Patrz! Oto droga do zbawienia.doc

(53 KB) Pobierz

 

 

 

 

 

Patrz! Oto droga do zbawienia

 

 

 

 

    Erlo Stegen

 

 

    (St. Gallen - 20.04.1995 r.)

 

Panie, dziękujemy Tobie za ten przywilej, że dzisiaj wieczór znów możemy się tutaj zebrać. Dziękujemy Tobie, że dziś wieczorem możemy być tak licznie zgromadzeni. Ty wiesz, co każdy potrzebuje dla ducha, duszy i ciała, i podaruj nam to ze względu na Twoje imię. Amen.

 

Przeczytajmy Ew. Mateusza 27, 45 do 54.

 

Niech Bóg zechce zdjąć teraz zasłonę z naszych oczu tak, abyśmy jasno rozpoznali wspaniałość i moc Jego śmierci. Paweł wystawia swoim współtowarzyszom [Izraelitom; przyp. tłum.] świadectwo, że byli gorliwi dla Boga, ale nierozumnie. Mówi, że na nich była zasłona i nie rozpoznali Prawdy. Wczoraj wieczór mówiłem o znanym malarzu. Mimo, że artysta ten malował duży obraz ołtarzowy - Jezusa na krzyżu i tych, którzy stali tam obok, robił to z zasłoniętym obliczem. Nie ruszało go to. Nie czuł w ogóle nic. Nie widział niczego. Nie robiło mu się ciepło na sercu. Łzy nie płynęły. Był jakby martwy. A mimo to malował Pana Jezusa na Krzyżu. Aż nagle ta zasłona została zdarta i oczy otworzyły mu się. Wtedy zobaczył to wielkie wydarzenie na Krzyżu Golgoty. Niech Bóg podaruje, że jeśli dziś wieczór zbliżamy się do Boga z zasłoniętym obliczem to, żeby właśnie dzisiaj wieczorem ta zasłona została zdarta. A jeśli jest tu ktoś, kto by mówił: Wielki Piątek?, Jezus na Krzyżu? - to nic dla mnie nie znaczy, wszystko mi jedno, to mnie nie rusza, niechby teraz w tej godzinie ta sytuacja zmieniła się całkowicie. Oby to, co teraz nic nie znaczy dla ciebie, stało się NAJWIĘKSZYM w twoim życiu! Abyś nie miał żadnego innego przyjaciela, który byłby bliżej ciebie niż Przyjaciel z Golgoty. Aby nikt nie był dla ciebie tak drogocenny, nie był tak drogi i wartościowy, choćby żona, mąż, matka, ojciec, syn czy córka, jak Ten, który na Krzyżu Golgoty dla ciebie i dla mnie wycierpiał śmierć krzyżową.

 

Na wstępie przeczytałem dość długi tekst. Zastanawiałem się nad nim zanim tu przyszedłem: Czy będzie to interesujące, przeczytać tak wiele słów? Pomyślałem jednak, że możemy przecież siedzieć i czytać całą Biblię, bo nie ma żadnej książki na ziemi, która jest tak interesująca, która tak pociąga i chwyta jak Biblia. Dziwna Księga. Pomyślmy o gazecie, którą kupujemy. Wczorajszą wyrzucamy. Dziś jest już stara. Ale ta książka, choć ma już tysiące lat, jest czymś większym dla naszych czasów niż każda inna. Jest też nawet nowsza niż jutrzejsza gazeta, która też się zestarzeje. Ale ta księga nie! To jest żywa Księga! Bóg jest w niej i mówi przez nią do nas oraz do wszystkich narodów na świecie. Dlatego przeczytałem wszystkie wersety, ale nie będę mówił o nich, bo musielibyśmy siedzieć tu nawet nie do jutra rana, ale do jutrzejszego wieczoru.

 

W środku fragmentu, który przeczytałem, znajduje się jedno słowo, napisane dużymi literami - stoi ono przed naszymi cielesnymi i duchowymi oczyma - a brzmi ono: "I PATRZ (oto)..." W całym tym wydarzeniu, które rozegrało się na Krzyżu, nagle Bóg mówi przez swego Ducha: "Patrz!", co oznacza: odwróć się, spójrz tam, otwórz oczy. Tutaj jest coś, co powinniśmy zobaczyć. A czy wy zobaczyliście to już? - Patrzcie! - Tak więc w tym miejscu mamy rzecz, która jest szczególnie podkreślana, którą Bóg wybiera i stawia nam przed oczy. Gdy Jezus był na Krzyżu i umierał, zdarzyły się tam nie mniej niż cztery cuda:

 

Pierwszym cudem była ciemność, która ogarnęła ziemię. Drugim rozdarcie się z góry na dół zasłony w Świątyni. Trzeci cud to potężne trzęsienie, które poruszyło całą Ziemię. Czwarty - groby się otworzyły i wiele ciał świętych wyszło z nich, i byli oni potem widziani przez ludzi.

 

Śmierć Jezusa to nie jest jakaś tam mała rzecz. Powiedziałem wczoraj wieczór, że jeszcze nigdy w historii ziemskiej nie zdarzyło się coś tak wybitnego, jednorazowego, cudownego i potężnego jak śmierć Jezusa Chrystusa. Można zrozumieć apostołów, gdy mówią: Nie wstydzimy się Ewangelii Chrystusowej ani Słowa o Krzyżu, bo to jest moc Boża. Żadna bomba atomowa, nawet ta, która spadła na Hiroszimę, nie może być porównana z tym wielkim cudem, który zdarzył się tutaj. Bomby spadły tam w Japonii, ale nie odczuliśmy żadnego trzęsienia ziemi, nie stało się ciemno na świecie, żaden grób się nie otworzył, żadni zmarli nie ożyli, żadna zasłona w Świątyni nie rozdarła się, a to wszystko stało się w chwili śmierci Jezusa Chrystusa. Czy my jako chrześcijanie nie powinniśmy tej Śmierci rozgłosić na całym świecie? Przecież istnieją miliony ludzi, którzy nawet nie wiedzą, że Jezus się urodził! To jest wstrząsające. Gdy Amerykanie postawili swoje stopy na Księżycu, nie minęło więcej niż 24 godziny, a każdy zakątek ziemi wiedział, że coś takiego się zdarzyło. Ale dziś minęło już chyba 2000 lat jak Syn Boży umarł na Krzyżu Golgoty, a tylko niewielki procent ludzi wie o tym. A może są wśród nas dziś tacy, którzy nie wiedzą, co tam się zdarzyło, których życie nie stało się jeszcze nowym życiem!, którzy są jeszcze związani łańcuchami szatana i nie są jeszcze wolni. Odrzucają wolność. Prawdziwą wolność otrzymamy tylko przez Ukrzyżowanego. Jeśli to przeżywamy, wówczas w naszym życiu dzieje się trzęsienie ziemi. Wtedy skały w naszym wnętrzu zostają wysadzone, a ciemność i duchowa ślepota są rozpraszane. Wtedy otwierają się także groby i jeśli jesteśmy tymi, którzy leżą w grobie grzechu, to przez śmierć Jezusa możemy przebudzić się ze snu i śmierci grzechu. Biblia mówi o tym: My, którzy byliśmy martwi w naszych grzechach, zostaliśmy przez niego ożywieni, którzy nie mieliśmy nadziei - mamy teraz nadzieję, którzy byliśmy w depresji, przygnębieni, powaleni mamy promieniejące oblicza - cieszymy się nadzieją i doświadczeniem Jezusa.

 

A teraz przejdźmy do jednego momentu wśród tych cudów, które zdarzyły się, gdy Jezus umarł, a jest to ta chwila, o której powiedziano w przeczytanym pięćdziesiątym pierwszym wersecie: "I patrz (oto) zasłona świątyni rozdarła się na dwoje od góry do dołu". Co to oznacza?

 

W Świątyni były trzy pomieszczenia. Pierwsze przeznaczono dla całego ludu. Drugie było miejscem świętym - tam wchodzili kapłani. Trzecie pomieszczenie to miejsce najświętsze - w nim mieszkał i przebywał na tronie Bóg. Tylko jeden raz w roku wolno było wejść tam arcykapłanowi. Nikt inny nie mógł się poważyć na to. Jeśli uczynił to, zostawał natychmiast ukarany śmiercią. A więc mogli tam wchodzić tylko arcykapłani - jeden raz w roku i nie bez krwi. Zasłona oddzielała miejsce najświętsze od innych pomieszczeń. To była jakby bariera, to była jakby ściana, przez którą człowiek nie mógł się przedostać; symboliczny obraz bariery i ściany, która oddzielała i odłączała człowieka od Boga i nadal odłącza. Gdy Jezus umarł, w tym samym momencie zasłona ta została rozdarta z góry na dół. Potem List do Hebrajczyków powiedział, że przez to otworzone zostały drzwi i utorowana została droga do miejsca najświętszego dla każdego człowieka - do tronu łaski Bożej.

 

Zastanawiałem się, czy nie powinienem dziś wieczór mówić o tronie łaski? - O TRONIE ŁASKI !

 

Może tam przystąpić każdy! Może przyjść z radością i szczerością i będzie ubłogosławiony. Kto to uczyni, tego grzechy zostaną zmazane i przebaczone, a jeśli Bóg przebacza, to zapomina. Wtedy usprawiedliwia nas, a jeśli nas usprawiedliwił, to nie oznacza to nic innego, jak to, że jesteśmy tacy, jakbyśmy nigdy nie zgrzeszyli. Gdy diabeł, oskarżyciel braci, pragnie to przypomnieć Bogu, Bóg mówi: Ja o tym nic nie wiem. To jest przebaczone, zapomniane, a my jesteśmy usprawiedliwieni. Co za Ewangelia. Jak cudownie jest przyjść do tego tronu łaski. Jezus umarł po to, żeby nie tylko raz w roku arcykapłan mógł tam wejść, lecz aby każdy spośród nas mógł tam się dostać - z radością i szczerością do tronu łaski Bożej. Tego dokonał Jezus. Otworzył on drogę do Boga. W Biblii, powiedziane jest jak znajduje się Jezusa. Nasz tekst mówi, jak odnaleźć teraz Boga. Jezus utorował drogę! To jest najwspanialsza wiadomość! To się stało poprzez krzyżową śmierć Jezusa, dla każdego spośród nas, czy jesteśmy z daleka, czy z bliska. Możemy przyjść do Boga. Jezus usunął to, co nas odłączało. On to rozdarł i teraz widzimy tron łaski. Błogosławiony jest ten, kto przychodzi do tronu łaski.

 

W języku Burów w Afryce Południowej pewne słowa z Biblii brzmią: Welcher luk salech (fonet.). Holendrzy zrozumieliby to. W języku hebrajskim słowo to znaczy: Po trzykroć błogosławiony! Błogosławiony, błogosławiony, błogosławiony! W Biblii może też być: Święty, święty, święty! Po trzykroć błogosławiony! Chciałbym powiedzieć: Komu otwierają się oczy i on lub ona poznaje, że zasłona jest rozdarta, że Jezus przez swoją śmierć krzyżową otworzył drogę do tronu łaski każdemu z nas, ten jest po trzykroć błogosławiony. Jakie to błogosławieństwo już na tym świecie!

 

Było to 29 grudnia ubiegłego roku. Pewna kobieta leżała na łożu śmierci - u nas w Afryce Południowej, niedaleko stolicy Natalu Pitermaritzburg. Była strasznie wychudzona. Cierpiała niesamowite bóle. Ale żyła daleko od Boga. Myślała, że (po śmierci) wszystko będzie dobrze. Potem opowiedziała, jak Bóg przemówił do niej. Wezwał ją po imieniu i powiedział: Czy jesteś gotowa umrzeć? Czy jesteś gotowa na śmierć? A ona odpowiedziała: Tak, Panie Boże, jestem gotowa. Przecież tak bardzo cierpiała z powodu swojej choroby, która była nieuleczalna, miała tak straszne bóle, że powiedziała sobie: Już lepiej umrzeć niż tak żyć. A Bóg mówi: Czy jesteś gotowa na śmierć? - Tak Panie, jestem. Ale wtedy nadchodzi Boża odpowiedź: Nie jesteś! To się nie zgadza. Ty nie ułożyłaś jeszcze swojego życia z Bogiem! Nie doprowadziłaś do porządku twojego życia! To ją przeraziło. Po tym przeżyciu poprosiła męża: Proszę, czy mógłbyś zaraz pójść do tego kaznodziei tam na górkę? W tamtej miejscowości mamy stację na wzgórzu. Ona posłała swojego męża do tamtejszego kaznodziei: Idź do niego i każ mu natychmiast do mnie przyjść. Poszedł do niego i powiedział: Bracie, moja żona chciałaby się zaraz z tobą spotkać. Czy może pan zaraz przyjść? On wstał, udali się do samochodu i zjechali na dół. Ale tam nie było drogi aż pod dom. Musieli zostawić auto i iść kawałek na piechotę. Gdy wreszcie doszli na miejsce, znaleźli się nie w normalnym domu, ale jak w piekle, w jamie, w ciemnej norze. Brat ten powiedział: Wszedłem do tej jamy. Był tam półmrok. I powiedział: Ale Erlo, te wielkie oczy! Tak jakbym widział tylko oczy. Jak ktoś, kto przeżył straszny szok. Gdy wszedł do środka, ona od razu powiedziała: O, pomóż mi! Bóg zapytał mnie: Czy jesteś gotowa, aby opuścić ten świat? Odpowiedziałam, że tak, ale Bóg powiedział mi, że nie jestem, że jeszcze nie doprowadziłam mojego życia z Nim do porządku. Dlatego kazałam cię zawołać. Dobrze - odrzekł - wezmę cię do mojego auta i zawiozę do misji Kwa Sizabantu. Przyjadę jutro. To było ryzykowne. Tak nie powinno się postępować. Jeśli Bóg mówi do nas, to nie wolno nam odkładać tej sprawy do następnego dnia, lecz trzeba być posłusznym natychmiast. Ale Bóg zmiłował się nad nią. Następnego dnia kobieta ta przyjechała do nas - do stacji misyjnej Sizabantu. Opowiedziała swoje przeżycie: Chciałabym mieć rozmowę duszpasterską. Muszę doprowadzić moje sprawy do porządku z Bogiem. Poszła do duszpasterza. Wylała swoje serce. To było 30 grudnia, w końcu ubiegłego roku. Wtedy uporządkowała swoje życie przed Bogiem. Pozostała tam aż do 4 stycznia. Potem powiedziała: Teraz mogę wracać w pokoju do domu! Dziękuję Bogu, że wolno mi było, że mogłam dojść do tronu łaski.

 

Widzicie drodzy przyjaciele. Jezus poprzez Krzyż rozdarł zasłonę, otworzył i utorował drogę do tronu łaski! Ale czy wy weszliście już do środka? On zrobił już swoją część, utorował drogę. Czy ty już wyruszyłeś w drogę? Czy przyszedłeś już do tronu łaski? Jeśli zostaniesz kiedyś potępiony, to nie dlatego, że Bóg nie kochał ciebie; to nie dlatego, że Jezus na Krzyżu Golgoty zrobił tylko połowę swej powinności. On to wykonał do końca! On zapłacił pieniądze na okup aż do ostatniego grosza. Ale jeśli ty błądzisz i wszystko psujesz, to jest tak, ponieważ nie wszedłeś w tę bramę! Tron łaski stoi dostępny. Powiedziałem: Niechby zasłona została zdjęta [z naszych oczu] !, abyście teraz zobaczyli ten tron łaski. Jeśli w przeszłości jeszcze nigdy nie wyruszyliście w drogę do tronu łaski Bożej, to zróbcie to TERAZ !, gdy ja stoję tu jeszcze za kazalnicą. Powiedzcie teraz w swoim sercu: PANIE, MÓJ BOŻE, PRZYCHODZĘ! Przychodzę teraz. Przyjdźcie w tej postawie i gotowości [jaką macie teraz]. Powiedzcie wreszcie Bogu: TAK ! Temu, który miał wbite kiedyś gwoździe w swoje ręce i nogi, i miał ranę na swoim boku. Temu, który krwawił dla ciebie. Dla ciebie też rozerwał zasłonę. Bardzo często spotykałem takich ludzi i sam w przeszłości często zadawałem sobie pytanie: Erlo, czy jeśli ty byłbyś jedynym człowiekiem na Ziemi, to czy Jezus przyszedłby dla ciebie? Czy Jezus zawisłby na Krzyżu? Muszę dziś wieczór zaręczyć wam, że TAK ! I jeśli ty byłbyś jedynym w Europie, Jezus przyszedłby, aby umrzeć za ciebie, bo tak bardzo ciebie pokochał.

 

Było to w Afryce Centralnej w przebudzonej okolicy. Pewien człowiek szedł sam na nabożeństwo. Poruszał się po wąskiej ścieżce. W Afryce dobrze znamy takie drogi. Już z daleka zobaczył coś, czego jeszcze nigdy wcześniej nie widział; bardzo maleńką postać niosącą ogromny ciężar. Pomyślał: Jakże coś takiego jest w ogóle możliwe, żeby jeden człowiek mógł sam dźwigać taki strasznie wielki ciężar. Coraz bliżej podchodziła owa postać, aż wreszcie mógł on wyraźnie zobaczyć ją głęboko zgiętą pod tym ciężarem, bardzo wielkim ciężarem. Zastanawiał się: A któż to jest? Kto może udźwignąć taki ciężar? Kto ma tyle siły? - i tak dalej, aż stanął przed tym człowiekiem. Wtedy pochylił się, aby zobaczyć, kto to właściwie jest pod tym ciężarem. I gdy ta osoba podniosła głowę i spojrzała na niego, rozpoznał, że to jest Jezus. Krzyknął: O, Panie Jezu, to Ty dźwigasz grzechy świata. Nie - Jezus pokiwał głową - nie niosę grzechów świata, dźwigam twoje grzechy. To są twoje grzechy. W tym momencie jego serce jakby się rozerwało, ale postać zniknęła. To była wizja. To nie była żadna ziemska postać. Bóg otworzył mu oczy za pomocą tej wizji, żeby objawić mu duchową prawdę, że Jezus umarł za niego, że Jezus dźwigał jego grzechy. Czy już kiedyś to poznałeś? Tak, Jezus dźwiga grzechy świata; Baranek Boży - grzechy świata. To jest jednak bardzo powierzchowne stwierdzenie. Jeśli zobaczymy wyraźnie przed naszymi oczyma: To był mój grzech!, za który On umarł; On dźwigał na sobie moje grzechy!, to wtedy nie tylko zrobi się nam ciepło na sercu, ale nasze serce rozpadnie się. Wtedy przyjdą łzy. Wtedy zmięknie twardość naszych serc. Wtedy nie będziemy mogli zrobić nic innego, jak tylko przyjść do tronu łaski przez tą rozerwaną zasłonę i powiedzieć: Panie, przychodzę. Jestem najgorszym grzesznikiem na tym świecie. Nikt nie jest gorszy niż ja, ale bądź mi Panie łaskawy. Wtedy też otworzymy przed Nim nasze serce, wyznamy Mu nasze grzechy, nie ukryjemy nic, nie zatrzymamy żadnego grzechu, lecz doprowadzimy nasze życie do porządku z Bogiem. To jest chwała.

 

Drodzy przyjaciele - wykorzystajmy ten czas.

 

Tu w Europie - nie będę podawał żadnych nazwisk ani kraju - była pewna osoba, która przez całe swoje długie życie należała do Kościoła. Potem umarła. Ci, którzy byli przy jej łożu śmierci mówili: Erlo, dla nas to było nie do zniesienia, gdy ona wyciągała ręce do zebranych w pomieszczeniu i wołała: Proszę pomóżcie mi, pomóżcie mi, pomóżcie mi! Ale nikt nie mógł jej pomóc. Dodawali jej otuchy, modlili się za nią, ale nic nie pomogło. Jak ktoś, kto spada do przepaści, wyciąga ręce i woła - pomóżcie mi, pomóżcie mi, ale pomocy już nie ma. Nie można tego pojąć ani zrozumieć, że człowiek w tak zaawansowanej starości, który całe życie spędził pobożnie, nigdy nie przeżył pomocy od tronu łaski. Czy ty doświadczyłeś już tej pomocy? Jeśli jesteś mężczyzną nie mów, że to jest dla kobiet. Ja jestem mężczyzną! Nie ma żadnego, spośród ludzi tego świata, kto jest mężczyzną bez Boga i nawet jeśli masz na sobie spodnie, to to nie oznacza zupełnie nic! Jesteśmy mężczyznami tylko za względu na tego mężczyznę na Krzyżu Golgoty; tylko wtedy stajemy się prawdziwymi mężczyznami. Podobnie bez Niego jesteśmy nierozsądnymi kobietami - w swoich spodniach. Będziemy ludźmi tylko wtedy, gdy przyjdziemy do Krzyża na Golgocie i przez tą rozerwaną zasłonę wejdziemy do tronu Bożego; jeśli wyznamy Mu nasze grzechy i powiemy: Baranku Boży, teraz przychodzę, przebacz mi. Żyłem dla siebie samego. Wszystko kręciło się wokół mojego własnego życia, moich interesów. Żyłem w tym bez Boga, w grzechu i w hańbie tego świata, ale teraz przychodzę do tronu łaski. Przebacz mi!

 

A teraz na koniec już. W tych dniach przyszła do nas na stację misyjną czterdziestoletnia kobieta. Nie mogła iść bez pomocy. Prawie niesiono ją. Strasznie cierpiała, takie bóle w biodrze, po jednej stronie, że nie mogła na nim w ogóle leżeć. Bolało tak bardzo, że w nocy krzyczała i inni nie mogli spać. Nie było dla niej żadnej pomocy. Mąż powiedział: Żono, lekarze nie mogą ci pomóc, nikt nie może ci pomóc, idź więc do czarownicy i każ, żeby ci powiedziała, jaka jest przyczyna tej choroby, bo postradasz życie, przecież ty umierasz. Przecież nie możemy tak na ślepo oddać cię śmierci. Idź do czarownicy, a potem do znachora (czarownika w Afryce zwanego też uzdrawiaczem). On będzie mógł ci pomóc. Ona odpowiedziała mu: Drogi mężu, nie chcę mieć nic wspólnego z czarami i okultyzmem. Nie chodzi mi już tak bardzo o cielesne uzdrowienie ile, żebym poszła do Nieba. To jest moje jedyne pragnienie i pożądanie. Zaprowadź mnie do ludzi, którzy mogą mi pomóc. Ja potrzebuję duchowej pomocy. Muszę pójść do Nieba, a nie wiem jak tam się dostać. I potem zdarzył się cud, że ta kobieta trafiła do stacji misyjnej. Mamy tam także mały szpital, nie ma w nim lekarza, to tylko miejsce modlitwy. W niesłychany sposób przeżywamy tam, że Jezus Chrystus wczoraj, dzisiaj i na wieki jest ten sam. Zaniesiono ją tam do tego szpitala. Powiedziała: Przyjaciele, nie przyszłam tu po cielesne uzdrowienie. Ja chcę pójść do Nieba!, ale nie wiem jak. Pokażcie mi drogę! Jestem grzesznikiem. Mój mąż chciał bardzo, żebym poszła do czarownika, ale odpowiedziałam: Nie, nie zostanę już uzdrowiona, ale chciałabym uporządkować moje sprawy przed Bogiem, żebym gdy umrę poszła do Nieba. Przyszedł do niej duszpasterz, żeby porozmawiać. Zanim on cokolwiek jej wyjaśnił, ona już wyrzuciła [wszystko] ze swego serca; całe swoje przeszłe życie, wszystkie haniebne uczynki - pożądliwość oczu i ciała; swoją bezbożną młodość. Wylała swoje serce jak umierający człowiek. Zulusi u nas powiadają: Mów prawdę jak umierający! Chętnie udajemy, kłamiemy i oszukujemy, ale gdy jesteśmy na łożu śmierci, potrafimy być szczerzy. Wtedy przez łaskę Bożą wychodzi może nawet to, co skrywa się przez całe życie, co wstydziliśmy się wynieść na światło dzienne i wyznać. I ona oczyściła swoje życie. Pomodlili się. Duszpasterz powiedział: Boże, Ty powiedziałeś, że jeśli będziemy skrywali nasze grzechy, nie będzie się nam powodziło, ale jeśli je wyznamy i porzucimy, doświadczymy miłosierdzia. Ale kto zapiera się swoich przestępstw, temu się nie powiedzie (jak mówi tłumaczenie Biblii Lutra), kto je jednak wyznaje i zostawia ten dozna miłosierdzia. I dalej mówił: Panie Jezu na to wydałeś swoją krew, obmyj ją do czysta. Powiedziałeś, że jeśli nawet będzie czerwona jak szkarłat to stanie się biała jak śnieg! Po tej modlitwie wypełnił ją niemożliwy do opisania pokój i niewypowiedziana wielka radość weszła do jej serca. Poczuła się lekka. Powiedziała: Niech to wszystko odejdzie. Jak dobrze, że mogłam przyjść do tronu łaski. Jak dobrze, że zasłona jest rozdarta i Jezus utorował drogę dla mnie. Wstała i mogła iść teraz bez pomocy. Mówi: Co się ze mną dzieje? Przecież nie modliłam się o moje ciało tylko o moją duszę. Poszła sama do łazienki. Otworzyła wodę i zaczęła się kąpać. Powiedziała potem: Gdy już się całkowicie umyłam i wyszłam z wanny, nagle jak uderzenie, Bóg wkroczył znowu. Nie był to upływ krwi - każda kobieta wie, o czym mówię - lecz potok ropy. Wyszła ona z jej ciała. To się nie mogło skończyć, stale wychodziła na zewnątrz. Nie wiedziała, co się dzieje, czuła się przy tym jednak tak dobrze. A gdy już to się skończyło, powiedziała: Poczułam się jak nowonarodzona. Nie wiem, gdzie podziały się bóle. Od tego dnia do tej chwili, gdy odlatywaliśmy z Afryki, upłynęło już ponad miesiąc, prawie dwa, kobieta ta jest całkowicie uzdrowiona!, na duchu, duszy i ciele. Stało się to, gdy przyszła do Ukrzyżowanego!

 

Przez to, drodzy przyjaciele, nie chcę powiedzieć, że każdy kto przyjdzie ze swoimi grzechami do Jezusa będzie uzdrowiony. Nie, nie możemy robić niewzruszonego prawa. Bóg działa tak jak On chce! Ale w czasach przebudzenia przeżywa się, że Bóg stale na nowo działa jeszcze więcej niż prosimy i rozumiemy. Jakie są tego podstawy, nie musimy wiedzieć. Jego wola dzieje się w naszym życiu, zarówno przez nie same, jak i przez śmierć.

 

Ale jądrem sprawy, rzeczą najważniejszą, jest, abyśmy teraz, z dziękczynienia za to, co Jezus Chrystus na Krzyżu Golgoty dla nas dokonał, weszli do środka przez tą rozdartą zasłonę do tronu łaski. I abyśmy powiedzieli: Panie, oto ja, grzesznik, zgubiony i potępiony! Pod Bożym gniewem. Baranku Boży przychodzę do tronu łaski. Wtedy nie przyjdzie na nas Boży gniew, wtedy nie przyjdzie potępienie i sąd, lecz będziemy obdarzeni łaską, będzie nam przebaczone, zostaniemy stworzeni na nowo, uwolnieni i zacznie się wspaniałe nowe życie, które Jezus wywalczył dla ciebie, dla mnie, dla nas wszystkich na Golgocie.

 

Jak wspaniała jest śmierć Syna Bożego tam na Krzyżu Golgoty. To jest skała zbawienia. Zgasnął, abyśmy mogli uciekać się do Niego. Tam jest przebaczenie, tam jest usprawiedliwienie, tam jest nasze życie! Patrz oto ciemność, trzęsienie ziemi, ludzie wychodzący z grobów, patrz - zasłona jest rozdarta! Czy zobaczyłeś to dziś wieczorem? Pojmujesz, o co chodzi? Gdy święte Słowo Boże nam mówi: Patrz zasłona rozerwana jest od góry do dołu! Znaczy to, że droga do tronu łaski jest utorowana. Jeśli ktoś nie przyszedł jeszcze do tronu łaski, ten niech teraz się zbliży i doświadczy, co śmierć Jezusa Chrystusa dla niego znaczy!

 

Dziękujemy Tobie, żyjący Boże, Stwórco nieba i ziemi, że gdy Jezus Chrystus, Syn Boży po raz ostatni zawołał: Mój Boże, mój Boże dlaczegoś mnie opuścił, zasłona rozdarła się i przez to droga została utorowana dla każdego z nas. Brama była zamknięta, zaryglowana, nie mogliśmy wejść, ale przez ofiarę pojednania Syna Bożego, Baranka Bożego na Krzyżu Golgoty może dziś wieczór swobodnie przystąpić do Twego tronu Bożego każdy mężczyzna, czy kobieta, stary czy młody; może przyjść do tronu łaski i może otrzymać przebaczenie i uzdrowienie. Amen.

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin