Dawkins Richard - Luki w umyśle.rtf

(1000 KB) Pobierz
Luki w umyśle

Luki w umyśle

Autor: Richard Dawkins

 

 

Szanowny Panie,

Apeluje pan o datki na ratowanie goryli. Niewątpliwie chwalebny cel. Ale nie wydaje się, by przyszła panu do głowy myśl, że na tym samym kontynencie afrykańskim cierpi tysiące ludzkich dzieci. Pora na martwienie się o goryle przyjdzie wtedy, kiedy zaopiekujemy się wszystkimi dziećmi, co do ostatniego. Musimy właściwie ustawić nasze priorytety!

Tego rodzaju hipotetyczny list mógłby dzisiaj napisać niemal każdy człowiek o dobrych intencjach. Ironizując nie chcę tu sugerować, że nie można przedstawić dobrych argumentów na rzecz takiego priorytetu. Można, jak również można przedstawić sensowny argument odwrotny. Chcę tylko wskazać na automatyczną, bezmyślną naturę podwójnej miary szowinizmu gatunkowego. Dla wielu ludzi jest po prostu oczywiste, nie podlegające żadnej dyskusji, że ludzie są uprawnieni do specjalnego traktowania. Dla zrozumienia tego spójrzmy na inny wariant tego samego listu: 

Szanowny Panie,

Apeluje pan o datki na ratowanie goryli. Niewątpliwie chwalebny cel. Ale nie wydaje się, by przyszła panu do głowy myśl, że na tym samym kontynencie afrykańskim cierpi tysiące mrówników. Pora na martwienie się o goryle przyjdzie wtedy, kiedy zaopiekujemy się wszystkimi mrównikami, co do ostatniego. Musimy właściwie ustawić nasze priorytety!

Drugi list musi wywołać pytanie: "Co jest takiego specjalnego w mrównikach?" Jest to dobre pytanie i powinniśmy domagać się zadowalającej odpowiedzi, zanim poważnie potraktujemy ten list. A przecież sądzę, że pierwszy list nie wywołałby u większości ludzi analogicznego pytania: "Co jest takiego specjalnego w ludziach"? Jak powiedziałem, nie przeczę, że na to pytanie, w odróżnieniu od pytania o mrówniki, istnieje bardzo przekonująca odpowiedź. Krytykuję tylko bezmyślną niezdolność zrozumienia, że pytanie to jest zasadne także w przypadku ludzi. 

Założenie szowinizmu gatunkowego, które się tutaj ukrywa, jest bardzo proste. Ludzie są ludźmi, a goryle są zwierzętami. Jest między nimi niekwestionowana, głęboka przepaść, powodująca, że życie jednego dziecka jest warte więcej niż życie wszystkich goryli na świecie. "Wartość" życia zwierzęcia jest po prostu kosztem dla właściciela, jaki poniósłby zastępując je - lub, w przypadku rzadkich gatunków, dla ludzkości. Ale przyklej etykietkę Homo sapiens do najmniejszego skrawka nieczułej tkanki zarodkowej, a jej życie nagle nabiera nieskończonej, nieobliczalnej wartości. 

Ten sposób myślenia charakteryzuje to, co nazywam umysłem nieciągłym. Wszyscy zgadzamy się, że kobieta o wzroście 1,80 jest wysoka, a kobieta o wzroście 1,50 nie jest wysoka. Słowa takie jak "wysoka" i "niska" kusi nas do dzielenia rzeczywistości na jakościowe klasy, ale nie znaczy to, że rzeczywistość faktycznie dzieli się na odrębne fragmenty. Kiedy mówisz mi, że kobieta ma metr siedemdziesiąt wzrostu i prosisz o decyzję, czy nazywać ją wysoką, czy niską, wzruszam ramionami i mówię: "Ma metr siedemdziesiąt, czy nie jest to wystarczająca informacja?" Ale możemy sobie wyobrazić umysł nieciągły, który idzie do sądu, żeby uzyskać decyzję (przypuszczalnie wielkim kosztem) czy ta kobieta była wysoka, czy niska. Przez lata sądy w Republice Południowej Afryki miały ręce pełne roboty ustalając czy danego osobnika z mieszanego małżeństwa zaliczyć do białych, czarnych czy kolorowych. 

Umysł nieciągły jest wszechobecny. Ma szczególne wpływy, kiedy jego posiadaczami są prawnicy i ludzie religijni (prawnikami są nie tylko wszyscy sędziowie, ale także duży odsetek polityków, a wszyscy politycy muszą zabiegać o głosy wierzących). Niedawno podczas wykładu dostałem się pod krzyżowy ogień pytań prawnika, który był wśród publiczności. Całą swą prawniczą wnikliwość skupił na jednej kwestii ewolucji. Jeśli gatunek A ewoluuje w późniejszy gatunek B, brzmiało jego ścisłe rozumowanie, to musi nadejść moment, kiedy matka należy do starego gatunku A, a jej dziecko należy do nowego gatunku B. Członkowie różnych gatunków nie mogą się ze sobą rozmnażać. Twierdzę więc - kontynuował - że dziecko nie może być tak odmienne od swojego rodzica, by nie mogło krzyżować się z przedstawicielem gatunku rodzica. Tak więc - zakończył triumfalnie - czy nie jest to grzechem śmiertelnym teorii ewolucji? 

To my jednak zdecydowaliśmy o podziale zwierząt na odrębne gatunki. Patrząc na życie z ewolucyjnego punktu widzenia musiały istnieć formy pośrednie, dzisiaj są na ogół wymarłe, co znacznie ułatwia nam systematyzację. Nie zawsze jednak są wymarłe. Prawnik byłby zaskoczony i, jak sądzę, zaintrygowany "kręgami gatunkowymi". Najlepiej znanym przykładem jest krąg mewy żółtonogiej i mewy srebrzystej. W Wielkiej Brytanii są to dwa odrębne gatunki różniące się kolorem. Każdy potrafi je rozróżnić. Jeśli jednak będziesz śledzić populację mew srebrzystych w kierunku zachodnim, poprzez biegun północny do Ameryki Północnej, a potem przez Alaskę, Syberię i z powrotem do Europy, zauważysz dziwny fakt. "Mewy srebrzyste" stają się coraz mniej podobne do mew srebrzystych, a coraz bardziej do mew żółtonogich aż okaże się, że nasze europejskie mewy żółtonogie są w rzeczywistości jednym końcem kręgu, który rozpoczął się jako mewy srebrzyste. W każdym miejscu kręgu ptaki są wystarczająco podobne do swoich sąsiadów, by móc się z nimi krzyżować. Aż do miejsca, gdzie osiągają koniec kontinuum w Europie. W tym punkcie mewy srebrzyste i mewy żółtonogie nigdy się nie krzyżują, chociaż są powiązane ciągłą serią krzyżujących się kolegów dokoła świata. Takie łańcuchy podgatunków jak te składające się na krąg mew są wyjątkowe tylko dlatego, że wszystkie formy pośrednie nadal żyją. Wszystkie pary spokrewnionych gatunków są potencjalnymi kręgami gatunkowymi. Formy pośrednie musiały kiedyś żyć. Po prostu jest tak, że w większości wypadków są już dzisiaj wymarłe. 

Prawnik ze swoim wytrenowanym w nieciągłości umysłem upiera się przy umieszczeniu jednostek w tym lub innym gatunku. Nie dopuszcza możliwości, że jednostka może znajdować się w pół drogi między dwoma gatunkami, albo o jedną dziesiątą drogi między gatunkiem A i gatunkiem B. Samozwańczy "obrońcy życia" i inni, którzy oddają się bzdurnym debatom o tym, kiedy w trakcie rozwoju płód "staje się człowiekiem", przejawiają tę samą mentalność nieciągłości. Nie ma sensu mówić takim ludziom, że zależnie od cech ludzkich, jakie cię interesują, płód może być "w połowie ludzki" albo "w setnej części ludzki". Dla umysłu nieciągłego "ludzki" jest pojęciem absolutnym. Nie ma półśrodków. Wynika z tego wiele zła. 

