Showalter Gena - Władcy Podziemi 03 - Mroczna żądza.pdf

(646 KB) Pobierz
926879327.001.png
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytaæ ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj .
Niniejsza publikacja mo¿e byæ kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wył¹cznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym mo¿na
jakiekolwiek zmiany w zawartoœci publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania siê jej
od-sprzeda¿y, zgodnie z regulaminem serwisu .
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym Bookarnia Online .
Gena Showalter
Mroczna żądza
Przekład
Klaryssa Słowiczanka
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Reyes stał na dachu wysokiej na pięć kondygnacji
budapeszteńskiej twierdzy. Z nieba sączyło się
czerwono-żółte światło księżyca, jakby krew
zbełtana z płatkami złota, wymieszane świetlne
barwy, połyskujące i mroczne niczym cięte rany na
aksamitnym niebie.
Spojrzał w dół, w czarną przepaść. Kusiła go,
przywoływała, jakby otwierała przed nim ramiona.
Tysiące lat i co się ze mną teraz dzieje? – pomyślał
z rozpaczą.
Zimny wiatr targał mu włosy we wszystkich kier-
unkach, wbijał szpilki w pierś, muskał kark skrzy-
dłami obrzydliwych motyli. Reyes przypomniał
sobie, jak trysnęła krew. Nie jego, przyjaciela.
Życie mieszało się ze śmiercią, a w duszy budziło
się piekące poczucie winy.
Tyle razy przychodził tutaj, marząc o tym, co nie
mogło się spełnić. Tyle razy szukał absolucji,
uwolnienia od codziennej męki i od demona, który
zmuszał go do samookaleczeń i od którego był
całkowicie uzależniony.
4/51
Jego modlitwy nigdy nie zostały wysłuchane.
I nigdy nie zostaną. Taki właśnie był i taki miał
zostać, strażnik Bólu, igraszka Bólu.
Męka wciąż rosła. Kiedyś nieśmiertelny wojownik
chroniący bogów, teraz, jak i jego druhowie, wo-
jownik świata podziemnego owładnięty przez jed-
nego z wielu demonów, które wydostały się
z dimOuniak . Od łask do poniżenia, do wzgardy.
Od szczęścia do żałosnego bytowania.
Zacisnął zęby. Śmiertelnicy nazywali dimOuniak
puszką Pandory, puszką, która strąciła go na za-
wsze do piekieł. Razem z przyjaciółmi wieki temu
otworzył ją lekkomyślnie, bogom na złość. Teraz on
i jego druhowie zamienili się w puszkę, bo każdy
nosił w sobie demona.
Skocz, podszeptywał mu teraz duch.
Jego demon – Ból. Jego stały towarzysz. Nadnat-
uralna siła, z którą zmagał się każdej minuty
każdego dnia.
Skacz.
– Jeszcze nie. – Jeszcze kilka sekund oczekiwania
i pogruchocze kości, uderzając o ziemię.
Wyszczerzył się na tę myśl. Drobne drzazgi prze-
biją trzewia, wnętrzności zaczną pękać jak balony
z wodą. Skóra popęka od nadmiaru płynów i tym
926879327.002.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin