Twardowski Jan - Rachunek dla dorosłego.pdf

(275 KB) Pobierz
26757326 UNPDF
JAN TWARDOWSKI
RACHUNEK DLA DOROSŁEGO
OD AUTORA
Wiersze to jeszcze jeden sposób mówienia do drugiego człowieka - i do samego siebie.
S ą tacy, co uwa Ŝ aj ą , Ŝ e człowiek, który je tworzy, szuka własnych prze Ŝ y ć . Czy o to tylko chodzi?
Wydaje si ę , Ŝ e powinien odnajdywa ć t ę prawd ę , która go przerasta, t ę , która stale si ę mu wymyka.
Prawda ta jest tak obszerna, Ŝ e chocia Ŝ było tylu wspaniałych poetów, wci ąŜ pojawiaj ą si ę nowi i
podejmuj ą jeszcze raz ten sam trud.
Pochłania mnie wiara, ale wiara, która nie jest statyk ą , zatrzymaniem si ę , lecz ci ą głym
odkrywaniem na nowo tajemnicy.
Pochłania mnie pragnienie zgł ę bienia tre ś ci wspólnych nam wszystkim, szukaj ą cym odpowiedzi
na nasze ludzkie l ę ki, wynikaj ą ce mi ę dzy innymi z poczucia samotno ś ci czy trwogi wobec spraw
ostatecznych.
Ś wiat mo Ŝ na zaakceptowa ć , je ś li si ę dostrze Ŝ e warto ść czy nawet wi ę cej - urok dramatu, jaki jest
składnikiem Ŝ ycia.
Cho ć to takie zadziwiaj ą ce.
Mo Ŝ na przyj ąć tak Ŝ e wiele innych spraw, jak na przykład ró Ŝ norodno ść typów ludzkich, którym
wspólna jest jednak potrzeba rozwi ą zywania tajemnicy Ŝ ycia.
Jest poznanie naukowe, intelektualne, oparte na ła ń cuchu logicznie biegn ą cych my ś li, ale poezja
posługuje si ę , według mnie, poznaniem intuicyjnym i dlatego mo Ŝ e by ć na pozór nielogiczna i
zdumiewaj ą co trafna zarazem. Bo rodzi si ę z wyobra ź ni i pod ś wiadomo ś ci, tajemniczej gł ę bi
człowieka. Potrafi od razu wskoczy ć w ś rodek sprawy, obj ąć cało ść .
Wspaniała i urzekaj ą ca jest miło ść człowieka. Dlaczego jednak próbuj ę mówi ć o niej w
paradoksach? - na przykład: "S ą tacy co si ę na zawsze kochaj ą i dopiero wtedy nie mog ą by ć
razem" albo "miło ść to samotno ść co ł ą czy najbli Ŝ szych". My ś l ę , Ŝ e stale kochamy to, co jest
wi ę ksze od nas. Znowu zawsze ta wymykaj ą ca si ę prawda.
Zachwyca mnie otaczaj ą cy nas ś wiat, jego kolor, d ź wi ę k, zapach, ró Ŝ norodno ść . Wracam do
starego Linneusza, który nazywał po imieniu zwierz ę ta, ptaki, ro ś liny. Długo i cierpliwie uczyłem
si ę przyrody, czytam ksi ąŜ ki przyrodnicze. Zbieram zielniki. Kiedy si ę mówi tyle o człowieku, o
Ŝ nie pojmowanym humanizmie - widz ę urok szpaka, wilgi, dzikiego królika, szorstkowłosego
wy Ŝ ła. Juliusz Słowacki w znanej strofie z "Beniowskiego" pisze, Ŝ e Bóg jest Bogiem rozhukanych
koni, a nie pełzaj ą cych stworze ń , s ą dz ę , Ŝ e jest tak Ŝ e Bogiem chrz ą szczy, mrówek, biedronek i
szczypawek.
Czy takie widzenie przyrody nie uczy nas pokory?
Przecie Ŝ to samo ś wiatło pada i na ludzi, i na koniki polne, i na ś wierszcze.
Ś wiat dany nam jest w sposób rzeczywisty, a nie tylko wyobra ź niowy. Nie istnieje jako
pomy ś lenie czy poetycka rzecz.
Jest zbiorem rzeczy egzystuj ą cych. I dlatego lubi ę nazywa ć po imieniu drzewa, kwiaty, kamienie.
Daleki jestem od operowania, tak powszechnego dzi ś , znakami: ptak, zwierz ę , ryba, li ść , kwiat.
Widz ę bowiem dzi ę cioła, kosa, bociana, słonia, pstr ą ga, ś laz, borsuka, wrotycz, makol ą gw ę -
konkretny, nie anonimowy ś wiat. Wiem, Ŝ e li ść wi ą zu drapie, Ŝ e gryka ro ś nie na czerwonej
łodydze, Ŝ e gile maj ą nosy grube, a dudki krzywe, Ŝ e pstr ą gi s ą szaroniebieskie, a wilcza jagoda
brunatnofioletowa.
Zdumiewam si ę i zachwycam urod ą i dziwno ś ci ą widzialnego i niewidzialnego ś wiata. To, co
widzialne, dotykalne, pozwala okre ś li ć granice niewiadomego i niepoznawalnego. Bez tej jedynej
bliskiej miary ś wiata nie dałoby si ę te Ŝ dostrzec i poj ąć jego nieuchwytnych tajemnic.
Interesuje mnie wi ę c wszystko: ptaki, kwiaty, owady, kamienie.
I zamiast o katedrach i gotykach wol ę pisa ć o drzewach, które maj ą w sobie co ś ze wspomnienia
raju. Ś wiat jest naprawd ę cudowny...
Artysta nie fotografuje rzeczywisto ś ci. My ś l ę , Ŝ e je ś li patrzy na przyrod ę , nie musi jej analizowa ć ,
dostrzega jej pewne elementy w zale Ŝ no ś ci od swoich prze Ŝ y ć . Chłopiec, który wr ę cza ukochanej
Ŝę , nie my ś li o tym, Ŝ e owad zranił si ę o jej kolec.
Liczymy siedem, pi ęć albo dwie kropki na biedronce - nie wiedz ą c, Ŝ e jest drapie Ŝ nikiem.
Czy jednak jest to tylko okrucie ń stwo? Mo Ŝ na dostrzec w przyrodzie nawet humor.
Pasikonik ma oczy na przednich nogach, koliber leci tyłem, kowalik chodzi do góry ogonem. A ja
lubi ę humor dyskretnego u ś miechu, który rodzi si ę na przykład z zestawienia rzeczy
nieoczekiwanych.
Obce s ą mi retoryka, dydaktyka i patos. Próbuj ę pisa ć wiersze, które nie byłyby manifestami.
Lepiej niech nie nawołuj ą i nie nawracaj ą . Niech nios ą swoje tre ś ci w łagodnym zawieszeniu, w
zaufaniu, w Ŝ arliwej otwarto ś ci na Ŝ ycie i jego powszednie sprawy. Niech podejmuj ą dialog ze
wszystkimi postawami. My ś l ę , Ŝ e kto, jak kto, ale poeta powinien by ć towarzyszem wierz ą cych i
niewierz ą cych.
Szuka ć tego, co ł ą czy, a nie dzieli.
Tylko szczero ść prze Ŝ ycia zbli Ŝ a ludzi i mo Ŝ e przekonywa ć .
Nie znosz ę ironicznego grymasu.
Czy nie podwa Ŝ a on czasem samego faktu ludzkiej egzystencji? Jak ju Ŝ wspomniałem, lubi ę
humor.
Dostrzegam w nim ś wiadectwo pokory, wewn ę trzne ciepło, próbuj ę dystansu. Nieraz wydobywa
go staro ś wiecki rym.
Dla mnie najwi ę kszym dramatem jest dramat wolnej woli człowieka, dramat wyboru pomi ę dzy
dobrem a złem. Dramat moralno ś ci. Jakie to przera Ŝ aj ą ce, Ŝ e to wła ś nie człowiek mo Ŝ e mordowa ć ,
krzywdzi ć , wywoła ć wojn ę . Ale przecie Ŝ i w ś wiecie upadaj ą cego człowieka mo Ŝ na dostrzec tyle
po ś wi ę cenia, miło ś ci, dobroci, Ŝ alu. Nie tylko Ojca Kolbe, ale i Janusza Korczaka. Nawet na
dramat patrz ę oczyma staro Ŝ ytnych, którzy w dramacie nie widzieli tragedii rozpaczy, ale
niezrozumiałe działanie.
Wydarzenia miały gł ę bi ę perspektywiczn ą , były symbolem niesko ń czono ś ci i ukazywały
tajemnic ę . Dramat mógł by ć oczyszczeniem, trudn ą drog ą do dobra.
Tyle si ę dzisiaj mówi o pokoleniach artystów, o pokoleniu młodych, ś rednich i starych.
Pami ę tamy, Ŝ e w okresie pozytywizmu przeciwstawiano starym pokolenie młodych. Jednak wtedy
były to tak zwane pokolenia "ludzkie" w dokładnym tego słowa znaczeniu. Dzisiaj pokolenia
niezwykle pr ę dko si ę zmieniaj ą . Nadpływaj ą jak fale.
Trwaj ą nieraz tylko pi ęć lat.
Mówi si ę : nowa albo stara fala.
Ci, którzy uwa Ŝ aj ą si ę za lepszych od innych tylko dlatego, Ŝ e s ą młodzi - kuj ą przeciwko sobie
bro ń , bo przecie Ŝ tak szybko nazw ą ich starymi. Nie patrz ę wi ę c na wiek autora, znajduj ę nieraz
młodzie ń cze wiersze pisane przez starych i starcze młodych. Nie boj ę si ę form tradycyjnych. Nie
ś ledz ę kierunków, nurtów i tendencji przejawiaj ą cych si ę w poezji. Pisz ę tak, jak mi dyktuje my ś l.
Razi mnie błyszcz ą ce nowatorstwo po to tylko, aby zadziwi ć . My ś l ę , Ŝ e autor, który umie szczerze
zdumiewa ć si ę otaczaj ą cym go ś wiatem - mo Ŝ e odkrywa ć jego stałe tajemnice, niezale Ŝ nie od
garbu lat, które d ź wiga.
Jan Twardowski
WIERSZE
* * * (Bo Ŝ e spraw...)
Bo Ŝ e spraw Ŝ ebym nie zasłaniał sob ą Ciebie
nie zawracał Ci głowy kiedy ustawiasz pasjanse gwiazd
nie tłumaczył stale cierpienia - niech zostanie jak skała ciszy
nie spacerował po Biblii jak paw
nie liczył grzechów l Ŝ ejszych od ś niegu
nie załamywał r ą k nad Okiem Opatrzno ś ci
Ŝ eby serce moje nie toczyło si ę jak krzywe koło
Ŝ ebym nie tupał na tych co stan ę li w połowie drogi mi ę dzy niewiar ą a ciepłem
a zawsze wiedział Ŝ e nawet najwi ę kszego ś wi ę tego
niesie jak lich ą słomk ę - mrówka wiary
Rachunek dla dorosłego
Jak daleko odszedłe ś
od prostego kubka z jednym uchem
od starego stołu ze zwykł ą cerat ą
od wzruszenia nie na niby
od sensu
od podziwu nad ś wiatem
od tego co nagie a nie rozebrane
od tego co wielkie nie tylko z daleka ale i z bliska
od tajemnicy nie wykładanej na talerz
od matki która patrzała w oczy Ŝ eby ś nie kłamał
od Polski z ran ą
ty stary koniu
Nie mog ę trafi ć
Wszystko si ę pozmieniało nie ma małych dworów
pachn ą cych owocami i past ą do podłóg
z zazdrostkami w oknach z lawend ą w szufladzie
ko ś ciół te Ŝ nieco inny. Spokojny cho ć przecie Ŝ
bez cichej i dyskretnej prababci łaciny
stara si ę by Boga było lepiej wida ć
lecz Bóg kocha naprawd ę wi ę c jest niewidzialny
dworce przebudowano ju Ŝ nie mog ę trafi ć
na peron gdzie kogo ś Ŝ egnałem na zawsze
długopis karierowicz nieboszczyk
atrament
niebo morze i góry zostały te same
Co zgin ę ło
Szukam co było zgin ę ło
gwiazdy nie ruszyły si ę z miejsca
nie zmieniły adresu
ksi ęŜ yc staro ś wiecki został po dawnemu
cho ć ju Ŝ podeptany
tak jak przedtem
półtora miliona gatunków chrz ą szczy
w dalszym ci ą gu kaczka ma dwana ś cie tysi ę cy piór
wiatr kr ę ci si ę w kółko tak stale potrzebny Ŝ e bezradny
zgodnie z planem w ę druje w marcu łoso ś w gór ę rzeki
niebieski i szary
gryfon wystawia ptaki wodne unosz ą c przedni ą łap ę
g ęś tylko pod skrzydło chowa głow ę
je ś li mrówki si ę zgubi ą to si ę same odnajd ą
bo mrowisko zawsze przy drzewie od południowej strony
podobno małp przybywa - nie ubywa
tylko człowiek stale si ę gubi
urodzony dezerter
Wszystko co dawne
Dlaczego dom rodzinny wida ć cho ć go nie ma
i lamp ę co zgaszono trzydzie ś ci lat temu
i psa co szczekał gro ź nie a chciał nas powita ć
wci ąŜ rzeczywiste to co niemo Ŝ liwe
czemu to co nie jest chlebem wa Ŝ niejsze od chleba
czemu ci co odeszli s ą bardziej obecni
i nawet dawna miło ść co straszyła grzechem
stroi miny zabawne bo stała si ę duchem
miło ść to samotno ść co ł ą czy najbli Ŝ szych
st ą d czyste nawet co jest zbyt gor ą ce
fotografie prawdziwe - bo ju Ŝ niepodobne
cho ć by ś nie chciał sta ć w miejscu i tylko si ę ś pieszył
jak nagietki co kwitn ą przed dziewi ą t ą rano
czemu ból pisze wiersze
nie idiotka r ę ka
wszystko po to by pyta ć
co nas ł ą czy z ciałem
Zgłoś jeśli naruszono regulamin