Określenie "małpy człekokształtne" oznacza zazwyczaj szympansy, goryle, orangutany, gibbony i siamangi. Przyznajemy, że jesteśmy podobni do małp człekokształtnych, ale rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy małpami człekokształtnymi. Nasz wspólny przodek z szympansami i gorylami jest znacznie bliższy w czasie niż ich wspólny przodek z azjatyckimi małpami człekokształtnymi - gibbonami i orangutanami. Nie ma naturalnej kategorii, która zawiera szympansy, goryle i orangutany, ale wyklucza ludzi. Sztuczność kategorii "małpy człekokształtne", z której tradycyjnie wyklucza się ludzi, pokazują następujące diagramy. Drzewo genealogiczne pokazuje ludzi w samym środku grupy małp człekokształtnych; sztuczność tradycyjnej kategorii "małpy człekokształtne" podkreślają szare obszary.

 

[obrazek ]

 

W rzeczywistości nie tylko jesteśmy małpami człekokształtnymi, ale jesteśmy afrykańskimi małpami człekokształtnymi. Kategoria "afrykańskie małpy człekokształtne" jest naturalną kategorią, jeśli nie wykluczamy arbitralnie ludzi. Szary obszar nie ma żadnych sztucznie usuniętych "kawałków":

 

[obrazek ]

 

Wszystkie afrykańskie małpy człekokształtne, jakie kiedykolwiek żyły, włącznie z nami, są związane ze sobą nieprzerwanym łańcuchem rodzic-dziecko. To samo dotyczy wszystkich zwierząt i roślin, jakie kiedykolwiek żyły, ale odległości są tam dużo większe. Dowody molekularne sugerują, że nasz wspólny z szympansami przodek żył w Afryce między 5 a 7 milionów lat temu, powiedzmy pół miliona pokoleń temu. To nie jest tak dawno według standardów ewolucji. 

Czasami organizuje się happeningi na rzecz jakiejś sprawy czy organizacji charytatywnej, w których tysiące ludzi trzyma się za ręce i tworzy ludzki łańcuch, na przykład od jednego do drugiego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Wyobraźmy sobie zorganizowanie takiego happeningu wzdłuż równika, na szerokość naszego ojczystego kontynentu, Afryki. Będzie to specyficzny rodzaj łańcucha, obejmujący rodziców i dzieci i będziemy musieli wyczyniać sztuczki z czasem, by móc to sobie wyobrazić. Stoisz na brzegu oceanu Indyjskiego w południowej Somalii, zwrócona twarzą na północ i lewą ręką trzymasz prawą rękę swojej matki. Ona z kolei trzyma rękę swojej matki, twojej babki. Twoja babka trzyma rękę swojej matki i tak dalej. Łańcuch ciągnie się od plaży do suchego buszu i na zachód w kierunku granicy Kenii. 

Jak daleko musimy zajść, zanim dotrzemy do wspólnego z szympansami przodka? Jest to zdumiewająco krótka droga. Przy niespełna metrze na osobę docieramy do przodka naszego i szympansów po niespełna pięciuset kilometrach. Zaledwie zaczęliśmy przekraczać kontynent; jeszcze ciągle nie dotarliśmy do połowy drogi do Rift Valley. Przodek stojący na wschód od Mount Kenya, trzyma za rękę cały łańcuch jej potomków w prostej linii, który kończy się na tobie, stojącej na plaży w Somalii. 

Córka, którą trzyma prawą ręką, jest tą, od której pochodzisz. A teraz ta pramatka odwraca się na wschód, twarzą do wybrzeża i lewą ręką chwyta swoją drugą córkę, tę, od której pochodzą szympansy (lub oczywiście syna, ale dla wygody pozostańmy przy płci żeńskiej). Dwie siostry stoją teraz naprzeciwko siebie i każda trzyma za rękę swoją matkę. Drugą ręką ta córka, antenatka szympansów, trzyma swoją córkę i tak formuje się nowy łańcuch, prowadzący aż do wybrzeża. Pierwsza kuzynka stoi przed pierwszą kuzynką, druga kuzynka stoi przed drugą kuzynką i tak dalej. Kiedy ten drugi łańcuch sięga wybrzeża, składa się ze współczesnych szympansów. Stoisz twarzą w twarz ze swoją kuzynką szympansicą i jesteś z nią połączona nieprzerwanym łańcuchem matek trzymających za ręce swoje córki. Gdybyś przemaszerowała wzdłuż szeregu jak generał na inspekcji wojsk - koło Homo erectus, Homo habilis, może Australopithecus afarensis - i z powrotem z drugiej strony (formy pośrednie po stronie szympansów nie mają nazw, ponieważ nie znaleziono żadnych skamieniałości), nigdzie nie znajdziesz żadnej ostrej nieciągłości. Córki przypominałyby matki w równie wysokim (lub niskim) stopniu, jak to zawsze robią. Matki kochałyby córki i czuły się im bliskie, tak jak to zawsze robią. I to ręka-w-rękę kontinuum, bezszwowo łączące nas z szympansami, jest tak krótkie, że ledwie dociera do głębi Afryki, naszego macierzystego kontynentu. 

Łańcuch afrykańskich małp człekokształtnych, zakręcający i dublujący się, jest jak miniaturowy krąg mew, poza tym, że formy pośrednie wymarły. Chodzi mi o to, że z punktu widzenia moralności fakt wymarcia form pośrednich powinien być nieistotny. A gdyby nie wymarły? A gdyby garść form pośrednich przetrwała w stopniu wystarczającym, by powiązać nas z współczesnymi szympansami nie tylko łańcuchem stworzeń trzymających się za ręce, ale stworzeń krzyżujących się ze sobą? Była taka piosenka: "Tańczyłam z mężczyzną, który tańczył z dziewczyną, która tańczyła z księciem Walii". Nie możemy krzyżować się z współczesnymi szympansami, ale potrzeba tylko garści form pośrednich, żeby móc śpiewać: "Miałam dzieci z mężczyzną, który miał dzieci z kobietą, która miała dzieci z szympansem". 

Jest kwestią szczęśliwego przypadku, że ta garść form pośrednich już nie istnieje. (Szczęśliwego z pewnego punktu widzenia, sam nie posiadałbym się z radości, gdybym mógł je spotkać.) Gdyby nie ten przypadek, nasze prawa i normy moralne byłyby bardzo różne. Wystarczyłoby odkrycie jednego żyjącego osobnika, na przykład Australopithecus w Budongo Forest, a nasz cenny system norm etycznych zawaliłby się nam na głowę. Granice, którymi oddzielamy nasz świat, poszarpane zostałyby na strzępy. Rasizm wymieszałby się z szowinizmem gatunkowym w bezdusznym, brutalnym chaosie. Apartheid przybrałby nowe i być może naglące znaczenie dla swoich wyznawców. 

Filozof moralności mógłby jednak zapytać, dlaczego miałoby to mieć dla nas znaczenie? Czyż nie jest tak, że to tylko nieciągły umysł chce wznosić bariery? Co z tego, że z kontinuum wszystkich małp człekokształtnych, które żyły w Afryce, przetrwały tylko te, które zostawiły wygodną lukę między Homo a Pan? Z pewnością nie powinniśmy opierać traktowania zwierząt na tym, czy możemy się z nimi krzyżować, czy też nie. Jeśli chcemy usprawiedliwić podwójne miary - jeśli społeczeństwo godzi się na to, że ludzie powinni być traktowani lepiej niż na przykład krowy (krowy można gotować i zjadać, ludzi nie można) - to musimy mieć na to lepsze powody niż kuzynostwo. Ludzie są taksonomicznie odlegli od krów, ale czy nie jest ważniejsze to, że jesteśmy bystrzejsi? Albo, idąc za rozumowaniem Jeremy'ego Benthama, że ludzie bardziej cierpią. Albo że krowy, choć nienawidzą bólu tak samo jak ludzie (dlaczego mielibyśmy zakładać inaczej?), nie wiedzą, co je czeka? Załóżmy, że ród ośmiornic wyewoluował mózgi i uczucia równe naszym. Mogło się to zdarzyć. Sama możliwość pokazuje incydentalną naturę kuzynostwa. Czemu więc, pyta filozof moralności, podkreślać ciągłość między człowiekiem a szympansem? 

Tak, w idealnym świecie znaleźlibyśmy przypuszczalnie lepszy powód niż kuzynostwo do zgody na mięsożerność, ale nie na kanibalizm. Jest jednak smutnym faktem, że obecnie postawy moralne społeczeństwa opierają się niemal całkowicie na nieciągłym, gatunkowo szowinistycznym imperatywie. 

Gdyby komuś udało się wyhodować mieszańca człowieka z szympansem, byłaby to wstrząsająca wiadomość. Biskupi biadoliliby, prawnicy zacierali ręce w oczekiwaniu, konserwatywni politycy rzucaliby gromy, socjaliści nie wiedzieliby, gdzie postawić barykady. Naukowca, który dokonałby tego czynu, wyrzucono by z klubów; oskarżano z ambon i w prasie brukowej; skazano, być może na fatwę. Na zawsze zmieniłaby się polityka, teologia, socjologia, psychologia i większość gałęzi filozofii. Świat wstrząśnięty do tego stopnia przypadkowym wydarzeniem hybrydyzacji jest faktycznie światem szowinizmu gatunkowego, światem zdominowanym przez umysł nieciągły. 

Twierdzę, że luka między ludźmi i "małpami człekokształtnymi", jaką wznieśliśmy w naszych umysłach, jest godna pożałowania. Twierdzę także, że obecne miejsce tej otaczanej czcią luki jest arbitralne, jest wynikiem ewolucyjnego przypadku. Gdyby historia przetrwania i wymarcia były inne, luka znajdowałaby się w innym miejscu. Zasad etycznych opartych na przypadkowym kaprysie nie powinno się szanować tak, jakby wykute były w kamieniu.

*

Powyższy esej pochodzi z książki A Devil's Chaplain: Reflections on Hope, Lies, Science, and Love (Phoenix 2003). Publikacja w Racjonaliście za zgodą Autora.

 

Przypisy:

[_1_] Na szczęście już nie. Reżim apartheidu jest jednym z pomników historii wystawionych tyranii umysłu nieciagłego.

 

 

Contents Copyright © 2000-2007 by Mariusz Agnosiewicz

Programming Copyright © 2001-2007 Michał Przech

Design & Graphics Copyright © 2002 Ailinon

 

Autorem tej witryny jest Michał Przech zwany niżej Autorem.

Właścicielem witryny są Mariusz Agnosiewicz oraz Autor.

 

Żadna część niniejszych opracowań nie może być wykorzystywana w celach komercyjnych, bez uprzedniej pisemnej zgody Właściciela, który zastrzega sobie niniejszym wszelkie prawa, przewidziane w przepisach szczególnych, oraz zgodnie z prawem cywilnym i handlowym, w szczególności z tytułu praw autorskich, wynalazczych, znaków towarowych do tej witryny i jakiejkolwiek ich części.

 

Wszystkie strony tego serwisu, wliczając w to strukturę podkatalogów, skrypty JavaScript oraz inne programy komputerowe, zostały wytworzone i są administrowane przez Autora. Stanowią one wyłączną własność Właściciela. Właściciel zastrzega sobie prawo do okresowych modyfikacji zawartości tej witryny oraz opisu niniejszych Praw Autorskich bez uprzedniego powiadomienia. Jeżeli nie akceptujesz tej polityki możesz nie odwiedzać tej witryny i nie korzystać z jej zasobów.

 

Informacje zawarte na tej witrynie przeznaczone są do użytku prywatnego osób odwiedzających te strony. Można je pobierać, drukować i przeglądać jedynie w celach informacyjnych, to znaczy bez czerpania z tego tytułu korzyści finansowych lub pobierania wynagrodzenia w dowolnej formie. Modyfikacja zawartości stron oraz skryptów jest zabroniona. Niniejszym udziela się zgody na swobodne kopiowanie dokumentów serwisu Racjonalista.pl tak w formie elektronicznej, jak i drukowanej, w celach innych niż handlowe, z zachowaniem tej informacji.

 

Plik RTF, który czytasz, może być rozpowszechniany jedynie w formie oryginalnej, w jakiej występuje na witrynie.

Plik ten nie może być traktowany jako oficjalna lub oryginalna wersja tekstu, jaki zawiera.

 

Treść tego zapisu stosuje się do wersji zarówno polsko jak i angielskojęzycznych serwisu pod domenami Racjonalista.pl, TheRationalist.eu.org, Neutrum.Racjonalista.pl oraz Neutrum.eu.org.

 

Wszelkie pytania proszę kierować do info@racjonalista.pl

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin