R ,O Z D Z I A Ł II Oasoliński najbliższym współpracownikiem Władysława IV. Stosunki wyznaniowe w państwie. Ustępstwa króla na rzecz prawosławia. żądania szlachty pod adresem papieża. Poselstwo Ossolińakiego do Rzymu i jego rezultaty. Pobyt Ossolińskiego w Wiedniu. Tytuły książęce. Oburzenie szlachty na Ossolińskiego. Ossoliński marszałkiem sejmowym. Przygotowania do wojny ze Szwecją,. Ro
zejm sztumdorfski.
Władysław IV w szeregu naszych monarchów zajmuje obok Batorego bezsprzecznie jedno z pierwszych miejsc, jako nieprzeciętna indywidualność, jako człowiek pełen śmiałych planów i ambicji. Niestety, brak silnej woli i wytrwałości, spowodowany fatalnym stanem zdrowia, nie pozwolił królowi na wprowadzenie w życie zamierzeń, niemniej całe jego panowanie wypełnione było .walką o przeprowadzenie zamierzonych projektów, i to nie byle jakich. Zdobycie Moskwy, odzyskanie korony szwedzkiej, a wreszcie zniszczenie Turcji i oparcie Polski o Morze Czarne oto wielkie zamysły Władysława IV, którym nie dane było się ziścić. Plany te nie zawsze miały na celu dobro państwa, gdyż w pierwszym rzędzie dąiyły do wzmocnienia stanowiska dynastycznego Wazów. Król rozuRniał, że drogi jego nie zawsze schodzą się z drogami dążeń szlacheckich, że polityka jego, prąca w konsekwencji do wojen, spotka się z uporem pokojowo nastrojonego społeczeństwa, że zatem czekać go musi stoczenie niejednej walki z opozycją wewnętrzną, a więc będzie musiał dążyć przede wszystkim do takiej przebudowy państwa polskiego, w której wola moparchy znaczyłaby więcej niź dotychczas.
Mając te cele, rozumiał nowy król, że potrzebni mu będą zdolni i oddani sprawie pomocnicy. Do takich ludzi należał bezsprzecznie Ossoliński. Wychowany za granicą, zapatrzony we wzory obce, był podskarbi zdecydowanym przeciwnikiem przerostu władzy sęjmowej, a raczej anarchii szlacheckiej, natomiast skłaniał się k u a b s o 1 u t y z m o w i, wyro
biwszy sobie pogląd, iż znacznie zwartsze wewnętrznie są te państwa, których władza wykonawcza, sprawowana przez monarchę i jego ministrów, nie jest krępowana przez reprezentację stanową. Posiadając takie poglądy nadawał się doskonale na ministra królewskiego - czy jednak potrafi być jednocześnie ministrem Rzeczypospolitej, to dopiero okazać miała przyszłość.
Było zwyczajem, że nowoobrany król wysyłał do papieża i monarchów europejskich poselstwa, zawiadamiając o wstąpieniu swym na tron. Była to zazwyczaj czcza formalność, jednakże tym razem, jeśli chodzi o poselstwo do Rzymu, nie posiadało ono charakteru jedynie zwykłej kurtuazji dyplomatycznej, gdyż poseł miał ponadto załatwić pewne sprawy pierwszorzędnej wagi. Władysław IV, jakkolwiek przywiązany do katolicyzmu, był człowiekiem zupełnie tolerancyjnym i nie zamierzał kontynuować polityki swego ojca, polegającej na wybitnym faworyzowaniu katolików kosztem różnowierców. Od dawnych lat przyjaźnił się z Krzysztofem Radziwiłłem, przywódcą kalwinów litewskich, utrzymywał bliskie stosunki z Rafałem Leszczyńskim, głową ewangelików koronnych, nie zamykał drogi do urzędów różnowiercom, których sporą ilość trzymał na swym dworze. Postępowanie to kierowane było względami natury politycznej; dążąc do odzyskania korony szwedzkiej, utraconej przez ojca głównie z racji jego nieugiętych przekonań katolickich, chciał Władysław urobić sobie opinię toleranta, by tą drogą pozyskać sympatię Szwedów.
Znacznie większe ustępstwa poczynił król na rzecz prawosławnych, zwanych wówczas schizmatykami lub dyzunitami. Jak wiadomo, zawarta w roku 1596 kościelna Unia $rzeska nie dała spodziewanych rezultatów, gdyż dwaj biskupi prawosławni oraz część niźszego duchowieństwa i osób świeckich nie przystąpiła do unii. Na wschodzie państwa nastąpił rozłam wyznaniowy, przybierający ostre formy walki między unitami i dyzunitami. Sytuacja znacznie się zaostrzyła, gdy w r. 1620 patriarcha wschodni mianował
metropolitę prawosławnego dla Polski i wyświęcił szereg biskupów na katedry objęte przez unitów. Biskupi prawosławni nie zostali przez państwo uznani, faktycznie jednak istnieli i działali, gdyż państwo nie miało dostatecznych środków działania, by przeciwdziałać temu samowolnemu krokowi. Jeżeli unici znaleźli protektora w osobie Zygmunta III, to prawosławni potrafili wciągnąć do swej
. akcji Kozaków, których sporadyczne powstania przybierają odtąd również charakter wyznaniowy. Jednocześnie metropolia kijowska w walce z unitami szuka coraz częściej oparcia za granicą, bądź w Konstantynopolu, bądź w Moskwie.
Taki stan rozdrażnienia religijnego, dający możność ingerencji państwom ościennym, był nie do utrzymania. Car moskiewski, nie czekając na konieć rozejmu, skorzystał z bezkrólewia w Polsce i wypowiedział wojnę, oblegając Smoleńsk. Władysława IV czekała ciężka rozprawa orężna, nie chciał więc, by na tyłach jego armii nieprzyjaciel posiadał sprzymierzeńców (metropolita prawosławny Kopiński był w ścisłej łączności z carem i prowadził na rzecz jego agitację) ; w szczególności zależało królowi na tym, by w wojnie tej Kozacy dali się użyć jako siła pomocnicza, jak to było w roku 1618. Z tych wszystkich względów zdecydował się Władysław zalegalizować hierarchię prawosławną, tj. biskupów, by związać ją z państwem, a przez to rozluźnić węzły łączące ją z Kozaczyzną i przerwać nici, wiodące z Polski do Moskwy. Toteż już w czasie elekcji Władysław, jeszcze jako królewicz, powołał specjalną komisję sejmową, która opracowała projekt załatwienia sprawy wyznaniowej. W myśl tego projektu prawosławni otrzymywali zupełną wolność religijną i równouprawnienie p o 1 i t y c z n e; została uznana prawnie hierarchia prawosławna, z metropolitą kijowskim i 4 biskupami rezydującymi w Łucku, Lwow ie, Przemyślu i Mohylowie; między unitami i dyzunitami miał być przeprowadzony ścisły podział świątyń, klasztorów, fundacji itd. Projekt ten królewicz zaakceptował, a obej
''$yjąc tron; potwierdził go uroczyście w paktach konwenfach, nadając mu tym samym moc prawną.
Ten krok króla wywołał szereg zastrzeżeń. Unici wnieśli skargę do papieża, który z kolei zaapelował do króla, ~ stronnictwo katolickie na sejmie koronacyjnym wystąpiło z ostrym protestem. Jednakże król nie chciał zejść z raz obranej drogi: ,.,komu przysięgałem usty, temu przysięgam i. intenćją". Ostatecznie sejm zatwierdził przywileje królewskie wydanę prawosławnym, ale tylko do czasu, uzależniając decyzję od zgody papieskiej. Władysław IV nie chcial zatargu z Rzymem, pragnął więc przez posła wytłumaczyć papieżowi, że ustępstwa na niekorzyść unitów podyktowane zostały koniecznościami politycznymi, że chwilowe straty Kościoła dadzą się naprawić, gdy król uzyska koronę szwedzką i moskiewską. Poseł miał prosić zatem papieża, by nie występował przeciw postanowieniom krata i przez to nie utrudniał jego sytuacji wobec grożącej wojny z Moskwą, a niebawem i ze Szwecją.
Była to główna sprawa, z jaką poseł udać się miał do Rzymu. Oprócz niej był jeszcze szereg żądań szlachty, która się domagała: 1) zniesienia apelacji od sądów duchownych do Rzymu, gdyż pociągało `to za sohą wielkie koszty, 2) zmniejszenia podatków kościelnych zwanych dziesięcinami, 3) wydania zakazu, zabraniającego duchownym nabywania dóbr ziemskich, gdyż w tym czasie, na skutek różnych zapisów, blisko 50°/o ziemi w Polsce znajdowało się w rękach Kościoła, 4) zniesienia szkół jezuickich w Krakowie, ponieważ wyłączny przywilej na nauczanie w tym mieśćie miała Akademia.
Sejm spodziewał się, iż król wyśle do Rzymu osobę wojowniczo nastrojoną, tymczasem wybór padł na Ossolińskiego. Było to ze strony króla posunięcie konsekwentne, gdyż miał pewność, iż poseł nie nadużyje jego zaufania, a przy tym, jako gorący katolik, zostanie należycie przyjęty przez papieża. Gorliwością bowięm katolicką przewyższał ten wychowanek jezuitów niejednego biskupa, posuwając się nawet
do nietolerancji. On to przecież w czasie sejmu elekcyjnego mówił do różnowierców: "Religia wasza przychodniem jest, katolicka zaś wiara jest panią i gospodynią w domu swoim. Bierzcie co wam z łaski pozwalamy, bo inaczej życie nasze i mienie raczej położymy, niżelibyśmy wam wolno gospodarować w Polsce dopuścili". Należało mieć nadzieję, iż taki człowiek będzie umiał trafić do Urbana VIII i kongregacji kardynałów.
(5wczesne Włochy barokowe lubowały się we wszelkiego rodzaju wspaniałych uroczystościach, a papieżom zależało na tym, aby posłowie państw obcych występowali z wielkim przepychem. Władysław IV, znając dobrze Rzym i upodobania papieża Urbana VIII, postanowił wystąpić z takim poselstwem, które by olśniło stolicę apostolską i dało wyo
'.'brażenie o sile i bogactwie polskiego monarchy. Ponieważ dotychczas najokazalej występowali w Rzymie posłowie francuscy, a właśnie w tym roku odbywała się taka uroczystość, posłał Ossoliński na zwiady jednego ze swych zaufanych, gdyż "co Francuzi mieli ze srebra - on chciał mieć ze złata, co oni ze złota - on z drogich kamieni, gdzie tamci mieli drogie kamienie - on chciał mieć diamenty".
Rzecz prosta, że, zamierzając wystąpić z taką pompą, nie mógł ambasador liczyć jedynie na własne fundusze, lecz musiał sięgnąć do zapasów skarbca królewskiego. Jakoż, zaopatrzony sowicie, wyjechał Ossoliński do Rzymu, wioząc wspaniałe dary królewskie i prowadząc ze sobą 300 jeźdźców, mnóstwo koni, wielbłądów, pojazdów. Wszyscy przybrani byli po polsku, by błyskotliwością strojów wschodnich, nieznanych w Italii, olśnić mieszkańców papieskiego miasta.
Uroczysty wjazd ambasadora odbył się 27 listopada 1633, ściągając nieprzebrane tłumy ciekawych. Widowisko udało się nadspodziewanie i zyskało sobie na długo sławę najświetniejszej "entraty" (wjazdu), jaką Rzym widział w pierwszej
połowie XVII wieku. Miejscowi kronikarze opisali ją szczegółowo, świetny sztycharź rzymski. Stefan Della Bella, uwieeznił ją w kolekcji pięknych rysunków, a lud nadtybrzański długo rozwodził się nad złotymi podkowami, "gubionymi" przez rumaka poselskiegó.
Forma pośelstwa odniosła niebywały sukces, chodziło jednak o rzecz ważniejszą - treść. Papież był chory, musiał więc Ossoliński czekać na audiencję, a tymczasem konferował z kardynałami, okazując specjalne względy kardynałom-nepotom, czyli kuzynom papieskim z rodziny Barberinich, czym tak sobie zjednał Urbana VIII, że ten, nie bacząc na zły stan zdrowia, wyznaczył posłowi audiencję na 6 grudnia. Mowa, jaką Ossoliński powitał papieża, była w~ ówczesnych warunkach arcydziełem kunsztu dyplomatycznego, gdyż roiła się od pochlebstw, a jednocześnie podkreślała dumę narodową, pełna była pokory chrześcijańskiej, a zarazem wiary w przyszłość Państwa Polskiegd, rzucała Rzeczpospolitą pod stopy papieża, a jednocześnie żądała odeń zrozumienia interesów króla.
"Przybywa znowu do Rzymu, Ojcze Święty, Władysław, - mówił poseł - który, przed laty, ozdobiony zwycięstwem nad barbarzyńcami, u stóp twoich pokłon oddawał 1, a dziś w troistej koronie na głowie przeze mnie, posła swego, pokornie przed twą Stolicą Apostolską upada: Wladysław, mówię, polski i szwedzki król i wielki car moskiewski, który, nim królować począł, królów i królestw łupieżców poskromił... O tym tak wielkim monarsze, co nie w pieluchach, ale na szczycie zdobytej sławy spoczywa, którego znasz osobiście i przyjaźnią swoją zaszczycasz, nie wiem co bym ci miał powiedzieć, Ojeze Święty. Toć sam niegdyś najmędrszym sądem swoim przeniknąłeś i roztrząsnąłeś wszystkie jego zalety i uznałeś go godnym piastowania berła wolnego narodu, zalecając go uroczyście jako jedynego księcia,
i Władysław IV, jeszcze. jako królewicz, był w Rzymie (w roku 1624-5). Wówczas to Urban VIII ofiarował mu miecz, którym miał zwalczyć wrogów chrześcijaństwa.
xry by mógł Polakom rozkazywać. Dlatego też słowa moje fax raczej skieruję, gdzie bym Ci mógł pokazać, które i ja'.'jtie narody król mój przed Ciebie i stolicę twoją świętą za '`tobą prowadził... Wszystkie tedy narody, mieszkające na -północy Europy, jak szeroko od Karpat do Kaspijskiego l4lorza, od Lodowatego Oceanu. do Morza Czarnego wszystkie, Ojcze Święty, za przyklęknięciem Władysława przed tronem Twoim upadają, bo wszystkie albo prawem dziedzicznym do jego majestatu należą, albo orężem podbite za pana uznają. Z tych wszystkich pierwsze miejsce słusznie się Polsce należy, która, jak władzom swoim dobrowolnie ulega, tak i religię i świętości, nie przemocą ani grozą zmuszona, świątobliwie zachowuje. Owa to Sarmacja, rzymskim orężom niedostępna, dziś rzymskiej uległa wierże; ona, niegdyś tylu zabobonów żywicielka, dziś jedynego Boga służebnica; ona, najżarliwszy stróż wolności nigdy jarzmem nie dotknięta, dziś rzymskim biskupom i Stolicy Apostolskiej najuleglejsza - Polska, mówię, która sama jedna na świecie potworów nie rodzi 1. Żadne kacerstwo, żadne odszczepieństwo z niej nie wyszło, a jeżeli znajdą się i tam zarażeni chorobą ościennych narodów, to i ci wnet surową prac naszych karnością i wiecznej niesławy piętnem od całości sźlachty odcięci zostają. Ktokolwiek przeczyta prawo za $róla Jagiełły uchwalone 2, a obyczajem ojczystym całego ;rycerstwa zezwoleniem ugruntowane, ten przyzna, że żadne klątwy soborów surowiej kacerstwa nie uskromiły. A cho
_tiaż złym czasom i miłości braterskiej cokolwiek pobłażać si'ę zdamy, nigdyśmy prawa tego nie dopuścili znieść, ani '.:nie dopuścimy, chcąc dać świadectwo potomności, że trwa'`~ość ojczyzny i ustaw naszych opieramy na całości jednej `.religii.
Vrodzona~ jest gorliwość w wierze narodowi polskiemu;
1. Mówca chciał przez to wyrazić, że Polska nie była ojczyzną, żadnej z herezji religijnych.
2. Mowa o edykcie wieluńskim z r. 1424, potępiającym herezje rałi~gi jnę.
sfąd owo poszanowanie dla biskupów, kfórym pierwszych miejsc w senacie ustąpiono i którym przedniejsze sprawy Rzeczypospolitej oddano. Pomijam rozrzutną, że tak rzekę, hojność ich (Polaków) w stawianiu gmachów kościelnych; zamilczę i o tym, że tam nabożeństwa najgorętsze, bo to cały świat zgodnie uznaje. Ale wspaniałość umysłu tego narodu i stąd poznać się godzi, że od tylu wieków straż trzymając przeciw dzikim i okrutnym nieprzyjaciołom imienia chrześcijańskiego, placu im nie ustępuje. Półksiężyce otomańskie, które tyle wojsk potężnych, tyle miast obronnych zniosły, tyle niedostępnych wąwozów, tyle rzek bystrych przebyły, tyle osad chrześcijańskich zniszczyły - Polacy gołymi piersiami zatrzymują. Tatarską zajadłość, że się dotychczas po całej Europie nie rozlała, jedna Rzeczpospolita powściąga. Moskali, z imienia tylko chrześcijan, ale óbyczajami gorszych od reszty barbarzyńców, tylekroć zwyciężyli~śmy, pognębili, a wreszcie najpiękniejszą część ich krajów w prowincję naszą zamienili. To wszystko największą wspaniałością umysłu, a zgoła rzymską cnotą stanęło. Nagrodziliśmy starożytnemu miastu (Rzymowi), obrażonemu srogością przodków naszych, gdyśmy jego prawa i obycźaje przyjęli. Tu źródło naszej wolności, słuszności, sprawiedliwości i prawa, stąd przykłady męskiej rządności. Nic pieszczonego ani zniewieściałego w strojach i obyczajach naszych nie ma. Młode swe lata trawimy nie przy lutniach i tańcach, ale vy obozie; szlachta nie wstydzi się uprawiać roli, strzeże się miejskich rozkoszy, które wojowniczego ducha osłabiają. W niskich chatach mieszkają ludzie podniosłego serca; warownych zamków, mostów zwodzonych nie znają, bo przy prawach ojczystych i niewinności życia czują się bezpieczni...
Taka tedy i tak potężna Polska pierwsza do nóg Twych, Ojcze święty, upada, i zgina kark swój do jarzma nie przywykły, te ręce wolne i umysł do panowania zrodzony tobie oddaje. Wyznawa, że za twoją przyczyną Władysława królem swoim obrała, że tobie monarchę swego zawdzięcza.
Tyś mu bowiem, gdy wyjeżdżał z Rzymu, oddał popioły świętych pańskich Primusa i Felicjana, nie bez wróżby papieskiej, że będzie pierwszym i najszczęśliwszym królem naszym, że bez współzawodnika za jednomyślnością tak licznego narodu zgodą obrany zostanie. Przez ciebie więc, największy z papieżów, Polska Władysława, Władysław Polskę, a ty oboje posiadasz. Będziesz oglądał jeszcze za Bożą pomocą zdziczałe lwy skandynawskie 1 przed twoją stolicą, ugłaskane potężną ręką Władysława; ujrzysz przed sobą odstępców powszechnego pasterza 2 i zamkniesz ich w swej owczarni, wyszedł bowiem na, łowy syn twaj, aby cię nakarmił i głód twój chciwy sławy Najwyższego nasycił, aby tam zaczął początki panowania swego, gdzie się spodziewa naprawić szkody, jakie Niebo i Kościół poniosły.
Wznieś więc, najlepszy, największy papieżu, prawicę swoją... i świętym błogosławieństwem wzmocnij usiłowania swego syna. Wzbudzą się za jego przykładem inni chrześcijańscy panowie i, zaniechawszy szkodliwych sławie swojej zawiści, zwrócą oręż tam, dókąd ich wzywa swawola bezecnego łupieżcy s, dawno o pomstę wołająca. Zaprawdę, król mój" tak jak teraz siebie, królestwa swoje i oręż swój świątobliwości twojej oddaje, oświadcza posłuszeństwo, obiecuje uszanowanie i wierność stolicy świętej - tak gofów będzie zawsze za twoim przewodem, pod twoim dovvództwem, nie tylko postępować za chorągwiami chrześcijońskimi, ale je wyprzedzać".
Oracja ta, wygłoszona w pięknej łacinie, a -będąca istotnie jedną z najlepszych mów Ossilińskiego, zyskała powszechne uznanie. Sam papież, uprawiający poezję łacińską, orzekł, że "i Cycero lepiej by nie powiedział". Gloryfikacji króla Władysława nie wzięto za czcze przechwałki, gdyż ya tym właśnie czasie nadeszły wiadomości o sukcesach i Tj. Szwedów.
~ Mowa o prawosławnych, zwanych wówczas schizmatykami ( odstgpcami ) .
3 Mowa o Turkach.
królewskich w wojnie moskiewskiej. Doszło do tego, że tak trudny do zjednania sobie człowiek, jakim był Urban VIII, całkowicie dał się przekonać posłowi, widząc w nim jednocześnie ulubieńca królewskiego, gorliwego katolika i nieprzeciętnie zdolnego dyplomatę, pełnego zewnętrznej pokory, a zarazem wysoko noszącego sztandar.reprezentowanego przez siebie państwa. Łaska, jaką papież otoczył ambasadora, zdawała się wskazywać, iż żądania jego znajdą aprobatę.
Istotnie, jeżeli chodzi o żądania sejmowe, to większość z nich załatwił Ossoliński z kardynałem Barberinim. Zgodził się brat papieski na uregulowanie dziesięcin i zniesienie apelacji od sądów duchownych do Rzymu, a niebawem, za staraniem posła, wydał papież brewe, zakazujące jezuitom krakowskim nauczania tych przedmiotów, które były wykładane w Akademii. Najważniejsza dla szlachty sprawa nabywanie dóbr przez duchowieństwo = nie została pozytywnie załatwiona, gdyż sam Ossoliński był jej przeciwny i, wyjeżdżając z Warszawy, poczynił co do tego biskupom polskim pewne wiążące go obietnice. Skończyło się na tym, że papież miał wydać ponowne brewe, zabraniające kupowania dóbr szlacheckich zakonom, natomiast zakaz ten nie dotyczył ani duchowieństwa świeckiego, ani dobrowolnych zapisów na rzecz Kościoła.
Najtrudniej poszła sprawa najważniejsza, to jest zatwierdzenie dyplomów królewskich na rzecz prawosławia. Dla rozważenia sprawy tej wyznaczył Urban VIII kongregację, złożoną z 12 kardynałów i teologów, która współpracowała z posłem przez kilka tygodnia Na próżno przedkładał Ossoliński, że odmowa .zatwierdzenia ugody z prawosławnymi może wywołać w Polsce walkę wewnętrzną, na próżno straszył, że województwa wschodnie mogą się poddać Moskwie - w Rzymie nie rozumiano sytuacji polskiej, nie zdawano sobie sprawy, że chwilowe ustępstwa mogą się z czasem sowicie opłacić Kościołowi. Kongregacja stanęła n~ gruncie formalnym i orzekła, że uznanie przez króla hierarchii prawosławnej musi być przez kościół potępione. Papież Urban
dał się jednak nakłonić osobistym perswazjom Ossolińskiego i nie zatwierdził wyroków kongregacji, polecając nuncjuBzowi swemu w Polsce, by do czasu przeciw decyzjom królewskim nie występował. Było to połowiczne załatwienie sprawy; Władysław IV nie uzyskiwał aprobaty Rzymu, ale też nie spotkał się z oficjalnym sprzeciwem, toteż milczenie papieża mógł opozycji sejmowej wytłumaczyć jako cichą ugodę.
Ukończywszy w ten sposób poselstwo, opuścił ambasador Rzym, otrzymawszy od papieża tytuł książęcy (dux in Ossolin) i uzyskawszy jeszcze pewne subsydia na wojnę turecką, która w tym czasie ( 1633) wybuchła. W drodze powrotnej miał jeszcze odprawić poselstwa we Florencji (chodziło 0 obejrzenie swatanej Władysławowi IV księżniczki toskańskiej) i w Wenecji, gdzie miał zaproponować przymierze zaczepno-odporne przeciw Turcji. Niestety, ta ostatnia misja nie powiodła się; Rzeczpospolita Wenecka odpowiedziała, że pokoju z Turcją nie może zrywać bez powodu, że natomiast przez posła swego w Konstantynopolu starać się będzie powstrzymać agresję turecką przeciw Polsce.
Wracając przez Austrię, zatrzymał się Ossoliński, na osobiste żądanie cesarza, w Wiedniu, gdzie go powitał po przyjacielsku "dawny Ferdynand z Grazu". Cesarz otoczył dawnego pupila wielką serdecznością, pragnąc go utrwalić w przywiązaniu do domu habsburskiego, a na odjezdnym wręczył mu dyplom z tytułem księcia Rzeszy (princeps) , równający go ze wszystkimi książętami (:esarstwa. Syt sławy i zaszczytów, wracał podskarbi nadworny do kraju, jako podwójny książę - dux et princeps: Jakże go tam przyjęto?
Opinia szlachecka była oburzona na Ossolińskiego, iż nie wyjednał u papieża zakazu nabywania dabr szlacheckich przez duchowieństwo, a natomiast przywiózł sobie zagraniczne tytuły kśiążęce. Sejmiki podniosły wrzawę, że z każdym rokiem drogą skupów i pobożnych zapisów coraz więcej ziemi przechodzi w ręce Kościoła, że z każdym rokiem
...
hipacypociej