Średniowiecze.doc

(33 KB) Pobierz
Średniowiecze

Średniowiecze

Wojciech Widłak

 

 

... Był sobie król, paź i królewna – i to wcale nie bajka.

              Dawno, dawno temu rzeczywiście żyli królowie, paziowie i królewny. Kto z nich był najważniejszy? Wiadomo, że KRÓL.

              Wszyscy musieli go słuchać. Na pewno wiesz, po czym można rozpoznać króla – po koronie. Z tym, że król wcale nie chodził w niej stale. Byłoby mu niewygodnie.

Jak nie wierzysz, włóż na głowę garnek i spróbuj pochodzić tak przez cały dzień. Nawet gdyby był ze złota, jak korona, nie zrobiłby się przez to wygodniejszy. Owszem, król wkładał koronę i brał do ręki berło, ale tylko w czasie ważnych spotkań i uroczystości. Były to znaki jego władzy, to znaczy tego, że wszyscy mają mu być posłuszni.

Król mieszkał w zamku.

 

Zamek

Miał grube kamienne mury i wysokie wieże. Często budowano go na skale albo nad rzeką, żeby trudno się było do niego dostać. Nie mieszkańcom i gościom, tylko wrogom. W owych czasach nie było zbyt bezpiecznie i często zdarzały się napaści i wojny.

Dlatego, jeśli wokół zamkowych murów nie płynęła rzeka, budowano tam fosę, to znaczy rów, który napełniano wodą. W grubych murach pozostawiano tylko jedną bramę, do której dochodziło się po moście, opuszczanym na grubych linach. W nocy po zamkowych murach chodzili strażnicy – pilnowali, żeby nikt się na nie nie wdrapał. Bo na noc, a także w razie niebezpieczeństwa podnoszono most i zamykano bramę nie tylko potężnymi drewnianymi drzwiami, ale i żelazną kratą. Okna w zamku były malutkie, żeby w razie napaści trudniej było w nie trafić.

Nie wiem, czy chciałbyś się przeprowadzić do zamku. Prawie zawsze było tam ciemno, bo przez małe okna wpadało niewiele światła, a świece albo łuczywa (czyli zanurzone w smole pałki) bardziej dymiły niż świece. Nie było kaloryferów, tylko wielki kominek, który może pięknie wyglądał, ale nie mógł dobrze ogrzać ogromnych komnat (to znaczy wielkich zamkowych pokoi).

Dziwna sprawa, ale w tamtych czasach nie wynaleziono jeszcze wielu bardzo prostych rzeczy, na przykład:

·        szafy – ubrania przechowywano w skrzyniach, zresztą tylko bogaci ludzie mieli więcej niż jedno ubranie;

·        majtek – chodzono po prostu bez;

·        widelca – przy jedzeniu używano tylko łyżki, noża, no i... rąk (i nikt za to nie krzyczał!);

·        kieszeni i portmonetki – więc panowie nosili pieniądze w woreczkach przyczepionych do paska.

Pewnie się domyślasz, że król nie mieszkał sam w swoim zamku. Była z nim żona – królowa, córki – królewny i synowie – królewicze. Ale nie tylko. Także rycerze, damy i służba, która przygotowywała posiłki, sprzątała, podawała do stołu, pomagała w ubieraniu. Zamiast telewizji, radia i magnetofonu król miał muzykantów i nadwornych śpiewaków. Wyobraź sobie, że wyśpiewywanych przez nich rozmaitych historii o dzielnych rycerzach, nieszczęśliwych księżniczkach i straszliwych smokach słuchali dorośli, a nie dzieci!

Szczególną rolę pełnił błazen. Miał bardzo trudne zadanie – był po to, żeby wszystkich rozśmieszyć. Stroił miny, opowiadała dowcipy, wywracał koziołki i robił różne psikusy. Nie bał się nikogo, nawet króla, bo na błazna nie wypadało się obrażać.

W dużych zamkach, które otaczało wiele murów, mieszkali także kowale i piekarze, szewcy i krawcy. Z czasem, w miarę jak otoczenie zamku się rozrastało, powstawało miasto z wieloma domami, warsztatami i gospodami, w których mniej bogaci goście mogli coś zjeść i przenocować.

Poza murami mieszkali chłopi. Choć było tam mniej bezpiecznie, nie mogli przeprowadzić się do miasta, bo nie da się przecież przenieść ze sobą pola. Mieszkali w drewnianych chatach, które miały dachy ze słomy.

Chociaż od tamtych czasów minęło wiele lat, to podobno chatki możesz jeszcze gdzieniegdzie zobaczyć w naszym kraju.

Większość tego, co wyrosło na polu, chłopi oddawali do zamku. Pewnie myślisz, że to niesprawiedliwe? Ale pan w zamian za to chronił ich i bronił w razie napaści. Bo sami nie poradziliby sobie w walce z rycerzami.

 

Rycerz

Z pewnością miał ciekawsze życie niż chłop. Ale nie każdy mógł zostać rycerzem. Właściwie tylko syn rycerza, a w dodatku musiał czekać na to wiele, wiele lat. Najpierw, gdy miał siedem lat, czyli tyle, ile teraz mają dzieci, które idą do szkoły, zostawał paziem (tak, takim jak z piosenki). Rodzice posyłali go do zamku bogatego pana, gdzie uczył się najrozmaitszych rzeczy – dobrego zachowania, śpiewu i gry na różnych instrumentach, czytania i pisania. Prawie jak w szkole, co? Ale inaczej niż w szkole; uczył się też walki na miecze i jazdy na koniu, a poza tym miał wiele pracy – musiał na przykład sprzątać i podawać do stołu.

A to był dopiero początek. Po paru latach chłopak z pazia stawał się giermkiem, to znaczy sługą już tylko jednego jedynego rycerza. I musiał mu rzeczywiście we wszystkim usługiwać. Czyścić konia, dbać o broń i zbroję o pomagać rycerzowi ją zakładać. Nie była to łatwa sprawa – trochę tak, jakby się zamykało człowieka w grubej i ciężkiej konserwie!

Zbroję dawniej robiono z malutkich połączonych ze sobą metalowych kółeczek. Dopiero potem z powyginanych i połączonych ze sobą kawałków metalu. Rycerz w zbroi był tak ciężki, że nie mógł sam wsiąść na konia. Trzeba go było podnosić, czasem czymś w rodzaju małego dźwigu.

Giermek nawet spał tuż przy łóżku swojego rycerza – i to na podłodze! – żeby w środku nocy móc natychmiast wstać na jego wezwanie.

Po kolejnych latach służby i nauki giermek wreszcie stawał się rycerzem. Na zamku gromadziło się wtedy mnóstwo ludzi, a król albo książę dotykał mieczem ramienia giermka i uroczyście ogłaszał, że od tej chwili jest już rycerzem. Powinien zawsze bronić biednych i słabych oraz służyć swojemu królowi. Młody rycerz miał prawo odtąd nosić zbroję i miecz. Dostawał też swój znak, po którym będzie go można rozpoznać, czyli herb – trochę tak jak dziś samochód tablicę rejestracyjną. Tyle że herby były piękniejsze od samochodowych tablic – przedstawiały orły, lwy, niedźwiedzie, jednorożce, lilie, łabędzie i sam nie wiem, co jeszcze.

Wydaje mi się, że w tamtych czasach chłopcy mieli ciekawsze życie niż dziewczyny. Nawet księżniczki uczyły się tylko muzyki, haftowania i szycia. Mogły też prząść na kołowrotku, to znaczy robić nitki.

Jeśli nie pamiętasz, co to kołowrotek, przypomnij sobie bajkę o Śpiącej Królewnie.

Rycerze brali udział w turniejach, czyli walce na niby – na kopie (bardzo długie drągi) albo na miecze. Przeprowadzano też zawody w strzelaniu z łuku.

Zgodnie z panującą modą każdy rycerz powinien mieć swoją ukochaną. Ale wcale nie po to, żeby się z nią spotykać, rozmawiać i jak najszybciej ożenić! Nie, po prostu – żeby ją kochać z daleka, wzdychać i śpiewać o niej pieśni, a nawet walczyć z każdym, kto by powiedział, że jego ukochana nie jest najpiękniejsza na świecie. Zdarzyło się, że przez całe lata rycerz nie rozmawiał ze swoją damą, a nawet, że je w ogóle nigdy nie widział, tylko nosił ze sobą jej malutki portrecik! Dziwne to były czasy, ale na modę nie ma rady.

Zupełnie wyjątkową dziewczyną była Francuzka Joanna d’Arc. Nie dość, że walczyła w zbroi jak mężczyzna, to jeszcze dzięki niej Francuzom udało się zwyciężyć w wielu bitwach, a w końcu nawet wygrać wielką wojnę, która trwała aż sto lat!

Prawdziwych rycerzy już nie ma, choć czasami mówi się o kimś, że jest rycerski,. Niektóre zamki dotrwały aż do naszych czasów, z innych pozostały tylko ruiny. Króla w naszym kraju nie ma już od dawna. Ale na przykład całkiem niedaleko – w Szwecji – jeszcze jest. Tylko co to za król, który chodzi w garniturze i krawacie?

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin