ANIOŁ ANIELI.doc

(28 KB) Pobierz
ANIOŁ ANIELI

ANIOŁ ANIELI

                       

       

                      Madzia prawie nie znała swojej cioci Anieli artystki malarki, bo ona wciąż jeździła po całym świecie malując do filmów baśniowe elfy, rusałki, skrzaty. Ciocia była zdolna i sławna, ale jakby trochę baśniowa, bo wciąż znikająca. Na dobre zjawiła się i już została na miejscu, gdy ciężko zachorowała na białaczkę. Przedtem bardzo kolorowa, ruchliwa i opalona, chudła teraz i bladła, a żaden lekarz pomóc jej nie potrafił. I wtedy ciocia Aniela powiedziała: „Dość już w życiu namalowałam różnych baśniowych stworów. Na koniec więc namaluję do kościoła porządną drogę krzyżową.” I wzięła się do pracy. A choć sama była coraz bledsza i słabsza, to te obrazy z Panem Jezusem były jak żywe, bolące, zwłaszcza rany i kropelki Jezusowej krwi. Krwi, której tak cioci teraz brakowało. Kiedy namalowała ostatni obraz z Jezusowym grobem, musiała już pójść do szpitala. W nowym kościele, przy drodze krzyżowej namalowanej przez ciocię Anielę modliło się teraz wiele ludzi, ale ona sama już tam przyjść nie mogła. Madzia przychodziła do niej do szpitala w Wielki Czwartek i Piątek, a kiedy poszła tam w Wielką Sobotę, ciocia uśmiechając się dziwnie dała Madzi jakieś zawiniątko i poprosiła: Kiedy będziecie śpiewać w kościele wesołe alleluja, to poproś księdza, aby to zawiesił na Jezusowym grobie”. Madzia nie zdążyła spytać jej co to jest, bo ciocia zamknęła oczy i musieli stamtąd wyjść. Poszły więc z mamą do kościoła, choć zaczynała się już noc i długa uroczystość, przed którą Madzia oddała księdzu to zawiniątko. A potem podczas kazania Madzia usnęła i śniła jej się ciocia Aniela, jak wspinała się z Aniołami po słonecznej drabinie  machając do Madzi ręką… Kiedy Madzia przebudziła się, w kościele grała orkiestra, biły dzwony i wszyscy śpiewali alleluja. Szepnęła więc do mamy: „Ciocia Aniela jest już z Aniołami.” I wtedy obie spojrzały na Jezusowy grób – wczoraj jeszcze smutny i zamknięty, a teraz jasny i otwarty. W tej skalnej bramie wisiał duży przeźroczysty welon, na którym jakby zjawiał się i znikał ktoś podobny do Anioła, a może i trochę do cioci Anieli ze snu Madzi… Teraz wszyscy patrzyli na ten welon lekko poruszający się, jakby ten Anioł był żywy i do nich wszystkich mówił jasną twarzą i wyciągniętymi rękami: „On zmartwychwstał”. I tylko Mama płakała, ale i uśmiechała się przez łzy do tego Anioła, jakby tam w nim widziała też ciocię Anielę.

                                       

                                            

Zgłoś jeśli naruszono regulamin