Sliwinski RonaldKatyńGdy musieliśmy ulec nawale, Niemieckiej siły, bo nas zepchnięto, Gdy walczyliśmy we krwi i w chwale, Znienacka bagnet nam w tył wepchnięto. Rany, bolesne tym bardziej były, Że je słowiańskie ręce zadały, Że znowu w hańbie i łzach brodziły, Darły bestialsko, wściekle szarpały. Mało im było nas sponiewierać, Bólem porażki, nędzą cierpienia. Tysiące wzięli, aby rozstrzelać, W przypływie szału zezwierzęcenia. Gdy mnie żywego do grobu kładli, Ze związanymi z tyłu rękoma, Rzuciłem klątwę: "By trupem padli", Za taką masę, która tu kona. Niektórych oddech szybki słyszałem - Gdy mi do głowy broń przyłożyli - Spiąłem się mocno, na ciele drżałem. Tamci zamilkli, bo już nie żyli. Później, gwałtownie ciemność nastała, A po niej jasność wielkiej światłości, To brać anielska w Niebie witała, Nas, oficerów ofiar podłości. Spisku i zemsty armii sowieckiej, Która z Hitlerem pakt ułożyła, O akcji skrytej, wojnie zdradzieckiej, Później zdradzonej sama krwawiła. My, martwi chcemy by pamięć żyła, Wraz z ziemią, naszą krwią obryzganą, Aby w umysłach na zawsze była: Zbrodnia Katyńska – niezapomnianą.
krak198