IPN-Dzieci wojny na wygnaniu i tułaczce.pdf

(3824 KB) Pobierz
11-14 IPN
VIII Nasz Dziennik Piàtek, 27 lutego 2009
DODATEK HISTORYCZNY IPN 2/2009 (21)
Dodatek historyczny IPN
2/2009 (21)
Dzieci wojny
na wygnaniu i tu∏aczce
Zapraszamy na wystaw´
do Sopotu
Wojenna edukacja
polskich dzieci-tu∏aczy
Na planszach znajdujà si´ dokumenty i zdj´cia z W´gier, Rumunii, Szwajca-
rii, Cypru, Wielkiej Brytanii i ze Zwiàzku Sowieckiego. Ewakuacja tysi´cy dzie-
ci polskich ze Zwiàzku Sowieckiego do Iranu latem 1942 r. zapoczàtkowa∏a
prawdziwà odysej´ m∏odych Polaków po ca∏ym Êwiecie. Na wystawie znajdzie-
my Êwiadectwa szkó∏ polskich z Iranu (Isfahan – „miasto polskich dzieci”, Te-
heran, Ahwaz), Palestyny (oÊrodek dziewczàt w Ain-Karem, ZHP na Wscho-
dzie, Junacka Szko∏a Kadetów, Szko∏y M∏odszych Ochotniczek), Libanu (Zouk
Mikael, Bejrut, Baadbat, Ghazira), z Afryki (Tanganika – Tengeru, Morogoro,
Ifunda, Kondoa, Kidugala; Uganda – Kojya; Kenia – Rongai; Rodezja Po∏udnio-
wa – Digglefold; Rodezja Pó∏nocna – Bwana M Kubwa, Abercorn, Lusaka;
Zwiàzek Po∏udniowej Afryki – Oudtshoorn), z Indii (Bombaj), z Meksyku (San-
ta Rosa), z Nowej Zelandii (Pahiatua), z W∏och (Porto San Giorgio).
To jest wystawa nie tylko o edukacji, ale i o cierpieniu, t´sknocie, których do-
Êwiadczy∏y dzieci i m∏odzie˝ polska – w du˝ej cz´Êci sieroty lub pó∏sieroty wo-
jenne. Poza planszami tematycznymi na wystawie zobaczymy w gablotach
wzruszajàce pami´tniki i pami´tniczki z wpisami z Rosji, Iranu, Palestyny, Indii,
Libanu, Nowej Zelandii czy Afryki. Sà bardzo wymowne i nie pozwalajà zwie-
dzajàcemu wystaw´ przejÊç oboj´tnie.
Wystawa Marka Ney-Krwawicza jest doskona∏ym punktem wyjÊcia do ˝ywej
lekcji polskiej historii. B´dzie czynna do 17 marca. Polecamy jà szczególnie
nauczycielom historii i przedmiotów humanistycznych. Ze wzgl´du na miejsce
ekspozycji godziny otwarcia sà zmienne. Prosimy o telefoniczny kontakt dzieƒ
wczeÊniej: tel. (58) 668 49 24, (58) 668 49 01 lub (58) 668 49 08. Zorganizowa-
ne grupy b´dà oprowadzone przez pracownika IPN.
Polskie dzieci, m∏odzie˝ i szko∏y na tu∏aczych szlakach 1939-1948 – to tytu∏ wy-
stawy otwartej przez Gdaƒski Oddzia∏u IPN w sali obrad Rady Miasta Sopotu.
Jest to wystawa ze zbiorów dr. hab. Marka Ney-Krwawicza, pracownika nauko-
wego Instytutu Historycznego Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. Ukazuje
wojennà tu∏aczk´ polskich dzieci oraz ich edukacj´ w ró˝nych krajach Êwiata,
w przejÊciowych, improwizowanych szko∏ach. Szkolnictwo polskie poza grani-
cami okupowanego kraju organizowa∏y od poczàtku wojny w∏adze RP
na uchodêstwie – poczàtkowo we Francji, potem w Wielkiej Brytanii. Dziennik
Ustaw RP z 1941 r. zawiera dekret prezydenta RP o utworzeniu Urz´du OÊwia-
ty i Spraw Szkolnych. W latach 1943-1944 ministrem wyznaƒ religijnych
i oÊwiecenia publicznego by∏ ks. Zygmunt Kaczyƒski, po wojnie redaktor „Ty-
godnika Warszawskiego”, aresztowany i skazany na 10 lat wi´zienia za „niele-
galnà dzia∏alnoÊç”, zamordowany przez UB w niewyjaÊnionych do dziÊ oko-
licznoÊciach w maju 1953 roku.
PSz
Piotr Szubarczyk, IPN Gdaƒsk
Niezaleczona
rana
dzieci wojny
Kol´da dzieci polskich
w Kazachstanie
Kresowe dzieci
Ztajg syberyjskich,
zkazachskich stepów,
zg∏odnego Uzbekistanu
dotar∏y cudem dzieci –szkielety
dogoÊcinnego Iranu.
Genera∏ Anders wpolskich osiedlach
wAfryce, wIndiach, wAustralii
stworzy∏ im szans´, by wiar´ wBoga
iwludzi znów odzyskali.
S∏owa: Marian Jonkajtys
Muzyka: Andrzej P∏oƒczyƒski
S∏owa: Waleria Iwankiewicz-Grynkiewicz
Muzyka: Stanis∏aw Markowski
˚ycie Polaków zmiast iosiedli
naziemiach wschodnich rozsianych:
z∏àk nadWilejkà, zborów Podola,
zWo∏ynia pól buraczanych.
Cierniem, nie ró˝à by∏o us∏ane
wup∏ywajàcym stuleciu.
Los wczasie wojny drugiej Êwiatowej
nie szcz´dzi∏ kresowych dzieci:
Âpij, Jezusku, Êpij, Malutki, luli, luli, luli.
MatuÊ kupi nowe butki, MatuÊ ci´ utuli.
„Przyjazne porozumienie” okupantów
Niemiecka polityka narodowoÊciowa na okupowanym terytorium Rzeczy-
pospolitej Polskiej nie wynika∏a z okolicznoÊci wojennych, lecz zosta∏a za-
planowana na wiele lat przed wybuchem wojny. Opiera∏a si´ na kontesto-
waniu ∏adu politycznego zbudowanego w Europie po I wojnie Êwiatowej,
∏adu opartego na traktacie wersalskim. Ów ∏ad wynika∏ z aspiracji niepod-
leg∏oÊciowych narodów, które na europejskiej osi pó∏noc-po∏udnie,
na styku niemieckich i rosyjskich obszarów wp∏ywów politycznych odbu-
dowa∏y lub zbudowa∏y po raz pierwszy swà paƒstwowoÊç: Finów, Estoƒ-
czyków, ¸otyszów, Litwinów, Czechów, S∏owaków, W´grów, po∏udnio-
wych S∏owian, nade wszystko najludniejszego spoÊród tych narodów
– Polaków. Te obszary sta∏y si´ przedmiotem zbrodniczego, potajemne-
go kontraktu mi´dzy Niemcami a Sowietami, tak samo jak Niemcy nieza-
dowolonymi z konsekwencji porzàdku wersalskiego i z powstania nie-
podleg∏ych paƒstw. W tym kontrakcie, tajnym protokole do paktu o nie-
agresji z sierpnia 1939 r., nazwanym póêniej paktem Ribbentrop – Mo∏o-
tow, dokonano nie tylko IV rozbioru Polski, ale tak˝e rozbioru terytoriów
paƒstwowych Finlandii, Estonii, ¸otwy, Litwy, przysz∏oÊç pozosta∏ych kra-
jów pozostawiajàc „przyjaznemu porozumieniu”. „Problem” czeski i s∏o-
wacki Niemcy rozstrzygn´li ju˝ wczeÊniej. Tak˝e „przyjazne porozumie-
nie” mia∏o w przysz∏oÊci rozstrzygaç, „czy w obopólnym interesie b´dzie
po˝àdane utrzymanie niezale˝nego paƒstwa polskiego i jakie b´dà gra-
nice tego paƒstwa”. Stanowisko sowieckie nie pozostawia∏o z∏udzeƒ.
Paƒstwo polskie w jakiejkolwiek postaci jest niepotrzebne. Okupowane
Kresy Wschodnie nazwano „zachodnià Ukrainà” i „zachodnià Bia∏orusià”.
Ich okupacja by∏a przedstawiana jako „oswobodzenie”, wyzwolenie
od „jaÊniepanów polskich”. Niemcy sk∏aniali si´ ku „Restpolen”, czyli
„resztówce Polski” zrealizowanej w postaci tzw. Generalnej Guberni. Jed-
noczeÊnie niemiecka polityka wobec Polaków opiera∏a si´ od samego
poczàtku na przywróceniu stanu poprzedniego, natychmiastowym wcie-
leniu do Deutsches Reich terenów nale˝àcych przed rokiem 1920 do za-
boru niemieckiego, przeznaczonych teraz do ca∏kowitej germanizacji.
MatuÊ szepnie Ci nauszko: –Czy Ty wiesz, Kochanie,
polskim dzieciom marznà nó˝ki wzimnym Kazachstanie.
Piotrkom zNieÊwie˝a,
Jóêkom ze Lwowa,
zWilnaTereskom iZiutkom,
Gra˝ynkom zGrodna
Antosiom zBrzeÊcia,
spod Nowogródka Maniutkom.
Âpij, Jezusku, Z∏ota Gwiazdko, Kryszta∏owa Roso,
anio∏owie s∏odkie ciastko Tobie wnet przyniosà.
Piotrka zNieÊwie˝a,
Jóêka ze Lwowa,
zWilnaTereski iZiutka,
zGrodnaGra˝ynki,
Antosia zBrzeÊcia,
Maniusia spod Nowogródka.
Jeden znich, co gra nalirze, lekko sfrunie znieba.
–Wiesz, Jezusku, naSybirze dzieciom braknie chleba.
DziÊ popó∏ wieku, poca∏ym Êwiecie
rozsiani zdala odkraju,
dotamtych prze˝yç kresowe dzieci
myÊlami cz´sto wracajà.
A˝e co roku któreÊ zich grona
przekracza ju˝ smug´ cienia,
niech ta piosenka chocia˝ imiona
uchroni odzapomnienia.
Weêmiesz ciastko, weêmiesz butki iciep∏e ubranie.
Pójdziesz, by rozp´dziç smutki wzimnym Kazachstanie.
Wdarli si´ donich nocà ˝o∏dacy
nakrzywd´ inaból Êlepi
iwysiedlili wraz zrodzinami
wSybiru lasy istepy.
Atam, wSybirze, n´dza, katorga,
Êmiertelny mróz izawieje;
nagle amnestia: Sikorski –Anders,
o˝y∏y wsercach nadzieje.
Srebrny ksi´˝yc zMlecznej Drogi zbierze mleko s∏odkie,
MatuÊ spiecze Ci pierogi dla polskiej sierotki.
Piotrka zNieÊwie˝a,
Jóêka ze Lwowa,
zWilnaTereski iZiutka,
zGrodnaGra˝ynki,
Antosia zBrzeÊcia,
Maniusia spod Nowogródka.
MiÊ przyniesie plaster miodu, pójdzie zJezusikiem,
by nie zna∏y dzieci g∏odu naSybirze dzikiem.
Powiat Brze˝any: ˚ona Micha∏a Popiela z dwojgiem ma∏oletnich dzieci
zosta∏a zamordowana przez UPA w nocy z 22 na 23 stycznia 1944 r.
Ca∏y numer poÊwi´camy przypomnieniu gehenny, jakà w latach czterdzie-
stych XX wieku prze˝y∏y polskie dzieci, najm∏odsze ofiary agresji i okupacji nie-
mieckiej isowieckiej. To ju˝ ostatni ÊwiadkowieIIwojny Êwiatowej. Przedstawia-
my ich traumatyczne wspomnienia: jak by∏y brutalnie wysiedlane naWschód lub
na Zachód, jak cierpia∏y g∏ód, n´dz´ i poni˝enie, oglàda∏y Êmierç najbli˝szych.
SpoÊród wojennych sierot wyjàtkowa trauma dotkn´∏a „dzieci Kresów”, które
prze˝y∏y ludobójstwo dokonane na Polakach przez nacjonalistów ukraiƒskich.
Polecamy mówiàce otych doÊwiadczeniach ksià˝ki, wystawy ifilmy.
By wnoc dzikà, by wNoc Âwi´tà z∏a niedola prys∏a;
˝eby ka˝dy dziÊ pami´ta∏, ˝e Gwiazdka zab∏ys∏a.
Piotrkom zNieÊwie˝a,
Jóêkom ze Lwowa,
zWilnaTereskom iZiutkom,
zGrodnaGra˝ynkom,
Antosiom zBrzeÊcia,
spod Nowogródka Maniutkom.
Autor tej wzruszajàcej pieÊni Marian Jonkajtys (*1931 †2004) jako 9-
letni ch∏opiec deportowany by∏ z rodzinà na 6 lat do Kazachstanu
(1940-1946). Znane sà wstrzàsajàce wspomnienia z tego okresu je-
go siostry Gra˝yny Jonkajtys-Luby, wydane pod znamiennym tytu-
∏em „Was na to zdzieÊ priwiezli, sztob wy padochli”... Po wojnie by∏
aktorem, re˝yserem teatralnym, pedagogiem i poetà, autorem tek-
stów licznych piosenek, m.in. „Hymnu Sybiraków”.
Waleria Iwankiewicz zosta∏a jako dziecko wywieziona wraz z ro-
dzinà, w roku 1940, z Mo∏odeczna do Kazachstanu. „Tam z t´sk-
noty za krajem zacz´∏am pisaç wiersze” – powiedzia∏a po latach.
Wróci∏a do Polski w roku 1946. Muzyk´ do tej szczególnej kol´-
dy napisa∏ Stanis∏aw Markowski z Krakowa.
Dokoƒczenie na s. II
321294423.005.png 321294423.006.png
II Nasz Dziennik Piàtek, 27 lutego 2009
DODATEK HISTORYCZNY IPN 2/2009 (21)
DODATEK HISTORYCZNY IPN 2/2009 (21)
Piàtek, 27 lutego 2009 Nasz Dziennik VII
Piotr Szubarczyk, IPN Gdaƒsk
Niezaleczona
rana
dzieci wojny
* * *
Te uwagi wst´pne sà niezb´dne, by zrozumieç kontekst polityczny ekster-
minacji obywateli Rzeczypospolitej Polskiej – dokonywanej od poczàtku
okupacji zarówno przez Niemcy, jak i Zwiàzek Sowiecki. „Przyjazne porozu-
mienie” okupantów i jego konsekwencje, wielokrotnie ju˝ opisane w litera-
turze historycznej, sta∏o si´ g∏ównym tematem jednej z najwa˝niejszych wy-
staw w historii Instytutu Pami´ci Narodowej – „Zag∏ada polskich elit. Akcja
AB – Katyƒ” (2006). Pokazano tu w sposób bardzo sugestywny genez´
przeÊladowaƒ fizycznych i moralnych ca∏ych grup spo∏ecznych w Polsce:
elit intelektualnych, dzia∏aczy spo∏ecznych zapami´tanych jako obroƒcy
Kresów – zarówno Wschodnich, jak i Zachodnich, osadników na terenach
nale˝àcych przed rokiem 1918 do Rzeszy i osadników wojskowych na Kre-
sach Wschodnich, kleru katolickiego, jeƒców wojennych i ogó∏u obywateli
RP – poprzez fizyczne unicestwienie lub poprzez upokarzajàce i poni˝ajàce
odebranie im podstawowych praw: do w∏asnego j´zyka, to˝samoÊci naro-
dowej, wykszta∏cenia, religii, wolnoÊci s∏owa. We wszystkich tych cierpie-
niach i upokorzeniach uczestniczà w dwójnasób dzieci i m∏odzie˝.
Dzia∏ania wojenne
dzia∏ znów do mnie: „A twojej mamie ˝ywcem wyrwali j´zyk”, pokaza∏ przy tym ru-
chem r´ki, jak to mia∏o wyglàdaç. W tym momencie ju˝ bardzo si´ ba∏am i zaraz po-
wiedzia∏am do niego: „Po co mi ty to mówisz, to by∏o dawno, ja nie po to przyjecha-
∏am”. Wtedy on powiedzia∏ jeszcze na koniec: „A Józka waszego to ko∏kiem przybi-
to ˝ywcem do ziemi, przez brzuch”. (...)
Pami´tam tak˝e innà bardzo bolesnà dla mnie histori´. Wydarzy∏a si´ ona jesz-
cze w 1939 roku. Jako ma∏a dziewczynka chodzi∏am wtedy do Wis∏y, do ochronki,
którà prowadzi∏y siostry zakonne. Gdy pewnego razu bawi∏am si´ jak zwykle
z dzieçmi ukraiƒskimi, jeden z ch∏opców, starszy ode mnie oko∏o 2-3 lat, w wyniku
jakiegoÊ nieporozumienia powiedzia∏ mi bardzo ubli˝ajàce s∏owo, dodajàc przy tym
przymiotnik „polska”. To by∏ syn popa ukraiƒskiego. Po tym wydarzeniu siostra za-
konna rozmawia∏a w tej sprawie z tym popem. On si´ o tym dowiedzia∏, zdecydo-
wanie nakaza∏ synowi, aby mnie przeprosi∏ i poca∏owa∏ w r´k´. Ten ch∏opiec po-
s∏usznie wykona∏ wol´ ojca, ja jednak na ca∏e ˝ycie zapami´ta∏am ten akt wrogoÊci
w ustach ma∏ego ch∏opca w stosunku do ma∏ej dziewczynki, która by∏à Polkà…
Moja dzieci´ca gehenna
– wspomina Jadwiga Bogdanowa (Wroc∏aw 2005)
przyje˝d˝ali w czasie dnia, coraz cz´Êciej prowadzili zbrojne akcje antypartyzanckie,
natomiast banderowcy napadali tylko nocà, obawiali si´ przebywajàcych ju˝ na sta∏e
partyzantów radzieckich. Bandyci wpadali do domu, jeÊli zastali Polaka czy partyzan-
ta, ci´li po kawa∏ku. Mojà cioci´ Honorat´ Jasiƒskà i jej dwoje dzieci zak∏uli wid∏ami
w chutorze Dàbrowa. Sàsiadk´ Apoloni´ Grabowskà tak˝e zak∏uli wid∏ami, by∏a w za-
awansowanej cià˝y i nie mog∏a uciekaç. Nauczycielk´ p. Mierzejewskà i jej 14-letnie-
go syna Henryka powiesili do góry nogami na drzewie, odcinali cz´Êci cia∏a i wyd∏u-
bywali oczy. Po odejÊciu partyzantów z Rudni Lwa w listopadzie 1943 r. znowu by∏o
niebezpiecznie, wi´c chodziliÊmy spaç do sza∏asów budowanych w lesie, trz´ÊliÊmy
si´ z zimna, a gdy nadesz∏y mrozy, ponownie uciekliÊmy do Rokitna. Tym razem za-
mieszkaliÊmy w po˝ydowskim domu, wprawdzie by∏o cieplej, tylko p∏akaliÊmy – z po-
wodu g∏odu… Po ci´˝kich prze˝yciach zachorowa∏ mój tato, na tyfus, ca∏e rodziny wy-
miera∏y na czerwonk´ i tyfus. Z mojej zmar∏ dziadek Miko∏aj, tato i wiele osób z dalszej
rodziny. Mama zosta∏a sama z dzieçmi, bez niczego. Trudno uwierzyç, ˝e w tak ci´˝-
kich warunkach prze˝yliÊmy… Tymczasem front wschodni par∏ na Zachód. Przed je-
go nadejÊciem silnie uzbrojona banda upowców chcia∏a zlikwidowaç wszystkich Po-
laków mieszkajàcych w Rokitnie. Niemcy ju˝ wycofali si´ do Sarn. W mieÊcie powsta-
∏a ogromna panika, gdy na przedmieÊciu miasteczka pali∏y si´ domy i mordowano
mieszkaƒców, nie mia∏ kto broniç Polaków. SiedzieliÊmy w schronie, mama ju˝ ˝egna-
∏a si´ z nami. Wje˝d˝ajàce w pierwszych dniach stycznia 1944 r. czo∏gi radzieckie od-
straszy∏y banderowskich napastników, tylko dzi´ki Armii Radzieckiej prze˝yliÊmy,
gdy˝ decydowa∏a godzina, w przeciwnym wypadku zostalibyÊmy bez g∏ów na roki-
tyƒskim pobojowisku. Zawsze podkreÊlam ten fakt i to, komu zawdzi´czam ˝ycie.
W terenie nadal trwa∏y walki z bandami UPA. W lutym zamordowali osiemnasto-
letnià Apoloni´ Lech, która z rodzinnej wsi wraca∏a do Rokitna. Po miesiàcu ze sznu-
rem na szyi wydobyli jà ze studni radzieccy ˝o∏nierze.
Przez wiele lat zrywa∏am si´ podczas snu i ucieka∏am, zawsze oblana potem,
a póêniej nie mog∏am zasnàç. Mój brat, rocznik 1939, po przyjeêdzie na Pomorze,
gdy zobaczy∏ idàcego drogà cz∏owieka, przybiega∏ do domu i krzycza∏: „Mamo,
idzie banderowiec, uciekamy”. D∏ugo widzieliÊmy ich niosàcych wid∏y na plecach.
Urazy i Êlady, jakie zosta∏y, by∏y nie do uleczenia. Jednak z biegiem lat czas te prze-
˝ycia przesuwa∏ w pami´ci. I nagle pewnego dnia w telewizji, radiu i w gazetach za-
cz´to mówiç i pisaç o latach mego dzieciƒstwa w taki sposób, ˝e wszystko mija∏o
si´ z prawdà. Z kombatantów drugiej wojny Êwiatowej zacz´to robiç przest´pców,
a z morderców – „bohaterów” walczàcych o „samostijnà Ukrain´”, co wi´cej, nale-
˝y ich przepraszaç. My tymczasem nie mamy prawa powiedzieç g∏oÊno o setkach
tysi´cy niewinnych ludzi wymordowanych przez Ukraiƒców spod znaku OUN – UPA
na ca∏ych Kresach Po∏udniowo-Wschodnich II Rzeczypospolitej.
Dokoƒczenie ze s. I
To wcielenie nastàpi∏o ju˝ w paêdzierniku 1939 roku. Konsekwencjà by∏y dotkliwe
wysiedlenia, a raczej wyp´dzenia ludzi osiad∏ych na tych ziemiach po roku 1920
do tzw. Generalnej Guberni – bez zapewnienia im mo˝liwoÊci godziwej egzysten-
cji. Wed∏ug prof. Czes∏awa ¸uczaka, z ziem wcielonych do Rzeszy wyp´dzono
z domów 923 tysiàce obywateli polskich, dajàc im pó∏ godziny na spakowanie to-
bo∏ka o wadze 25 kilogramów. Klucze kazano pozostawiç w drzwiach. Trzeba na to
spojrzeç jeszcze z innej perspektywy: odebrano dom rodzinny setkom tysi´cy
dzieci polskich, skazujàc je na poniewierk´. Wyp´dzenia z Pomorza, Wielkopolski
i Âlàska rozpocz´∏y si´ w paêdzierniku 1939 roku. Enkawudowskie deportacje
w g∏àb Zwiàzku Sowieckiego, rozpocz´te na masowà skal´ w lutym 1940 r. i kon-
tynuowane w roku nast´pnym, by∏y w gruncie rzeczy odpowiednikiem niemieckich
wyp´dzeƒ. W jednym i drugim przypadku chodzi∏o o pozbawienie tysi´cy ludzi ich
stanu posiadania oraz o pozbawienie tych obszarów historycznie polskiego rysu.
Zbrodnia wyp´dzeƒ, rabunek mienia i pozbawienie domu, obj´∏a jednak nie tylko
ziemie wcielone do Rzeszy. Tak˝e na terenach „Restpolen” wyp´dzono ponad 800
tysi´cy ludzi! Najbardziej dramatyczne przyk∏ady to Warszawa po powstaniu 1944
r., a wczeÊniej Zamojszczyzna. Przy ∏àcznej liczbie 1 mln 700 tys. ograbionych i wy-
p´dzonych mo˝na szacowaç, ˝e na terenie tylko okupacji niemieckiej rodzinny
dom utraci∏o na czas wojny ponad milion polskich dzieci. O liczbie deportowanych
przez Zwiàzek Sowiecki trudno jest mówiç bez emocji. W ostatnich latach, na pod-
stawie dokumentów sowieckich (zapewne tak samo „wiarygodnych” jak statysty-
ka tego paƒstwa opartego na k∏amstwie i propagandzie), zredukowano „nauko-
wo” liczb´ deportowanych do 300-400 tysi´cy, sugerujàc, ˝e genera∏ Anders wy-
prowadzi∏ do Iranu po∏ow´ deportowanych obywateli RP, co samo w sobie jest ab-
surdalne. Samotnà walk´ o syberyjskie krzy˝e, tak˝e tysi´cy dzieci polskich, które
tam zatracono, podjà∏ Stanis∏aw Rymaszewski, dziecko Sybiru, w ksià˝ce „W obro-
nie zaginionych krzy˝y”. To jednak kwestia do osobnego omówienia. Dodajmy tyl-
ko, ˝e do dziÊ, 64 lata od zakoƒczenia wojny, Polacy nie wiedzà, ilu obywateli Rze-
czypospolitej Polskiej straci∏o na tej wojnie ˝ycie. Rozbie˝noÊci si´gajà 2 mln ludzi!
Pierwsza fala cierpieƒ zwiàzana jest z dzia∏aniami wojennymi we wrzeÊniu
i paêdzierniku 1939 roku. Masowe naloty lotnicze o charakterze terrorystycz-
nym, zbrodniczym na obiekty cywilne, wojna totalna na niespotykanà przed-
tem skal´. Symbolem tych dzia∏aƒ sta∏o si´ miasteczko Wieluƒ, w którym
w ciàgu jednego tylko dnia, pierwszego dnia wojny, zabito ponad 2 tysiàce
m´˝czyzn, kobiet i dzieci, a 70 proc. zabudowy obrócono w gruzy.
Straty polskie z ràk niemieckich, podczas kampanii 1939 r., wynosi∏y we-
d∏ug Biura Odszkodowaƒ Wojennych ponad 200 tysi´cy zabitych i rannych.
Mimo braku regularnych dzia∏aƒ wojennych przeciwko armii sowieckiej, z ràk
˝o∏nierzy tej armii zgin´∏o kilkanaÊcie tysi´cy Polaków, w wi´kszoÊci rozstrze-
lanych ju˝ po wzi´ciu do niewoli. Ponad 600 tysi´cy oficerów i ˝o∏nierzy do-
sta∏o si´ do niewoli niemieckiej i sowieckiej. Tylko na podstawie rozkazu Sta-
lina z 5 marca 1940 r. ponad 22 tysiàce z nich zamordowano, a rodziny bru-
talnie wywieziono w kwietniu 1940 r. do g∏odujàcego Kazachstanu, skàd wie-
lu nigdy ju˝ nie wróci∏o do kraju.
Ju˝ sam poczàtek wojny sprawi∏, ˝e tysiàce polskich dzieci zosta∏o sierota-
mi. Sprawi∏, ˝e dzieci te dozna∏y traumatycznych prze˝yç, które im b´dà towa-
rzyszyç przez ca∏e lata.
Aleksandra Polewczyƒska, gimnazjalistka z Wielkopolski, wraca 13
wrzeÊnia 1939 r., po wczeÊniejszej ucieczce przed Niemcami, do domu.
Na leÊnej drodze dwóch cywilnych Niemców zabija jej ojca. Na oczach
matki i córki. „W jednej chwili przesta∏am byç dziewczynkà gimnazjalnà
w granatowym berecie na g∏owie (...). Umazana po ∏okcie we krwi jecha-
∏am na rowerze jak widmo”. Osierocona rodzina zosta∏a nied∏ugo potem
wyp´dzona z rodzinnego domu i z Wielkopolski. Tragedia Oli i jej rodziny
lepiej oddaje istot´ okupacji ni˝ niejedna synteza historyczna. Bezsen-
sowna Êmierç, bezprawie, na które nikomu nie mo˝na si´ poskar˝yç, ∏zy,
rozpacz i upokorzenie, przedwczesne dorastanie dziecka, zderzenie
wznios∏ych myÊli i m∏odzieƒczego idealizmu z brutalnoÊcià bezwzgl´dne-
go agresora, utrata domu rodzinnego. Wszystko, co zna∏a i kocha∏a,
w jednej chwili zosta∏o bezpowrotnie utracone. „Kilka razy w roku odwie-
dzam grób ojca, tak˝e matki” – pisze dziÊ dr Polewczyƒska-Herchold
z Poznania. „Trasa prowadzi przez pami´tny las. Jadàc, mocno zaciskam
r´ce na kierownicy samochodu”.
Edward Gruchalski z ¸aska zachowa∏ w pami´ci widok na wpó∏ oszala∏e-
go z przera˝enia i rozpaczy ch∏opca, któremu niemiecka bomba lotnicza za-
bi∏a ojca.
Ró˝a Kieszkiewicz z Warszawy mia∏a 6 lat, gdy zacz´∏a si´ wojna. „To ja:
szeÊcioletnie dziecko, zerwane ze snu, dygoczàce z zimna nocy i przebu-
dzone hukiem wybuchajàcych bomb. Blask oÊwietlanego reflektorami nie-
ba pozosta∏ w moich oczach do dziÊ. Do dziÊ tak˝e pami´tam rannego
polskiego ˝o∏nierza konajàcego w korytarzu naszego domu. Dobrze pa-
mi´tam te˝ Polaków powieszonych na wprost sàdów oraz egzekucj´
na ulicy Górczewskiej róg P∏ockiej, przy murze fabryki firanek. M´˝czyzn
wyciàgni´tych z pó∏ci´˝arówek, z zakneblowanymi ustami, których tu
na placu rozstrzelano”.
(...) Mia∏am wówczas 9 lat. Strach przed banderowcami, jaki prze˝ywali moi rodzi-
ce, udziela∏ si´ nam – dzieciom. Pochodz´ z Wo∏ynia, dok∏adnie z miejscowoÊci
Rudnia Lwa, pow. Sarny, woj. wo∏yƒskie. Tu by∏y nasze groby i nasze korzenie. (...)
Wiosnà o Êwicie w 1943 r. kilkuset upowców okrà˝y∏o i naszà wieÊ oraz bliskà
Aleksandrówk´. Rozpocz´∏a si´ krwawa rzeê, ludzie w panice uciekali do lasu, tam
tylko mo˝na by∏o si´ skryç. Ci, którzy nie zdà˝yli uciec, zostali poràbani siekierami,
zak∏uci wid∏ami lub poci´ci no˝ami; w ten sposób zgin´∏o dwóch Lechów, a Augu-
styn´ Lech spalono wraz z domem. Zgin´li wszyscy, którzy nie uciekli. W Aleksan-
drówce, gdzie ludnoÊç da∏a si´ zaskoczyç, od no˝y banderowskich zgin´∏o oko∏o
40 osób. W czasie ucieczek z domu nam, dzieciom, towarzyszy∏ niewyobra˝alny
strach. Po raz pierwszy trzeba by∏o nocowaç w lesie. Pami´tam, siadaliÊmy obok
mamy i ustalaliÊmy, do którego sza∏asu dzisiaj pójdziemy spaç. Ludzie mówili, ˝e tu
b´dzie nasz dom, bo tam, gdzie napadnà banderowcy, zostajà poràbane trupy Po-
laków, zgliszcza i popio∏y.
Po 30 maja 1943 r. zacz´∏y si´ napady na wszystkie polskie wioski i kolonie. Po-
lacy zacz´li wyje˝d˝aç do wi´kszych wsi i nasza rodzina wyjecha∏a do wsi Staryki.
W nocy m´˝czyêni stali na warcie, tato dy˝urowa∏, lecz Polacy nie mieli broni, ban-
derowcy byli uzbrojeni, a pozostali mieli przygotowane ostre narz´dzia, tylko czeka-
li na sygna∏. Niebo rozÊwietla∏y rakiety, niektóre wydawa∏o si´ bardzo blisko, a inne
daleko, to by∏y znaki, ˝yliÊmy wi´c w ciàg∏ym strachu.
Po kilku dniach pobytu w Starykach o Êwicie i na t´ wieÊ napadli banderowcy,
jeszcze spaliÊmy, zerwani ze snu uciekaliÊmy, jedni do lasu, drudzy do Rokitna. Si-
∏a upowców by∏a tak wielka, ˝e stacjonujàca tu grupa polskich partyzantów z od-
dzia∏u Satanowskiego – „Jeszcze Polska nie zgin´∏a”, zosta∏a zmuszona do wyco-
fania si´ w g∏àb lasu. Pozostawiony dobytek w Starykach ukraiƒskie kobiety ∏ado-
wa∏y na furmanki, wyprowadza∏y byd∏o, po ograbieniu domy podpalali. Mieszkaƒcy
zostali z obci´tymi cz´Êciami cia∏a lub gin´li w p∏omieniach, zamordowano oko∏o
150 osób. Zw∏oki okrutnie pomordowanych zwo˝ono na plac przykoÊcielny, chowa-
no w zbiorowych mogi∏ach.
W ogromnym t∏oku na drodze, gdy wieÊ p∏on´∏a, ucieka∏am z moim czteroletnim
braciszkiem Stasiem i dwunastoletnià siostrà Polà, do∏àczy∏a do nas mama, dzieci si´
gubi∏y. PrzechodziliÊmy przez ukraiƒski chutor, gdy jakiÊ uczciwy Ukrainiec zawo∏a∏,
aby wejÊç do jego domu, da∏ nam chleba i mleka, weszliÊmy, byliÊmy bardzo g∏odni.
Podczas jedzenia wesz∏a do mieszkania jego ˝ona i powiedzia∏a: „A was czemu nie
zaràbali?”, i szybko wysz∏a. W obawie, by nie przyprowadzi∏a banderowców, nie koƒ-
czàc jedzenia, w przera˝eniu opuÊciliÊmy ten dom. W Rokitnie zatrzymaliÊmy si´
u stryja, w mieÊcie by∏o bardzo du˝o uciekinierów z okolicznych spalonych wsi. (...)
Gdy nadje˝d˝ali Niemcy po p∏ody rolne lub w poszukiwaniu partyzantów, ludzie zo-
stawiali otwarte domy, jeÊli zdà˝yli, zabierali byd∏o i uciekali do lasu. Niemcy zawsze
Zdzis∏aw Konieczny, Stosunki polsko-ukraiƒskie na ziemiach obecnej Polski w latach
1918-1947, Wroc∏aw 2006
Henryk Komaƒski, Szczepan Siekierka, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów
ukraiƒskich na Polakach w województwie tarnopolskim 1939-1946, Wroc∏aw 2004
Lucyna Kuliƒska, Dzieci Kresów, Warszawa 2003, Dzieci KresówII, Kraków 2006; Dzie-
ci Kresów III (w druku)
Czes∏aw Partacz, Krzysztof ¸ada, Polska wobec ukraiƒskich dà˝eƒ niepodleg∏oÊcio-
wych w czasie II wojny Êwiatowej, Toruƒ 2003
Wiktor Poliszczuk, Gorzka prawda. Cieƒ Bandery nad zbrodnià ludobójstwa, Warsza-
wa 2006
Szczepan Siekierka, Henryk Komaƒski, Krzysztof Bulzacki, Ludobójstwo dokonane
przez nacjonalistów ukraiƒskich na Polakach w województwie lwowskim 1939-1947,
Wroc∏aw 2006
Szczepan Siekierka, Henryk Komaƒski, Eugeniusz Ró˝aƒski, Ludobójstwo dokonane
przez nacjonalistów ukraiƒskich na Polakach w województwie stanis∏awowskim 1939-
-1946, Wroc∏aw 2007
W∏adys∏aw Siemaszko, Ewa Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów
ukraiƒskich na ludnoÊci polskiej Wo∏ynia 1939-1945, t. 1-2, Warszawa 2000.
„Dosta∏em mundur, buty, spodnie, bluz´, piero˝ek, we∏niane kaleso-
ny, trykotowà koszul´ i sukiennà, chlebak, manierk´, 2 koce, paski
do koców, nó˝, ∏y˝k´, widelec, r´cznik, myd∏o, pas i scyzoryk” – pi-
sa∏ Janek Ostrowski do mamy i siostry, które zosta∏y w Sowietach. Ta
siostra, Zosia, wkrótce umar∏a. Junacka Szko∏a Kadetów w Palesty-
nie nie tylko ubra∏a polskie dzieci. Przede wszystkim przywróci∏a im
godnoÊç osoby ludzkiej i radoÊç ˝ycia
DODATEK PRZYGOTOWUJE BIURO EDUKACJI PUBLICZNEJ IPN.
www.ipn.gov.pl
Redaktorzy:
dr Krzysztof Kaczmarski, krzysztof.kaczmarski@ipn.gov.pl (Rzeszów 017 860 60 25)
Romuald Niedzielko, romuald.niedzielko@ipn.gov.pl (Warszawa 022 431 83 73)
ADRES DO KORESPONDENCJI:
DODATEK IPN DO „Naszego Dziennika”
UL. TOWAROWA 28, 00-839 WARSZAWA
SPRZEDA˚ WYDAWNICTW IPN: TEL. (022) 581 88 72
Warto przeczytaç:
321294423.007.png
VI Nasz Dziennik Piàtek, 27 lutego 2009
DODATEK HISTORYCZNY IPN 2/2009 (21)
DODATEK HISTORYCZNY IPN 2/2009 (21)
Piàtek, 27 lutego 2009 Nasz Dziennik III
Dr Lucyna Kuliƒska, AGH Kraków
Tragedia polskich dzieci
– ofiar nacjonalistów
ukraiƒskich (1939-1945)
Dokoƒczenie ze s. V
(2005). W ˝adnej z grup, a by∏o to ponad 2500 osób ze szkó∏ g∏ównie trójmiej-
skich, nie trafi∏ si´ nikt, kto okaza∏by znu˝enie, znudzenie, oboj´tnoÊç. 54 minu-
ty absolutnej ciszy. Mo˝e tak˝e dlatego, ˝e film opowiada przede wszystkim
o losach ówczesnych dzieci – poprzez ich wspó∏czesne relacje. 13-letnia Janka
Jurkiewicz zapami´ta∏a dzieƒ 10 lutego 1940 r.: „Pociàgi zacz´∏y ruszaç i jeden
wielki Êpiew zaczà∏ si´ wydobywaç z tych wagonów: »Nie rzucim ziemi, skàd
nasz ród«. Wszyscy p∏akali i wszyscy Êpiewali”. A potem by∏ ju˝ tylko g∏ód, cho-
roby, upokorzenie, Êmierç bliskich. 10-letnia Janka Kwiatkowska prze˝y∏a w dro-
dze Êmierç swojej ukochanej babci: „[Sowieci] wyrzucili jà do rowu. Pociàg ru-
szy∏ dalej. Ludzie umierali z g∏odu. Troch´ ryb, troch´ wody, wszystkiego za ma-
∏o”. Jechali tak od 10 lutego do 8 marca. Wysadzono ich pod Irkuckiem.
Stefan Waydenfeld jako 14-latek pracowa∏ w kopalni z∏ota razem ze swà
ci´˝arnà matkà. „PracowaliÊmy w wodzie, tak˝e kobiety i dzieci. Przed wyj-
Êciem wciskali nam szklank´ wódki”. Na bramie obozu, w którym przebywa∏,
widnia∏ napis „Czierez trud k oswobo˝dieniju” (Przez prac´ ku wolnoÊci), czy-
li „Arbeit macht frei” (Praca czyni wolnym – napis na bramie obozu zag∏ady
w OÊwi´cimiu).
„Moja mama umar∏a, mia∏a 32 lata” – wspomina∏a 9-letnia wówczas dziew-
czynka. „Zosta∏yÊmy same z siostrà w ziemiance. Przymiera∏yÊmy z g∏odu, wo-
da la∏a si´ na g∏ow´. Czasami przez 3-4 dni nic nie jad∏yÊmy. Nauczy∏am si´ ∏a-
paç szczury stepowe z nor. Czeka∏am przy wyjÊciu z nory z kamieniem. Cu-
downe dzieciƒstwo zosta∏o zastàpione makabrà. Czu∏yÊmy si´ jak dwa szcze-
niaki, które chcà utopiç. Wiem, ˝e mi dziÊ nie uwierzycie”.
Aniela Nowak mia∏a 10 lat: „Przez 3 lata nie widzieliÊmy ˝adnego lekarza. Kil-
kunastoletni brat umar∏. Mama posz∏a do kostnicy. By∏ nagi. Jego ∏zy zamarz∏y
na ciele”.
Sowieccy nadzorcy mówili cz´sto deportowanym: „Zdzies ˝yç budietie. Pri-
wyknietie. A kak nie priwyknietie, tak padochnietie” (Tu ˝yç b´dziecie. Przywyk-
niecie. A jak nie przywykniecie, to pozdychacie). Te „z∏ote myÊli” wyra˝ano
jeszcze w inny sposób. Gra˝yna Jonkajtys-Luba zapami´ta∏a przywitanie przez
dyrektora ko∏chozu w Poputni (Kazachstan), Grigorija ¸ucenk´: „Po to was tu
przywieêli, ˝ebyÊcie zdechli”. Wiedzia∏, o czym mówi…
Danka Waydenfeld, wtedy 13-latka, powie po latach: „Trzeba by∏o wierzyç,
˝e jest Bóg. Bóg, który ocali. Kto straci∏ wiar´, umiera∏ w ciàgu kilku dni. Takie
by∏y moje obserwacje”.
Dla Janki Jurkiewicz traumatycznym, niewyobra˝alnym prze˝yciem, przera-
stajàcym 13-letnià dziewczynk´, by∏ zimowy dzieƒ w szczerym polu, gdy po-
ciàg wiozàcy jà, jej matk´ i 2 braciszków zatrzyma∏ si´ w zaspach. Mia∏ tam po-
zostaç do rana, a dzieci od kilku dni nic nie jad∏y. Matka dostrzeg∏a Êwiate∏ka
wsi w oddali. Brnàc po pas w Êniegu, ruszy∏a w kierunku tych Êwiate∏. Pociàg
ruszy∏… Jak umar∏a matka, o której wszelki s∏uch zaginà∏? Z rozpaczy? Z utra-
ty woli ˝ycia? Nikt na te pytania nie odpowie. Dziewczynka zosta∏a jedynà opie-
kunkà 8-letniego Jurka i 2,5-letniego Zbyszka. Umierali na jej oczach. Sowieci
dali jej ∏opat´ i pokazali, gdzie mo˝e zakopaç cia∏a. Jak si´ ˝yje z takimi do-
Êwiadczeniami? Nie Êmia∏em pytaç.
Masowe deportacje obywateli Rzeczypospolitej Polskiej w g∏àb Zwiàzku
Sowieckiego, nieszcz´Êcia, upokorzenia i duchowe cierpienia, mia∏y swój
dalszy ciàg po wojnie. Genera∏ Anders uratowa∏ tylko cz´Êç naszych ze-
s∏aƒców; o ewakuacji 20 tys. dzieci z ZSRS w 1942 r. i wieloletniej ponie-
wierce po ca∏ym Êwiecie mo˝na przeczytaç m.in. w pracy „Polskie dzieci
na tu∏aczych szlakach 1939-1950” (red. J. Wróbel, J. ˚elazko, Warszawa
2008). Wi´kszoÊç Polaków pozosta∏a w Zwiàzku Sowieckim, umierajàc tam
lub do˝ywajàc roku 1946, kiedy najcz´Êciej wracali. Nie mogli jednak g∏o-
Êno mówiç o tym, co ich spotka∏o na „nieludzkiej ziemi” – jak nazwa∏ Zwià-
zek Sowiecki czasu wojny Józef Czapski, wybitny polski malarz i pisarz, au-
tor ksià˝ki „Na nieludzkiej ziemi” (1949). Po wojnie w PRL nieludzka sowiec-
ka ziemia ukazywana by∏a jako raj dla Polaków uciekajàcych przed agresjà
niemieckà, a genera∏ Anders, który wyprowadzi∏ z tego „raju” tysiàce dzie-
ci´cych cieni i uratowa∏ im ˝ycie, jawi∏ si´ w komunistycznej propagandzie
jako reakcyjny awanturnik, który nie chcia∏ si´ biç z wrogiem u boku so-
wieckiej armii wyzwolicielki i który nie jest nawet godzien obywatelstwa pol-
skiego. Tysiàce naszych rodaków, którzy w roku 1942 nie zdà˝yli na statek
z Krasnowodzka do zbawczego portu Pahlevi i którzy dalej cierpieli w So-
wietach, po wojnie nie mog∏o wykrzyczeç swojego bólu.
Z tà niesprawiedliwoÊcià i tym zak∏amywaniem przesz∏oÊci nie mogà si´ pogo-
dziç. Pragnà, by w podr´cznikach, zarówno polskich, jak i ukraiƒskich, napisa-
no prawd´, by nie mylono katów z ofiarami. Bo ofiary jeszcze ˝yjà, pami´tajà
i cierpià – im wybaczenie upowcom przez polityków i hierarchów nie wystarczy,
bo za tym nie posz∏a ˝adna refleksja, ˝al za grzechy, zadoÊçuczynienie.
Âmierç mojej rodziny
– wspomina Marian DemuÊ (Hrubieszów 1992)
(...) Wioska Chmielów, pow. W∏odzimierz, woj. wo∏yƒskie, liczy∏a ponad 350 nume-
rów. Mieszka∏a w tej wsi ludnoÊç ukraiƒska. Rodzin polskich by∏o ma∏o – oko∏o 6. (...)
Pewnego razu ojciec wraca∏ od sàsiada, Ukraiƒca. Zaczaili si´ w krzakach i zbili oj-
ca do nieprzytomnoÊci. Dzieci z rodzin polskich nie mia∏y szans przejÊç do szko∏y
czy te˝ do sklepu. Zast´powali drog´, bili kijami i kopali. (...)
By∏ to ci´˝ki ˝ywot dla Polaków, jednak do wybuchu wojny Ukraiƒcy jeszcze si´
obawiali – nie szli tak „na ca∏ego”. Jak wojsko sowieckie wkroczy∏o do Mikulicz, woj-
sko polskie ucieka∏o w kierunku W∏odzimierza, to Ukraiƒcy ze wszystkich stron le-
cieli przez pola do szosy wiodàcej od ¸ucka do W∏odzimierza i w lesie na szosie roz-
brajali ˝o∏nierzy polskich. Zabierali broƒ, karabiny, automaty, bagnety, szable, amu-
nicj´ i granaty, i grandà, i bandami lecieli przez pole do wiosek, nieÊli zdobycz do do-
mów. Wnioskowa∏em, ˝e szykujà si´ zbrojnie, lecz wtedy nikt nie wiedzia∏, na co by-
∏a Ukraiƒcom broƒ. Kiedy w 1941 r. wkroczyli Niemcy, okaza∏o si´, ˝e zabrana pol-
skim ˝o∏nierzom broƒ przyda∏a si´ do masowego mordowania polskich rodzin. Wi-
dzia∏em na w∏asne oczy, jak Ukraiƒcy rozprawiali si´ z Polakami, palili zabudowania,
rzucali ˝ywcem do studni dzieci. ˚ywcem na krzy˝ przybijali, gwoêdziami do Êciany.
˚ywcem dzieci i kobiety wrzucali do p∏onàcych zabudowaƒ. Wszystkim to jest wia-
dome, tylko dotychczas si´ nie pisa∏o, nie mówi∏o, nie kr´cono filmów na ten temat
– tà sprawà jestem bardzo wzburzony, ˝e nie mówi si´ dzieciom w szko∏ach o ma-
sowych mordach Polaków przez UPA. (...)
W 1943 r. w miesiàcu sierpniu przyjechali o godzinie dwunastej w dzieƒ bandyci
z UPA. Trzech na rowerach i trzech na furmankach konnych. Z g∏ównej drogi wiodà-
cej od wsi Mikuliƒce do Chmielowa zajechali na nasze podwórze i krzyczeli po ukra-
iƒsku, ˝eby pakowaç rzeczy w t∏umok i ze wszystkim uciekaç do lasu. Po pewnym
czasie ci upowcy powiedzieli, ˝eby wszyscy m´˝czyêni weszli do jednego pomiesz-
czenia, a kobiety z dzieçmi do drugiego pomieszczenia. Widzàc to, korzystajàc
z chwilowej nieuwagi bandytów, uciek∏em. W pobli˝u by∏ p∏ot, a za p∏otem sad dzie-
dzica Iwanowa. Przeskoczy∏em przez p∏ot i wszed∏em na Êwierk. Za mnà przybieg∏
brat Kazik, schowa∏ si´ w sadzie obok mnie, w morwach. Po nied∏ugim czasie brat
Kazik z sadu pobieg∏ z powrotem na podwórze. Póêniej widzia∏em, jak brat z podwó-
rza ucieka∏ do wsi, a za nim dwóch zbirów upowskich p´dzi∏o, i dop´dzili go, przy-
prowadzili na podwórze i zabili go ko∏kami. Matka zosta∏a sk∏uta bagnetami, uderzo-
na silnie kilkakrotnie kolbà karabinu osun´∏a si´ na ziemi´ i skona∏a. Siostrze Jance
siekierà odràbali g∏ow´ na pniaku. S∏ysza∏em g∏oÊne krzyki siostry Janki, wo∏a∏y
wraz z mamà: „Ludzie, ratujcie!” – krzycza∏y przedziwnymi g∏osami. Brat Kazik zabi-
ty na podwórzu. Natomiast bracia Stanis∏aw i Witek zostali zmasakrowani siekierà
w pokoju, w domu. (...)
Tragiczne wspomnienie
– Czes∏awa Walkowicz z d. Sidor (Piotrowice 2002)
B∏ozew Górna, pow. Dobromil: Maria Grabowska z d. Suchaj, lat 25,
z córeczkà Krystynà, lat 3, zamordowane przez UPA 10.11.1943 r.
kom. Nie przypominam sobie, aby ktokolwiek przed wojnà grozi∏ mi z tego powodu,
˝e jestem Polkà. Nie czu∏am nawet jako dziecko, ˝e ktoÊ wrogo odnosi∏ si´
do mnie z powodu tego, ˝e jestem z polskiej rodziny. W domu mówiliÊmy wszy-
scy po polsku, a jak wysz∏am na dwór, to ju˝ z dzieçmi ukraiƒskimi mówiliÊmy
po ukraiƒsku, du˝o si´ wspólnie bawiliÊmy i gdyby ktoÊ mi powiedzia∏, ˝e za pa-
r´ lat b´dà Ukraiƒcy mordowaç Polaków, nie uwierzy∏abym. PodkreÊlam, ˝e gdy
bywa∏am w ukraiƒskich chatach, odnoszono si´ do nas normalnie, po prostu do-
brze. Pierwszy raz odczu∏am wrogoÊç ze strony miejscowych Ukraiƒców tu˝
po wkroczeniu Niemców w 1941 na nasze ziemie. Zaledwie par´ dni po wkrocze-
niu do naszej miejscowoÊci Niemców s∏ysza∏am osobiÊcie na ulicy Ch∏opówki roz-
mow´ 6-7 m´˝czyzn, którzy po ukraiƒsku rozmawiali tymi s∏owami: „Teper La-
chom bude konec” (Teraz na Lachów przyszed∏ koniec). (...) Coraz cz´Êciej z po-
wodu l´ku o nasze ˝ycie nasza rodzina nie nocowa∏a we w∏asnym domu. (...) cz´-
sto nocowa∏am u znajomej Ukrainki, jej imi´ Zosia, a nazwisko Hajduk. Pami´tam,
˝e 18 listopada 1944 roku o godz. 14.00 do naszej wioski Ch∏opówka przyjecha-
∏a grupa oko∏o 20 ˝o∏nierzy w mundurach sowieckich. Obstawili ca∏à wiosk´,
wsz´dzie postawili posterunki, zacz´li zatrzymywaç ludzi i wypytywaç, jak si´ kto
nazywa. Zatrzymali te˝ mojego brata Józefa Sidora, lat 16. Pytali o nazwisko, wte-
dy on wyjà∏ zaÊwiadczenie ukraiƒskie, ˝e nazywa si´ Koromy∏o, to znaczy poda∏
si´ za Ukraiƒca. Wtedy ˝o∏nierze puÊcili go wolno. Mój brat zaczà∏ jednak podej-
rzewaç, ˝e to banderowcy, i pogoni∏, aby ostrzec swojà mam´. (...) ˝o∏nierze za-
brali mojà mam´ ze sobà oraz brata Józefa. Razem z nimi zabrano tak˝e Mariana
Domarackiego oraz jego ˝on´ Ann´. (...) Zobaczy∏am na furmance mojà mam´,
brata i wujka Mariana, lat 58, jego ˝on´ Ann´, lat 54, oraz Gawe∏ Bronis∏aw´, lat
39, Pitur´ Mari´, lat 42, oraz Ukraiƒca o nazwisku Seƒ, który by∏ ho∏owà (so∏tysem)
Sielrady (rada wiejska). Jak si´ póêniej dowiedzia∏am, Ukrainiec Seƒ zdo∏a∏ zbiec
z tego konwoju. By∏ to ostatni raz, kiedy widzia∏am mojà mam´ i brata. (...)
Przez ca∏e lata nie wiedzia∏am, co si´ sta∏o wtedy z nimi. Zagin´li bez wieÊci. Lu-
dzie w naszej wsi mówili mi´dzy sobà, ˝e zostali pomordowani, ale nikt nie mówi∏,
kto to zrobi∏ i gdzie zostali pochowani. W roku 1976 pojecha∏am po raz pierwszy
po wojnie z Polski w moje strony rodzinne. W Ch∏opówce zatrzyma∏am si´ u Hele-
ny Storo˝uk, a potem posz∏am do Bronis∏awy Bihun z domu Komarnicka. Bronka ja-
ko Polka wysz∏a za mà˝ za Ukraiƒca, Josepa Bihuna. (...) po chwili milczenia powie-
„Z tajg syberyjskich, z kazachskich stepów, z g∏odnego Uzbekista-
nu dotar∏y cudem dzieci – szkielety do goÊcinnego Iranu”. To jed-
no z bardziej znanych zdj´ç zag∏odzonych i sponiewieranych w So-
wietach, deportowanych w latach 1940-1941 polskich dzieci. Pu-
blikowane jest zawsze bezimiennie. Czy ktoÊ zna nazwiska tych
dzieci i okolicznoÊci, w jakich wykonano zdj´cie?
Obóz koncentracyjny
Dzieci polskie, tak jak doroÊli, trafia∏y do obozów koncentracyjnych. Niektóre
z tych obozów mia∏y mylàcà nazw´ „przesiedleƒczych”, choç faktycznie obo-
wiàzywa∏ w nich regulamin Konzentrationslager. 11-letnia Ró˝a po upadku Po-
wstania Warszawskiego zosta∏a wywieziona z matkà i rodzeƒstwem do KL Stut-
thof. „Rano kazano nam wysiadaç z bydl´cych wagonów i p´dzono zadrzewio-
nà drogà w kierunku kolejki wàskotorowej. Rozpoczà∏ si´ za∏adunek do ma∏ych
towarowych wagoników wymazanych wapnem (…). Przed nami za drutami kol-
czastymi pod wysokim napi´ciem rozciàga∏ si´ olbrzymi teren g´sto zabudowa-
ny barakami. Strzegli go ˝andarmi na wie˝yczkach z karabinami maszynowymi,
celujàcy prosto w ludzi. By∏yÊmy przed bramà obozu koncentracyjnego (...).
Póênym wieczorem umieszczono nas w jednym z baraków. Zm´czone d∏ugà
podró˝à i upalnym dniem, wyczerpane nerwowo, zasn´∏yÊmy bez jedzenia i pi-
cia na ziemi posypanej wiórami i trocinami. O Êwicie obudzi∏yÊmy si´, a po na-
szych ubraniach i tobo∏kach chodzi∏y wszy, w trocinach, na których spa∏yÊmy
przytulone jedna do drugiej, by∏o ich pe∏no (...). W dniu moich imienin i urodzin,
30 sierpnia, dosta∏am od mamy w prezencie jej Êniadanie – kromk´ chleba
z margarynà. By∏y to najsmutniejsze imieniny w moim dzieci´cym ˝yciu”.
Zapomniana odyseja
Taki jest tytu∏ znakomitego filmu dokumentalnego Jagny Wright (†2007) – Polki
z Londynu. Choç nie brakuje ju˝ w filmotekach i bibliotekach pozycji ukazujà-
cych cierpienia dzieci polskich na „nieludzkiej ziemi”, to film ten wywar∏ wstrzà-
sajàce wra˝enie na wielu widzach. Mia∏em okazj´ pokazania go ponad 50 gru-
pom m∏odzie˝owym odwiedzajàcym wystaw´ IPN „Ocaleni z nieludzkiej ziemi”
(...) Od najm∏odszych lat mieszka∏am w Ch∏opówce, pow. Kopyczyƒce, woj. tarno-
polskie. (...) Przed wojnà pami´tam zgodne wspó∏˝ycie Polaków i Ukraiƒców. Jedni
i drudzy cz´sto si´ odwiedzali w domach, szczególnie w Êwi´ta. By∏ taki zwyczaj, ˝e
Polacy na Âwi´ta Bo˝ego Narodzenia, w dzieƒ Wigilii, zanosili wieczerz´ wigilijnà ro-
dzinom ukraiƒskim, a jak by∏y Êwi´ta ukraiƒskie, to oni przynosili wieczerz´ Pola-
Dokoƒczenie na s. IV
321294423.008.png 321294423.001.png
IV Nasz Dziennik Piàtek, 27 lutego 2009
DODATEK HISTORYCZNY IPN 2/2009 (21)
DODATEK HISTORYCZNY IPN 2/2009 (21)
Piàtek, 27 lutego 2009 Nasz Dziennik V
Niezaleczona
rana
dzieci wojny
gonami towarowymi do obozów zag∏ady, do tzw. wsi rentowych, które nie
istnia∏y, na roboty niewolnicze do III Rzeszy. W wagonach na pod∏odze nie
le˝a∏a nawet s∏oma, a zaganiano do nich tyle osób, ile mo˝na by∏o
upchnàç na stojàco. Na pod∏odze wagonów pojawia∏y si´ odchody trans-
portowanych, chyba ˝e wiele dzieci i staruszków ju˝ zamarz∏o na Êmierç,
to ich zw∏oki le˝a∏y z∏o˝one pod drzwiami wagonu. Na podró˝ nie dawano
przewa˝nie niczego do jedzenia i picia. Dzieci na stacjach kolejowych ˝e-
bra∏y o kulki Êniegu, by ugasiç pragnienie. Poka˝cie mi zbiorowe groby
Niemców na trasie »wyp´dzeƒ«. Ja wam poka˝´ masowe groby w Siedl-
cach, Mrozach i innych miejscowoÊciach na tym szlaku” – napisa∏a Janina
Zieliƒska z Warszawy.
Opis pewnego wysiedlenia (z archiwum G∏ównej Komisji Badania Zbrod-
ni Hitlerowskich): „WieÊ Bia∏owola. So∏tysowi powiedziano, ˝eby zawiado-
mi∏ mieszkaƒców, ˝e b´dà wysiedlani, a ka˝dy uciekajàcy zostanie zastrze-
lony. Tej nocy wielu mieszkaƒców uciek∏o do lasu. Pozostali we wsi starcy
i matki z dzieçmi. Rankiem sp´dzono wszystkich do szko∏y, w czasie sp´-
dzania s∏ychaç by∏o strza∏y w ca∏ej wsi. Na progach swych domów gin´li
oporni. Do szko∏y sp´dzono ponad 100 osób, g∏ównie kobiety z dzieçmi.
Obok szko∏y przy remizie stra˝ackiej ustawiono ci´˝ki karabin maszynowy.
Po zakoƒczeniu próÊb i b∏agaƒ Niemiec odliczy∏ z pierwszej ∏awki pi´ç osób
i ka˝e im wychodziç. Przeszli obok karabinu i ju˝ mijali remiz´, gdy gruch-
n´∏a salwa. Wychodzi druga grupa, widzi le˝àce trupy, znów seria z karabi-
nu. Wychodzi trzecia piàtka, matka i czworo dzieci, najm∏odsza dziewczyn-
ka ma oko∏o pi´ciu lat, najstarsza czternaÊcie lat, wysoka jak matka,
w Êrodku dwóch ch∏opców... Tym razem d∏u˝sza seria i pojedyncze wystrza-
∏y, ginie ca∏a rodzina. Idà piàtki ludzi ze szko∏y na Êmierç. Nikt z ˝ywych nie
ma nadziei na prze˝ycie tej zbrodni. Idà dalsze piàtki, a potem jeszcze kil-
kanaÊcie osób, które zosta∏y w szkole. Niemcy ka˝à biec po trupach swo-
ich bliskich. Mijajà okrwawionà Êcian´ remizy, biegnà nadal. Na placu mi´-
dzy szko∏à a remizà w Bia∏owoli tu˝ po Âwi´tach Bo˝ego Narodzenia zosta-
∏o ponad osiemdziesiàt cia∏ niewinnych starców, kobiet i ich dzieci. Âciana
remizy, ca∏a czerwona, d∏ugo sàczy∏a krew. Po kilku minutach spod trupów
podnios∏a si´ r´ka, potem ukaza∏a si´ okrwawiona g∏owa i wsta∏ ch∏opiec.
Rozejrza∏ si´ doko∏a i uciek∏ na strych remizy. Niemcy byli ju˝ daleko”.
Dzieci Warszawy
Ró˝a Kieszkiewicz mia∏a 11 lat, gdy prze˝y∏a w∏asnà Êmierç: „Pami´tam dzieƒ
2 sierpnia 1944 r., kiedy z rodzicami, siostrà i mieszkaƒcami naszego domu
na Woli, przy ulicy Zag∏oby, sta∏am pod murem do rozstrza∏u. Wyciàgni´to nas
z mieszkaƒ i pop´dzono pod mur. Oficer niemiecki oraz kilku ¸otyszów w krót-
kich spodenkach i he∏mach z zielonà siatkà – niewzruszonych p∏aczem dzieci
i kobiet oraz ojców ˝egnajàcych si´ przed Êmiercià ze swoimi ˝onami i dzieç-
mi – przygotowywali si´ do egzekucji, kierujàc ku nam karabin maszynowy
z d∏ugà taÊmà kul. Inni ˝o∏nierze rzucali granaty do okien mieszkaƒ, ˝eby nikt
si´ w nich nie ukry∏ i nie uniknà∏ Êmierci”. Do egzekucji nie dosz∏o po interwen-
cji jakiegoÊ oficera, ale dziecko b´dzie ˝y∏o przez ca∏e lata z jej obrazem
pod powiekami.
Dzieci wojny
„Wojenne dzieciƒstwo. Losy dzieci polskich pod okupacjà hitlerowskà”. Tak na-
zywa∏a si´ wystawa IPN z roku 2002 otwarta w Centralnym Muzeum W∏ókien-
nictwa w ¸odzi w 60. rocznic´ powstania obozu dla m∏odocianych przy ul. Prze-
mys∏owej w ¸odzi. To by∏ w gruncie rzeczy, podobnie jak w ZamoÊciu, obóz
koncentracyjny dla dzieci, potraktowanych jako „element niebezpieczny” dla
Niemiec. Nie liczy∏o si´ tu ani prawo niemieckie, ani prawo mi´dzynarodowe,
ani normy moralne, niepisane prawa cz∏owieka. Najm∏odsi obywatele RP byli
nie tylko ofiarami wydarzeƒ wojennych, ale te˝ przedmiotem zaplanowanych
dzia∏aƒ, pozbawiajàcych ich rodziców, prawa do nauki i zabawy, zmuszajàcych
ich do pracy – przedwczesnej i ponad si∏y.
Odchodzà roczniki Polaków, którzy wojn´ prze˝ywali jako doroÊli ludzie.
Ostatnimi ˝ywymi Êwiadkami najwi´kszej i najokrutniejszej z wojen pozostanà
dzieci tamtych lat, zrzeszone dziÊ w takich organizacjach jak Stowarzyszenie
Dzieci Wojny, które skupia ludzi pragnàcych swojà wieloletnià traum´ wyciszyç
przez wzajemnà pomoc. Chcà te˝ s∏u˝yç pami´ci, bez której przesz∏oÊç jest
niepoj´ta, abstrakcyjna.
Tragedia polskich dzieci
– ofiar nacjonalistów ukraiƒskich
(1939-1945)
Dokoƒczenie ze s. III
Dramat polskich dzieci wpisa∏ si´ w przygotowany jeszcze przed II wojnà Êwiatowà
przez cz∏onków Organizacji Nacjonalistów Ukraiƒskich (OUN) plan majàcy na celu
fizyczne usuni´cie z Kresów wszystkich nieukraiƒskich mieszkaƒców. W sprzyjajà-
cych okolicznoÊciach, gdy paƒstwo polskie pad∏o pod ciosami niemieckich, a po-
tem rosyjskich najeêdêców, ów okrutny scenariusz zosta∏ wprowadzony w ˝ycie.
Apogeum zbrodni przypad∏o na lata 1943-1945. Arenà zorganizowanego ludobój-
stwa sta∏y si´ wschodnie województwa II Rzeczypospolitej: wo∏yƒskie, tarnopolskie,
stanis∏awowskie, lwowskie (po wojnie – rzeszowskie), cz´Êciowo poleskie i lubel-
skie. Inspiratorami i wykonawcami byli ukraiƒscy nacjonaliÊci, g∏ównie cz∏onkowie
OUN i UPA (Ukraiƒskiej Armii Powstaƒczej), którzy do pomocy przy dokonywaniu
rzezi wykorzystali miejscowà ludnoÊç ukraiƒskà. Sprawcy stosowali Êcis∏à segrega-
cj´ etnicznà. Podczas mordów nie oszcz´dzano niewinnych, je˝eli tylko kojarzono
ich z „Lachami”. Zabijano z wyjàtkowym okrucieƒstwem. Bezwzgl´dnoÊç, pastwie-
nie si´ nad napadni´tymi, wyrafinowane tortury nawet wobec ci´˝arnych kobiet,
bezbronnych ma∏ych dzieci, kalek czy starców zas∏ugujà na szczególne pot´pienie.
Czyny, jakich dopuÊcili si´ ukraiƒscy nacjonaliÊci w imi´ budowania swego samo-
dzielnego paƒstwa, zas∏ugujà w pe∏ni na miano ludobójstwa. Rzeê na Kresach na-
le˝y uznaç za jedno z najtragiczniejszych wydarzeƒ w ca∏ych dziejach Polaków.
Setki tysi´cy Polaków zamieszkujàcych od wieków ziemie kresowe zosta∏o wy-
p´dzonych, cz´sto bez ˝adnych Êrodków do ˝ycia, wymordowanych czy te˝ „repa-
triowanych” z w∏asnych domów i gospodarstw. Nie jest znana dok∏adna liczba po-
mordowanych, zaginionych w czasie panicznej ucieczki, zmar∏ych w okresie póê-
niejszym od ran, chorób i z g∏odu. Mo˝na przypuszczaç, ˝e liczba ofiar Êmiertelnych
przekracza 150 tysi´cy. WÊród nich by∏ zastraszajàco bardzo wysoki procent kobiet,
dzieci i ludzi w wieku podesz∏ym. Ci, którzy ocaleli, na ca∏e ˝ycie pozostali okalecze-
ni psychicznie, a cz´sto i fizycznie. Wielu w okresie póêniejszym ci´˝ko chorowa∏o
lub zakoƒczy∏o ˝ycie Êmiercià samobójczà.
DziÊ ostatnimi naocznymi Êwiadkami sà ocala∏e z pogromów dzieci, bo starsi
odeszli ju˝ z tego Êwiata. Dzieci, cz´sto kompletne sieroty, prze˝y∏y potworny
wstrzàs, patrzàc na okrutnà Êmierç rodziców i rodzeƒstwa. Potem, cz´stokroç ran-
ne, rusza∏y na tu∏aczk´ skazane na samotnoÊç i poniewierk´. Niektóre cudem ura-
towane z rzezi kilkuletnie maluchy same dociera∏y do wi´kszych miejscowoÊci (np.
cytowane w pracy Siemaszków przypadki dwóch dziewczynek z kolonii Czmykos,
które dotar∏y do Lubomla, czy trzech ch∏opczyków ze wsi Huszyn, którzy samodziel-
nie dotarli do Kowla; jeden z nich, b´dàc ju˝ niemal u celu, zosta∏ zastrzelony). Dzie-
ci by∏y cz´sto trwale okaleczone i zeszpecone w wyniku wyjàtkowo barbarzyƒskich
metod zabijania. Traci∏y mow´ na skutek urazów psychicznych i doznawa∏y trwa∏e-
go rozstroju nerwowego. Cz´sto na reszt´ ˝ycia zostawa∏y kalekami. Wiele sierot
kresowych umiera∏o przedwczeÊnie, nawet wtedy gdy znajdowa∏y jakàÊ opiek´,
przez spadek odpornoÊci na skutek szoku czy z powodu „choroby sierocej”.
Wiele umiera∏o po kilku latach, mimo wysi∏ków opiekunów. Najcz´Êciej zabija∏a je
gruêlica. Zachowa∏o si´ wiele relacji rodzin krakowskich, które przygarn´∏y sieroty
kresowe, a potem patrzy∏y bezradnie, jak dzieci te gasnà. Sieroty umieszczano
w ochronkach i sierociƒcach, najpierw na terenach wschodnich (we Lwowie czy
Stanis∏awowie), a potem w Polsce Centralnej (np. w Pieskowej Skale pod Krako-
wem; jak na ironi´ spora ich grupa trafi∏a do Warszawy w przededniu wybuchu Po-
wstania Warszawskiego). Niektórymi zaj´∏y si´ polskie rodziny, niekiedy trafia∏y
do rodzin ukraiƒskich. Dzieci, które ocala∏y u Ukrainek, wspomina∏y, ˝e ukrywa∏y je
one przed banderowcami, cz´sto z nara˝eniem w∏asnych rodzin. Sà to przypadki
warte najwy˝szego uznania. I tu, i tam ich losy by∏y ró˝ne. Czasem w rodzinach tych
dostawa∏y opiek´ i ochron´, cz´sto jednak wykorzystywano je i poni˝ano.
Jest wi´c faktem, ˝e tysiàce m∏odych istnieƒ naznaczonych zosta∏o na ca∏e ˝ycie tà
tragedià. Osobom, które nie prze˝y∏y Êmierci najbli˝szych, nie zazna∏y potwornego l´-
ku o ˝ycie, zniszczenia ca∏ego mienia, panicznej ucieczki, nie sposób wyobraziç sobie,
z jakim koszmarem ci bardzo m∏odzi ludzie mieli do czynienia. Z relacji przebija bezrad-
noÊç wobec wszechogarniajàcego z∏a, szczególnie wtedy gdy ojcowie walczyli z Niem-
cami na ró˝nych frontach, a oni sami stawali si´ ofiarami bezkarnych morderców, ale
te˝ obok panicznego l´ku widaç ogromnà si∏´ i determinacj´, by jednak przetrwaç…
Polskie dzieci, choç niewinne, doÊwiadcza∏y okrucieƒstw na równi z doros∏ymi.
Po wojnie dzieci – ofiary kresowe nie doczeka∏y si´ nale˝ytej opieki paƒstwa. W ar-
chiwum autorki jest kopia dokumentu Komisji Ewakuacyjnej ze Lwowa z listopada ro-
ku 1946, mówiàcego o tym, ˝e jeszcze po „repatriacji” we Lwowie i na prowincji po-
zosta∏o co najmniej kilkaset polskich sierot, bez Êrodków do ˝ycia i dachu nad g∏owà
(ochronki i sierociƒce polskie pozamykano), które dos∏ownie by∏y zbierane z ulic.
Zmagajàc si´ z tragicznà przesz∏oÊcià, a cz´sto i kalectwem, zdane by∏y na siebie.
Nikt nie pomyÊla∏ o pomocy, rentach ani innych formach zadoÊçuczynienia.
Mówi si´ o ˚ydach uratowanych z niemieckiej zag∏ady, ˝e po wojnie prze-
˝ywali traum´. Trauma to w j´zyku psychologów rana fizyczna lub duchowa,
która mo˝e byç wynikiem „gwa∏townego wzruszenia powodujàcego trwa∏à
zmian´ w psychice”. ˚ydzi mogli swà traum´ leczyç, mogli jà publicznie wy-
krzyczeç wobec ca∏ego Êwiata. Czy Janka Jurkiewiczówna prze˝ywa∏a
po wojnie traum´? Czy 6-letni Henio Grabski – który bieg∏ za ojcem zbiera-
jàcym szczàtki ˝ony, mamy Henia, zmar∏ej i pochowanej dzieƒ wczeÊniej
w sybirskim lesie, rozwleczone w nocy przez wilki – prze˝ywa∏ po wojnie
traum´? Po wojnie w dowodzie osobistym Janiny Jurkiewicz napisano, ˝e
si´ urodzi∏a „w Zwiàzku Radzieckim, w Ukraiƒskiej SRR”, a nie w ukocha-
nym, rodzinnym Z∏oczowie. Czy to leczy∏o jej traum´? Wi´c cierpieli – i Jan-
ka z Tarnopolskiego, i Heniek z powiatu zaleszczyckiego, i tysiàce innych,
którym Bóg pozwoli∏ prze˝yç sowieckie piek∏o, ale mówiç o nim nie mogli.
Co pozosta∏o? „Nocne rodaków rozmowy” i „pieʃ gminna” – ta sama, o któ-
rej pisa∏ Mickiewicz. S∏owo, wypowiadane czasami potajemnie, które „stoi
na stra˝y narodowego pamiàtek koÊcio∏a”.
Wydana w roku 2004 w Szczecinie znakomita praca – rozprawa nauko-
wa Ewy Jackowskiej „Psychiczne nast´pstwa deportacji w g∏àb ZSRR
w czasie drugiej wojny Êwiatowej” rzadko jest cytowana, tak jakby problem
traumy w Polsce nie istnia∏ lub odnosi∏ si´ tylko do zag∏ady ˚ydów. Doktor
Jackowska cytuje studentów, uczestników obozu naukowego poÊwi´cone-
go sybirskiej traumie. Jedna ze studentek powiedzia∏a: „Dzi´ki spotkaniom
z by∏ymi zes∏aƒcami bardzo du˝o si´ nauczy∏am. Otworzy∏o mi to oczy
na moje szcz´Êcie. Na to, ˝e mo˝na si´ cieszyç z tego, ˝e ma si´ co jeÊç,
˝e w budynku grzejà kaloryfery, ˝e mam buty na zim´. Mog´ teraz codzien-
nie dzi´kowaç Bogu za te dary. Ten obóz nauczy∏ mnie pokory wobec losu
i przekonania, ˝e cz∏owiek naprawd´ jest wielki. Potrzebne sà mu tylko r´-
ce, wiara w Boga i kilku dobrych ludzi na drodze ˝ycia”. No có˝, nie po raz
pierwszy powtarzamy za Cyceronem: Historia magistra vitae est – Historia
jest nauczycielkà ˝ycia. A dok∏adniej: testis temporum, lux veritatis, vita
memoriae, magistra vitae, nuntia vetustatis – jest Êwiadkiem czasów, Êwia-
t∏em prawdy, ˝yciem pami´ci, nauczycielkà ˝ycia, stra˝niczkà tradycji.
A mówià niektórzy, ˝e polityka historyczna i edukacja historyczna sà nam
ju˝ niepotrzebne…
Dzieci Zamojszczyzny
To w j´zyku polskim jednoznaczne okreÊlenie wywo∏ujàce pami´ç niemiec-
kiego „okr´gu osiedleƒczego” w powiatach hrubieszowskim, tomaszow-
skim i zamojskim. Od 28 listopada 1942 r. do marca 1943 r. masowo wysie-
dlano stàd Polaków – 297 wsi, oko∏o 110 tysi´cy mieszkaƒców, wÊród nich
oko∏o 30 tysi´cy dzieci! Du˝a cz´Êç tych ludzi trafi∏a do pracy przymusowej
w Niemczech, tak˝e do obozów koncentracyjnych, znacznà cz´Êç dzieci
wywieziono do Niemiec, by je zgermanizowaç. Wiele z tych dzieci Polska
bezpowrotnie straci∏a.
„O obozie w ZamoÊciu pisze si´ jako o obozie »przejÊciowym«, przesie-
dleƒczym, dla Polaków rugowanych ze swoich gospodarstw, których te˝
zmuszono do pozostawienia dorobku ca∏ego swojego skromnego ˝ycia
pot´˝nej III Rzeszy. Mówi∏o si´ »przejÊciowy«, jakby przez ten obóz mo˝na
by∏o przejÊç bez ˝adnego uszczerbku i pójÊç dalej bez ˝adnych szkód:
materialnych, zdrowotnych, moralnych. To nie by∏y te˝ przesiedlenia, bo
w zamian nie dawano niczego. Ludzi z obozu w ZamoÊciu wywo˝ono wa-
Podjarków, pow. Bóbrka. Jedna z dwóch rodzin Kleszczyƒskich
zamordowana 16.08.1943 r. przez OUN – UPA. Rodzice i dwoje dzieci
Pisze pan Stanis∏aw Cio∏ek z Zakopanego, dawny mieszkaniec Kut: „Choç mija
ju˝ prawie 60 lat od tamtych krwawych dni, do dnia dzisiejszego mam w uszach
krzyk mordowanych i cz´sto palonych ˝ywcem polskich i ormiaƒskich mieszkaƒ-
ców Kut, jak równie˝ przed oczyma sponiewierane cia∏a bestialsko pomordowanych
oraz morze p∏omieni palàcych si´ wokó∏ domów. Widzia∏em hordy idàcej czerni,
wÊród której cz´sto by∏y dzieci – kilkunastoletni ch∏opcy, dziewczyny oraz kobiety
asystujàce, rabujàce czy te˝ mordujàce bezbronne polskie i ormiaƒskie dzieci, ko-
biety i starców. Tak gin´∏o pi´kne, kwitnàce miasto kresowe, zamieszkane przez Po-
laków, Ormian, ˚ydów i Rusinów. Po rzeziach zostali tylko ci ostatni”.
Wolà wi´kszoÊci m∏odocianych Êwiadków jest, by – wbrew przeciwnoÊciom
– prawda o tych strasznych wydarzeniach i ich tragicznych losach nie zosta∏a
przez rodaków zapomniana – bo co innego wybaczyç (wi´kszoÊç ofiar ju˝
po chrzeÊcijaƒsku wybaczy∏a swoim oprawcom), a co innego zapomnieç. Dla-
tego, jako ju˝ ostatni ˝yjàcy, zostawiajà nam swoje m´czeƒskie Êwiadectwo.
Ogromny sprzeciw budzi w „dzieciach Kresów” gloryfikowanie ich oprawców
i nobilitowanie na „bohaterów nowej Ukrainy”. Docierajàce do Polski informa-
cje o tym, ˝e ludziom, którzy zgotowali im tak straszny los, stawia si´ dziÊ po-
mniki, panteony, dopuszcza si´ ich do w∏adzy, wyp∏aca renty, pisze o nich
w podr´cznikach jako o „ojcach ojczyzny” – wywo∏uje ból nie do zniesienia.
Dokoƒczenie na s. VI
Dr Lucyna Kuliƒska, AGH Kraków
Piotr Szubarczyk, IPN Gdaƒsk
321294423.002.png 321294423.003.png 321294423.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin