Weston Sophie - Weselne dzwony 02 - Zakochany podróżnik.pdf

(561 KB) Pobierz
13322711 UNPDF
Sophie Weston
Zakochany podróżnik
PROLOG
- Czegoś nam tu, proszę państwa, brakuje - powiedział
szef działu obsługi klientów agencji PR Culp & Christo-
pher. - Takich podróżników jest na świecie bez liku.
Dominik Templeton-Burke siedział naprzeciw niego,
nudząc się niepomiernie. Jednak słysząc te słowa, uniósł
głowę i popatrzył na mężczyznę z niedowierzaniem. Gdy­
by nie fakt, że C&C była najbardziej znaną agencją PR
w Londynie, parsknąłby śmiechem.
- Nic na to nie możemy poradzić. Jednak powinniśmy
sobie zadać pytanie, co czyni Dominika Templetona-Bur-
ke'a tak wyjątkowym? - ciągnął mężczyzna.
Cisza.
- Może to, że jest wyjątkowo seksowny - powiedziała
z wahaniem Molly di Peretti.
Nikt z zebranych nie zwrócił uwagi na jej słowa. Molly
zazwyczaj zajmowała się muzykami rockowymi, toteż po­
szukiwacz przygód był dla niej wielkim wyzwaniem.
Dyrektor agencji, Christopher, przedstawił go zebra­
nym słowami: „To jest Dom. Chce odbyć wyprawę na
biegun południowy, a właśnie stracił dziesięć procent ze­
branych na ten cel funduszy. Musimy mu pomóc".
Jednak udzielenie pomocy Dominikowi Templetonowi
Burke'owi było trudniejsze niż walka z wiatrakami.
- Wszyscy podróżnicy są seksowni - stwierdził głów­
ny księgowy.
6
SOPHIE WESTON
Jego podwładni wymienili między sobą porozumie­
wawcze spojrzenia.
- Naprawdę. To wynika z tego, że noszą takie ogromne
plecaki i mają trzydniowy zarost. Testosteron w czystej
postaci. Potrzebujemy czegoś naprawdę ekstra.
Z tym akurat wszyscy się zgadzali. Tylko co tu takiego
wymyślić?
- Może spróbujemy ukazać wrażliwą stronę jego oso­
bowości - zaryzykował Josh, świeżo po szkoleniu.
Dominik przestał się uśmiechać.
- Nic z tych rzeczy - powiedział twardo.
Jego siostra, Abby, spojrzała na niego poprzez stół. To
ona namówiła go, żeby tu przyszedł.
- Dom, próbuj myśleć konstruktywnie. - Nie za­
brzmiało to tak stanowczo, jak by chciała.
Dominik był jej ulubionym bratem, ale nigdy dotąd nie
próbowała mieszać się w jego życie zawodowe. Zrobiła to
pierwszy raz i już zaczynała żałować.
- Jesteśmy tu, by ci pomóc - mówiła zdesperowana.
- Przykro mi - powiedział, choć ton jego głosu wska­
zywał na coś dokładnie przeciwnego. - Co konkretnie
miałeś na myśli? - zwrócił się do Josha.
- Coś zupełnie zaskakującego. Coś, co wszystkim za­
padnie w pamięć.
- Coś, co wszystkim uzmysłowi, że chodzi tu nie tylko
o siłę mięśni i umiejętność czytania kompasu - dodała
Abby.
Dominik rzucił w nią zmiętą kulką papieru.
- On chciałby pokazać, że pod maską twardziela kryje
się mężczyzna pełen tajemnic - pouczył ją. - Mówimy
o wirujących sukienkach, martini z bąbelkami, no i jakiejś
wspaniałej dziewczynie - dodał złośliwie.
ZAKOCHANY PODRÓŻNIK
7
W pokoju zapadła nagła cisza. Pracownicy agencji wy­
mienili między sobą zdziwione spojrzenia.
Słyszeli o bracie Abby. W przerwach między kolejny­
mi wyprawami podobno lubił się dobrze bawić.
- Cóż... - powiedziała Molly, spoglądając na folder,
w którym opisane były wszystkie zalety Dominika.
Abby westchnęła rozdzierająco.
- Myślę, że powinieneś wytatuować sobie na czole
napis: „Nie do wzięcia" - powiedziała złośliwie.
- Oczekiwałem porady, a nie analizy mojego charakteru.
Czyżby się zirytował? Trudno było odczytać to z wy­
razu jego twarzy.
- Jakiś dobry flirt na pewno by nie zaszkodził - po­
wiedziała pospiesznie Molly di Peretti. - Ale... - Popa­
trzyła na Abby, szukając u niej wsparcia.
Abby usiłowała sobie przypomnieć ostatnie dziewczy­
ny Doma. Żadna z nich nie była z nim związana na dłużej.
O żadnej nie można było napisać nic poważnego. A prze­
cież Dom potrzebował tych funduszy.
- Masz kogoś konkretnego na myśli?
Dom szeroko otworzył oczy.
- Ja? To chyba wasza działka. W końcu za to wam
płacą - powiedział niewinnym tonem.
Abby doskonale znała ten ton. Wiedziała, że Dom za­
czyna tracić cierpliwość.
- Hmm, to zupełnie niezły pomysł - stwierdził szef
działu obsługi klienta.
Abby postanowiła interweniować.
- Chyba jednak nie. Dziewczyna Doma, ktokolwiek
nią aktualnie jest, mogłaby mieć nam to za złe.
- Chwilowo jestem wolny. - Dom uśmiechnął się. -
Otwarty na wszelkie propozycje.
8
SOPHIE WESTON
- Podoba mi się ten pomysł - szef był nieustępliwy.
- Możemy go wykorzystać.
Dom skinął głową.
- Co konkretnie macie na myśli? - spytał z niekłama­
nym zainteresowaniem.
Abby jęknęła.
Dominik zignorował ją.
- Czyżby jakąś wspaniałą blondynkę z nogami do sa­
mych brwi?
Abby ukryła twarz w dłoniach.
- Dom, nie zmarnuj swojej szansy. Doradzamy ci za
darmo - przypomniała mu grzecznie. - Przestań żartować,
bo nic z tego nie wyjdzie.
- Naprawdę? W takim razie wyjaśnijcie mi swój po­
mysł. Naprawdę myślicie, że odpowiednia kobieta u mo­
jego boku doda mi splendoru? A gdzie waszym zdaniem
powinienem taką znaleźć?
- Może w agencji towarzyskiej? - poddała się Abby.
- Zignorujcie ją - zaproponował Dom. - Panie i pano­
wie, nie zapominajcie, że jestem tylko zwykłym wiejskim
chłopakiem, który nie wie, jak poruszać się w wielkomiej­
skiej dżungli.
- Dom, przestań.
Jednak szefowi nie przyszło do głowy, że klient mógłby
sobie z niego żartować.
- Seks dobrze się sprzedaje - wyjaśnił.
- Rozumiem. Może to dla was nowość, ale na biegunie
południowym jest niewiele miłości.
- Dlatego potrzebujesz naszej pomocy - tłumaczył
cierpliwie szef agencji.
Dominik wybuchnął niepohamowanym śmiechem
i schował twarz w dłoniach.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin