Verne Juliusz - Xxix Wiek.pdf

(189 KB) Pobierz
Juliusz Verne
XXIX wiek.
Dzień pewnego dziennikarza amerykańskiego
w 2889 roku
Tytuł oryginału francuskiego: Au XXIX e sičcle.
La journée d’un journaliste américain en 2889 1
Tłumaczenie:BARBARA SUPERNAT
Ilustracje: George Roux
Ludzie tego dwudziestego dziewiątego wieku żyją w bezustannej feerii, nie zdając sobie z tego
sprawy. Znudzeni cudami pozostają obojętni wobec cudowności, jakie każdego dnia przynosi postęp.
Wszystko wydaje im się naturalne. Gdyby tę fetę porównywali z przeszłością, bardziej docenialiby
naszą cywilizację i lepiej wyobrażaliby sobie ogrom przebytej drogi. O ileż godniejsze podziwu
wydałyby im się nasze nowoczesne miasta z szerokimi na sto metrów ulicami, z wysokimi na sto
metrów domami, z niebem porysowanym tysiącami aeroaut i aeropociągów, i z zawsze stałą
1012476937.009.png
temperaturą! Jakże porównywać te miasta, których liczba mieszkańców sięga czasami dziesięciu
milionów, do tych miasteczek i osiedli sprzed tysiąca lat, do tych Paryży, Londynów, Berlinów czy
Nowych Jorków, miast źle dotlenionych i błotnistych, po których poruszały się pojazdy ciągnięte
przez konie. Tak! Konie! To wprost nie do uwierzenia! Gdyby jeszcze dodać do tego złe
funkcjonowanie statków i kolei żelaznych, ich małą szybkość, częste katastrofy, może wreszcie
podróżni doceniliby powietrzne pociągi, a zwłaszcza pneumatyczne tunele prowadzące poprzez
oceany, którymi przenoszeni są z szybkością półtora tysiąca kilometrów na godzinę! A wreszcie, czyż
nie przyjemniej jest posługiwać się telefonem lub telefotem pamiętając, że nasi ojcowie skazani byli
na ten przedpotopowy aparat zwany “telegrafem”?
Zadziwiająca rzecz! Te niezwykłe zmiany opierają się na zasadach doskonale znanych naszym
przodkom, którzy, można powiedzieć, nie potrafili ich wykorzystać. W istocie, ciepło, para i
elektryczność są równie stare jak człowiek. Przecież już pod koniec XIX wieku uczeni stwierdzali,
że jedyna różnica między siłami fizycznymi i chemicznymi tkwi w sposobie wibracji cząsteczek
eterycznych, charakterystycznym dla każdej z nich.
Skoro poczyniono już tak olbrzymi krok w ustalaniu zależności pomiędzy wszystkimi tymi siłami,
trudno wprost uwierzyć, że trzeba było aż tyle czasu dla określenia każdego rodzaju różniących je
wibracji. Niesamowite, że dopiero niedawno odkryto sposób bezpośredniego przechodzenia z jednej
do drugiej oraz wytwarzania tych sił z osobna.
Jednak tak właśnie było i udało się to słynnemu Oswaldowi Nyerowi w roku 2790, czyli zaledwie
sto lat temu.
Ten wielki człowiek to prawdziwy dobroczyńca ludzkości! Jego genialne odkrycie było matką
wszystkich innych! Z niego się wywodzi cała plejada odkrywców, a kończy ją nasz niezwykły James
Jackson. Temu ostatniemu zawdzięczamy akumulatory: jedne kondensujące energię zawartą w
promieniach słonecznych, inne energię zmagazynowaną w jądrze naszej planety, a jeszcze inne
energię pochodzącą z takich źródeł jak wodospady, wiatry, potoki, rzeki, itd. To również on
wymyślił transformator, dzięki któremu za pomocą jednego ruchu dźwignią można czerpać z
akumulatorów energię i przekazywać ją otoczeniu w formie ciepła, światła, elektryczności i mocy
mechanicznej, po uprzednim wykonaniu określonej pracy.
Tak! To od dnia, w którym zostały wynalezione te dwa urządzenia, tak naprawdę liczy się postęp.
Dały one człowiekowi moc prawie nieograniczoną. Trudno policzyć ich zastosowania.
Zrewolucjonizowały rolnictwo, łagodząc ostre zimy poprzez wykorzystanie nadwyżek cieplnych z
upalnych lat. Dostarczając siły napędowej latającym pojazdom, pozwoliły handlowi nabrać
niezwykłego rozmachu. Im też zawdzięczamy stałe wytwarzanie elektryczności bez urządzeń i baterii,
światła bez spalania i inkandescencji, 2
jak również niewyczerpane źródło energii, które stokrotnie zwiększyło produkcję przemysłową.
1012476937.010.png
I tak, całość tych cudowności spotkamy w niezwykłym hotelu — hotelu Earth Herald, 3
niedawno otwartym przy 16823 ulicy.
Co powiedziałby założyciel New York Heralda, Gordon Bennett, 4
gdyby wstał dzisiaj z grobu, widząc ten pałac w marmurze i złocie należący do jego znakomitego
potomka, Francisa Bennetta? Minęło trzydzieści pokoleń i New York Herald utrzymał się w rodzinie
Bennettów. Dwieście lat temu, kiedy rząd federalny został przeniesiony z Waszyngtonu do
Centropolis, dziennik podążył za rządem, jeśli to nie rząd za gazetą — i przyjął tytuł Earth Herald.
I niechaj nikt nie wyobraża sobie, że podupadł w rękach Francisa Bennetta. Nie! Przeciwnie, jego
nowy dyrektor nadał gazecie nieporównywalny prestiż i rangę, wprowadzając dziennikarstwo
telefoniczne. System ten był możliwy dzięki niezwykłemu rozpowszechnieniu się telefonu. Każdego
ranka Earth Herald, zamiast drukowania jak w czasach antycznych, jest “mówiony”. W krótkiej
rozmowie z dziennikarzem, politykiem lub uczonym abonenci dowiadują się rzeczy, które ich
interesują. Jeśli chodzi o kupujących dane wydanie, za kilka centów, jak nam wiadomo, zapoznają się
oni z jego treścią w niezliczonych kabinach dźwiękowych.
Ta innowacja Francisa Bennetta radykalnie ożywiła stary dziennik. Po upływie kilku miesięcy jego
klientela liczyła osiemdziesiąt pięć milionów odbiorców, a majątek dyrektora wzrósł do trzydziestu
miliardów. Dzisiaj jest on znacznie większy. Dzięki tej fortunie, Francis Bennett mógł zbudować
swój nowy hotel — gigantyczną konstrukcję o czterech trzykilometrowej długości fasadach, której
dach pokrywa słynną salę siedemdziesięciu pięciu gwiazd Federacji. 5
W obecnej chwili Francis Bennett, król dziennikarzy, byłby królem obu Ameryk, gdyby tylko
Amerykanie mogli zaakceptować jakiegokolwiek władcę. Trudno w to uwierzyć? A przecież
przedstawiciele wszystkich narodów i nawet nasi ministrowie tłoczą się u jego drzwi, żebrząc o
rady, szukając jego aprobaty i błagając o poparcie jego wszechmocnego organu. Popatrzmy na
uczonych, których on zachęca, artystów, których utrzymuje, wynalazców, których popiera! Męczące to
jego królowanie! Nieustająca praca! Jest rzeczą oczywistą, że człowiek z dawnych czasów nie
mógłby podołać takiemu wysiłkowi. Na szczęście dzisiejsi ludzie są bardziej wytrzymali, dzięki
rozwojowi higieny i gimnastyki, które podniosły średnią wieku z trzydziestu siedmiu do
sześćdziesięciu ośmiu lat; dzięki temu także, że przygotowuje się aseptyczną żywność, 6
w oczekiwaniu odkrycia odżywczego powietrza, które pozwoli żywić się samym tylko…
oddychaniem.
1012476937.011.png 1012476937.012.png 1012476937.001.png 1012476937.002.png
A teraz, jeżeli chcecie zapoznać się ze szczegółowym rozkładem dnia dyrektora Earth Herald,
podejmijcie trud towarzyszenia mu w jego rozlicznych zajęciach już dzisiaj, 25 lipca, bieżącego,
2889 roku.
Tego poranka Francis Bennett obudził się w nienajlepszym humorze. Jego żona osiem dni temu
wyjechała do Francji, czuł się więc nieco samotny. Czy to możliwe? Od dziesięciu lat trwania ich
małżeństwa pani Edith Bennett, professional beauty, 7
po raz pierwszy jest tak długo nieobecna. Zazwyczaj jej liczne podróże do Europy wymagały dwóch
lub trzech dni, a tym bardziej do Paryża, gdzie jeździ jedynie po kapelusze.
Toteż zaraz po obudzeniu się Francis Bennett włączył fototelefot, którego linia kończyła się w jego
pałacu na Polach Elizejskich. 8
Telefon uzupełniony telefotem — jeszcze jedno osiągnięcie naszej epoki! Jeżeli przekaz słowa
liniami elektrycznymi jest już dość starym wynalazkiem, to możliwość przekazania obrazu datuje się
zaledwie od wczoraj. Cenne odkrycie, a Francis Bennett nie był ostatnim człowiekiem, który docenił
jego wynalazcę — zwłaszcza gdy mimo wielkiej odległości, jaka ich dzieliła, ujrzał swą żonę w
lustrze telefotycznym.
Cóż za słodki obraz! Nieco zmęczona balem lub teatrem poprzedniego wieczora, pani Bennett jest
jeszcze w łóżku. Mimo zbliżającego się południa — śpi z uroczą główką złożoną w koronkach
poduszki.
Ale oto porusza się… jej usta drżą… Śni zapewne?… Tak, śni… Jakieś imię ulatuje z jej warg:
“Francis… najdroższy Francisie!…”
Słysząc swe imię, wypowiadane jej słodkim głosem, Francis Bennett czuje, że jego nastrój się
poprawia. Nie chcąc budzić śpiącej piękności, wyskakuje żwawo z łóżka i udaje się do swej
mechanicznej ubieralni. Dwie minuty później maszyna wiedzie go umytego, uczesanego, obutego,
ubranego od stóp do głów bez pomocy lokaja i zapiętego na ostatni guzik na progi jego biura.
Zaczyna się dzień powszedni.
Francis wchodzi najpierw do sali pisarzy powieści odcinkowych.
Jest to bardzo obszerne pomieszczenie przykryte przejrzystą, wielką kopułą. W rogu stoją liczne
aparaty telefoniczne, przez które stu literatów Earth Herald opowiada rozgorączkowanej
publiczności sto rozdziałów stu powieści.
Jeden z felietonistów ma właśnie pięciominutową przerwę.
1012476937.003.png 1012476937.004.png 1012476937.005.png
— Bardzo dobrze, mój drogi — zwraca się do niego Francis Bennett. — Bardzo dobry ten ostatni
rozdział! Scena, w której młoda wieśniaczka porusza w dyskusji ze swym wielbicielem pewne
problemy filozofii transcendentalnej, 9
jest bardzo wnikliwą obserwacją. Nigdy nie oddano tak dobrze wiejskich obyczajów. Tylko tak
dalej, drogi Archibaldzie! Dzięki panu mamy od wczoraj dziesięć tysięcy nowych abonentów!
— Natomiast z pana, Johnie Last, 10
jestem mniej zadowolony — podjął, zwracając się do innego rozmówcy. — Pańska powieść jest bez
życia! Zbyt szybko mknie pan do sedna! A procedura dokumentu? Trzeba drobiazgowo analizować
fakty! W naszych czasach nie pisze się piórem, ale skalpelem! Każde działanie w prawdziwym życiu
jest rezultatem następujących po sobie ulotnych myśli, które trzeba starannie rozważyć, by stworzyć
żywą istotę! A cóż jest łatwiejszego od użycia elektrycznej hipnozy, która podwaja człowieka i
rozdziela dwie jego istoty! Niech pan przyjrzy się swemu życiu, panie Johnie Last! Niech pan
naśladuje swego kolegę, którego przed chwilą chwaliłem! Niech się pan da zahipnotyzować… Ach,
tak… robi to pan… Widocznie niewystarczająco… niewystarczająco…
Po udzieleniu lekcji Francis Bennett kontynuuje inspekcję i wchodzi do sali reportaży. Jego tysiąc
pięciuset reporterów przy takiej samej liczbie telefonów, przekazuje abonentom wiadomości
otrzymane tej nocy ze wszystkich czterech stron świata. Organizacja tego nieporównywalnego
serwisu była wielekroć opisywana. Prócz swego telefonu każdy reporter ma przed sobą zestaw
przełączników pozwalających na dokonanie połączenia z taką lub inną linią telefotograficzną, tak
więc abonenci mają nie tylko opis ale i wizję wydarzeń. Jeżeli chodzi o “rozmaitości”, które miały
już miejsce w momencie odbioru, przekazuje się ich najważniejsze momenty ujęte w barwnej
fotografii.
Francis Bennett wzywa jednego z dziesięciu reporterów astronomicznych przygotowujących
serwis, który nabiera znaczenia wraz ze świeżymi odkryciami dokonanymi w świecie gwiazd.
— Jak tam, Cash, co dostaliście?
— Fototelegramy z Merkurego, Wenus i Marsa, proszę pana.
— Te ostatnie interesujące?
— O, tak! Przewrót w Centralnym Cesarstwie, dokonany przez liberalnych reakcjonistów przeciw
konserwatywnym republikanom.
— To tak jak u nas! A z Jowisza?
— Nic jeszcze! Nie możemy zrozumieć sygnałów Jowiszan. Być może nasze do nich nie
1012476937.006.png 1012476937.007.png 1012476937.008.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin