Zebrowski George - Och Miranda.pdf

(58 KB) Pobierz
Zebrowski George - Och Miranda
Zebrowski George - Och Miranda
Autor: Charles Pellegrino
Autor: George Zebrowski
Tytul: Och, Miranda!
(Oh, Miranda!)
Z "NF" 7/92
- No dobra, idź w kierunku grani - usłyszał w słuchawce głos
Cusacka.
Stał na czymś, co przypominało pokryte śniegiem alpejskie
zbocze. Od dna kanionu dzieliło go szesnaście kilometrów.
Nawet w nowiu potęŜna, turkusowa kula Urana dominowała nad
niebem, oświetlając krajobraz upiornym, błękitnym światłem.
Lex Bardo, stojąc w cieniu cięŜkiego wehikułu, poczuł się
nagle mały i samotny.
- Gdybyś był tak uprzejmy - usłyszał głos Cusacka,
siedzącego bezpiecznie w kabinie. - Chcielibyśmy zacząć
transmisję na Ziemię.
Bardo zawahał się.
- Co jest? - głos w słuchawce zaŜądał wyjaśnień. - Co z
tobą?
- Nic mi nie jest - odpowiedział Bardo drŜącym głosem.
Poczuł suchość w gardle, gdy pomyślał o swych długach.
Następnie uspokoił się nieco, uświadamiając sobie, Ŝe przy
tej próbie nie będzie wymagana tak istotna w innych
przypadkach forma fizyczna.
- Przestań się martwić - powiedział Cusack. - Czy nie
mówiłem ci, Ŝe niezaleŜnie od wszystkiego spłacimy twoje
długi? A ponadto, jeśli hologram okaŜe się sukcesem, rok w
rok otrzymywać będziesz procenty od zysków.
- Nadal nie brzmi to przekonująco - odparł Bardo.
- Nie prosimy cię, byś się zabił.
- To nie ma znaczenia.
- Trwający piętnaście minut hologram skoku będzie
największym wydarzeniem od czasu twego wyczynu na Jupiterze w
2016 roku. Zyski uratują firmę. CzyŜby jednak strach cię
obleciał? Pomyśl, znowu znajdziesz się na samym szczycie
sławy! - przekonywał go Cusack.
- WyłoŜona zaliczka juŜ uratowała twoją firmę - odpalił
Bardo.
- I to cię martwi?
- Spłacisz moje długi niezaleŜnie od wszystkiego?
- NiezaleŜnie od tego, czy będziesz Ŝywy czy martwy -
zapewnił go Cusack. - Ile razy mam ci to powtarzać? Wszystko
jest w kontrakcie, zostaniesz spłacony z pierwszych zysków.
No tak, pomyślał Bardo, dla wszystkich starczy grosza.
- Przestań się zadręczać. Musisz jedynie skoczyć.
Jeśli zginie, nie będzie to miało najmniejszego
znaczenia, pomyślał Bardo, zastanawiając się nad zmiennością
gustów widzowni. W najgorszym przypadku z jego majątku moŜna
będzie spłacić poŜyczki. Pozbędzie się uczucia, Ŝe niczym
nie róŜni się od zwykłych, tułających się po kryminałach,
dłuŜników. Jego była Ŝona otrzyma naleŜne jej i dzieciom
alimenty. Cusack ma rację - istnieje małe
prawdopodobieństwo, Ŝe coś mu się stanie.
Czy się boi? Cusack wyczuł jego wahanie. Jeszcze nie tak
dawno nie uląkł się jowiszowego huraganu, obejmującego
obszar trzykrotnie większy od powierzchni Ziemi, za to,
drobiazg, złamanie karku w zwykłym wypadku drogowym, kilka
przecznic od domu, rzuciło go na kolana, uświadamiając mu
Strona 1
Zebrowski George - Och Miranda
własną śmiertelność. Współczesna technika medyczna uratowała
go na tyle, Ŝe poza pewną sztywnością po wypadku nie
pozostał najdrobniejszy ślad.
Prawa rządzące ludzkim Ŝyciem zawsze były mu
nieprzychylne. Wszystko mogło się zdarzyć wśród
cywilizowanych społeczeństw Ziemi. Kierowcy traktowali
przepisy ruchu drogowego jedynie jako zalecenia. Sędziowie
siedzieli w kieszeniach kryminalistów. Uczucia ludzkie
cechowała niestałość. Tu, w tej wiecznej ciemności, gdzie
liczyły się tylko prawa natury, bardziej czuł się obywatelem
świata, któremu nie moŜna niczego narzucić i którego nie
moŜna kupić. PrzecieŜ i tak w końcu stanie się częścią
Kosmosu. Pozbawiona powietrza i Ŝycia Miranda, zezwalając
na ten test, tak obcy naturalnemu porządkowi rzeczy,
przywróci mu odwagę i godność.
To był prawdziwy powód, dla którego znalazł się tu, pod
kulą błękitnej pary, tak wielkiej jak Ziemia, podzielonej na
pierścienie cienkie niby nić pajęcza, z lekką poświatą zórz
polarnych, oświetlających mrok nocy. Słońce, oddalone o trzy
godziny świetlne, wyglądało jak ziarnko fasoli i nie
świeciło jaśniej od KsięŜyca. Uran na krótki moment stał się
bramą do leŜącego po drugiej stronie czasu kosmicznego,
potęŜnego oceanu...
Małej Mirandzie grawitacji starczało zaledwie na
wytworzenie własnej sfery przyciągania, ale nawet w mizernym
polu człowiek skaczący z grani kanionu w trzy minuty
nabierze śmiercionośnej prędkości. Po dziesięciominutowym,
niczym nie zakłóconym locie, znajdzie się na dnie,
rozpłaszczony w swym kombinezonie ciśnieniowym, wzbijając
gejzery tlenu i czerwoną mgłę, której opary rozejdą się na
wiele kilometrów we wszystkich kierunkach i zginą równie
szybko, jak powstały, w ciszy, normalnej dla tych
pozbawionych powietrza światów. W czasie opadania będzie
mógł wydobyć z siebie jeden długi krzyk.
Oczywiście, nie będzie spadał przez całe dziesięć minut.
Lot zwolnią Ŝelazne kule umieszczone w puszce na plecach. To
jego spadochrony. Podniósł w górę rakietnicę i oddał próbny
strzał, posyłając w kierunku równika Urana jedną z lśniących
kul. Wyleciała do góry z prędkością kilkakrotnie
większą od drugiej prędkości kosmicznej Mirandy, a odrzut o
parę centymetrów przybliŜył go do krawędzi kanionu. Kula,
odbijając światło słoneczne, zamrugała srebrzyście, jaśniej
niŜ gwiazda, i zdawało się, Ŝe zniknęła w pierścieniach
Urana.
- Pamiętasz? - rzucił do mikrofonu łączącego go z
Cusackiem. - śadnych rozmów. Muszę się skoncentrować.
- W porządku - odpowiedział Cusack.
Bardo spojrzał w kierunku automatycznych kamer
umieszczonych na dachu kabiny, podniósł rękę, pomachał,
gdy ukazały się czerwone światła i odwrócił się.
Jego pierwsze kroki w kierunku przepaści były juŜ
przekazywane na Ziemię, Marsa i kolonie księŜycowe. Ogarnęło
go uczucie nicości. Bo przecieŜ, tak naprawdę, przygotowanie
i wykonanie numeru kaskaderskiego to pestka. Był dumny ze
swych umiejętności, wiedzy i odwagi, wymaganej przy tego
typu pracy, ale nie uwaŜał jej za zajęcie twórcze. Nie był
autorem teorii, obrazu, wiersza, czy teŜ powieści, która
miałaby pozostać po nim. Hologramy jego wyczynów inspirowały
innych, ale same w sobie nie były dziełami sztuki - nie
potrafił nawet zatrzymać pieniędzy, które mu przynosiły.
Jedyną jego drogą do sławy były one same, bo nikt o zdrowych
Strona 2
Zebrowski George - Och Miranda
zmysłych nie potrafił się na nie zdobyć.
Ale tym razem był zdecydowany wygrać. śycie za bardzo
dało mu w kość, by mógł sobie pozwolić na przegraną,
pomyślał, zbliŜając się do krawędzi najwyŜszej skały systemu
słonecznego. Szesnaście kilometrów pionowo w dół - to nie
moŜe być tak trudne, jak się zdaje, mimo połoŜenia skały i
temperatury minus trzystu stopni. WyposaŜenie nie powinno go
zawieść w tak krótkim czasie. Oddany niegdyś skok na Ziemię
był o wiele bardziej niebezpieczny.
Świadomość podpowiadała mu, Ŝe moŜe skoczyć, ale reszta
jego ciała nie chciała się jej podporządkować. Irracjonalny
strach paraliŜował mięśnie nóg. Przekonywał sam siebie, Ŝe
ten skok z krawędzi zmusi go do zwalczenia własnych
wątpliwości. Gdy prowadzisz konia do przeszkody, musisz
wierzyć, Ŝe ją weźmiesz, w przeciwnym razie zwierzę wyczuje
twoje wahanie. Gdy z wiarą w sercu pokonujesz płot, koń
będzie posłuszny twej woli.
Ruchy jego ciała stały się płynniejsze, narastała w nim
wiara w siebie, gdy z wolna przecinał czterystukilometrowej
szerokości kulę lodu i skały, jaką była Miranda. W
skafandrze, łącznie z Ŝelaznymi kulami, waŜył niewiele ponad
cztery funty. Ale jego masa była taka sama, jak na Ziemi czy
gdziekolwiek indziej, co sprawiało, Ŝe spadać będzie sto
razy wolniej. Podstawa to poruszać się małymi kroczkami,
nawet najmniejszy podskok mógłby go wysłać dziesięć metrów w
górę. Po takim podskoku dryfowałby przez dwadzieścia sześć
sekund, zanim ponownie dotknąłby podłoŜa z prędkością pięciu
kilometrów na godzinę. KaŜdy sus o sześćdziesiąt jeden
metrów przybliŜał go do krawędzi grani, napawając
optymizmem, który mógł okazać się tak samo zgubny jak jego
wątpliwości.
Udany skok wymagał, by prędkość nie przekraczała
trzech metrów na sekundę i by nie roztrzaskał się o krawędź
grani. Pomimo, Ŝe waŜył tu cztery funty kolizja przy
prędkości sześćdziesięciu pięciu kilometrów na godzinę i
rzeczywistej masie czterystu funtów ciała i Ŝelaza byłaby
tak samo niebezpieczna jak wypadek samochodowy w pobliŜu
rodzinnego domu. Nawet drobne otarcie o skałę mogłoby
zniszczyć skafander.
Szósty krok zamykał przed nim drogę odwrotu; gdyby strach
opanował go właśnie w tej sekundzie i gdyby nie potrafił nad
nim zapanować, gdyby się zawahał lub zesztywniał, jego masa
przy kolejnym kroku spowodowałaby nie kontrolowany poślizg i
twarzą w dół runąłby zbyt blisko krawędzi. Prawa ruchu na
planetach o tak niewielkiej masie jak Miranda wymagały
dwudziestu do trzydziestu drobnych kroczków na przestrzeni
jednego kilometra, by mógł się zatrzymać.
Trzydzieści metrów przed przepaścią rozejrzał się. Po obu
jego stronach opadały dwie kule z kamerami, jak wierne psy.
Nad jedną z nich płonęły zorze, ostatnie okrzyki elektronów
słonecznych, zanurzających się i zmieniających linie pola
magnetycznego, tak by zderzyć się z atmosferą Urana.
Odepchnął się od zmroŜonej powierzchni Mirandy i poszybował
w otwartą przestrzeń. Kule z kamerami podąŜyły za nim.
Przez piętnaście minut - powtarzał sobie - tak długo, jak
długo trwać będzie transmisja do wewnętrznego systemu
słonecznego, jego imię ponownie znajdzie się na ustach
wszystkich ludzi.
Przez pierwsze trzy sekundy czuł się jakby zawieszony w
przestrzeni. Od krawędzi grani dzieliło go zaledwie dziewięć
metrów, a opadł o niecałe pół metra. Radość jak ciepło
Strona 3
Zebrowski George - Och Miranda
buchała od niego. Wraz z upływem sekund coraz wyraźniej czuł
się jeźdźcem, który stanowi jedność ze swym koniem. TuŜ
po włączeniu silników stabilizujących lot stwierdził,
Ŝe ma dość czasu, by się rozejrzeć wokół. Odwrócił się od
skały. Nadal poruszał się w poziomie, toteŜ opadał nie
więcej niŜ kilka centymetrów na sekundę. Przez kilka
ciągnących się w nieskończoność sekund znajdował się nadal
na wysokości skalnej krawędzi, ale o trzydzieści jeden
metrów od jej brzegu.
Nagle wydało mu się nieprawdopodobne istnienie tej
wysokiej na szesnaście kilometrów skały. Ze statku widać
było, jak z trzech jej punktów rozchodzą się wyŜłobienia,
podobne kręgom na wodzie powstającym po wrzuceniu kamienia,
z tą jedynie róŜnicą, Ŝe te kręgi miały
średnicę 161 kilometrów. Zdawało się, Ŝe zostały ścięte
przez mróz, zanim zdąŜyły się rozejść po pofałdowanym
terenie. Kanion usytuowany był na skraju jednej z kolein,
tam gdzie wewnętrzne ciśnienie rozerwało skorupę i
wytworzyło dominującą nad okolicą skałę. Nikt nie potrafił
mu wytłumaczyć, jak powstały te wyŜłobienia, wątpił teŜ, by
ktokolwiek znał odpowiedź na to pytanie.
W ciągu kolejnych dwudziestu sekund odpalił stabilizatory
utrzymujące ciało w pozycji pionowej. Odczyt na wyświetlaczu
pokazywał, Ŝe w przeciągu pierwszej pół minuty oddalił się od
krawędzi o dziewięćdziesiąt jeden metrów, a opuścił o
czterdzieści trzy. Po dokonaniu obrotu jego prędkość pionowa
zsynchronizowała się z prędkością poziomą. Nagły przypływ
adrenaliny spowodował, Ŝe czas zaczął szybciej biec, a jego
zmysły oswoiły się z konsekwencjami opadania.
Kule z kamerami w środku równieŜ odpaliły swe rakiety i
dotrzymywały mu towarzystwa. Zamachał ku nim, opadając
leniwie z prędkością dwudziestu jeden kilometrów na godzinę.
Krawędź grani była teraz 183 metry nad nim. Okalały ją
niewiarygodnie wąskie pierścienie Urana. Nagle olśniło go,
Ŝe przy prędkości 193 kilometrów na godzinę mógłby
przeskoczyć ten kanion i orbitować wokół Mirandy w swym
ulubionym staruszku dodge'u darcie z 1967 roku. Oczywiście
potrzeba by było kilku zbiorników z tlenem dla spalenia
gazów i balast wielkości garaŜu, by zapewnić oponom
wystarczająco silną przyczepność...
UwaŜaj, ostrzegł sam siebie. Będziesz miał dosyć czasu
na wymyślanie nowych numerów, jak wyjdziesz z tego Ŝywy.
Ponownie spojrzał na wyświetlacz. Litery i cyfry migały mu
przed oczami, uświadamiając, Ŝe nie został włączony Ŝaden
system zabezpieczania danych. Ekran informujący o przebiegu
skoku wskazywał:
Czas - 2 minuty
Głębokość - 0,80465 kilometra
Prędkość - 41,8418 km/godz.
Kolejne trzysta siedemdziesiąt siedem metrów róŜnicy i
całkowicie odmienny wygląd ścian kanionu. Ślad po prawej
stronie musiało wyŜłobić coś szczególnie wielkiego. Trudno
było ocenić, kiedy to się stało. MoŜe przed milionami lat,
kiedy to dinozaury wędrowały przez Montanę, kawał lodu
oderwał się od grani, by w niecałe dwie minuty później opaść
na dno kanionu. Bardo opadał równolegle do drogi przebytej
przez tamtą staroŜytną bryłę lodu.
W uchu odezwał się alarmowy dzwonek. PrzeraŜenie
sparaliŜowało go na krótką chwilę. Nagłe odchylenie do tyłu
naruszyło równowagę ciała i musiał odpalić silniki
rakietowe, by ją odzyskać.
Strona 4
Zebrowski George - Och Miranda
- Co się dzieje? - zaŜądał wyjaśnień.
- Przykro mi - odpowiedział Cusack - ale mamy mały
problem.
Jakby w odpowiedzi na te słowa jedna z kamer znalazła się
natychmiast dziesięć metrów nad głową Bardo i zaczęła
filmować go na tle rozdziawionej gardzieli kanionu.
Nagle na swoim wyświetlaczu zobaczył schemat rakietnicy.
Jedna z magnetycznych cewek wysyłała czerwone ostrzegawcze
światło. Obraz znikł i zastąpił go diagram cewki i całego
zamocowania z odpowiednim opisem. Jedna z pięćdziesięciu
magnetycznych cewek rakietnicy nawaliła. Opuścił broń i
nacisnął spust.
I nic.
Nie wpadaj w panikę! Wieloletnie doświadczenie zdławiło
strach i pozwoliło mu skoncentrować się na wyposaŜeniu,
którego był współkonstruktorem i budowniczym. Otworzył
obudowę.
Czas - 3 minuty
Głębokość - 1,6093 kilometra
Prędkość - 64,372 km/godz.
ZauwaŜył zepsutą cewkę w jednym z podzespołów,
pozbawionym teraz jakiegokolwiek zabezpieczenia. Coś
spowodowało wadę prowadnicy o kształcie toroidu. Stalowe
kule muszą przechodzić przez magnetyczny tunel, następnie
przez dziurę w toroidzie. Nie wiadomo, dlaczego wewnętrzna
ścianka toroidu wybrzuszyła się, blokując tunel i komputer,
który automatycznie nie dopuszczał do oddania strzału. Bardo
zdał sobie sprawę, Ŝe w chwili obecnej nawet wadliwy strzał
dawał mu większą szansę przeŜycia niŜ brak strzału.
Walcząc z cewką był świadom ciągłego spadania. Coraz
szybciej migała mu ściana kanionu, oddalona zaledwie o trzy
czwarte kilometra. Dno piętnaście kilometrów pod jego
stopami, jak wielka packa na muchy, zbliŜało się z coraz
większą prędkością. Cewka z trudem weszła na swoje miejsce.
W palcach poczuł przyprawiający o mdłości ból. Powstrzymał
oddech, zamykając osłonę, wycelował w oddalone o jedenaście
kilometrów dno kanionu i nacisnął spust.
I znowu nic.
Czas - 6 minut
Głębokość - 6,4372 kilometra
Kiedy ponownie otwierał osłonę, zauwaŜył drugi znak na
ścianie skały, oddalonej obecnie o dziewięćset metrów.
Bryła lodu spadała przed wiekami, podobnie jak on teraz, z
prędkością około 129 kilometrów na godzinę. Nie miał
trudności z wyjęciem pękniętej na pół cewki. Z jednej strony
widać było maleńki krater, jakby niewielki lej wyŜłobiony
przez mikrometeoryt. Kamera zbliŜyła się do niego, by
sprawdzić rozmiar usterki.
- Czy da się to naprawić? - krzyknął mu do ucha Cusack.
Bardo usiłował wyobrazić sobie, jak w ciągu niespełna
dwóch minut naprawia cewkę i wstawia ją na miejsce. Jego
umysł analizował wszelkie moŜliwości, usiłując znaleźć
jakieś wyjście z sytuacji. Przyszło mu do głowy co najmniej
tuzin rozwiązań, które natychmiast odrzucił. Nie odrywał
wzroku od uszkodzonej części. Stwierdził z całą pewnością,
Ŝe nie spowodował tego mikrometeoryt. Widoczne znaki
okopcenia wskazywały, Ŝe przyczyną musiał być niewielki
ładunek materiału wybuchowego, którego wybuch obliczony był
na odłączenie cewki, by stworzyć dodatkową sytuację
kryzysową, wpływającą na zwiększenie wyników oglądalności.
Czas - 7 minut
Strona 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin