Niespodzianka
Elżbieta Wasiuczyńska, Wojciech Widłak
- Nie – powiedział pies Pypeć. – Nie, nie, nie. Przecież ci mówiłem. Tak nie można.
Właśnie próbował uczyć kaczkę Katastrofę grać w grzybobranie. Zwykle grywał z Panem Kuleczką, ale tym razem Pan Kuleczka pracował w swoim pokoju i prosi, żeby mu nie przeszkadzać. Katastrofa bardzo chciała się nauczyć. Tylko po swojemu.
- Nie można i nie można. Bo co? – spytała już chyba po raz setny i niechętnie wyjęła grzybki ze swojego koszyka. Włożyła je tam, bo myślała, że Pypeć nie zauważy.
- Nie, bo nie – powtarzał Pypeć po raz setny. – Takie są zasady.
- Bzyk-Bzyk – bzyczała mucha Bzyk-Bzyk, która latała między nimi i co chwila siedziała na grzybkach albo kostce. Pewnie jej się wydawało, że też gra.
- Ale to nudne – narzekała Katastrofa. Właściwie nie było wcale takie nudne, tylko Katastrofa akurat przegrywała.
- Nie! – krzyknął Pypeć.
Tym razem nie na Katastrofę, ale na Bzyk-Bzyk, która usiadła na malutkim muchomorku. Muchomorek był co prawda drewniany, ale Pypeć pomyślał, że nigdy nic nie wiadomo. Może dla małych muszek nawet drewniane muchomorki są niebezpieczne?
- No nie! Już chyba łatwiej by mi było nauczyć Bzyk-Bzyk! – narzekał Pypeć – Szkoda, że umie mówić tylko swoje bzyk i bzyk.
Katastrofa nawet zapomniała się obrazić, bo zaczęła się zastanawiać, co takiego miałaby im powiedzieć Bzyk-Bzyk, gdyby tylko potrafiła.
- Przecież ona w końcu musi zacząć mówić – powiedziała z przekonaniem. – Wszyscy kiedyś zaczynają.
Bzyk-Bzyk latała od Katastrofy do Pypcia, jakby wiedziała, że to o niej mowa.
- Aha – powiedział Pypeć, składając grzybki do pudełka. – Ciekawe, jakie powie pierwsze słowo. Może „Pypeć”! A może „muchomor”?
- Nie! – krzyknęła Katastrofa – Na pewno „Katastrofa”!
- No nie! – powiedział Pan Kuleczka, który stanął w drzwiach i usłyszał, o czym rozmawiają – Myślę, że powie takie słowo, które często słyszy. Może... „Pan Kuleczka”?
- Nie! – zawołała Katastrofa – To za długie!
- A „Katastrofa” to niby krótsze? – stanął w obronie Pana Kuleczki Pypeć.
- No to może choć samo „Pan”? – zaproponował nieśmiało Pan Kuleczka.
Katastrofa znów chciała coś powiedzieć, ale nie zdążyła. Bzyk-Bzyk, która wciąż latała wokół niech, podleciała, usiadła jej na dziobie i zadziwiająco wyraźnie zabzyczała jedno, jedyne słowo:
- Nie!
Wszyscy na chwilę zamilkli. Potem zaczęli śmiać się i klaskać, a Katastrofa zawołała:
- To się dopiero nazywa nie-spodzianka!
psotka14