Harrison Harry - Jeżeli.pdf

(76 KB) Pobierz
Harry Harrison - Je¿eli
JeŜeli
Harrison Harry
Harrison Harry
Harry Maxwell Harrison (ur. 12 marca 1925 ),
amerykański pisarz science fiction .
Urodził się w Stamford w stanie Connecticut . Harrison
mieszkał w wielu częściach świata, w tym w Meksyku ,
Anglii , Danii i we Włoszech . Obecnie mieszka w
Dublinie i przez pewien czas był honorowym prezesem
Irlandzkiego Towarzystwa Esperantystów. Podczas II
wojny światowej słuŜył w armii amerykańskiej.
Debiutował opowiadaniem sf Skalny nurek ( Rock Diver ),
które ukazało się w miesięczniku „ Worlds Beyond ” w
1951 roku (wyd. polskie w 1. tomie Rakietowych
szlaków ).
Jego powieść Przestrzeni! Przestrzeni! została
sfilmowana w 1973 r. pod tytułem Zielona poŜywka
( Soylent Green z Charltonem Hestonem w roli głównej).
32662242.001.png 32662242.002.png 32662242.003.png
JeŜeli
Jesteśmy na miejscu! Obliczenia były idealne! - ucieszyła się Trzydziestka Piątka. - To
jest to miejsce!
- Jesteś idiotką! - oznajmiła zimno Siedemnastka. Miejsce jest to, ale czas nie ten: jesteśmy
o dziewięć lat za wcześnie!
- Jestem idiotką i uwolnię cię od mej bezuŜytecznej obecności! - zgodziła się Trzydziestka
Piątka, wyciągając z pochwy nóŜ i przykładając go do szyi zdecydowanym ruchem.
- Nie teraz! - syknęła Siedemnastka. - JuŜ jest nas zbyt mało, a twój trup na nic się nam nie
przyda! Bierz się do roboty i znajdź właściwy czas: wiesz, Ŝe mamy ograniczone zasoby
energii.
-Tak jest! - Trzydziestka Piątka schowała nóŜ i podeszła do tablicy przyrządów.
Czterdziestka Czwórka nie zwracała uwagi na pozostałe i obserwowała ekrany reaktora,
gotowa do natychmiastowej reakcji.
- Gotowe! - oznajmiła po chwili Siedemnastka, zacierając dłonie. - Właściwy czas,
właściwe miejsce! Lądujemy na chwałę Saura, od którego zaleŜy los wszystkich.
- Na chwałę Saura - mruknęły jej towarzyszki.
Z błękitnego nieba opadał kulisty pojazd o gładkiej powłoce, rozciętej jedynie w dolnej
części prostokątną śluzą. Opadał powoli, choć nie było słychać ani widać, w jaki sposób się
porusza, aŜ zniknął za północnym grzbietem otaczającym Jezioro Johnsona na skraju
sosnowego lasu.
W pobliŜu nie było Ŝadnego człowieka, a krowy pasące się opodal nie zwróciły
najmniejszej uwagi na metalową kulę, która zniknęła w krzakach przy ścieŜce łączącej jezioro
z autostradą.
Ptaszki ćwierkały, a królik podgryzał coś ze smakiem, gdy rozległo się szuranie stóp i
monotonne pogwizdywanie. Ptaszki umilkły, królik prysnął w zarośla, a od strony jeziora
nadszedł chłopiec. Ubrany normalnie, z teczką w jednej i niewielką, domowej roboty klatką w
drugiej ręce. Wewnątrz drucianej klatki siedziała niewielka jaszczurka, gorączkowo
przewracając ślepkami, najprawdopodobniej ze strachu. Chłopak gwizdał zdecydowanie
niemelodyjnie i nie spiesząc się, szedł ku autostradzie.
- Chłopcze! - rozległ się cienki głosik, gdy wszedł w cień drzew. - Słyszysz mnie?
- Pewnie, Ŝe słyszę - zgodził się zapytany. - Gdzie jesteś?
- Obok ciebie, ale nie zobaczysz mnie, bo jestem twoją opiekuńczą wróŜką...
- Guzik prawda! - parsknął chłopak pogardliwie. WróŜek nie ma! Wyłaź z lasu, kimkolwiek
tam jesteś. Nie wierzę we wróŜki.
 
- Wszyscy chłopcy wierzą we wróŜki - w głosie pojawiła się lekka panika. - Znam mnóstwo
tajemnic. Wiem, Ŝe masz na imię Don i...
- Wszyscy wiedzą, ie mam na imię Don, i nikt nie wierzy w Ŝadne wróŜki. Teraz wierzy się
w rakiety, okręty podwodne i energię jądrową.
- A uwierzyłbyś w podróŜ kosmiczną? - Uwierzyłbym.
- Nie chciałam cię przestraszyć. - W głosie słychać było ulgę. - Tak naprawdę to jestem z
Marsa i właśnie wylądowałam.
Don smarknął pogardliwie i zaŜądał:
- Mars nie ma atmosfery i Ŝycia. Wyłaź z krzaków i przestań się wygłupiać!
Zapadła długa cisza, którą przerwał w końcu niepewny głos:
- Uwierzyłbyś w podróŜe w czasie?
- MoŜe. Zaraz mi powiesz, Ŝe jesteś z przyszłości? - Jestem - przytaknęło z ulgą z krzaków.
- No to wyłaź, Ŝebym mógł ci się przyjrzeć.
- Są rzeczy, których człowiek nie powinien oglądać...
- Przestań pleść bzdury! Człowiek moŜe oglądać wszystko, co chce. Wyłazisz albo sobie
idę!
- Wolałabym, Ŝebyś tego nie robił - głos był zupełnie skonsternowany. - Mogę ci
udowodnić, Ŝe jestem z przyszłości, podając ci rozwiązania jutrzejszej klasówki z
matematyki. Zadanie pierwsze: jeden, siedemdziesiąt sześć. Zadanie drugie...
-To na nic: sam wynik nic nie daje, trzeba znać równanie. Liczę do dziesięciu: albo
wyjdziesz, albo sobie idę.
- Nie moŜesz! Muszę cię prosić o przysługę: wypuść tę jaszczurkę, którą trzymasz w klatce,
a spełnię twoje trzy Ŝyczenia... to jest, chciałam powiedzieć, odpowiem na trzy pytania.
-A niby dlaczego miałbym ją wypuścić? - To pierwsze pytanie?
- Nie, to zdrowy rozsądek. Chcę wiedzieć, o co chodzi, zanim cokolwiek zrobię. Ta
jaszczurka jest wyjątkowa, nigdy tu takiej nie widziałem.
- Masz rację. NaleŜy do rodziny Rhiptoglossa i popularnie zwana jest kameleonem.
- O! - Don po raz pierwszy wyraźnie się ucieszył. Przykucnął, wyjął z teczki ksiąŜkę z
czerwoną okładką i umieścił na niej klatkę, wszystko razem stawiając na ścieŜce. Zmieni
kolor? - zainteresował się.
- W zauwaŜalny sposób. Teraz do rzeczy: jeśli ją uwolnisz...
- Skąd wiesz, Ŝe to ona? Z przyszłości?
- Widzę, Ŝe muszę ci wszystko opowiedzieć. - Głos westchnął z rezygnacją. - Została
kupiona w sklepie zoologicznym przez niejakiego Jima Benana wraz z drugim kameleonem
płci męskiej. Wydostała się na wolność dwa dni temu, gdy Benan upojony płynem
zawierającym alkohol etylowy siadł na klatce. Jej partner, niestety, zmarł z odniesionych ran.
Uwolnienie jej...
- Myślę, Ŝe robisz sobie ze mnie jaja i idę zaraz do domu przerwał Don. - Chyba Ŝe się
pokaŜesz!
- Ostrzegam cię...
- Pa, pa! - Don złapał klatkę i ksiąŜkę. - O, faktycznie poczerwieniała!
- Zostań! - pisnęło rozpaczliwie z krzaków. - Wychodzę! Don przyglądał się z
zaciekawieniem postaci, która wynurzyła się z zarośli. Stwór był purpurowy, miał wyłupiaste
oczy i dobrze skrojony, brązowy kombinezon. Na plecach niósł prostokątny ładunek na
szelkach. Poza tym miał jakieś siedem cali wysokości.
- Nie bardzo wyglądasz jak człowiek z przyszłości - przyznał. - Prawdę mówiąc, w ogóle
nie wyglądasz jak człowiek. I jesteś za mały.
- Mogłabym powiedzieć, Ŝe ty jesteś za duŜy. Wielkość to pojęcie względne. Poza tym
przybywam z przyszłości i nie jestem człowiekiem. Nigdy nie mówiłam, Ŝe jestem.
- TeŜ fakt. Jesteś jaszczurką... prawdę mówiąc jesteś bardzo podobna do tego kameleona.
Co was łączy?
-Tego nie mogę ci powiedzieć. Teraz wykonasz moje polecenie, jeśli nie chcesz, Ŝebym
zrobiła ci krzywdę. - Purpurowy przybysz odwrócił się i wrzasnął w stronę lasu: Trzydziestka
Piątka, to rozkaz: zniszcz te zarośla!
Wcale nie przestraszony, Don obserwował z zainteresowaniem pojawienie się błękitnej,
metalowej piłki, która powoli wysunęła się spomiędzy drzew W jej powierzchni odsłoniła się
kolista klapka, z której wyjeŜdŜało coś do złudzenia przypominającego wylot straŜackiego
węŜa i skierowało się ku zaroślom odległym o jakieś trzydzieści stóp. Z wnętrza metalowej
kuli dobiegło burczenie przybierające na sile tak, Ŝe stało się ledwie słyszalne, i ku zaroślom
wystrzeliła nitka światła. Zarośla zapłonęły niczym pochodnia i po sekundzie zmieniły się w
osmolone szczątki.
- To urządzenie nazywa się roxidizer i jest śmiertelnie groźne - oznajmiła jaszczurka. -
Uwolnij kameleona!
- Dobra, dobra - mruknął Don. - Na co komu stara jaszczurka?
Postawił klatkę na ścieŜce i zaczął ją otwierać. Nagle znieruchomiał, pociągnął nosem i bez
słowa złapał klatkę i ruszył ku pogorzelisku.
- Wracaj! - pisnęła jaszczurka, podskakując nerwowo. Jeszcze krok, a otworzymy ogień!
Chłopak zignorował ją zupełnie i wyciągnął rękę - dłoń przeszła przez resztki spalonego
krzaka jak przez powietrze.
- Tak teŜ sobie myślałem - stwierdził zadowolony. - Całe to ognisko o parę stóp i Ŝadnego
zapachu... Hej, ty, to jakaś trójwymiarowa projekcja, nie? - PoniewaŜ odpowiedziała mu
cisza, podszedł do metalowej piłki i spróbował jej dotknąć; dłoń przeszła przez obraz bez
oporu. - Tego teŜ tu nie ma - oznajmił z satysfakcją. - A ty jesteś!
- Nie musisz eksperymentować. Ja i okręt jesteśmy tu jedynie w postaci tak zwanego
temporalnego echa. Materia nie moŜe poruszać się w czasie, ale jej obraz i głos moŜna
przesyłać. Skończmy z tym, to dla ciebie zbyt trudne...
- Jak na razie wszystko rozumiem - sprzeciwił się Don. - Mamy ze sobą kontakt, ale
fizycznie nas tu nie ma, a i tak operacja taka pochłania olbrzymie ilości energii. Prawie
wszystkie nasze elektrownie współpracują przy transferze czasowym.
- Dlaczego? I przestań wreszcie kłamać! śadnych wróŜek i tym podobnych bajeczek.
- Było to konieczne, gdyŜ tajemnica jest zbyt wielka dla nas, Ŝebyśmy ją wyjawiali od razu,
nie próbując wcześniej innych sposobów przekonania cię.
- No to moŜe wreszcie powiesz dla odmiany prawdę. Don siadł wygodnie i dodał: -
Słucham!
- Potrzebujemy twej pomocy, gdyŜ zagroŜone jest całe nasze społeczeństwo. Ostatnio,
według naszej skali czasu ma się rozumieć, wykryliśmy dziwne zakłócenia czasoprzestrzeni.
śyjemy jakiś milion lat w przyszłości jako dominujący gatunek na tej planecie. Wasza rasa
wyginęła w wyniku kataklizmu, ale oszczędzę ci szczegółów. Coś zagraŜa teraz naszej rasie,
zaczęliśmy badać to zagroŜenie i okazało się, Ŝe mamy zostać ogarnięci przez falę
prawdopodobieństwa, w wyniku której przestaniemy najprawdopodobniej istnieć, jako Ŝe z
naszej własnej przeszłości nadciąga potęŜna fala migracyjna...
- Czy ty nie potrafisz mówić po ludzku? Znaczy się tak, Ŝeby dało się to zrozumieć?
- Dam ci przykład z waszej własnej, ludzkiej literatury: jeśliby twój dziadek zginął
bezpotomnie, nie narodziłby się twój ojciec, i ciebie takŜe by nie było.
-Ale jestem.
- Mówię przecieŜ: "jeŜeli". Teraz zresztą nie pora na teoretyczne rozwaŜania, gdyŜ mamy
juŜ niewiele energii. Upraszczając problem: prześledziliśmy nasze pochodzenie poprzez
rozmaite mutacje i zmiany, aŜ dotarliśmy do tej pierwszej protojaszczurki, od której wywodzi
się nasza rasa.
- Zgaduję, Ŝe to ta, którą mam w klatce!
-Ta - przyznała powaŜnie jaszczurka. - Gdzieś w tej okolicy urodzi potomstwo, a Ŝe skały w
pobliŜu jeziora są w pewien sposób radioaktywne, spowoduje to mutacje, w wyniku których
zyskamy rozum. Stulecia później nasza rasa zapanuje nad całą planetą... Co nie nastąpi, jeśli
nie otworzysz klatki.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin