King Stephen - Rage.pdf

(614 KB) Pobierz
423219072 UNPDF
RAGE
Stephen King
Rozdział 1
Ranek, kiedy zacząłem całą zabawę, był miły; śliczny majowy
poranek. Co czyniło go miłym, to fakt, że nie zwymiotowałem śniadania oraz
wiewiórka, którą zauważyłem przed salą matematyki.
Usiadłem w rzędzie najbardziej oddalonym od drzwi, tuż przy oknach
i zauważyłem wiewiórkę na trawniku. Trawnik w Liceum Placerville jest
naprawdę niezły. Nie opieprza się - podchodzi prosto do budynku i mówi "cześć".
Nikt, przynajmniej przez te cztery lata, jakie spędziłem w Liceum Placerville, nie
próbował odepchnąć go od gmachu kwietnikami, albo małymi sosenkami, ani
żadną z tych sympatycznych pierdółek. Podchodzi wprost do cementowych
fundamentów i tam sobie rośnie, czy wam się to podoba, czy nie. To prawda, dwa
lata temu, na zebraniu miejskim, jakiś babsztyl zaproponował, żeby miasto
wybudowało przed szkołą pawilon, w komplecie do pomnika upamiętniającego
chłopaków, którzy chodzili do Liceum Placerville, a później dali się wykończyć na
tej czy innej wojnie. Mój przyjaciel, Joe McKennedy, był przy tym i opowiadał, że
reszta nie robiła nic innego, tylko wynajdywała utrudnienia. Żałuję, że mnie przy
tym nie było. Z tego co mówił Joe wynikało, że trwała tam niezła szopka. Dwa lata
temu. O ile sobie przypominam, mniej więcej w tym czasie zacząłem wariować...
Rozdział 2
A zatem była tam wiewiórka, biegająca po trawie, niecałe dziesięć metrów
od miejsca, w którym słuchałem pani Underwood, oprowadzającej nas po
podstawach algebry w następstwie koszmarnego sprawdzianu, którego
najwyraźniej nie zaliczył nikt poza mną i Tedem Jonesem. Nie spuszczałem
z niego oczu, tyle wam powiem. Z wiewióra, nie z Teda.
Pani Underwood napisała na tablicy coś takiego: a = 16. "Panno
Cross" powiedziała, odwracając się "Proszę nam powiedzieć, co oznacza to
równanie, jeśli łaska".
- Oznacza, że to szesnaście. - odparła Sandra. Tymczasem wiewiórka
biegała w tę i z powrotem po trawie, z napuszonym ogonem i czarnymi
oczkami, lśniącymi jak ziarnka grubego śrutu. Ładna, tłusta sztuka. Pan
Wiewiór z pewnością zjadł więcej śniadań, niż ja ostatnimi czasy, ale ten
ranek był tak pogodny i spokojny jak tylko można sobie wymarzyć. Nie miałem
dreszczy, nie bolał mnie żołądek. Czułem się świetnie.
- W porządku. - powiedziała pani Underwood - Nieźle. Ale to nie koniec,
prawda? Nie. Czy ktoś chciałby bardziej szczegółowo omówić to fascynujące
równanie?
Podniosłem rękę, ale ona wywołała Billy'ego Sawyera. - Osiem plus osiem. -
burknął.
- Proszę wyjaśnić.
- Znaczy, to może być... - Billy zaczął się wiercić. Powiódł palcami po graffiti
wyrżniętym na blacie ławki SM L DK, GORĄCA SZTUKA, TOMMY '73. - No,
jeśli doda się osiem i osiem, to wychodzi...
- Mam ci pożyczyć swój słownik? - zapytała pani Underwood,
uśmiechając się ostrzegawczo. Zaczął mnie trochę boleć żołądek, śniadanie
poruszyło się odrobinę, więc znów popatrzyłem na wiewiórkę. Uśmiech
pani Underwood przypomniał mi o rekinie w "Szczękach".
Carol Granger podniosła rękę. Pani Underwood skinęła głową.
- Czy on nie ma na myśli tego, że osiem plus osiem również spełnia równanie?
- Nie wiem, co on ma na myśli. - odpowiedziała pani Underwood.
Ogólny śmiech.
- Czy może pani rozwiązać to równanie w jakiś inny sposób, panno Granger?
Carol zaczęła mówić, a wtedy odezwał się interkom: "Charles Decker jest
proszony do biura. Charles Decker. Dziękuję."
Spojrzałem na panią Underwood, a ona przytaknęła. Mój żołądek zaczął
się kurczyć i czuć bardzo staro. Wstałem i wyszedłem z klasy. Kiedy
wychodziłem, wiewiórka wciąż podskakiwała radośnie.
Przeszedłem połowę drogi korytarzem, kiedy wydało mi się, że słyszę
panią Underwood skradającą się za mną, z podniesionymi rękami
wykręconymi w szpony i uśmiechającą się swoim rekinim uśmiechem. Nie
potrzebujemy tutaj chłopców takich jak ty... miejsce chłopców takich jak ty jest
w Greenmantle... albo w poprawczaku... albo w stanowym szpitalu dla
obłąkanych kryminalistów...więc wynoś się! Wynoś się! Wynoś się!
Odwróciłem się, po omacku szukając w tylnej kieszeni klucza
hydraulicznego, którego oczywiście nie miałem, a śniadanie przypominało
teraz twardą, gorącą kulę w moich wnętrznościach. Ale nie bałem się, nawet
jeśli klucza tam nie było.
Naczytałem się za dużo książek.
Rozdział 3
Zatrzymałem się w łazience, żeby się odlać i zjeść kilka krakersów Ritza.
Zawsze noszę w torbie krakersy. Kiedy masz kłopoty z żołądkiem, parę
krakersów potrafi zdziałać cuda - sto tysięcy ciężarnych kobiet nie może
się mylić. Rozmyślałem o Sandrze Cross, której odpowiedź, udzielona w
klasie kilka minut temu, nie była zła, ale też nie kończyła sprawy. Myślałem o
tym, jak gubiła guziki. Ciągle odpadały jej od bluzek, od spódnic, a
kiedy pewnego razu zabrałem ją na szkolną zabawę, odpadł jej guzik od dżinsów
i mało brakowało, żeby zgubiła spodnie. Zanim zorientowała się w sytuacji,
suwak rozpiął jej się do połowy na kształt litery V, odsłaniając gładkie, białe
majtki, co było nawet podniecające. Te majtki były obcisłe, białe i
nieskazitelne. Nieskalane. Opinały słodko jej podbrzusze i marszczyły się
lekko, kiedy poruszała ciałem w rytm muzyki... do chwili, kiedy zauważyła co
się stało i dała nura do łazienki, pozostawiając mnie ze wspomnieniem o Parze
Doskonałych Majtek. Sandra była Porządną Dziewczyną i gdybym o tym
wcześniej nie wiedział, to teraz nie miałbym już żadnych wątpliwości - wszyscy
wiedzą, że Porządne Dziewczyny noszą białe majtki. Żadne nowojorskie
świństwa nie mają wstępu do Placerville w stanie Maine.
Ale pan Denver już się zakradał, wypychając Sandrę i jej dziewicze
majteczki. Nie możesz powstrzymać własnego umysłu; ten drań podąża tam
gdzie chce. Wszystko jedno. Miałem bardzo wiele sympatii dla Sandy,
nawet jeśli do końca życia nie miałaby zrozumieć o co chodzi w
równaniach kwadratowych. Jeżeli pan Denver i pan Grace podjęli decyzję
o wysłaniu mnie do Greenmantle mógłbym już więcej nie zobaczyć Sandy. A to
byłoby bardzo kiepsko.
Podniosłem się z kibla, strzepując okruchy krakersów do muszli
i spuszczając wodę. Wszystkie licealne toalety są takie same; spłuczki brzmią
jak lądowanie Boeinga 747. Zawsze nienawidziłem pociągania za tę rączkę.
Masz pewność, że dźwięk spłukiwanej wody jest doskonale słyszalny we
wszystkich przyległych klasach, i że wszyscy myślą w tej chwili: "No,
kolejny ładunek zrzucony". Zawsze byłem zdania, że człowiek powinien być sam
przy czynnościach, które nazywałem lemoniadą i czekoladą, kiedy byłem
dzieckiem - moja mama nalegała, żebym tak mówił. Łazienka powinna być
intymnym miejscem. Jak konfesjonał. Ale zwodzą cię. Nieustannie cię zwodzą.
Nie możesz nawet wysmarkać nosa i utrzymać tego w sekrecie. Ktoś zawsze się
dowie, ktoś zawsze podejrzy. A facetom pokroju pana Denvera i pana Grace
nawet za to płacą.
Ale wtedy drzwi od łazienki zamknęły się już za mną ze skrzypnięciem i
znów byłem na korytarzu. Przystanąłem, rozglądając się wokół. Jedynym
dźwiękiem, jaki się rozlegał było senne, monotonne brzęczenie, co oznaczało, że
znów jest środa, środowy poranek, dziesięć po dziewiątej, wszyscy schwytani na
kolejny dzień w cudowną, lepką sieć Matki Edukacji.
Wróciłem do łazienki i wyjąłem ołówek. Zamierzałem napisać na
ścianie coś błyskotliwego, na przykład SANDRA CROSS NOSI BIAŁE
MAJTKI, ale wtedy uchwyciłem odbicie swojej twarzy w lustrze. Pod oczami,
które wydawały się wielkie, białe i zagapione, miałem sine półksiężyce.
Nozdrza były rozszerzone i brzydkie. Usta tworzyły skrzywioną, bladą linię.
Napisałem PIEPRZCIE SIĘ, aż ołówek pękł nagle w moich
zaciśniętych palcach. Upuściłem go na podłogę i kopnąłem.
Jakiś dźwięk rozległ się za mną. Nie odwróciłem się. Zamknąłem oczy i
oddychałem powoli i głęboko, aż odzyskałem panowanie nad sobą. A później
poszedłem na górę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin