Gombrowicz W. Transatlantyk - streszczenie i opracowanie (klp).docx

(51 KB) Pobierz

Witold Gombrowicz
~Transatlantyk~

„Trans-Atlantyk” został napisany przez Witolda Gombrowicza w 1953 roku. Książka ma charakter zmitologizowanych wspomnień z wczesnych lat emigracji. W 1939 roku pisarz wziął udział w inaugurującym rejsie „Chrobrego” z Gdyni do Buenos Aires. Po wybuchu wojny Gombrowicz został w Argentynie, gdzie w nędzy spędził dziesięć lat swego życia. Nękały go nie tylko problemy finansowe – rezultatów nie przynosiły również jego działania w obrębie życia literackiego. 

Wybitni autorzy, z którymi miał styczność w czasie pobytu w Ameryce Łacińskiej, tacy jak Jorge Luis Borges, czuli się urażeni jego stylem bycia. Jak pisze znawca Gombrowicza J. Łapiński należał on „do kręgu mniej lub bardziej utalentowanych nieudaczników, z którymi prowadził swe gierki artystyczno-erotyczne”. Po tym trudnym okresie opublikował przekłady „Ferdydurke” i „Ślubu”, wtedy też zaczął pisać specyficzną, zarówno pod względem językowym jak i tematycznym, powieść „Trans-Atlantyk”.

„Trzeba dodać dla porządku, choć to może niepotrzebne: „Trans-Atlantyk” jest fantazją. Wszystko – wymyślone w bardzo luźnym tylko związku z prawdziwą Argentyną i prawdziwą kolonią polska w Buenos Aires. Moja „dezercja” także inaczej przedstawia się w rzeczywistości (szperaczy odsyłam do mego dziennika)”

– tak Gombrowicz pisze o swym utworze w przedmowie do niego. 

„Trans-Atlantyk” ukazał się wraz ze „Ślubem” w Paryżu w 1953 roku, jako pierwszy tom Biblioteki „Kultury”. Ostra krytyka polskości, jakiej dokonał w swym dziele autor, spowodowała niechęć emigrantów.

OPRACOWANIE

bOHATEROWIE

Witold Gombrowicz – główny bohater, a zarazem narrator powieści. Jest Polakiem, który po dwudziestu dniach pływania po morzu dociera na statku „Chrobry” do Buenos Aires. Tam dowiaduje się o wybuchu wojny i postanawia zostać w Argentynie. Jest to jego świadoma decyzja, której ze względu na „bluźniercze” powody nie może być zdradzona żadnemu z rodaków. Na zorganizowanym przez Artystów spotkaniu poznaje homoseksualistę Gonzala, który wciąga go w intrygę uwiedzenia Ignacego – syna prawdziwego patrioty Tomasza Kobrzyckiego. 

Gonzalo – Metys, Portugalczyk, z perskiej tureckiej matki w Libii urodzony. Niezwykle bogaty mężczyzna, którego całe dnie wypełnia polowanie na chłopców, którzy za małe pieniądze zaspokoją jego seksualne potrzeby. Udaje on biedaka nawet wtedy, gdy odwiedza go w pałacu Witold, jest wówczas przebrany za służącego a gościa przyjmuje w ubogim pokoiku. Jest zakochany w mężczyźnie o blond włosach Ignacym Kobrzyckim. Wszystkie jego działania zmierzają do uwiedzenia obiektu jego westchnień. 

Tomasz Kobrzycki – patriota, dawny Major. Ma syna Ignacego. W obronie jego czci wyzwał na pojedynek Gonzala. Gdy ten własnym ciałem obronił jego syna ofiarował mu swoją przyjaźń. Szybko jednak zerwał z sentymentalnym stosunkiem do homoseksualisty, który chce posiąść jego syna. W obronie honoru postanowił zabić Ignacego, co mu się nie udało. 

Wspólnicy: Baron – wspaniały, rosły, dumny mężczyzna. Ciumkała – niższy od Barona, krępawy. Pyckal – kościsty blondyn. Wszyscy trzej prowadzą własną firmę „Baron, Ciumkała, Pyckal, Koński Psi Interes”. Są nierozłączni, choć ciągle się kłócą. Zarzewiem konfliktu był Młyn, który w równym udziale przypadł im z eksdywizji. Podział funduszów był niemożliwy, ciągłe procesowanie nie przynosiło efektów, „ta zaś swarliwość nie tyle może z finansowych rozrachunków ile z natur sprzeczności. A bo Baron jak bąk huczy, buczy i tańcuje, jak paw ogon puszy, jak sokół w górę polatuje; a Pyckal, jak byk, wrzaskiem krzykiem swojem chamskiem chamskiem się nawala; a Ciumkała gmyrze”. Zatrudnili oni Witolda, z którym właściwie utrzymywali bliższe kontakty. Pojedynek między Gonzalem a Tomaszem, w którym wzięli udział, stał się powodem wcielenia ich do Związku Kawalerów Ostrogi. W finalnej scenie wraz z Rachmistrzem przeistoczyli się w potworne stwory, które siłą swej okropności chciały zapanować nad bawiącą się w pałacu Gonzala Polonią.

ELEMENTY BIOGRAFICZNE W POWIEŚCI

Powieść „Trans-Atlantyk” nie jest powieścią biograficzną, ale możemy się w niej dopatrzeć kilku faktów, które naprawdę miały miejsce w życiu Witolda Gombrowicza. Autor, a zarazem główny bohater utworu, rzeczywiście od sierpnia 1939 roku mieszkał w dalekiej Argentynie, gdzie przypłynął na pokładzie MS „Chrobrego”. Na statek dostał się nie z własnej inicjatywy, ale dzięki zaproszeniu, jakie otrzymał od przewoźnika na inauguracyjny rejs. Trzydziestopięcioletni wówczas literat postanowił pozostać w Ameryce Południowej po tym, jak doszła go wieść o podpisaniu paktu o nieagresji pomiędzy Hitlerem i Stalinem, co oznaczało nadchodzącą wojnę. 

W swoim „Dzienniku” Gombrowicz napisał:

„Ja do Argentyny wyruszyłem przypadkiem, na dwa tygodnie tylko, gdyby zrządzeniem losu wojna nie wybuchła w ciągu tych dwóch tygodni, wróciłbym do Polski – ale nie ukrywam, że gdy klamka zapadła i zatrzasnęła się nade mną Argentyna, to było, jakbym siebie samego na koniec usłyszał”.

Z kolei na pierwszych stronach „Trans-Atlantyku”, Gombrowicz opisuje dokładniej rejs z Polski do Argentyny:

„Dwudziestego pierwszego sierpnia 1939 roku ja na Statku „Chrobry” do Buenos Aires przybijałem. Żegluga z Gdyni do Buenos Aires nadzwyczaj rozkoszna... i nawet niechętnie mnie się na ląd wysiadało, bo przez dni dwadzieścia człowiek między niebem i wodą, niczego nie pamiętny, w powietrzu skąpany, w fali roztopiony i wiatrem przewiany. Ze mną Czesław Straszewicz, towarzysz mój, kajutę dzielił, bo obaj jako literatki żal się Boże mało co opierzone na tę pierwszą nowego okrętu podróż zaproszeni zostaliśmy; oprócz niego Rembieliński senator, Mazurkiewicz minister i wiele innych osób, z którymi się poznajomiłem”.

Rzeczywiście, Gombrowiczowi w tej podróży towarzyszył Czesław Straszewicz, początkujący literat (autor tomiku opowiadań „Wystawa bogów” z 1933 roku), który na wieść o nadchodzącym wybuchu wojny nie zastanawiał się i postanowił powrócić na pokład „Chrobrego”. Straszewicz trafił do Francji, a następnie do Wielkiej Brytanii. Walczył na froncie zachodnim jako żołnierz 10 Brygady Kawalerii Pancernej generała Maczka. Po zakończeniu wojny podzielił los Gombrowicza i na stałe osiadł w urugwajskim Montevideo, gdzie mieszkał do śmierci.

Szybko jednak okazuje się, że „Trans-Atlantyk” jest dziełem w przeważającej części fikcyjnym, ponieważ niemal od momentu pozostania Gombrowicza na argentyńskiej ziemi nic, co zostało opisane w książce, nie zgadza się z prawdziwymi losami pisarza. Wiadomo, że literat nie mógł wziąć udziału w wojnie, ponieważ od dziecka cierpiał na choroby układu oddechowego, które z czasem przerodziły się w ciężką astmę. Ponadto od najmłodszych lat Gombrowicz borykał się z uciążliwych schorzeniem skóry. Jednak w powieści odmawia powrotu na pokład statku, mówiąc: „Nie będę ja się w to mieszał, bo nie moja sprawa, i jeśli konać mają, niech konają”. Od tego momentu w utworze pojawiają się jedynie drobne elementy biografii Gombrowicza.

 

Prawdą było na pewno to, że decydując się na pozostanie w Ameryce Południowej, pisarz sam siebie skazał na życie w ubóstwie. Nie mówił w dodatku po hiszpańsku, co jeszcze bardziej utrudniało mu „stanięcie na nogi”. Jak czytamy w „Trans-Atlantyku”:

„Miałem wszystkiego 96 dolarów, które mnie co najwyżej na dwa miesiące najskromniejszego życia starczyć mogły, więc zaraz trzeba było się pogłowić, co i jak uczynić”.

Nie można się dziwić, że pomocy szukał w poselstwie polskim, licząc na przychylność rodaków. 

Faktem było również to, że Gombrowicz pracował w charakterze urzędnika, czego nie znosił. Nienawidził tej pracy tak bardzo, że każdego roku obchodził rocznicę swojego odejścia z niej po siedmiu latach męczarni. Pisarz niesamowicie źle znosił warunki panujące w urzędzie, nie znosił zwłaszcza sztucznego i hermetycznego środowiska pracowników. Pracę tę jednak dostał Gombrowicz dopiero w 1947 roku, a do tego czasu wiódł niesłychanie skromny i ubogi żywot.

 

PRZEDMOWA AUTORA DO TRANATLANTYKU

Gombrowicz napisał swą przedmowę, by – jak sam się wyraził – zażegnać niebezpieczeństwo zbyt wąskiego odczytania utworu. Jego zdaniem poważną przeszkodę interpretacyjną stanowi umysłowość Polaków, którzy nie potrafią wyzbyć się „kompleksu polskiego”. Słowo ojczyzna rozumieją oni szablonowo, poprzez pryzmat przytłaczającej tradycji. Gombrowicz jest przeciwny zbyt wybujałym interpretacjom, które pojawiły się w prasie. Sam pisał:

„Nie przeczę: „Trans-Atlantyk” jest między innymi satyrą. I jest także, między innymi, dość nawet intensywnym porachunkiem…nie z żadną poszczególną Polską, rzecz jasna, ale z Polską taką, jaką stworzyły warunki jej historycznego bytowania i jej umieszczenia w świecie (to znaczy z Polską słabą)”.

Gombrowicz podkreśla, że tematem „Trans-Atlantyku” jest historia w nim przedstawiona. To tylko pewien opowiedziany świat, implikujący wiele znaczeń. Jest on i satyrą, i krytyką, i traktatem, i absurdem, i dramatem – „ale niczym nie jest wyłącznie, ponieważ jest tylko mną, moją „wibracją” moim wyładowaniem, moją egzystencją” – tak stwierdza autor.

 

EWANGELICZNA MITOLOGIZACJA W POWIEŚCI

W opisach akcji „Trans-Atlantyku” często pojawiają się dantejskie motywy i obrazy. Wskazują one na moralną, ewangeliczną mitologizację. Podobnie jak w „Ślubie” pojawia się postać Ojca symbolizuje też te same wartości. Po pierwsze, w sensie etycznym, mamy tu do czynienia z honorem i czystością, a w sensie patriotycznym z męstwem i wiernością. Tomasz, powieściowy ojciec jest podobnie jak Ignacy ze „Ślubu” przedstawicielem Kościoła. Analogia ta znajduje potwierdzenie w tekście. Wystarczy przypomnieć chociażby moment, w którym Gonzalo ugodził szklanką Tomasza. Ten stał tylko, a z jego skroni kapały i spływały po policzku krople krwi, niczym Jezusowi na Kalwarii. Motywy biblijnej góry przywoływane są bardzo często, Gombrowicz - główny bohater wciąż opisuje swoje przygody odwołując się do motywu góry:

„ciężka góra moja na pustce drogi mojej i na Polu moim, ale Pusty, jakby tam nic nie było”.

Równie istotna jak postać ojca jest postać syna. Podobnie jak w „Ślubie” symbolizuje nowy porządek, jest „nosicielem deformacji quasi-rzeczywistości”. Syn symbolizuje w porządku etycznym wstyd i hańbę, w porządku zaś ideowym postęp i nieskrępowanie, zerwanie z tradycja i przeszłością.

ZBRODNIA I PEWERSJE SEKSUALNE W POWIEŚCI

Fabuła powieści przypomina chwilowo powieść kryminalną. Element zbrodni, podobnie jak element perwersji seksualnej wprowadza pisarz za pomocą bogatego homoseksualisty Gonzala. Elementy te są niezwykle ważne, konstytuują fabułę utworu.

Metaforycznie przedstawiony Portugalczyk nie tylko inicjuje zbrodnie, ale również wplątuje w nią praktycznie wszystkie postacie „Trans-Atlantyku”. Nie chodzi o fakt jej dokonania, wydaje się, że u Gombrowicza ważniejszy jest sam zamiar. Początkowo Gombrowicz-bohater buntuje się, nie chce pozwolić ani na zbrodnię, ani na orientację seksualną Gonzala. Brzydzi się nim i krytykuje utożsamienie homoseksualizmu z postępem. Teorie pochodzące te odzwierciedlają głoszone przez niektórych poglądy końca lat 30. W finale jednak, gdy ma ostrzec Ignacego przed seksualno-morderczymi zamiarami Gonzala, kapituluje, stwierdza: „niech on siebie w Co zechce przemienia, a choćby w Mordercę, Ojcobójcę! Choćby i w Cudaka! Niech się ta parzy z kim chce!”. Jednym słowem przyjmuje zarówno zbrodnię, jak i perwersje erotyczne. 

Akceptacja zbrodni i zboczenia jest zastąpieniem starej „Formy” nową – Ojczyzny „Synczyzną”.

ŚMIECH W TRANSATLANTYKU

„I zamiast żeby Ojca swego Bachem Buchnąć, on Buch w śmiech”.

Zakończenie powieści jest zaskakujące, w momencie, gdy narrator, a przede wszystkim czytelnik spodziewają się zbrodni, pojawia się śmiech. Syn nie zabija ojca, jeźdźcy (przebrani członkowie Związku Kawalerów Ostrogi) nie napadają na bawiąca się polonię – wszyscy wpadają w śmiech. Ma on cechy katharsis. Sam Gombrowicz w przedmowie do warszawskiego wydania „Trans-Atlantyku” pisał o śmiechu w utworze tak:

„Oddać się przyszłości?... Tak…ale ja już niczemu nie chciałem się oddawać samą istotą moją, żadnemu kształtowi nadchodzącemu – ja chciałem być czymś wyższym i bogatszym od kształtu. Stąd się bierze śmiech w „Trans-Atlantyku”

 

KPINA Z OJCZYZNY W TRANSATLANTYKU

Niezwykle istotna jest scena rozgrywająca się w piwnicy, w której uwięziony zostaje ugodzony Ostrogą Gombrowicz. Jak się okazuje, nie jest on jedyną ofiara Rachmistrza W ciągu kilku dni do piwnicy zaciągnięta zostaje większa część Polonii. Scena ta ma metaforyczne znaczenia. Narrator wchodzi niejako w związek z innymi polskimi emigrantami. Wszyscy tworzą coś, co można przyrównać do swoistej „organizacji samoudręki”. Choć mają tego dosyć, zadają sobie ból, muszą współcierpieć, bo tego wymaga historia. Każdy, niczym „Chrystus na krzyżu rozpięty” cierpi w imię ojczyzny. Narrator-Gombrowicz na narodowy masochizm odpowiada cynizmem. Rozwiązanie tej męczeńskiej niewoli widzi w zgwałceniu natury, losu a nawet Boga Najwyższego:

„Strasznym się stanę i na Naturę się rzucę, ją zgwałcę, przemogę, Przerażę, iżby się nam Los odmienił…Straszni być musimy”.

 

MOTYWY ZWIERZĘCE W TRANSATLANTYKU

Bardzo charakterystyczne w „Trans-Atlantyku” jest występowanie zwierzęcych motywów, rekwizytów, nazw i opisów. Cała powieść przepojona jest zwierzęcością. Jest ich bardzo wiele, uwagę zwracają w szczególności te z pałacu Gonzala, który przecież sam jest „nie bykiem, lecz krową”. Pojawiają się tu psy skrzyżowane z innymi zwierzętami, i tak biega gdzieś

„piesek boloński, z pudlem skrzyżowany, bo ogon miął pydla a sierść foksteriera…a ten pewnie Legawiec, ale kłapouch z niego kiepski, bo jakby chomika miął uszy…sukę miała Wilczurę, która chyba w piwnicy z chomikiem sparzyć się musiała, a choć potem Legawcem pokryta, z Chomika słuchami szczenięta wydała…a w tej chwili pies duży, legawy przyszedł się łasić; i jak baran czarny; ale nie baran to był, bo jak kot duży z pazurami; tyle tylko, że z koźlim ogonem i zamiast miauczeć, jak koza beczał”.

Oprócz psów pojawiają się ogiery, kobyły, muchy, papugi, konie, szaraki, szczury, charty, wróble, żaby, rysaki, itd. W powieści obecne jest jakieś zwierzęce szaleństwo, widać to nawet w terminologii, jakiej używają bohaterowie. Pojawiają się wyrazy takie jak: „łasić się”, „zbaranieć”, „srokaty”, „zagawronić”, „zarechotać”, „gzić”, „doić” i oczywiście wszystkie odnoszą się do ludzi. Nawet słowa – klucze tak ważne dla filozofii Gombrowicza mają zwierzęcą proweniencję, chodzi tu o: „ostrogę”, „zasadzkę” czy „potrzask”

ARCHAIZACJA STYLISTYKI W TRANSATLANTYKU

Punkt wyjścia powieści stanowi dla Gombrowicza przełomowy moment w historii Polski. Pisarz wypowiada się z pełną świadomością przeciwko tradycyjnej wersji patriotyzmu, ale również krytykuje poprzez parodię charakterystyczny dla sztuki i literatury sposób wypowiadania się. I tak mamy w powieści do czynienia ze specyficznym językiem, który stanowi syntezę różnych stylów wypowiedzi najbardziej reprezentatywnych dla polskiej tradycji. Pojawiają się typowe zwroty dla „sarmackiej” prozy: „Każ Pan dobrodziej konie zaprzęgać”. Narrator korzysta też z pamiętnikarskiego języka Paska: „Ja się zdumiałem…widząc Salonów, Sal wielkich luxusy, które plafonami, Parkietami, Stiukami a Boazeriami…”. Widoczne są także elementy szlacheckiej dziewiętnastowiecznej gawędy, romantycznej poezji oraz trylogii Sienkiewicza. Ciekawym zabiegiem jest też aluzja do najbardziej znanych scen z epopei narodowej „Pana Tadeusza”. Gombrowicz przywołuje polowanie, pojedynek czy kulig. Parodia kryje się w tym, że brak podstawowych „rekwizytów” tych zdarzeń, podczas pojedynku nie ma kul, w polowaniu brak szaraków, a kulig odbywa się w argentyńskim gorącym pałacu, gdzie na śnieg nie ma najmniejszych szans. W ten sposób „Trans-Atlantyk” jest swoistą „syntezą wielowiekowego rozwoju polskiej prozy”.

INTERTEKSTUALNOŚĆ POWIEŚCI

Intertekstualność „Trans-Atlantyku” nie polega na przytaczaniu przez Gombrowicza fragmentów lub postaci z innych tekstów kultury, lecz polemice, próbie zmierzenia się z nimi. Pisarz poprzez swoją powieść rzucił wyzwanie nie byle komu, bo samemu Adamowi Mickiewiczowi i polskiej epopei narodowej. Niektórzy badacze uważają, że „Trans-Atlantyk” został napisany jako „anty-Pan Tadeusz”, a nawet jako „anty-Dziady”. Jak pisze Stefan Chwin, najbardziej znany badacz twórczości Gombrowicza:

„Trans-Atlantyk (…) nie tylko miał ujawnić wstydliwie skrywane treści obu romantycznych dzieł, w swobodnej zabawie demaskując polskie stereotypy, które wyrosły z mickiewiczowskiego pnia, ale też miał się stać – równoprawną! – odpowiedzią na mickiewiczowski wzór postawy polskiego pisarza wobec narodowej klęski”

(S. Chwin, „Dziwne nauki w szkole wieszczów”, [w:] W. Gombrowicz, „Trans-Atlantyk”, Kraków 1998, s. 110).

Nie ma wątpliwości, że wielkie dzieła Mickiewicza odcisnęły się niezwykle trwale w świadomości Polaków. Po lekturze zwłaszcza „Dziadów” i „Pana Tadeusza” w głowach rodaków wykształtował się stereotypowy obraz ojczyzny, męki za jej wolność i konieczność poświęcenia życia w jej imię. Gombrowicz był przekonany, że dzieła te były wielce szkodliwe, ponieważ na długie lata wprowadziły Polaków w stan odrętwienia i bezradności. Przede wszystkim jednak, autor „Ferdydurke” krytykował Mickiewicza (oraz sarmackie powieści Henryka Sienkiewicza) zawmuszanie w naród niezdrowego podejścia do klęski.

W „Trans-Atlantyku” widzimy jak na dłoni takie właśnie przekonanie wśród reprezentantów poselstwa polskiego w Buenos Aires. W powieści Gombrowicz skrytykował dwa rodzaje patriotyzmu – idylliczny (przekonanie, że Natura sprzyja polskiemu pięknu) i makabryczny(przekonanie, że Natura nie toleruje słabych narodów). Pierwszy z nich wywodzi się przecież z „Pana Tadeusza”, a drugi z trzeciej części „Dziadów”.

Gombrowicz z niezwykłą swobodą żongluje obrazami i słowami, które oczytanemu odbiorcy natychmiast przywodzą na myśl inne dzieła. Z pewnością na szczególną uwagę zasługują sceny w piwnicy Kawalerów Ostróg, które muszą budzić skojarzenia z celą więzienną mickiewiczowskiego Konrada.

Jednak najbardziej wyraźnym nawiązaniem do Mickiewicza jest ostatnia scena „Trans-Atlantyku, czyli zabawa, która przypomina poloneza z „Pana Tadeusza”. W powieści Gombrowicza ostatnia scena nie jest jednak hołdem dla tradycji sarmackiej i polskiej szlachty. W „Trans-Atlantyku” widzimy towarzystwo wymieszane, w którym znajdują się zarówno intelektualiści, jak i ludzie prości, a wszyscy bawią się w rytm muzyki ludowej. Widzimy, że folklor pełni rolę spoiwa, wspólnej świadomości kulturowej, która pozwala wspólnie bawić się Polakom.

Także w samej warstwie językowej można odnaleźć nawiązania do innych dzieł. Pisze o tym Chwin:

„Bierze prowincjonalny, zalatujący polszczyzną pamiętników Jana Chryzostoma Paska, anachroniczny język szlacheckiej Polski z XVII wieku, miesza go z frazą Sienkiewicza, przyprawia romantyczno -mesjanistycznymi osobliwościami polszczyzny dziewiętnastowiecznej, dorzuca pokraczną frazeologię (i jeszcze dziwniejszą pisownię) z pamiętników chłopów-emigrantów i temu powiatowo-barokowo-wiejskiemu gadaniu Sarmaty nadaje postać... filozoficznej przypowiastki o wolności i życiu autentycznym”

(S. Chwin, „Sarmatyzm jako język nowoczesności”, [w:] W. Gombrowicz, „Trans-Atlantyk”, Kraków 1998, s. 115).

STRESZCZENIE

Czas i miejsce akcji

Akcja powieści rozgrywa się pod koniec sierpnia i na początku września roku 1939 w Buenos Aires stolicy Argentyny. Czas wprowadza element autentyczności, chodzi tu o wymiar historyczny i dokumentalny. Zdaniem Z. Malićia czas należy do akcji powieści a przestrzeń stanowi czynnik składowy fabuły „Trans-Atlantyku”

Przedmowa:

 

Pisana w przededniu krajowego wydania. Wg autora Polacy są obciążeni tradycją. Gombrowicz nie chce być „narodowym rachunkiem sumienia”, nie chodzi mu o boje z „umarłą Polską przedwojenną”. On chce walczyć z dzisiejszą słabą Polską. Chce wydobyć Polaka z niewoli polskości, z bycia tylko polakiem, uderzyć w narodowość, chce aby Polak mógł być kimś wyższym i obszerniejszym od Polaka. Walczy o indywidualność.

Podkreśla na koniec, że nie jest to literatura „na temat”… no przynajmniej nie inny niż opowiedziana historia. Jest to tylko jego „wibracja”.

 

Trans-Atlantyk:

 

Narrator opowiada nam historię w dziesięć lat po przybyciu do Argentyny. Do Buenos Aires przypływa na statku „Chrobry” 21.08.1939, razem ze znamienitymi postaciami polskimi.

W Argentynie bywa na balach, bankietach, ale czuje się obcy domu swego i przyjaciół swoich wzywa. Coś wisi w powietrzu, wszyscy czują wojnę, ale udawją, że wszystko jest w porządku. Wreszcie jednak Czesław (Miłosz? :-) – własne) – literat, z którym narrator mieszkał na statku przyniósł nowinę o wojnie. Statek zaraz zawrócono – może nie do Polski, bo tam już nie zdąrzą, ale do Szkocji, Anglii przynajmniej.

Bohater wymigał się od powrotu do Polski – przez jeden dzień udając, że uczestniczy w przedwojennym zapale, wysiadł w chwili odpływania statku na Argentyńską ziemię wyzywając Polskę od Stwora tego św. Ciemnego, co od wieków zdycha, a zdechnąć nie może. Polaków mając za idiotów, że płyną do monstrum, który będzie ich męczyć i dręczyć.

 

*

 

Gombrowicz (gdyż bohater ujawnia nam się jako sam pisarz), zostaje bez pieniędzy prawie – ma 96 dolarów, które mu starczą na dwa ledwie miesiące życia. Idzie więc do dawnego znajomego rodziny – Cieciszowskiego, który ciągle mówi dwoiście (idź do Rodaków, bo inaczej Cię pogryzą, nie idź do rodaków, bo Cię tam pogryzą.) Podpowiada mu tyle tylko sensownie, że jest trzech wspólników, którzy Spółkę mają i Interes Koński i Psi Dywidendowy założyli. Są to panowie Baron Pyckal i Cumkała. Może by na urzędnika albo pomocnika wzięli z pensją 100 albo 50 Pezów, bo są najpoczciwszemi lub najniepoczciwszemi ludźmi.

Gombro wynajmuje pokój za 4 pezo dziennie w podrzędnym hoteliku.

 

*

 

Nigdy tych pierwszych dni moich w Argentynnnie nie zapomnę, zaczyna kolejny rozdział. Wojna dookoła, nikt nic nie wie, ale przynajmniej „Nic piskorzowi kiedy raka biją”, „zdrów Czyżyk choć tam barana sztorcują”. Jednym słowem – póki huczy o wojnie, do autora nikt się nie przyczepi.

Tak sobie rozmyślając Gombrowicz dochodzi do kwestii czy iść do Poselstwa (do którego iść by musiał, bo do Polski nie wrócił). Walczy sam z sobą. Najpierw postanawia, że do poselstwa nie pójdzie, niech Polska zdycha. Później dochodzi do wniosku (zobaczywszy robaczka pnącego się po ździebełku trawy – nie kapuję związku), że jednak pójdzie. S...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin