Dzieła Ducha Świętego_541219e.pdf

(170 KB) Pobierz
632317336 UNPDF
DZIE£A DUCHA ŒWIÊTEGO
Acts Of The Holy Spirit
54-1219e
William Marrion Branham
Poselstwo, wyg³oszone przez brata Williama Marriona Branhama w niedzielê wieczorem,
19. grudnia 1954, w Kaplicy Branhama w Jeffersonville, IN, USA. Podjêto wszelkie wysi³ki,
by dok³adnie przenieœæ wyg³oszone Poselstwo z nagrañ na taœmach magnetofonowych do
postaci drukowanej. Podczas t³umaczenia i korekty korzystano równie¿ z najnowszej
wydrukowanej wersji oraz z nagrañ na CD w oryginalnym jêzyku angielskim. Niniejszym
zosta³o opublikowane w pe³nym brzmieniu.
Wydrukowanie tej broszury umo¿liwi³y dobrowolne ofiary wierz¹cych, którzy umi³owali
Jego S³awne Przyjœcie i to Poselstwo. Przet³umaczono i opublikowano w latach 2005 - 2006.
Wszelkie zamówienia nale¿y kierowaæ na adres:
MÓWIONE S£OWO
GUTY 74, 739 55 Smilovice, CZ
SKYPE: W Krzok ICQ: 318702578
Tel. komórka: + 420 775 225542
E-mail: w.krzok@volny.cz
http://www.volny.cz/poselstwo
2
MÓWIONE S£OWO
Dzie³a Ducha Œwiêtego
1 … ko³o zboru. Dzisiaj po po³udniu mieliœmy nabo¿eñstwo
pogrzebowe, a jutro bêdziemy mieæ kolejne. Powiedzia³em wiêc:
„WejdŸmy teraz szybko do kaplicy, abyœmy nie ominêli ¿adnego
nabo¿eñstwa”.
2 Nie wiedzia³em, ¿e brat Neville powie: „WyjdŸ za kazalnicê i
us³uguj na chwilê”. Lecz jestem tak szczêœliwy za tê sposobnoœæ, ¿e
mogê was znowu pozdrowiæ w Imieniu Pana Jezusa i jestem
wdziêczny za Jego mi³oœæ i dobroæ, i mi³osierdzie dla nas wszystkich;
jestem równie¿ wdziêczny naszemu bratu, pastorowi.
3 Wiecie, brat Neville odró¿nia siê trochê od wielu kaznodziejów.
Oni po prostu… Kiedy kaznodzieja udostêpni komuœ swoj¹
kazalnicê, jest to wielka rzecz z jego strony. Wy sobie nie
uœwiadamiacie po prostu, co to znaczy. Lecz brat Neville jest zawsze
taki mi³uj¹cy i uprzejmy, ¿e mi udostêpnia swoj¹ kazalnicê, gdy tu
przyje¿d¿am. I mówi: „Bracie Bill…” I nie tylko pyta, czy chcê, ale
poniek¹d przekonuje, abym przyszed³, wiecie. I to po prostu sprawia,
¿e czujê siê podwójnie mile widziany. I jestem tak wdziêczny za to.
Rozumiecie? Cz³owiek po prostu nie mo¿e odmówiæ takim braciom.
Oni s¹ tacy ³askawi i mili pod tym wzglêdem.
4 S³ysza³em, jak on mówi³, ¿e jego niemowlê wymiotowa³o i jest
chore. I ja… Brat Junior – myœlê, ¿e to by³o jego dzieciê; s³ysza³em
przed kilkoma minutami jak kaszle tam w tyle. Czy to jest twoje
dziecko, bracie Junior, które tam kaszla³o? Wielu jest przeziêbionych
i tym podobnie. Bêdziemy siê modliæ o chorych za chwilê.
5 Zatem, ja po prostu rozpocznê tam, gdzie skoñczy³em dzisiaj do
po³udnia – w 4. rozdziale Dziejów Apostolskich. A wiêc… Myœlê, ¿e
zaczniemy oko³o 10. wersetu z 4. rozdzia³u Dziejów Apostolskich albo
dzie³ Ducha Œwiêtego w aposto³ach. Rozumiecie? Zawsze myœlimy i
nazywamy to „Dziejami Apostolskimi”. Lecz to nie by³y dzie³a
aposto³ów. By³ to Duch Œwiêty dzia³aj¹cy w aposto³ach. Rozumiecie?
Ci mê¿czyŸni byli sami tylko ludŸmi i oni nie potrafili dzia³aæ. Zanim
pójdê dalej…
6 Siedzia³em tam w tyle z bratem Wood przed kilkoma minutami. I
pewien m³ody cz³owiek, który ju¿ d³ugo chodzi do naszej kaplicy, on
zawsze pragn¹³ znaleŸæ swoje miejsce. Myœlê, ¿e móg³bym mu
powiedzieæ – czy by to po prostu czyni³. Chodzi o œpiewanie. Bracie
Temple, mo¿e czynisz jedno i drugie, lecz ty jesteœ dobrym
œpiewakiem. Wiêc ja sobie to naprawdê bardzo ceniê. I gdybyœ tylko
poœwiêci³ siê ca³kiem œpiewaniu, Bóg pos³u¿y³by siê tob¹. Lecz ty
próbujesz czyniæ wszystko inne, prócz tego w³aœciwego. Oddaj siê
ca³kiem œpiewaniu. Tam jest twój talent. Wiêc musisz go u¿ywaæ.
DZIE£A DUCHA ŒWIÊTEGO
3
Wspania³y! Ja lubiê to staromodne œpiewanie. Czy wy nie?
[Zgromadzeni mówi¹: „Amen” – wyd.] Tak jest. S³uchaæ tych starych
pieœni – ja to lubiê, bracie Neville. Na pewno. Jedna…
7 Cieszê siê z g³oszenia brata Neville i z wszystkiego. Naprawdê
lubiê to fajne staromodne œpiewanie, jak on i siostry œpiewaj¹ w
audycji radiowej. Je¿eli wszyscy nie s³yszeliœcie ich jeszcze, wielu z
was, to w³¹czcie radio ka¿d¹ sobotê rano i s³uchajcie ich, a na pewno
bêdziecie b³ogos³awieni. Wiecie, moja ¿ona i dzieci, i wszyscy
s³uchamy tej audycji, po prostu tak, jak ja sam mia³bym tam
wystêpowaæ, i jakbym tam œpiewa³ – jeden z ukochanych w tej
rodzinie. Wygl¹damy zawsze tego nabo¿eñstwa, wzglêdnie tej audycji
w sobotê rano, i jesteœmy tak wdziêczni za to.
8 Wiecie, dzisiaj rano wydarzy³o siê tutaj coœ, czego nie potrafiê
zrozumieæ; chodzi o to niemowlê. Mia³em najbardziej tajemnicze
uczucie odnoœnie tego. I zastanawiam siê po prostu. Kiedy wsta³em
dzisiaj rano, spojrza³em na ¿onê i powiedzia³em: „Kochanie, ja – albo
mia³em sen albo wizjê. I jestem” – powiedzia³em – „nie mówiê, ¿e to
by³a wizja, bo byæ mo¿e spa³em”. Lecz powiedzia³em: „By³o to po
prostu tak rzeczywiste. I siedzia³em w pokoju na piêtrze, kiedy siê to
skoñczy³o”. Powiedzia³em: „Nie pamiêtam jednak, kiedy wsta³em –
w tej wizji, gdy j¹ mia³em”.
9 Lecz kiedy przyszed³em tutaj, to… Widzia³em, ¿e wszystkie te
rzeczy, posuwaj¹ siê po prostu w tym kierunku. I przedzwoni³em do
siostry Cox i powiedzia³em jej przed kilkoma dniami o niemowlêciu
w takim w³aœnie stanie. I to musia³o byæ to niemowlê. I to maleñstwo
– jego oczy by³y po¿arte przez raka. Jego ma³e oko tutaj zanik³o i
pozosta³a tam tylko ³uska. Rak przedosta³ siê i do drugiego oka, i to
niemowlê le¿a³o po prostu bez ¿ycia. A s³awny chirurg w Louisville
powiedzia³ matce, aby go przynios³a tutaj do mnie, abym siê o nie
modli³. Wiêc to jest… A wiêc wszystko… Ja po prostu wierzê, ¿e
Bóg przygotowa³ – poda³ wizjê dla tego niemowlêcia. I z tak¹
pewnoœci¹, jak wierzê, ¿e stojê na tym podium dzisiaj wieczorem, to
niemowlê zosta³o uzdrowione. Tak jest. Ja po prostu – bracie Cox,
bardzo rzadko mylê siê w sprawach tego rodzaju.
10 Otó¿, pewnego razu myli³em siê; nie mia³em ca³kiem jasno
odnoœnie brata George Wright, kiedy tam… Brat McDowell
zatelefonowa³ mi, abym przyszed³ do jego pracy, wzglêdnie do matki
Charlie’go. I ona le¿a³a w szpitalu, niemal bez ¿ycia. A brat Mack
chcia³, abym tam poszed³, wiêc uda³em siê do szpitala, by zobaczyæ to
niemowlê. A przebywa³em u brata George ju¿ cztery dni. Tak bardzo
go kocha³em. Lecz ca³ym moim sercem – ja myœlê, ¿e on odchodzi. To
siê zgadza. Myœlê, ¿e on umiera. A lekarze… Nie ma dla niego
szansy. Skrzep krwi szed³ do jego serca, wiêc nie mo¿na by³o ju¿ nic
uczyniæ.
4
MÓWIONE S£OWO
11 Pani Wright, nasza siostra siedz¹ca tutaj, zapyta³a, co ja o tym
s¹dzê. Po czterech dniach modlenia siê o niego powiedzia³em: „Ja
myœlê, ¿e on odchodzi”.
12 Równie¿ m³oda Edyta zapyta³a mnie o to. Nie powiedzia³bym jej
tego. Powiedzia³em: „O…” Lecz ona ci¹gle mia³a wiarê. Ona
wierzy³a. Ona wytrwa³a. A ja…
13 Brat Shelby siedzi tam w tyle – po prostu tak, jak gdyby by³ moim
w³asnym bratem. Spotka³ siê tam ze mn¹ i zapyta³: „Co myœlisz o
tacie?”
14 Powiedzia³em: „Shelby, ja naprawdê myœlê, ¿e on odchodzi”.
Rzek³em: „S¹dzê, ¿e odchodzi od nas”. Dalej rzek³em: „Otó¿, on ma
siedemdziesi¹t trzy lata i on ju¿ prze¿y³ swój czas. A Bóg obieca³ mu
tylko siedemdziesi¹t lat”. I powiedzia³em: „Myœlê, ¿e on odchodzi”.
15 I tej nocy, gdy wróci³em stamt¹d do domu, brat Mack upiera³ siê
po prostu, ¿e powinienem udaæ siê tam. I Charlie zawióz³ mnie tam,
daleko… On tam pojecha³ i nie wróci³ – dopiero póŸno w nocy,
wzglêdnie wczeœnie rano. I ja po prostu wszed³em i modli³em siê o tê
kobietê; to by³o wszystko, co mog³em uczyniæ.
16 I kiedy wróci³em do domu, wszed³em do pokoju, zdj¹³em odzienie
i by³em gotowy iœæ do ³ó¿ka, a kiedy to uczyni³em, us³ysza³em kogoœ
mówi¹cego. Zagl¹dn¹³em tam, a by³a tam siwow³osa kobieta. I ona
sta³a w kuchni, rozmawiaj¹c z kimœ telefonicznie. I przypadkowo
by³a to matka tego ch³opca. To siê zgadza. I ja…
17 Potem zobaczy³em star¹ wierzbê zaraz za domem brata George i
widzia³em grudy gliny, odpadaj¹ce b³oto i brud, wygl¹daj¹ce trochê
jak glina. I by³o to b³oto i brud. A On powiedzia³, ¿e to jest „grób”.
Coœ o grobie – mniej wiêcej: „tylu z tych, którzy naœmiewali siê z
niego, ocknie siê w ich grobach przed nim” – czy coœ w tym sensie. I
ja nie mog³em tego ca³kiem zrozumieæ. Wiêc szybko skontaktowa³em
siê z siostr¹ Wright, zatelefonowa³em jej i powiedzia³em jej (myœlê, ¿e
to by³a siostra Wright), ¿e po prostu nie zrozumia³em ca³kiem tej
wizji – jakie mia³a znaczenie.
18 Jednakowo¿ matka Charlie’go odesz³a do domu i by³a w domu
rozmawiaj¹c telefonicznie, i wszystko by³o tak, jak by³o w tej wizji.
Ja myœlê, ¿e ona odesz³a teraz. Lecz ona odesz³a do domu, dok³adnie
tak, jak by³o powiedziane, chocia¿ oni mówili, ¿e ona nie do¿yje ani
do rana; lecz ona ¿y³a. Wiêc chodzi³o tu o to, ¿e Bóg daje nam poznaæ,
i¿ On odpowiedzia³ na nasz¹ modlitwê.
19 Ktoœ zapyta³ siê niedawno, wzglêdnie ten cz³owiek, który napisa³
tê ksi¹¿kê ostatnio, powiedzia³: „Mê¿czyzna, który mia³ k³opoty z
prostat¹, zosta³ uzdrowiony. Lecz rok póŸniej” – powiedzia³ – „by³
on znowu chory”.
20
Ale¿, absolutnie. Mo¿esz zostaæ uzdrowiony dzisiaj wieczorem, a
DZIE£A DUCHA ŒWIÊTEGO
5
jutro rano byæ znowu chorym na t¹ sam¹ chorobê. Mo¿esz byæ
grzesznikiem, a… Mo¿esz byæ grzesznikiem dzisiaj wieczorem, a
chrzeœcijaninem jutro rano. Mo¿esz byæ chrzeœcijaninem dzisiaj
wieczorem, a grzesznikiem jutro rano. Na pewno.
21 Lekarz mo¿e daæ cz³owiekowi penicylinê na mocne przeziêbienie
czy zapalenie p³uc i uleczyæ go w tej chwili. I mog¹ go poddaæ
badaniu i stwierdziæ, ¿e jest zupe³nie zdrowy i nie ma ani œladu
zapalenia p³uc, czy gor¹czki; a jutro mo¿e on umrzeæ na zapalenie
p³uc – na t¹ sam¹ chorobê. Czy siê to zgadza? To nie ma z tym nic
wspólnego.
22 Rozumiecie, jest to „przecedzanie komara, a po³ykanie
wielb³¹da”, jak mówi to stare powiedzenie.
23 Lecz tak czy owak, potem wróci³em i powiedzia³em siostrze
Wright – wszed³em potem do œrodka i mia³em znowu wizjê, i
widzia³em brata George Wriht’a, siedz¹cego zupe³nie w tyle, a ja
wchodzi³em drzwiami. On przyszed³ wprost tutaj – przeszed³
przejœciem, przyszed³ wprost tutaj i uœcisn¹³ d³oñ ze mn¹ – on
chodzi³.
24 Przedtem nie móg³ wcale chodziæ; wy wszyscy znacie jego stan.
Skrzep krwi spowodowa³ bezw³ad jego nóg, a lekarz powiedzia³: „Ten
skrzep posuwa siê do jego serca. On mo¿e umrzeæ ka¿dej chwili”. By³
w wieku siedemdziesiêciu trzech lat i nie by³o ju¿ dla niego szansy, by
móg³ ¿yæ dalej na ziemi.
25 I ja powróci³em i powiedzia³em to zborowi; zatelefonowa³em
siostrze Wright. Nie tylko zatelefonowa³em, lecz uda³em siê tam. I
tam, w jego domu, ludzie… Dwaj mê¿czyŸni, myœlê, siedzieli w jego
domu owego poranka. Czy siê to zgadza, bracie George? Dwaj
mê¿czyŸni byli w twoim domu owego poranka, gdy tam przyszed³em.
Mê¿czyzna z s¹siednich drzwi i pewien inny, du¿y mê¿czyzna. I ja
powiedzia³em: „O, tak…[Brat George Wright mówi: „Ty musia³eœ z
nimi rozmawiaæ. Ja nie pamiêtam” – wyd.] Proszê? [„Ty musia³eœ z
nimi rozmawiaæ. Ja nie pamiêtam”.] Myœlê… Czy tak nie by³o,
Edyto? Tak, a byli tam dwaj. Tak, on by³ w z³ym stanie.
26 Lecz ja powiedzia³em: „Niech ciê nic nie martwi, bo brat Wright
bêdzie znowu chodzi³ do kaplicy, bêdzie tu przychodzi³, poniewa¿ to
jest TAK MÓWI PAN”.
27 Nie mia³em jasno w tej sprawie. Powiedzia³em: „By³o tam coœ o
grobie”. A wtedy chodzi³o o to – kiedy ta wizja zosta³a mi objawiona
i widzia³em jasno, co to znaczy³o: Chodzi³o o to, ¿e ci, którzy
naœmiewali siê z niego, ¿e opuœci³ zbór, do którego chodzi³, nie
wierzyli w Boskie uzdrowienie; a on zobaczy, jak bêd¹ kopane ich
groby. I wiem, ¿e oni umr¹ przed nim.
28
Ilu z nich zosta³o od tego czasu? [Brat George Wright mówi:
Zgłoś jeśli naruszono regulamin