kowalczyk Kłopoty ze słońcem.txt

(22 KB) Pobierz
Magdalena Kowalczyk

K�opoty ze s�o�cem

Wszystko zacz�o si� kilka miesi�cy...
Nie. Nie tak. To za d�uga historia.
Wszystko zacz�o si� od zwyk�ego lizusostwa.
Adularus chcia� zdoby� ksi�g�. Dla mnie. Poszed� do antykwariatu i oto le�a�a: 
�Demonologos�. Nie my�l�c wiele postanowi� j� kupi�. By� tylko jeden problem: 
by�a droga. 
Tak naprawd�, to bardzo droga. Sk�d zdoby� pieni�dze? Trzeba co� przehandlowa�. 
Co? Inne 
ksi��ki. Czyje? Naszego demonologa. Jakie? Te, kt�re wpadn� pod r�k�. 
I tak te� zrobi�.
Mam nieszcz�cie by� otoczon� osobnikami my�l�cymi niew�a�ciwymi cz�ciami 
cia�a. Wym�drza�, to si� potrafi�, ale jak o co� si� pyta nie racz� 
odpowiedzie�. Tak naprawd� 
to z tego w�a�nie wynikn�� problem. Ta nieszcz�sna idiotka, Gnosis, nasz 
demonolog, nie 
odezwa�a si� s�owem, �e �Demonologos� posiada. Niestety znalaz� si� w�r�d ksi�g, 
kt�re 
gwizdn�� jej Adularus. 
Czy� to nie cudowne?
My�l�, �e prze�y�abym to jako� gdybym dosta�a do r�ki prawdziwy �Demonologos�. 
Tak si� jednak nie sta�o. W zamian za kilka naprawd� cennych ksi�g dosta�am 
dzie�o 
niew�tpliwie niezb�dne - do egzystencji starej baby na wsi. W ksi�dze owej 
opisane by�y 
r�nego rodzaju stwory znane g��wnie z bajek dla dzieci. Diab�y r�nej ma�ci i 
uw�osienia, 
krasnoludki itd. Dowiedzia�am si� z niej na przyk�ad, �e demon ma rogi a diabe� 
jeszcze do 
tego ogon. Niezwykle interesuj�ce. Nieprawda�?
Kiedy Gnosis zobaczy�a owo dzie�o, zblad�a najpierw a p�niej zczerwienia�a i 
my�la�am, �e para jej p�jdzie uszami. W ten w�a�nie spos�b domy�li�am si�, �e 
ona mia�a 
orygina�. Wiedza ta doprowadzi�a do tego, �e dosta�a nabyt� makulatur�, kt�ra 
musia�a wa�y� 
prawie pi�� kilo, po �bie. W nieszcz�ciu towarzyszy� jej sprawca ca�ego 
zaj�cia.
Tej cudownej nocy mia�am wi�c ko�o siebie kilku mniej lub wi�cej przydatnych 
osi�k�w i dw�ch osobnik�w cierpi�cych na silny b�l g�owy.
Przebudzenie tej nocy w og�le by�o dosy� burzliwe. Dzi� mia�o si� wiele zdarzy�. 
Ka�dy z nas mia� swoje ambicje i plany. Pokrywa�y si� one w niewielkim stopniu. 
Wiadomo 
by�o te�, �e druga paczka w mie�cie mo�e nie ustosunkowa� si� zbyt korzystnie do 
naszych 
metod. W celu uzgodnienia plan�w na najbli�sz� przysz�o�� oraz wybrania biskupa 
wszyscy 
cz�onkowie Sabbatu mieli si� zebra� w�a�nie dzi�. 
W�r�d tych przekl�tych wypierdk�w by� jeden, co chcia� zosta� biskupem. By� ich 
przyw�dc�. Nazywa� si� Reginis. Na szcz�cie mieli�my tam swojego, kt�ry te� 
chcia� by� 
biskupem. Ghargara wprowadza� w ten spos�b troch� zamieszania. W�r�d nas nie 
by�o 
specjalnie nikogo, kto by si� pcha� na to stanowisko ale ostatecznie kto� m�g�by 
si� 
po�wi�ci�. Mnie nie zale�a�o na tym w najmniejszym stopniu. W ko�cu nie powinno 
mi 
zale�e� na znalezieniu si� pod lup�. Poza tym mia�am dosy� problem�w ze swoj� 
paczk�. 
Teoretycznie, jakby si� kto� nas pyta�, byli�my zwyk�ymi cz�onkami Sabbatu. Ale 
tylko teoretycznie. Praktycznie nie znosili�my tego zadufanego towarzystwa 
wzajemnej 
adoracji. S� dobrymi wojownikami, to im trzeba przyzna�. S� te� wyj�tkowo 
zaciek�ymi 
wrogami. Z nimi mog� si� r�wna� tylko Zab�jcy Wampir�w. No i mo�e jeszcze z 
jeden 
cz�owiek, kt�rego kiedy� zna�am, ale on ju� nie �yje.
Do tego mieli�my na g�owie m�odzieniaszka, kt�ry w�a�nie dzi� wreszcie si� 
odkopa�. 
Mieli�my nadziej�, �e zrobi to jutro. Chodzi� dooko�a i marudzi�. W dodatku 
naby� dziwnego 
zwyczaju m�wienia do Adularusa �Tatu�ku�. Kretyn.
Wracaj�c do tematu: tej nocy musia�am ich przekona� ostatecznie, �e przyzwanie 
demona jest naszym jedynym wyj�ciem.
- Mo�e tak wreszcie pos�uchaliby�cie tego, co mam wam do powiedzenia i przestali 
si� raczy� tym mro�onym �wi�stwem sprzed dw�ch dni! B�d�cie �askawi usi��� i 
nastawi� 
uszu - powiedzia�am i sama usiad�am w najwi�kszym fotelu. Obok mnie jak zwykle 
usiad� 
Adularus. Spojrza�am na niego i wyszczerzy�am z�by ale tylko spu�ci� smutnie 
wzrok i nie 
odsun�� si�. Reszta usiad�a jak popad�o. - �wi�tynia Wschodz�cego S�o�ca si� 
zawali�a.
-Co masz na my�li? - cholerna Gnosis doprowadzi mnie kiedy� do sza�u. Co ja, do 
diab�a, mog�am mie� na my�li?
-Dok�adnie to co m�wi�. To po prostu nie ma sensu. Pieprzony rytua� jest 
niemo�liwy 
do zdobycia.
-Jak to niemo�liwy do zdobycia? Przecie� m�wi�a�, �e jest nawet gdzie� zapisany 
- 
odezwa� si� kolejny m�drala.
-Owszem. Tyle, �e do przywo�ania jest potrzebny kto� z trzeciego pokolenia. 
Przyprowadzisz takiego? A mo�e przyniesiesz, �eby go po drodze nie zbudzi� z 
drzemki?
-Tylko trzecie pokolenie ma tyle mocy?
-Zgadza si� - tutaj zamilk�am, �eby da� im czas na przetrawienie informacji. 
Ciekawa 
by�am, czy dojd� sami do w�a�ciwych wniosk�w, czy te� b�d� musia�a zaproponowa� 
im to 
sama. - Macie jakie� sugestie?
Przez d�u�szy czas nikt si� nie odezwa�. Popatrzy�am na nich i zobaczy�am 
doskona�y 
obraz bezmy�lno�ci. Wreszcie odezwa� si� Adularus: -A mo�e by tak porozmawia� z 
demonami? - jak zawsze kochany, wyr�czy� mnie. Przynajmniej nie wygl�da na to, 
�e pr�buj� 
im co� narzuci�. - One chyba maj� wystarczaj�co du�o mocy. 
-To chyba ca�kiem nieg�upi pomys� - powiedzia� Viris. - Co by nam by�o 
potrzebne? - 
zwr�ci� si� do demonologa.
-Przede wszystkim ksi�ga - odpar�a zapytana i spojrza�a z wyrzutem na Adularusa. 
- 
Poza tym przyda�aby si� dziewica.
Wypowied� zosta�a przerwana �omotem do drzwi. Viris poszed� otworzy�. Tak jak 
my�la�am by� to ostatni cz�onek grupy, Pentakos. 
-S�uchajcie! Ale jaja! - wydysza� wpad�szy do pokoju. - Jaki� idiota kupi� 
�Demonologos�!
-Kto? - pad�o ch�ralne pytanie.
-Nie uwierzycie! Cz�owiek. Naukowiec. Podobno chcia�by zobaczy� demona. Jego 
�yciowym problemem jest kwestia tego, jak ma si� z nim po�egna�. Czy ma 
powiedzie� �Do 
widzenia� czy �Zgi� przepadnij si�o nieczysta�, tyle, �e uwa�a �e to ostatnie 
mo�e budzi� 
w�tpliwo�ci co do higieny osobistej demona.
-Idiota?
-Najwyra�niej. Podobno po kupieniu przegl�da� ksi�g� i nawet czyta� fragmenty 
ale 
niewiele z tego rozumie. Teraz przyp�ta� si� do niego jaki� ksi�dz i pr�buje od 
niego ksi�g� 
wyci�gn��.
-Mo�e nie zd��y - to by�a cudowna okazja do przekonania ich wszystkich, �e 
ksi�g� 
musimy mie�. - S�uchajcie! Znajdziemy tego cz�owieka. Odebranie mu ksi�gi to 
b�dzie jak 
odebranie dziecku lizaka. Dziewica jaka� te� si� znajdzie. Jak si� szybko 
obrobimy, to 
dzisiejsze spotkanie z paczk� Reginisa p�jdzie g�adko. Do roboty!
Moja nag�a decyzja zaskoczy�a ich do tego stopnia, �e nawet nie protestowali. 
Wszyscy wstali i ruszyli do wyj�cia. Nawet si� nie zastanawiali gdzie zmierzamy. 
Dopiero na 
ulicy kto� zapyta�:
- A dok�d w�a�ciwie idziemy?
- Zdoby� informacje - odpowiedzia�am. - Musimy dowiedzie� si�, gdzie mo�na 
znale�� tego naukowca.
- No dobrze, ale gdzie?
- Tam, gdzie zwykle. W �Lurze�.
- Franio Flacha?
- W�a�nie. Mam nadziej�, �e mamy wystarczaj�ce fundusze, �eby co� z niego 
wydoby�.
- Te par� z�otych zawsze si� wyskrobie.
Tak wi�c szli�my sobie spokojnie Piotrkowsk� nikomu nie wadz�c. Cisz� tej 
cudownej 
nocy burzy�y jedynie pojedyncze samochody, a idealn� niemal czer� nieba tylko 
ksi�yc w 
pe�ni. No, mo�e nie by�y to jedyne zak��caj�ce nasz� przechadzk� rzeczy. Po 
drodze 
musieli�my przej�� obok dw�ch ko�cio��w (tfu!). Min�li�my te� jak�� podpit� par� 
z 
dzieckiem. Na widok Adularusa wymachuj�cego no�em motylkowym facet powiedzia� do 
dziecka: �Zobacz, jak pan si� �adnie bawi no�ykiem�. Ludzie s� czasami tacy 
zabawni. No i 
oczywi�cie pomrukiwanie Virisa:
- Czy mnie si� zdaje, czy tam kto� stoi?
- Jaka� lalunia.
- Nie to �ebym by� g�odny, ale mo�e by�my si� zabawili? - i inne dialogi w tym 
stylu. 
Opr�cz tego �Junior� ci�gle si� o co� dopytywa�. Og�lnie rzecz bior�c pod koniec 
drogi 
by�am w�ciek�a.
Kilkaset metr�w przed doj�ciem do celu z parku wyszed� Reginis i jego grupa. 
Popatrzyli na nas, my na nich i chyba nawet si� sobie uk�onili�my.
- Co jest? Co wy tutaj robicie? - spyta�am.
- Chcieli�my i�� do �Lury�...
- To chyba zgubili�cie drog�.
- Nie. Chcieli�my si� pokr�ci� troch� woko�o. Tam jest troch� ciep�o.
- To znaczy?
- Ksi�a. Dw�ch. Stoj� przy wej�ciu - powiedzia� Iskaris.
- Ups. To przykre. C�, mo�e ju� poszli. Zobaczymy?
- Czemu nie - rzuci� Reginis i poszli�my. �wi�tobliwych nie by�o. Weszli�my do 
�rodka. Nie by�o mi jednak dane rozejrze� si� po wn�trzu, bo Reginis wyrazi� 
szczer� ch�� 
porozmawiania ze mn�. Acha, zaczyna si�. Kocham te powa�ne rozmowy.
- O czym chcesz ze mn� porozmawia�? - spyta�am. 
- Chcia�bym porozmawia� o tym, co jest dla nas najwa�niejsze. O dobru Sabbatu. 
Powinni�my zjednoczy� nasze si�y. Jeste�my podzieleni i s�abi. Potrzebujemy 
silnej r�ki, 
kt�ra zebra�aby nas i prowadzi�a.
- Zapewne masz na my�li swoj� r�k�?
- Nie koniecznie. Mo�e masz lepsz� propozycj�? S�ysza�em, �e sama chcia�aby� 
zosta� 
biskupem. Czy my�lisz, �e to rozs�dne?
- C�, szczerze m�wi�c, nie zale�y mi tak bardzo na tym zaszczycie. Tak jak i ty 
chcia�abym dobra nas wszystkich. Zbierzmy si� wszyscy, przedstawmy swoje 
propozycje, 
przedyskutujmy je i wybierzmy najlepsz� drog�.
- Takie propozycje pada�y ju� zar�wno z twojej jak i z mojej strony.
- Owszem, lecz niezbyt konkretne... - dalszy ci�g rozmowy przerwa�o nam 
przybycie 
ksi�y. Szybko rozeszli�my si� w r�ne strony. Do��czy�am do swojej grupy 
siedz�cej w rogu 
sali. 
- Kto� si� strasznie na nas gapi - tymi s�owy powita�a mnie Gnosis.
- Kto? - spyta�am jednocze�nie si� rozgl�daj�c.
- Jaki� facet w fioletowych okularach, z dosy� d�ugimi jasnymi w�osami, wysoki, 
szczup�y. Siedzi dwa sto�y dalej.
Spojrza�am tam. Rzeczywi�cie, patrzy� si� na nas. Wygl�da� dosy� dziwnie. Jego 
kumpel wygl�da� jeszcze dziwniej. Du�y i zambrowaty - glina.
- Co tu si� dzisiaj dzieje? Zjazd dziwol�g�w? - zapyta� Reginis podchodz�c do 
naszego stolika. Usiad� na przeciwko mnie. Chwil� p�niej na zewn�trz rozleg�y 
si� krzyki i 
zauwa�y�am, �e tyc...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin