Kowalewski Marta Hitler.txt

(44 KB) Pobierz
Zbigniew Kowalewski

MARTA - HITLER

Niezwyk�ym zdarzeniem losu sta�o si� udzia�em zwyk�ych �miertelnik�w, �e o tej 
samej porze, gdy podpisywano zawieszenie broni pomi�dzy uczestnikami 
europejskiej wojny powszechnej w pami�tnym dniu 11 listopada 1918 roku za 
panowania cesarza Wilhelma w Alte Deutsche Stadt Kreuzburg... r�wno o godzinie 
jedenastej w b�lach j�cz�cej ze szcz�cia matki, przysz�o na �wiat dzieci� p�ci 
�e�skiej. W imieniny miesi�ca, w imieniny godziny ochrzczono je z uzasadnionej 
obawy o kruche zdrowie nowonarodzonej. Nadano jej pi�kne imi� Marta. Ojciec od 
kilku miesi�cy spoczywa� w ziemi na jednym z dalekich p�l bitewnych pogodzonej 
chwilowo Europy. Na zgliszczach miast, w oparach pobojowisk dojrzewa� kolejny 
uk�ad nie maj�cy szans na rzeczywist� realizacj� zawartych w nim szczytnych, 
przyznajmy to, zamierze�. Sygnatariusze aktu ko�cowego wersalskiej konferencji 
pokojowej mieli �wiadomo��, �e zredagowali jedynie usprawiedliwienie zbiorowego 
mordu na milionach ludzkich istnie�, niezale�nie od ich narodowo�ci. W 
miasteczku p�sierota mia�a nie tylko podobne sobie losem r�wie�niczki, ale w 
miar� dorastania i kszta�cenia si� w towarzystwie panien z dobrych dom�w, 
poznawa�a ponur� histori� miasta od �redniowiecznego Zakonu Kawaler�w Mieczowych 
(Szpitalnik�w) - okrwawionych w boju za wiar� za�o�ycieli grodu, do zas�yszanych 
opowie�ci, rozpowszechnianych poza pensj�, w odwiedzanych domach i na ulicach 
miasteczka. Rycerze z czarnymi krzy�ami na p�aszczach zakonnych pozostawili po 
sobie przepastne lochy i zamurowane �ywcem w ko�cielnym murze postaci 
grzesznik�w i przera�aj�ce historie powtarzane z pokolenia na pokolenie a� po 
dzie� dzisiejszy. 
Marzenia i obawy panienek bywaj� ich tajemnic� do czasu zawierzenia ich 
r�wie�niczkom. W�wczas okazuje si� dopiero, jak bardzo s� do siebie podobne, na 
jawie i we snach. Marta �ni�a wielokrotnie o tajemniczych rycerzach i zakonnicy, 
kt�ra uleg�a jednemu z tych ros�ych wspania�ych i pi�knych m�czyzn. Kara za 
wiaro�omstwo by�a okrutna. �aden z s�dz�cych jej wyst�pek nie zna� lito�ci. 
Skazana na zamurowanie �ywcem poprosi�a o spowiednika, ale nawet ten ju� j� 
opu�ci�. Dla wiary i ko�cio�a by�a stracon� na wieczno��, ju� umar�� dusz�. 
Przez kilka dni tkwi�a konaj�c powoli z g�odu i pragnienia w kamiennych 
przyporach �wi�tyni. 
Trwa�a tam w milczeniu jako okrutne memento dla pozosta�ych mniszek i 
pozostaj�cych na wolno�ci bia�og��w. Nikt nie o�mieli� si� pospieszy� jej z 
pomoc�, bowiem i to nie mia�oby �adnego sensu. Przed�u�y�oby jedynie czas 
oczekiwania �mierci. Kiedy os�dzona i skazana winowajczyni wyzion�a wreszcie 
ducha, jej doczesne szcz�tki pokry�a skorupa zastygaj�cej szybko zaprawy 
murarskiej. Zachowano jednak zarys jej sylwetki ku pami�ci tego smutnego faktu 
dla potomnych. Marta nie raz, nie dwa, przystawa�a przed kamiennym zarysem 
twarzy zakonnicy i stara�a si� odczyta� z niego tajemnic� m�ki cz�owieka 
pozostawionego ju� tylko sobie, pozbawionego szans na ocalenie... Odgadywa�a w 
my�lach, co mog�a czu� ta istota wystawiona w ostatnich chwilach swojego �ycia 
na publiczny widok ogl�daj�cych jej m�k� przechodni�w. Spojrzenie �ywej i 
umar�ej zaiskrzy�o pomi�dzy kobietami, kt�re oddzieli�y ca�e wieki, a przecie� 
zjednoczy�o po pewnym czasie r�wnie wielkie, siostrzane cierpienie.
�ycie wyedukowa�o Mart� okrutnie, na wskro� prze�wietlaj�c mo�liwo�ci tego 
w�t�ego organizmu. Prze�wiczy�o j� we wszelkich mo�liwych sytuacjach, kt�rych 
zwyk�y cz�owiek by nie zdzier�y�. Okaza�a si� poj�tn� uczennic� i wytrwa�� 
obywatelk� III Rzeszy, jak na aryjsk� matk� przysta�o. By�a w�r�d wiwatuj�cych 
na cze�� Wodza t�um�w, chocia� nikt nie zapami�ta�, czy bra�a czynny udzia� w 
wiecach, marszach i seansach kronik frontowych. �y�a rytmem mas poddanych 
sprawnie dzia�aj�cej maszynie propagandowej. Ulega�a, jak wielu innych, 
podlega�a prawodawstwu wojennemu, a po wyzwoleniu kraju z okupacji hitlerowskiej 
nie zamyka�a oczu i uszu na to, co usi�owano wt�oczy� w jej ch�onny umys� i 
otwarte serce. Ufno�� naiwnej osoby te� ma jednak swoje granice. Z czasem Marta 
coraz bardziej gubi�a si� a� wreszcie zupe�nie przesta�a pojmowa�, co si� woko�o 
niej zmienia�o, co si� sta�o z ni�, o co w og�le maj� do niej �al jej bli�ni.
Jeszcze za �ycia Ojca Narod�w - batki Stalina i jego wiernego czekisty Bieruta, 
Marta spacerowa�a obok dw�ch s�siaduj�cych ze sob� szk� podstawowych. Trafi�a 
na przerw�, podczas kt�rej uczniowie obrzucali si� niemieckimi przekle�stwami i 
�nie�kami. Polskich , r�wnie dosadnych s��w te� nie zabrak�o w odpowiedzi. W 
miekt�re �nie�ki wlepiano kostk� koksu z pobliskiego stosu zgromadzonego na opa� 
budynku. Jedna z takich kul �niegowych dosi�g�a przypadkowo przechodz�cej Marty. 
Pola�a si� krew na w�osy. Zlepi�a je w rud� pl�tanin� krzepn�cej mazi i 
zniszczonej krwawi�c� ran� fryzury. Krew, ropa, pot, mocz i wszelkie p�yny 
ustrojowe, jakie mo�e wydala� ludzki organizm wytoczy�y si� z le��cego na 
chodniku cia�a. Marta nagle poczu�a wstyd, �e ogl�daj� jej fizjologiczn� 
bezradno�� przygodni gapie, i zaraz potem ulg�, kiedy okaza�o si� to jedynie jej 
chwilowym omamem. 
W tej chwili zmasakrowana twarz Marty nie przypomina�a wcale kszta�tnej g��wki 
kobiecej za mu�linowymi firankami salonu, ws�uchanej w muzyk� wiede�skich 
klasyk�w. Obraz ten pojawi� si� na kr�tk� chwil�, przemkn�� w my�lach zranionej 
kobiety i natychmiast znikn��, jak ba�ka mydlana. Zlitowa� si� nad Mart� i zaj�� 
si� ni� troskliwie felczer zatrudniony w szkole uznawanej przez uczni�w z 
przeciwnej strony za poniemiecki pomiot i dziedzictwo, kt�re jak najszybciej 
trzeba zburzy�. Uzasadniona poniek�d nienawi�� do pokonanych wrog�w przesz�a na 
pozostawione przez nich gmachy, nawet je�li to by�y instytucje tak bardzo 
potrzebne i u�yteczne miejscowej spo�eczno�ci, jak poczta, szpital czy szko�a. 
Ulegaj�c nastrojom i podszeptom usposobionych wojowniczo mieszka�c�w Kluczborka 
nale�a�oby zniszczy� po�ow� ocala�ego z wojny miasteczka, a przecie� nie 
przelewa�o si� w pa�stwie odbudowuj�cym na razie wysi�kiem ca�ego narodu, w�asn� 
Stolic�. Niedouczony konowa� m�g� zatamowa� krew, to wszystko. Ten dobry, 
wsp�czuj�cy wszystkim pacjentom, cz�owiek nie potrafi� jednak uleczy� dawno 
zabli�nionych ran g��boko skrytych w zbola�ym ciele cierpi�cej dzie� po dniu 
katusze powracaj�cych wspomnie�, Marty.
Dr�cz�ce i tocz�ce dusz�, jak rak, obrazy z przesz�o�ci, oddala�a pr�buj�c odda� 
si� innym wspomnieniom, z w�asnego domu rodzinnego, gdzie przed wielu laty 
fotografowali si� w ogrodzie, s�uchali muzyki, grali a przede wszystkim d�ugo i 
nami�tnie rozprawiali o sztuce 
i filozofii. Potem rozgrzani winem, ta�cem i upojeni recytowaniem wierszy 
oddawali si� mi�o�ci d�ugo w noc, czego jednak w najtajniejszych albumach nie 
u�wiadczysz... 
Cudem ocala�e z wojennej gehenny ksi��ki a nawet kruche p�yty stanowi�y teraz 
jej prywatny azyl., gdzie nikt nie m�g� jej skrzywdzi�, wyszydzi�, obrazi�... 
Dopiero, gdy wychodzi�a do miasta wzbudza�a irytacj� w�r�d zdrowych i pi�knych, 
ustabilizowanych, pogodzonych 
z nowym porz�dkiem panuj�cym w socjalistycznej ojczy�nie, Polak�w.
Mija�y dni, miesi�ce, pory roku, wreszcie ca�e lata. Wylatuj�cy jak z procy, po 
lekcjach ze szko�y uczniowie spotykali z�orzecz�c� im Mart� i odwzajemniali si� 
jej celnymi rzutami. Trafia�y j� tym razem pociski z kolczastych kasztan�w. 
Gwa�townie gestykulowa�a odgra�aj�c si� szczeniakom be�kotliwym stekiem 
przekle�stw, z kt�rych ch�opcy niewiele pojmowali. Na�ladowali tylko jej 
komiczne ruchy przekrzykuj�c si� wrzaskami: Marta!.Heilll - Hitler.kaputt!!! 
Cz�� z nich efektownie pada�a na traw� z okrzykami: Oh, Mein Gott! udaj�c 
poleg�ych Niemc�w. 
Nie mogli nawet wyobrazi� sobie przera�enia i ogromu z�ych wspomnie� jakie 
wzbudzali w niej tym widokiem. Cia�a poleg�ych z obu wojen, wi�zionych w 
obozach, rozstrzeliwanych braci i si�str stawa�y jej przed oczami. Nieustaj�cy w 
sennym marszu szpaler dawno umar�ych nie pozwala� jej ze spokojem powraca� do 
�wiata �ywych.
Kilku najbardziej sprawnych i przebieg�ych urwis�w okr��a�o nieszcz�liw� 
kobiet� znienacka rzucaj�c w jej stron� zdradliwy, kasztanowy pocisk. 
Zdesperowana nie mog�c znie�� widoku hitlerowskiego pozdrowienia w wykonaniu 
smarkaczy, rejterowa�a z pola bitwy �egnana okrzykami: Marta, Hitler! Rodzice 
winowajc�w przetrzepali czasem sk�r� swoim krn�brnym latoro�lom, ale w ko�cu 
sama Marta da�a spok�j ze skargami. Ani w mowie, ani w pi�mie nie radzi�a sobie 
z nie�atwym dla niej j�zykiem, kt�rego do tej pory nie mia�a okazji, ani 
wyra�nej potrzeby sumiennie poznawa�.
Praktycznie nikt si� nie przejmowa� jej prywatn� gehenn� a mieszka�cy Kluczborka 
schodzili jej z drogi, kiedy tylko pojawia�a si� w zasi�gu ich wzroku. Podobno 
czas goi rany. Wydaje si�, �e jest najlepszym lekarzem zranionej duszy 
cz�owieka. Marta by�a chodz�c�, ropiej�c� i wci�� otwart� wobec winowajc�w, 
ran�. Nikt nie lubi si� przyznawa�, a codzienny widok zjawiaj�cej si� na 
ulicach, w rynku i w parku imienia Niko�aja Rigaczina wszystkich szokowa� tak 
skutecznie, �e trudno by�o uzna� dzie� za obiecuj�cy. Ludzie obawiali spotka� 
si� oko w oko ze kr���c� po mie�cie, jak niema skarga indywiduum i zbiorowy 
wyrzut sumienia, piekieln� zjaw�. Spodziewaj�c si� ataku zewsz�d Marta 
uprzedza�a prowokacj� uczniak�w zaczepiaj�c ich wi�zank� przekle�stw pe�nych 
uzasadnionego �alu. Wywo�ywa�o to �miechy smarkaczy nie�wiadomych prawdziwych 
prze�y� tej kobiety. Nikt otwarcie jej nie �yczy� �mierci. Nikt nie przyzna� si� 
do tego pragnienia, ale wielu ucieszy�aby wiadomo��, gdyby nagle Marta z dnia na 
dzie� znikn�a z ich �ycia. D�ugo nie dawa�a im tej satysfakcji, jednak do 
czasu...., kt�ry bywa niekiedy cierpliwym, ale cz�ciej, nader z�o�liwym 
doradc�.
W murze jednej z kamieniczek w staromiejskim ryneczku Alte Deutsche Stadt 
Kreuzbur...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin