Kaziuw Dłoń na dźwiękach.txt

(428 KB) Pobierz
 Micha� Kazi�w 
D�o� na d�wi�kach 

Rozdzia� I 
Tradycyjnie w polskich domach, nawet tych na obczy�nie, przed �wi�tami wielkanocnymi robiono wielkie porz�dki. Szorowanie, mycie, bielenie, przestawianie mebli, trzepanie, pranie wytwarza�o niesamowity ba�agan, gor�czkow� atmosfer�, ca�kowit� dezorganizacj� posi�k�w, s�owem tylko ucieka� z domu, wi�c z regu�y m�czy�ni wymykali si� na tak zwanego �ledzika. Tylko dzieci czu�y si� w tym rozgardiaszu znakomicie, udaj�c doros�ych, pomaga�y domownikom. Pomoc ta cz�sto bywa�a fatalna w skutkach. A to co� si� samo st�uk�o, samo wyla�o, samo spad�o, samo zbrudzi�o i wtedy mo�na by�o oberwa� trzepaczk�, ale za to kawa�ki rozbitego flakonu czy wazonika chowa�o si� do kieszeni jak trofeum, by p�niej w�r�d ch�opak�w chwali� si� kolorowym szkie�kiem, czasem wymieni� na proc� czy no�yk. W�odzio mia� ju� dziesi�ty rok, wi�c dobrze pami�ta� z poprzednich lat to przed�wi�teczne sprz�tanie, w czasie kt�rego udawa�o mu si� zagl�da� do r�nych skrytek i dotyka� wszystkiego, co z regu�y by�o niedost�pne. Surowy ojciec nie lubi�, �eby dzieci wchodzi�y do jego gabinetu i zagl�da�y do szuflad komody, a tam W�odzia najbardziej ci�gn�o. Ale nade wszystko rozpala�a jego ciekawo�� torba my�liwska, le��ca na wysokim piecu, kt�rej jeszcze nie spenetrowa�. My�la� o zapowiedzianym sprz�taniu z takim podnieceniem, �e w szkole zupe�nie nie m�g� w skupieniu s�ucha� nauczyciela. Bez przerwy wierci� si�, szepta� do koleg�w, a� zniecierpliwiony nauczyciel rozkaza� mu wyj�� z �awki i stan�� w k�cie. W�odzio nie znosi� upokarzaj�cych kar, wi�c sil�c si� na grzeczno�� w roztargnieniu zamiast po rumu�sku zapyta� po polsku, czy mo�e wyj�� na korytarz i tam posta�. Nauczyciel nie zna� �adnego obcego j�zyka, wi�c nie zrozumia�, co ch�opiec do niego powiedzia�. Udaj�c patriotyzm patetycznie zagrzmia�: - Wy, cudzoziemcy, przypominacie niepotrzebne, szpec�ce ��ki i ogrody krecie kopczyki, kt�re najlepiej by�oby rozdepta�. Pom�dl si�, �eby odesz�a od ciebie ch�tka do psot. A poza tym, zapami�taj sobie, �e powiniene� m�wi� po rumu�sku! W chwilach szczeg�lnego zdenerwowania i zasmucenia W�odzio gramoli� si� na kolana matki. Tuli� si� do piersi i praw� r�k� obejmowa� jej szyj�. Lubi� bawi� si� te� jej w�osami, g�aska� je lub nawija� na swoje palce. Rozrzewnia�a j� ta pieszczota, ca�owa�a go w czo�o. On wiedzia�, �e mu przebacza psoty i przyrzeka�, �e ju� nigdy, nigdy nie zrobi mamuni przykro�ci, �e zawsze b�dzie grzeczny. To wyobra�enie uspokoi�o go nieco. Wraca� powoli ze szko�y, kr��y�, kluczy� i gdy by� ju� przy domu, mi�dzy sztachetami zobaczy� w ogrodzie krecie kopczyki. Przypomnia�o mu to s�owa nauczyciela. Szpeci�y one lekko zieleniej�cy wiosenny trawnik. Patrzy� na te kopczyki ze z�o�ci� i gdy wpad� do domu, od razu wybuchn��: - Mamuniu, nauczyciel Populescu powiedzia�, �e my, Polacy, jeste�-my w Rumunii jak krecie kopce, �e nas nale�y rozdepta�. Skarg� ch�opca us�ysza� ojciec. Ubod�y go s�owa nauczyciela, jednak zawsze zr�wnowa�ony, spokojnie zapyta� po francusku, gdy� w pobli�u by�a pokoj�wka: - Pewnie sprowokowa�e� nauczyciela jakim� niew�a�ciwym zachowaniem? I wezwa� syna do gabinetu. W�odzio szed� na sztywnych nogach, spogl�daj�c b�agalnie na mam�, bo wiedzia�, �e rozmowa z ojcem w gabinecie nie b�dzie przyjemna, gdy� k�ama� nie wolno, a gdy si� ojciec dowie ca�ej prawdy, surowo go ukarze. Wszed� i czeka� dosy� d�ugo na odezwanie rodzica. Tymczasem ojciec d�ugimi krokami przemierza� gabinet i dopiero po chwili zadumy zacz�� m�wi� nie jak do wyrostka, ale jak do doros�ego syna: - Populescu jest m�ody i nie rozumie, �e swoim nietaktem dotkn�� ciebie, a tym samym i mnie, bo zapami�taj, du�o, bardzo du�o Polak�w musia�o opu�ci� ojczyzn�, rozdart� na trzy cz�ci, i znale�� si� poza jej granicami. Ale nie jeste�my jak te kretowiska w ogrodach, sadach, kt�re trzeba rozgrabia�, przydeptywa�, r�wna� z ziemi�, lecz synami niegdy� s�awnej Rzeczpospolitej Obojga Narod�w, na kt�rych spoczywa obowi�zek strze�enia jej honoru. Pozbawieni w�asnej ojczyzny, w�asnej wolno�ci umiemy szanowa� i ceni� wolno�� i ojczyzn� tego narodu, kt�ry nas przygarn��. Po raz pierwszy ojciec tak do niego powa�nie m�wi�. Cho� niezupe�nie rozumia�, s�ucha� go uwa�nie i ze zdumieniem, a gdy ojciec poklepa� go jeszcze po ramieniu, poczu� w sobie si��, ca�kiem inn� ni� t�, jak� zyskiwa� siedz�c u przebaczaj�cej mamy na kolanach. O�mielony tym, niespodziewanie dla wszystkich przy kolacji zapyta�: czy dziadek Leon by� dzielnym powsta�cem. S�ysza� ju� co� nieco� o nim, �e bra� udzia� jako ochotnik w powstaniu wielkopolskim Wiosny Lud�w, a po jego upadku nie m�g� wr�ci� do rodzinnego domu, do swego ojca Piotra Celestyna Dola�skiego herbu Korab. Carat prze�ladowa� wszystkich, kt�rzy brali udzia� w powstaniu, wi�c dziadek Leon osiedli� si� w Mo�dawii, jak wielu wsp�rodak�w. Czasem o tym wszystkim ojciec m�wi� ze starszym synem Tadeuszem, przygotowuj�cym si� do matury. Wpaja� w niego patriotycznego ducha. Chcia�, by pami�ta� o dziadku Leonie. A jego jeszcze w ojczy�niane sprawy nie wtajemnicza�. Po tym pytaniu W�odzia milcz�cy pan domu, zaj�ty jakimi� odleg�ymi my�lami, spojrza� powa�nie na m�odszego syna i jeszcze raz - tak jak w gabinecie - poklepa� go po ramieniu. By� to znak, �e pan J�zef zacznie wspomina� dawne dzieje. Rzadko to czyni�, gdy� poch�oni�ty by� trudnymi sprawami zawodowymi i nie m�g� pozwoli� sobie na d�u�sze domowe gaw�dy. Pani Felicja nawet z tego powodu troch� cierpia�a, bo ca�y ci�ar wychowania dzieci spoczywa� na jej g�owie. W mig zorientowa�a si�, �e m�� dzisiejszy wiecz�r po�wi�ci rodzinie i zaproponowa�a przej�cie do saloniku, w kt�rym zwykle przy kominku dopijano herbat�, by w �wi�tecznym nastroju wys�ucha� rodzinnych dziej�w. Oderwani od krewnych, kt�rzy zostali w Ojczy�nie, pozbawieni byli zjazd�w familijnych, wi�c odczuwali g��d wspomnie� o przodkach i rozm�w z bli�szymi i dalszymi kuzynami. Wprawdzie in�ynier J�zef Dola�ski by� ceniony w Bukareszcie jako wybitny fachowiec i przez to dom ich cieszy� si� szacunkiem s�siaduj�cych Rumun�w, a jednak ten szacunek, nawet przyja��, nie usuwa�y w pe�ni t�sknoty za krajem. Jak tylko czas pozwala�, wyje�d�ali do Jass - w kt�rych przez pewien czas mieszkali - gdzie znajdowa�a si� ca�a kolonia polskich rodzin powsta�czych, osiedlonych przymusowo przez w�adze austriackie po zd�awieniu powsta� w okresie Wiosny Lud�w. Ciep�o z kominka, rozchodz�ce si� po ca�ym saloniku, i migoc�ce p�omienie, rzucaj�ce na �ciany ruchliwe cienie, dodawa�y szczeg�lnego uroku s�owom wypowiadanym przez g�ow� rodziny. Opowie�ci tej W�odzio s�ucha� jak ba�ni o przygodach dzielnych rycerzy i o nieznanej krainie, kt�ra znajduje si� w mocy z�ych i przemo�nych s�siad�w. Przewijaj�ce si� s�owa, wypowiadane w r�nych odcieniach: Polska, niewola, powsta�cy, kibitki, zes�a�cy, emigranci, wytwarza�y zam�t w g�owie ch�opca. Zawsze bawi� si� z kolegami rumu�skimi, tu si� przecie� urodzi�, tu �yje, uczy si� i my�la�, �e tu jest jego ojczyzna, nawet nosi� bia�� koszul� wyhaftowan� w motywy rumu�skie. A jednak to, co m�wi� teraz ojciec, wywo�a�o w nim dziwne poruszenie serca i jakby l�k, �e faktycznie jest, jak powiedzia� nauczyciel Populescu, szpec�cym krecim kopczykiem. Siedz�cy na kolanach mamy trzyletni Ludwi� ju� zasypia�, lecz pani Felicja zas�uchana ani my�la�a o po�o�eniu ch�opca do ��eczka. S�ucha�a m�a z ca�ym przej�ciem, w�druj�c my�lami do ojczyzny, do domu swych dziadk�w W�odk�w herbu "Prawdzic", dok�d mog�a przenosi� si� jedynie wyobra�ni�. Pan J�zef przyni�s� z gabinetu star� map� Europy i zacz�� na niej pokazywa� - g��wnie Tadzikowi - polskie granice, jeszcze sprzed pierwszego rozbioru, a potem te po drugim i trzecim. Tadeusz, dla kt�rego ulubionym przedmiotem by�a historia, roziskrzonymi oczami patrzy� na t� po��k�� map�, na rozleg�e obszary, jakie zajmowa�a kiedy� Polska i na gwa�townie kurcz�ce si� jej ziemie, przemoc� zagarni�te przez zaborc�w. Patrzy� i potem machinalnie przeni�s� wzrok na portret dziadka Leona w ubraniu powsta�ca. Nast�pnie odszuka� na mapie miejsca, w kt�rych walczy� dziadek, zar�wno w Wielkopolsce, Galicji, na W�grzech, jak i w stronach rodzinnych, a potem w stronach rodzinnych mamy, czyli dziadka W�odka i wreszcie miasteczko Jassy, w kt�rym ju� si� urodzi� w domu wygna�ca. Wida� by�o, �e mocuje si� z jakimi� my�lami i wreszcie pe�nym przej�cia g�osem powiedzia� do ojca: - Tatko! Dzi�kuj� za t� lekcj� o ojczy�nie i o dziadku Leonie. Wiem ju� teraz, dlaczego tatko jako 17-letni m�odzieniec ochotniczo z Jass, nie bacz�c na niebezpiecze�stwa, przekrad� si� do Polski na wie�� o Powstaniu Styczniowym. Niespodziewanie chwyci� ojca za r�k� i ze czci� uca�owa�. Drewno w kominku, dok�adane przez pokoj�wk�, trzaska�o w ogniu, a po salonie rozp�ywa� si� zapach �ywicy. By�o nastrojowo i ciep�o, a jednak po W�odziu przechodzi�y z podniecenia dreszcze. S�ucha� tych opowie�ci tatka i niezwyk�ego wyznania starszego brata. Potem dotkn�� paluszkiem na mapie tych miejsc, kt�re w opowiadaniach ojca by�y dla niego jak kraina z ba�ni, lecz kraina rozdeptana i rozgrabiona przez z�e moce. Nie wytrzyma� i podniesionym g�osem wykrzykn��: - Tato! Przecie� Polska by�a wielka jak te g�ry Karpaty, kt�re widzia�em i jak mo�na by�o j� rozgrabi�? Tadeusza to naiwne pytanie roz�mieszy�o, a 13-letnia Zosia my�la�a, �e to z niej drwi� sobie, bo przy rob�tce lekko zdrzemn�a si�. Przyt�piony s�uch utrudnia� jej �ledzenie wszystkiego, o czym m�wi� ojciec. Nie chcia�a jednak przyzna� si�, �e cokolwiek uroni�a, wi�c zapyta�a, jakby wpadaj�c w s�owa ojca: - Tatku! Czy tatko mo�e co� powiedzie� o polskich szlacheckich i ludowych strojach, na temat obrz�d�w religijnych, weselnych lub staropolskich domowych zwyczaj�w? Cieniutkiemu g�osikowi c�rki akompaniowa� niskimi tonami stary, �cienny zegar, wybijaj�cy ju� godzin� jedenast�. I cho� by�a to p�na pora nocna, w kt�rej z regu�y dom Dola�skich ton�� w ciszy i ciemno�ciach, to jednak pan J�zef jakby o tym zapomnia� i, wzruszony harmonijnym brzmieniem g�osu c�r...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin