VAMPIRE- podręcznik C.rtf

(860 KB) Pobierz

WAMPIR MASKARADA

Narracyjna gra grozy

Stajac sie potworem, poznajesz, kim jest czlowiek.

 

********************

 

SPIS ROZDZIALOW

Wstep: Przekleci

Ksiega I: Tlo

·                      Rozdzial 1: Wprowadzenie

·                      Rozdzial 2: Zalozenia

·                      Rozdzial 3: Narracja

Ksiega II: Przemienienie

·                      Rozdzial 4: Zasady

·                      Rozdzial 5: Postac

·                      Rozdzial 6: Kronika

Ksiega III: Permutacje

·                      Rozdzial 7: Cechy

·                      Rozdzial 8: Doswiadczenie

·                      Rozdzial 9: Drama

Dodatek

 

********************

 

Potwory, potwory, wszedzie potwory...

 

              Przepelniaja nasza wyobraznie. Chowaja sie pod naszymi lozkami. Czaja sie w mrocznych zakamarkach naszej pierwotnej nieswiadomosci. Nie uciekniesz, nie schowasz sie - dopadna cie. To bestia, to niszczyciel, to Lusus Natura.

Co to jest i dlaczego sie tego lekamy?

 

Jakie ma imie?

 

              Zawsze mielismy swoje Diably. Dlugo rozpalaly romantyczna wyobraznie, zarowno ksiezy, jaki i poetow. Kiedys nazywalismy je Trollami; potem im nadano imie Demonow, a nastepnie Wiedzm, warzacych przeklete mikstury. Jeszcze pozniej powiedziano, ze Potwor to glodny Wilk, Bogeyman lub Godzilla strasznego okresu Zimnej Wojny. W koncu ktos nazwal To ludzka ignorancja i nietolerancja. Przez jakis czas starano sie nam wmowic, ze potwory w ogole nie istnieja, ze wszystko o Wszechswiecie juz wiadomo lub bedzie wiadomo wkrotce.

Ale teraz wiemy lepiej. Odswiezylismy nasza znajomosc z Bestia. Poznalismy jej prawdziwe imie.

              Teraz rozumiemy bezmiar wiecznosci, jej niewyobrazalna nieskonczonosc, chaos jej struktury i wlasna zalosna niklosc. Wreszcie uznalismy wage problemow, jakie przed nami stoja i nasza widoczna niemoznosc dokonania nieodzownej do naszego ocalenia zmiany.

Dzis uchwycilismy przeblysk rzeczywistosci i zobaczylismy prawde zza zaslony. Zatoczylismy pelen krag i na powrot odkrylismy Diabla. Odzyskalismy nasze starozytne dziedzictwo. Odnalezlismy to, czemu nadawalismy tak wiele imion

- zrodlo naszego smiertelnego strachu

Odnalezlismy wroga... to my.

              Jestesmy poszukiwaczami, wiecznie szukajacymi niepokojacej prawdy o naszych ludzkich ograniczeniach, szukajacymi w sobie tego, co jest niejasne, niepewne lub nieczyste - tego, co nie jest nazwane. Patrzac na potwory tworzymy, uzyskujemy wglad w nasza „mroczna polowe”. Owe diably wyrazaja to, co zalega najglebsze i najbardziej niedostepne poziomy naszej podswiadomosci. Od niepamietnych czasow dawaly nam dostep do naszego zwierzecego ja, prawdziwe zaspokojenie emocjonalnych potrzeb i obietnice brutalnej sprawiedliwosci.

              Wampir jest kwintesencja diabla, jemu to bowiem poswiecamy tyle miejsca w naszych myslach. Wampiry odzywiaja sie podobnie jak my, zabijajac, i przez smierc moga odczuwac ten sam lek, wine, pragnienie ucieczki. Uwiezione sa w takim samym cyklu postu, swieta i oczyszczenia. Podobnie jak my, pragna zbawienia, czystosci i pokoju. Wampir jest poetycka ekspresja naszych najglebszych lekow i cieniem naszych najbardziej pierwotnych popedow.

Zupelnie jak bohater z legendy musi zejsc do Czyscca, stanac przed swoim katem, przelamac wlasne slabosci i ostatecznie doznac oczyszczenia, aby powrocic do domu z darem ognia, tak i my musimy zejsc na samo dno naszej duszy i powrocic do zycia, dzierzac wydarte sekrety. I to jest prawdziwa podroz Prometeusza. Takie jest znaczenie mitu. Tylko podejmujac taka podroz mozemy odkryc nasza prawdziwa nature i smialo spojrzec w lustro.

              Urok obietnicy duchowego zespolenia jest niemal nie do odparcia. Lecz zarazem jest to tez najbardziej niepokojace przedsiewziecie. Musicie uwazac i kroczyc naprzod ostroznie - nie ma bowiem podrozy bez niebezpieczenstw. Nie zagladajcie w glab wlasnej duszy, jesli nie macie w sobie tyle sily, by stawic czola temu, co tam znajdziecie.

              Tak wiec pamietajcie:

              Nie ma zadnych potworow...

 

Dla W. H.

od najwierniejszego slugi:

              Wiele lat uplynelo i mam goraca nadzieje, ze czas zatrze smutne wspomnienia, ktore Cie drecza. Osmielam sie wyslac Ci ow list w blagalnym tonie, jako ze nie smiem prosic o Twoje przebaczenie. Blagam przynajmniej o wyrozumialosc. Jestem Ci winny wyjasnienia za zdarzenia, ktore tak zaklocily Twoje niewinne zycie.

              Chociaz okazuje tak malo Menschwert przed Toba i Twymi towarzyszami, plomien Humanitas, aczkolwiek nierowno, wciaz plonie w mej piersi. Czas i natura wspolnie probuja go ugasic, przyspieszajac w ten sposob moje zstapienie do Piekla szalenstwa i bestialstwa. Musze dobrze strzec mej duszy, jak kazdy ksiadz, jakiekolwiek bowiem oslabienie czujnosci przywoluje Bestie, czego skutki mialas okazje osobiscie widziec.

              Wiem, ze pokuta jest niemozliwa; cala wiecznosc poboznych modlitw jest czasem zbyt krotkim. Jednakze, jako akt skruchy, zalaczam tenze dokument, co czyni mnie zdrajca dla wlasnego rodzaju. Modle sie, abys znalazla na tych stronach cos, co pomoze Ci zrozumiec cierpienie, jakie Ci zadalem, a zrozumienie, byc moze, nieco zlagodzi bol. Boje sie, ze ton, w jakim pisze, jest suchy; zolnierz nie potrzebuje znac ujmujacych sztuczek poezji, oczarowujacych czytelnika. Napisalem juz wszystko, co wiem i co napisac moglem.

              Mam wobec Ciebie dlug, ktorego nie sposob splacic. Jesli kiedykolwiek moglbym byc pomocny Tobie lub Twojej rodzinie, jestem na Twoje rozkazy.

Semper Servus

U. T.

 

Przekleci

 

              Od czego zaczac? Tyle atramentu juz przelano na przestrzeni wiekow. Jestem nieustannie zadziwiony uporem, z jakim wy, smiertelnicy, odkrywacie prawdy i polprawdy - czasami niezwykle wyczerpujace, jednak w wiekszosci stanowiace dzielo przypadku i pomylek - a wowczas, wcale nie zwazajac na to, co juz odkryliscie, w calkowitym nieladzie probujecie objasniac istote rzeczy.

              Dla was jestesmy potworami, a zarazem i bohaterami. Jestesmy wcieleniem niejasnych metafor i stlumionych pragnien, jestesmy tez arystokracja z basni, tak ulubionych przez dzieci. Jestesmy bezpodstawnym zabobonem, psychicznym stanem, tesknota obleczona w cialo, uzewnetrznieniem kompleksu winy-zadzy-przemocy, i jeszcze wieloma innymi wyobrazeniami.

 

Nasza prawdziwa natura

 

              Jakies dwa i pol wieku temu francuski duchowny, nazwiskiem Calmet, usilowal zebrac cala istniejaca wiedze o naturze wampirow. Jego traktat pelen jest niejasnosci i sprzecznosci, co wcale nie jest zaskakujace. Cytuje w nim tresc raportow Komisji Papieskich, donoszacych o koniecznosci rozwiazania problemu „plag” wampirow w Austrii, na Wegrzech, Morawii i Slasku. Na ich podstawie Calmet pisze, iz wampira mozna zabic, przebijajac go drewnianym kolkiem, a nastepnie ucinajac mu glowe i palac szczatki. Rzeczywiscie unicestwi to wampira rownie pewnie, jak potraktowanego w ten sposob smiertelnika. Coz za bystry czlek z tego Calmeta.

              Filmy skracaja owa procedure, kreujac iluzje, ze wystarczy sam kolek. Przebicie serca wampira kolkiem jedynie go unieruchomi i dopiero pewne pozniejsze kroki zapewnia terminus sit. Moze to byc spalenie w slonecznym swietle, ist egal; lecz samemu kolkowi nie mozna ufac. Nie powinnas tez pokladac wiary w metalowa bron, jak to uczynil twoj amerykanski przyjaciel. Takie przedmioty rania, ale rany goja sie szybko - w przeciwnym razie nie moglbym tego pisac.

              Mowi sie, ze swiatlo sloneczne jest niezawodnym narzedziem zaglady mojego rodzaju. Filmy pokazuja blazensko umalowane wampiry, obracajace sie w pyl pod wplywem pieszczoty Sol, czy to wybuchajace plomieniami, jak ofiary greckiego oleju. Niestety, jest to prawda, choc cokolwiek przesadzona. Sloneczne swiatlo pali nasza skore, tak samo, jak ogien i jedynie najstarsi i najpotezniejsi moga je dluzej znosic.

              Dlatego za dnia musimy spac, dzialajac tylko w nocy. W ciagu dnia jestesmy bardzo powolni i trudno nam robic cos innego poza snem. Tylko ci sposrod nas, ktorzy nie do konca porzucili swa ludzka nature, moga podejmowac jakies czynnosci, kiedy slonce jest na niebie. Ja sam nie widzialem swiatla dnia od wielu wiekow i prawie juz zapomnialem, jak wygladaja zlociste promienie slonca. Ale nie zamierzam odswiezac tego wspomnienia.

              Krzyze, woda swiecona i inne przedmioty kultu religijnego nie maja dla mnie zadnego znaczenia. Kosciol jest dla smiertelnikow pierwszym azylem, kiedy staja oni w obliczu rzeczy wykraczajacych poza ich rozumienie; zwlaszcza w dawniejszych czasach. Ipso dicto, jednakze widzialem rzadkie przypadki, kiedy takie rzeczy potrafily wyrzadzic powazna przykrosc - osobnik je trzymajacy az emanowal wiara w Pana. Moge z tego tylko wnioskowac, ze przedmioty kultu religijnego moga sluzyc niektorym jako soczewka potegujaca moc wiary. Zignorujcie wiec kinowe triki ze skrzyzowanymi swieczkami i cieniem skrzydel wiatraka.

Oslawione wlasciwosci czosnku, tojadu i innych ziol sa tylko i wylacznie przesadem. Odstraszaja wampiry z rowna skutecznoscia jak smiertelnikow, mimo wychwalanych przez przekupki zalet. Podobnie jak Kosciol, wioskowa zielarka czesto poslugiwala sie przeciw wampirom swoja „magia”, co bylo rownie skuteczne.

              Tworcy filmowi stworzyli inne falszywe legendy, podzielajac w ten sposob zdanie ogolu. Dla przykladu, mozemy zobaczyc swoje odbicia w lustrze, jednak niektorzy z nas, na czesc kinowej tradycji, stwarzaja pozory, ze jest inaczej. W rzeczy samej, niektorzy z mego rodzaju pojawiali sie w filmach, a jeden byl nawet malo znanym rezyserem.

              Przeswiadczenie, ze wampir nie moglby podrozowac po swiecie zgodnie ze swoimi zachciankami, jest calkowicie smieszne. My, Kainici (jeden z terminow okreslajacych nasza rase, pochodzenie ktorego wyjasnie pozniej) mozemy wejsc do kazdego domu i mieszkania, kiedykolwiek bedziemy miec na to ochote. Calkowicie niedorzecznie jest myslec, ze wampir nie moglby przejsc biezacej wody. W rzeczywistosci woda nie szkodzi nam w ogole. Nie oddychamy, wiec nie mozemy sie utopic. Choc byc uwiezionym pod woda jest nieprzyjemnie, i moze to, jesli trwa dlugo, doprowadzic do jakiejs fizycznej degeneracji, zaden wampir nie umarl od samego zanurzenia, jakkolwiek o niektorych z rodu mowi sie, ze maja slabosc vis-a-vis wody. Takie slabosci powstaly w kazdym z rodow i byly przekazywane z Ojca na Potomka; byc moze dlatego krazy tak wiele roznych plotek.

              Kinowy wampir, jesli ludzki ksztalt nie odpowiada jego celom, moze przyjac rozne postaci: wilka, nietoperza, mgly - wedlug niektorych legend, kota, a takze nocnego ptaka. Moce Starszych sa potezne, ale rzadko wystepuja w pozniejszych pokoleniach. Wiele cudow widzialem podczas mojej krotkiej, przymusowej gry w Jyhad i dlatego nie lekcewaze juz opowiesci o zmianie ksztaltu. Ale powiem jedno - wampir, ktory posiada liczne formy, nalezy do rzadkiego rodu, klanu Gangrel, albo tez jest bardzo stary, bardzo madry i bardzo potezny. Modle sie, by taki nie zaszedl ci drogi.

              Wielu z nas ma jednak zdolnosci, ktore smiertelnicy mogliby uwazac za nadprzyrodzone. Nasze zmysly sa wyostrzone jak u drapieznikow, a niektorzy rozwineli i inne talenty pomagajace w lowach. Przykladem moze byc zdolnosc wywolywania strachu, bezruchu, posluszenstwa i innych emocjonalnych reakcji - jest uzyteczna, choc popularni pisarze upiekszaja ja tak, aby bylo to w interesie ich powiesci.

 

Ghule

 

              Przychodzi mi do glowy, ze cale to zamieszanie w sprawie nadprzyrodzonych mocy i slabosci wampira moze byc wynikiem pomylki. Istnieje kategoria stworzen bedacych czyms pomiedzy smiertelnikami a wampirami, ktore Rodzina (kolejny z naszych wlasnych przydomkow, chyba najbardziej popularny) nazwala Ghulami. Nie jest to legendarny, odzywiajacy sie miesem trupow ghul z Indii, choc pewne osobniki moga przejawiac podobne zachowanie.

              Smiertelnik, ktory napije sie krwi czlonka Rodziny, a nie zostanie wczesniej przez niego pozbawiony wlasnej krwi, staje sie Ghulem. Te stworzenia moga poruszac sie w swietle dziennym jak inni smiertelni, nie odczuwaja Glodu, ani nie starzeja sie, poki regularnie spozywaja wampirza krew. Moga miec nawet nadludzka sile i refleks. Od czasu do czasu korzystnie jest stworzyc takich sluzacych, zapewniajac sobie ich lojalnosc obietnica wiecznego zycia. Nawet nie musza byc ludzmi - pies napojony krwia ktoregos z nas staje sie doskonalszym i wierniejszym straznikiem, niz ktokolwiek moglby sobie wyobrazic. Tak powstaja legendy o piekielnych ogarach.

              Ghule wykazuja sie pewnymi zdolnosciami wampirow, ale tez zatrzymuja wiekszosc slabosci smiertelnikow. Przebicie kolkiem zabija Ghule rownie skutecznie jak smiertelnych, a kula olowiana rownie pewnie jak srebrna. Moga one nawet okazywac strach przed przedmiotami kultu religijnego, czosnkiem lub czymkolwiek innym, co tylko zechcesz - czysty neurotyczny fenomen, oparty na fakcie, iz wierza one, ze te rzeczy moga je ranic. Istnienie Ghuli zwierzecych moze czesciowo tlumaczyc szeroko rozpowszechniana wiare w wampirze zdolnosci zmiany ksztaltu.

              Niektore Ghule moga uwierzyc, ze sa prawdziwymi wampirami, wprowadzone w blad przez swych tworcow. Moga postepowac zgodnie z tym blednym przekonaniem, ale tylko pod wzgledem picia krwi, bowiem droge postepowania Rodziny rozumieja niewiele lepiej od smiertelnych. Wiekszosc jest do pewnego stopnia oblakana na skutek przezyc - dowod, zum Beispiel, pracodawca twojego swietej pamieci meza - i wiele jest umyslnie dezinformowanych przez swych panow, aby lepiej im sluzyc.

 

Przeistoczenie

 

              Przesady smiertelnikow w duzej mierze odnosza sie do sposobow, w jakie powstaja wampiry. Maja podloze religijne lub tez sa kompletnie dziwaczne i wlasciwie moga jedynie zapewnic dobra zabawe, opowiadane wieczorami przy blasku swiec. Jednak poza zabawa sa raczej malo przydatne.

              Pierwsza i najbardziej popularna z tych mitow jest legenda mowiaca, ze kazdy ugryziony przez wampira sam stanie sie wampirem. Tak wiec ilekroc wampir sie pozywia, tworzy kolejnego pobratymca. Ktos moglby sie wiec zastanawiac, czy to mozliwe, by jeszcze jacys smiertelnicy pozostali na tym swiecie. Jeszcze lepsza jest legenda mowiaca, ze wampirem staje sie trup samobojcy, krzywoprzysiezcy, czlonka rodziny obciazonej dziedzicznie lub de tout zlej osoby. I znow caly glob zaludnialyby same wampiry i nic poza nimi - cos ci powiem, jakos do tej pory nie widzialem zadnej takiej armii nieumarlych.

W istocie, z tego co mi wiadomo, nie ma nas wielu na swiecie. Z wlasnego doswiadczenia wiem, ze jest tylko jeden sposob, w jaki smiertelnik moze przeistoczyc sie w wampira. Ponownie ogarnia mnie wstyd, kiedy przypomne sobie, jaki ci los zgotowalem, ale tez raduje sie, ze Opatrznosc mi zaprzecza. Prawdziwie zaluje wiecznosci pelnej smutku, ktora tak niedawno stala sie twoim przeznaczeniem.

              Jest ziarno prawdy w legendzie de gustando. Zeby stac sie wampirem, trzeba stracic cala smiertelna krew - lecz to jedynie czesc calego koszmaru. Mortui exsanguinati mortui veri, jesli pozniej nic sie nie zrobi; kly zabija na zawsze, jak ostrze czy kula.

              Tak jak smiertelnosc stoi na krawedzi upadku, tak tez cialo powoli umiera i tylko wampir moze zdecydowac sie ocalic ofiare od smierci, zaprzeczyc lasce Niebios, bowiem wszystko to jeden his rebus. Przez zastapienie wypitej krwi smiertelnika odrobina wlasnej krwi wampira powstaje Potomek. Sama kropla krwi, upuszczona na usta umierajacego, pobudza go na tyle, by pil z nadgarstka Ojca.

              Jak mam wyrazic koszmar Przeistoczenia? Strach i chaos? Rewulsja i groza? Bol? Nawet uplyw stuleci nie zatarl pamieci.

              Zrozum, nie jestem tchorzem. Jako zolnierz przezylem wszelkie niedostatki obozowisk, niebezpieczenstwa bitwy, okrucienstwo zwyciezcy, co rowniez bylo i moim udzialem, bo taki byl Zeitsmode, przyznaje sie do winy. Ale nawet to, czego zaznalem jako jeniec Turkow, nie moglo mnie przygotowac na doswiadczenie wejscia w to przeklete polzycie.

              Kiedy cala krew ze mnie uszla, znalazlem sie, de gratia potestates descriptis, w najbardziej spokojnym stanie umyslu. Jak smierc - a widzialem wiele jej rodzajow - ale to bylo z pewnoscia najmniejsze zmartwienie. To bylo jak jakis dziwny, niespokojny sen. Daleko, w cieplej, miekkiej ciemnosci mej ulegajacej swiadomosci zdalem sobie sprawe ze swiatla; wiedzialem, ze wlasnie w jego kierunku musze podazac, wiedzialem, ze jakbym tam powrocil, wszystko ze mna byloby dobrze.

              Nagle tak mile widziane swiatlo zgaslo. Poczulem na twarzy uderzenie jakby kuli z muszkietu i kiedy probowalem krzyczec, moje usta wypelnil plynny ogien. Kwas palil gardlo i zoladek; swiadomosc powrocila, jakby cos rozrywalo mnie na strzepy. Tysiac haczykow rwalo me cialo na wszystkie strony.

              Modlilem sie o smierc - wszystko, byle powstrzymac bol - lecz nie moglem nawet stracic przytomnosci. Nec Turcos, nec Inquaesitores nigdy nie poddawali takim mekom. Spoteguj tysiackroc pieczenie octu na skaleczonym palcu i wlej to uczucie w kazda konczyne i kazda zyle. Dodaj do tego gryzacy glod pieciodniowego, forsownego marszu bez pozywienia i wody. Bez snu, omdlenia lub jakiegokolwiek innego konca tego wszystko trawiacego dolor. Jednak nie - moje ubogie slownictwo nie potrafi tego oddac.

              Wiedzialem jedynie, ze musze sie napic, a kiedy to uczynilem, bol odrobine zelzal. Moj wzrok przejasnial i wtedy ujrzalem to, co wypilem.

              Moja pierwsza reakcja bylo wyparcie sie. To nie moglo sie zdarzyc. Nawet w pietnastym wieku czlowiek wyksztalcony i wychowany kpil z przesadow pospolstwa. Kiedy bylem dzieckiem, moje nianie straszyly mnie przed snem historiami o przerazajacym vroloku, lecz dawno wyroslem juz z takich bajek. To byl koszmar, jakiegos rodzaju halucynacja. Probowalem skupic swe mysli na miesie, owocach, winie - lecz nic nie pomagalo. Krew byla wszedzie. Krew byla rzeczywistoscia. Wszystko inne odeszlo.

              Moge tylko dziekowac, ze znajdowalem sie w odosobnionym miejscu. Gdyby Przeistoczenie nastapilo w miescie, posrod ludzi, nie da sie opisac, jaka rzez moglaby tam nastapic. Glod calkowicie przeslania rozsadek. Gdyby moj wlasny syn znalazl sie wtedy przy mnie, musialby umrzec, aby zaspokoic Glod, ktoremu calkowicie bylem oddany. Zaden opiumista z zepsutego Limehause czy meliny w Szanghaju nie byl nigdy tak bezradny, tak zalosnie uzalezniony.

              Blagam o zmilowanie. Pamiec - i wspomnienia tego, co nastapilo pozniej - smuca mnie, dlatego nie bede juz dluzej opowiadal. Zamiast tego przejde do innego, choc pokrewnego tematu.

 

Anatomia vampirica

 

              Nasz wyglad zewnetrzny pozostaje taki sam jak u istot zywych, jednak sa posrod nas tacy, ktorzy utrzymuja, iz na skutek Przemienienia powstaja nowe gatunki - Homo Sapiens Sanguineus, Homo Sapientissmus i Homo Vampiricus - wszystkie wysoko rozwiniete, okreslajace nowa rase, zgodnie ze szwedzka systematyka.

Tak czy inaczej nie podlega dyskusji, ze cialo ulega takim samym zmianom jak psychika. Wydaje sie oczywiste, ze wiele z tego, co nastepuje, jest i moze byc tylko przypuszczeniem, jako ze nie ma potwierdzenia w sekcji zwlok.

              Gros fizycznych zmian jest przedmiotem powszechnej wiedzy do tego stopnia, ze dopuscilismy ich istnienia w popularnej fikcji. Kly sa rzeczywiscie dlugie i ostre, odpowiednie do sciagania krwi. Jednak osiagaja swoja pelna dlugosc tylko na czas zabijania, zwykle pozostajac wsuniete w swoje zebodoly dzieki skurczom elastycznej tkanki u ich podstawy. W innym wypadku trudno byloby nam mowic i zachowac tajemnice. Niektorym brakuje mozliwosci chowania zebow, dlatego sa oni latwo rozpoznawalnym i wymierajacym klanem.

              Aby sie pozywic, musimy po prostu ugryzc, wyciagnac zeby z rany i zaczac pic. Kiedy po wypiciu wylizemy rane, nie pozostanie zaden slad. W rzeczy samej, jesli tylko wylizemy jakakolwiek rane, ktora zadalismy pazurami lub klami, zagoi sie ona calkowicie.

              Nasza skora, podobnie jak u kinowego wampira, jest nieodmiennie blada. Czesciowo, jak sie wydaje, jest to wywolane nasza awersja do swiatla slonecznego, ale takze uzaleznione od naszego wstrzymanego stanu smierci. Darüber noch später.

              Nasz Glod to poped zaspokojenia potrzeby zywnosci, w co nie mozna watpic. Dlatego tez, i z powodu gorzkich doswiadczen z jedzeniem, ktore cieszylo zoladek za dni mego zycia, wydaje sie, ze wewnetrzne organy wampira utracily zdolnosc trawienia. Rzadko widzi sie grubego wampira i prawie wszyscy obserwuja u siebie nowo nabyta po Przemienieniu szczuplosc. Nie bedac wiec dluzej potrzebne, organy ukladu pokarmowego przypuszczalnie zanikaja.

              Cialo wampira pozostaje takie, jakie bylo w czasie smierci. Wlosy i paznokcie nadal rosna przez kilka dni, jak u swiezego trupa, ale nic poza tym. Jesli chce, by moje wlosy lub paznokcie byly krotsze, musze je scinac kazdego wieczora po przebudzeniu.

              To tylko moj domysl, ze cialo wampira jest martwe, a proces rozkladu zostal tylko powstrzymany dzieki mocy Przemienienia. Skora jest lekko opieta na kosciach, zupelnie jak u swiezego trupa.

              Pluca wampira juz nie oddychaja - choc wielu nauczylo sie udawac oddychanie, co przydaje sie w obcowaniu posrod zywych - gdyz swieza krew ofiary zapewnia wystarczajaca ilosc tlenu, konieczna do podtrzymania martwych tkanek w stanie zastoju. Tylko mlody lub glupi wampir przyjmuje krew z zyly szyjnej, gdzie konczy ona swoj obieg i pelna jest zanieczyszczen; krew z tetnicy szyjnej jest czysta i zdrowa, godna polecenia.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin