostatnie krwawienie?
- Jakiś czas temu - odpowiedziała Maria, przyglądając się swoim dłoniom.
- Zazwyczaj pierwszym objawem ciąży są mdłości -ciągnęła Elizabeth spokojnym
głosem. - Może minąć sporo czasu, zanim krwawienie zaniknie. Maria wzdrygnęła się i
zacisnęła mocno wargi.
- Proszę cię, Maryjko, powiedz mi, kto ci to zrobił.
- Nikt!
Głos Marii przypominał szept. Przez moment Elizabeth zdawało się, że siostra
wymówiła imię „Inge". Już miała zamiar zapytać ją o nazwisko, gdy nagle Maria powtórzyła
- tym razem głośniej:
- Nikt mi nic nie zrobił. Nie jestem w ciąży, tylko źle się czuję - powoli podniosła
wzrok i spojrzała Elizabeth prosto w oczy.
Maria nie ma zwyczaju kłamać, pomyślała Elizabeth. A może powiedziała tak, żeby
przekonać samą siebie?
Przez chwilę siedziała w milczeniu, próbując zebrać myśli. Gdzie Maria ostatnio
bywała? Gdzie mogła spotkać obcego mężczyznę? Elizabeth pokręciła głową. Jedyne
miejsce, które Maria ostatnio odwiedziła, to Heimly, podczas świętowania urodzin Jakoba.
Ale Maria z nikim wówczas nie tańczyła ani nie flirtowała - przynajmniej Elizabeth niczego
nie zauważyła. Tak jak inne dziewczęta, również i Marię wielokrotnie proszono do tańca, ale
417661928.003.png
za każdym razem siostra odmawiała, kręcąc przepraszająco głową. W końcu Elizabeth nie
wytrzymała i spytała ją, czy źle się czuje. Maria wyjaśniła, że jest zmęczona i że boli ją
głowa, ale zapewniała, że to nic poważnego. Elizabeth więcej do tego nie wracała. Zresztą
tamtego wieczoru tyle się działo. Tyle osób chciało zamienić z nią choćby parę słów i przez
cały czas proszono ją do tańca - dawno tak dobrze się nie bawiła! A w dodatku Kristian miał
dobry humor i nie robił jej scen zazdrości.
Elizabeth zerknęła ukradkiem na Marię. Siostra siedziała pogrążona w myślach, ze
wzrokiem utkwionym w przestrzeń. Elizabeth przyłożyła dłoń do jej czoła. Było zimne.
- Nie masz gorączki - stwierdziła. - Lepiej się czujesz?
- Tak. Zaraz doprowadzę się do porządku - zapewniła Maria i drżącą ręką wygładziła
włosy.
Elizabeth podniosła się.
- Gdybyś chciała ze mną porozmawiać, zawsze jestem gotowa cię wysłuchać. Maria
odwróciła wzrok.
- Nie ma o czym rozmawiać - odpowiedziała chłodnym tonem.
Elizabeth zawahała się na moment, ale po chwili opuściła pokój siostry. W połowie
schodów zatrzymała się i oparła o ścianę. A jeśli Maria jednak mnie okłamała? Jeśli próbuje
kogoś chronić? Tylko, kogo? A może ukrywa nazwisko ojca dziecka, ponieważ tak bardzo
wstydzi się tego, co zrobiła? Oczywiście istniała również możliwość, że siostra mówiła
prawdę... Ostatnio miały tyle pracy, że nie było wiadomo, za co się zabrać. Maria
rzeczywiście uwijała się jak mrówka. Może naprawdę była zmęczona? Albo zjadła coś, co jej
zaszkodziło?
Elizabeth westchnęła, ocierając dłonią twarz. Siostra była dorosła i jeśli nie chciała
powiedzieć, co ją trapi, miała do tego pełne prawo. Drzwi do kuchni otworzyły się i stanął w
nich Kristian. Wzdrygnął się na jej widok.
- A więc tu się chowasz? Helene pytała o ciebie, chyba chodziło o ubranko do chrztu.
- Już idę.
- Stało się coś? Kristian przyjrzał się żonie badawczo.
- Nie, nic takiego. Zrobiło mi się trochę słabo, to wszystko - zaśmiała się i wymijając
go, weszła do kuchni. Widziała, że Kristian chciał jej coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążył.
- Zobacz - powiedziała Helene, wyciągając w jej stronę sukienkę do chrztu. - Myślisz,
że jest wystarczająco dobrze wyprasowana? Elizabeth ostrożnie pogładziła biały materiał.
- Jest cudowna. Aż trudno uwierzyć, że po tylu latach wciąż tak pięknie wygląda! -
przygryzła wargę ze wzruszenia. - Powinniśmy wyhaftować na niej imiona tych wszystkich,
417661928.004.png
którzy ją nosili: Elizabeth, Maria, Daniel, Signe, Kathinka...
- Może z czasem imion przybędzie - powiedziała Helene i mrugnęła
porozumiewawczo. - Jeśli Ane urodzi dziecko, zostaniesz babcią. A jeśli Maria, będziesz
ciocią. Elizabeth wzdrygnęła się i czym prędzej odwróciła wzrok.
- Na razie powieś ją w salonie, żeby się nie poplamiła i nie przesiąkła zapachem
jedzenia. Helene ruszyła w stronę drzwi, ale nagle zatrzymała się i zapytała:
- Czy Maria nie miała przypadkiem pomóc w oborze? Lina poszła tam dawno temu,
Jens i Lars również pomagają, a ja muszę zaraz szykować śniadanie... Elizabeth przerwała
potok słów przyjaciółki.
- Zamieniłyśmy się obowiązkami. Ja dzisiaj pracuję w oborze, a Maria pomaga w
kuchni i pilnuje dzieci.
Helene wzruszyła ramionami i zniknęła z sukienką do chrztu.
Elizabeth stała i przyglądała się maluchom bawiącym się na podłodze. Może Helene
miała rację? Może w Dalsrud niedługo przybędzie dzieci?
Gdy jechali do kościoła, Elizabeth uznała tę myśl za absurdalną. Maria wprost
promieniała radością i nic nie wskazywało na to, że rano coś jej dolegało. Elizabeth chciała
zapytać siostrę, jak się czuje, ale milczała. Nie było sensu poruszać tematu przy innych. Poza
tym ten dzień należał do Larsa i Helene. To było ich święto i cała uwaga powinna skupić się
wyłącznie na nich.
Tym razem wyprawili się tak licznie, że musieli jechać w dwóch powozach. Elizabeth
siedziała wyprostowana jak struna. Była dumna z zadania, które jej przydzielono. Suknia,
którą wybrała na tę okazję, podkreślała jej szczupłą talię, a lśniący, czarny materiał błyszczał
w słońcu.
Ach, gdyby jeszcze mogła nałożyć jedwabny szal, który dostała od Jensa!
Niebiesko-czarny jedwab przykuwałby uwagę wszystkich, pomyślała. Jednak Kristian, co
było całkiem zrozumiałe, nigdy by na to nie pozwolił, albo scenami zazdrości zepsułby jej
cały dzień.
Elizabeth zerknęła ukradkiem na Linę. Wiedziała, że służąca nie mogła się doczekać
tego dnia a jednocześnie się go bała. Po raz pierwszy od bardzo dawna miała spotkać się z
tyloma ludźmi i obawiała się pytań, które będą jej zadawać. Elizabeth przeprowadziła z nią
długą rozmowę.
- Powiedz, że odwiedziłaś krewnych w Danii. A gdyby robili jakieś aluzje albo pytali
o szpital psychiatryczny, patrz na nich ze zdziwieniem i zaprzeczaj. Zresztą to nie ich sprawa.
W każdym razie postaraj się skierować rozmowę na inny temat.
417661928.005.png
- Nie będę odstępowała Jensa na krok - zapewniała Lina. - Jemu rozmowa przychodzi
znacznie łatwiej.
- Tak, to dobry pomysł.
Elizabeth poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Dlaczego to ona nie może towarzyszyć
Jensowi? Dlatego, że jesteś żoną Kristiana, usłyszała wewnętrzny glos. Jak mogła być aż taką
egoistką? Przecież nie mogła mieć ich obu! Dwóch mężów, każdego przy jednym boku!
Powóz zatrzymał się gwałtownie.
- Wygląda na to, że zupełnie odpłynęłaś - szepnął jej Kristian do ucha. Elizabeth
szybko wzięła się w garść.
- Chyba za szybko dzisiaj wstałam - powiedziała ze śmiechem i pozwoliła, żeby
Kristian pomógł jej wysiąść z powozu.
Uroczystość uwolnienia małej Kathinki od skutków grzechu pierworodnego była
wyjątkowo piękna. Dziewczynka nie płakała, lecz dużymi, niebieskimi oczami rozglądała się
zdziwiona wokół siebie. Włoski kręciły się jej przy uszach, a gdy pastor polał wodą jej małą
główkę, Elizabeth miała wrażenie, że dziewczynka się uśmiecha. Tak, Kathinka była
ślicznym dzieckiem, co do tego nie było wątpliwości.
Gdy wyszli na plac przed kościołem, ludzie otoczyli ich ze wszystkich stron. Jedni
chcieli im pogratulować, inni mieli zamiar przyjrzeć się dziecku, które właśnie zostało
ochrzczone. Mężczyźni zadowolili się podaniem ręki i skinieniem głowy, ale kobiety musiały
koniecznie poznać najświeższe nowiny dotyczące małej i ustalić, do kogo jest najbardziej
podobna. Niespodziewanie Elizabeth dostrzegła kątem oka znajomą postać stojącą nieco na
uboczu. Podeszła tam i wyciągnęła rękę na powitanie.
- Nie chce pan zobaczyć Kathinki? - uśmiechnęła się. Rosły mężczyzna przejechał
ręką po włosach.
- Tak; owszem, miałem taki plan, ale nie chcę się ludziom narzucać...
- Bzdury! Tego by jeszcze brakowało! Przecież to pan zimą uratował im życie. Teraz
ma pan okazję ponownie przywitać się z Kathinką. Sporo urosła od ostatniego razu.
Poszedł za nią. Gdy zbliżyli się do matki i dziecka, ludzie rozstąpili się na boki, robiąc
im miejsce. „W podobny sposób wody rozstąpiły się przed Jezusem", pomyślała Elizabeth.
Rozmowy ucichły. Większość zebranych znała historię dramatycznego porodu. Ludzie
domyślili się, że stoi przed nimi mężczyzna, dzięki któremu w ogóle mogło dojść do tej
uroczystości. Mężczyzna pogratulował Larsowi i Helene. Po chwili wahania zerknął na
dziecko.
- Nadal jest mała jak okruszek - powiedział. - PaniElizabeth zapewniała, że
417661928.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin