Dziewic.doc

(141 KB) Pobierz

DZIEWIC


Spanie na lekcji nie jest niczym wyjątkowym. Może zdarzyć się najlepszym.
Spanie w czasie zajęć przed jednymi z najważniejszych egzaminów również nie jest niczym wyjątkowym.
Spanie na lekcji profesora Severusa S. nie jest czymś wyjątkowym... To po prostu samobójstwo... no chyba, że jest się wychowankiem Slytherinu, wtedy jest to tylko naganne zachowanie, ale można przeżyć...czasami.
Z takiego wniosku wychodził chyba uczeń siódmej klasy, niejaki Malfoy. Draco Malfoy. Choć sądząc po jego stanie on nie chodził, wchodził ani wychodził. Po prostu spał. Lecz wszystko co dobre szybko się kończy.
Jedyny dziedzic dość dużej fortuny Malfoyów, oraz jeden z nielicznych nie wydziedziczonych, ani nie „wypalonych” spadkobierców rodu Black poczuł, że ktoś nim potrząsa.
Z niechęcią otworzył swe przekrwione oczy i dech mu zaparło. Zresztą co w tym dziwnego. Każdemu, kto by zobaczył po przebudzeniu wpatrujące się w niego czarne oczy niejakiego S.S zabrakłoby życiodajnego tlenu
- Panie Malfoy, rozumiem, że nadmiar nauki, nie pozwala panu porządnie zregenerować organizmu, ale nie powinien pan zasypiać na moich lekcjach.
- Ja bardzo pana przepraszam – wyjąkał zaspany Prefekt Naczelny, który bynajmniej nie zamierzał się przyznać do tego, że to dwie Szalejące Baletnice – czyli jeden z magicznych bimbrów tak wpłynął na jego stan, a nie ślęczenie nad książkami. – Obiecuje, że się to już nigdy więcej nie powtórzy.
- Wierzę panu na słowo. Wierzę, że nie zaśnie Pan już więcej na MOICH lekcjach – słowo „moich” zostało wyraźne zaakcentowane co oznaczało, że Severusa nie obchodziło to, co jego uczeń robi na innych zajęciach lekcyjnych. – Niestety, będę musiał wyciągnąć z tego czynu konsekwencje. Dziś wieczorem, o godzinie dziewiątej dostarczy Pan do mojego gabinetu prace na temat Śmierci Jonasza. Minimum trzy rolki pergaminu.
Draco jęknął w myślach, ale dzielnie skinął głowa. Jednocześnie zastanawiając się co to takiego ta pieprzona Śmierć...
Po klasie rozniósł się cichy szmer oburzenia. Wszyscy uczniowie nie ze Slytherinu uważali, że jest to niesprawiedliwe. Malfoy za to, że spał ma napisać tylko krótką pracą podczas gdy inni uczniowie straciliby sporą ilość punktów. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie nauczyciela by w klasie zapanował spokój. Profesor, który zauważył przerażoną minę swego ucznia i zadowolone miny nielicznych Gryfonów, którzy jakimś cudem, DUŻYM CUDEM, dostali się na jego zajęcia, postanowił zmienić obiekt swego zainteresowania.
- Potter przypomnij klasie co to takiego Śmierć Jonasza.
- Ja...ja... – zielonooki szukający Gryffindoru gwałtownie poczerwieniał na twarzy. Za Knota nie wiedział co to takiego.
- Potter, czy ta twoja wątpliwa sława, aż tak ci na mózg padła, że potrafisz powtarzać tylko w kółko o sobie? Może my nie jesteśmy tym zainteresowani... – syknął Snape.
- Nie wiem co to jest – odpowiedział cicho Harry jednocześnie przygotowując się psychicznie na utratę punktów i kilka zjadliwych uwag.
- Powiedz mi, Potter, dlaczego mnie to nie dziwi. Przecież ty nigdy nic nie wiesz. Więc słuchaj mnie uważnie... i reszty też się to tyczy – rozejrzał się po klasie - Śmierć Jonasza to jeden z najrzadszych przedłużających życie eliksirów. To właśnie dzięki niemu Jonasz wytrzymał tyle czasu w brzuchu ryby. Ten eliksir na pewno pojawi się na waszym egzaminie i radzę wam wszystkim porządnie się z niego przygotować. Na następnych zajęciach zrobię wam z niego sprawdzian a później przystąpimy do sporządzania mikstury. – rzekł zimno Snape - A ty, Potter, tracisz kolejne osiem punktów – dodał.

***

Niewysoki blondyn z wielkim trudem przeglądał zakurzone stronice grubych ksiąg. Ku swemu wielkim zaskoczeniu musiał robić to sam. Okazało się, że wszyscy jego niewol... znaczy przyjaciele nie mają czasu pomoc mu w odrobieniu nadprogramowego zadania. I tak biedny Smok musiał sam się męczyć, a ból głowy oraz pewna rozmowa toczona za sąsiednim regałem bynajmniej w tym nie pomagał.
Malfoy z rumieńcem na twarzy przysłuchiwał się jak jego największy szkolny wróg omawia swoje życie erotyczne. Nie żeby go to bardzo interesowało, ale zawsze warto wiedzieć co w trawie piszczy, szczególnie, że rozmowa była bardzo, ale to bardzo ciekawa.
- Mam nadzieję, że bardzo cię nie bolało – zielonooki był wyraźnie zaniepokojony – przepraszam, że się na ciebie tak rzuciłem.
- Boleć... jakie tam boleć. Powoli przyzwyczajam się do myśli, że zawsze wykorzystujesz swoją przewagę magiczną i mnie gwałcisz.
Draco z wrażenia aż wypuścił pióro. Nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. Nie dlatego, że obraz Harry’ego Pottera gwałcącego kogokolwiek był śmieszny, ale dlatego, że drugi, przesycony ironią głos znał bardzo dobrze. Bardzo cicho podszedł do regału z księgami, wyciągnął dwie z nich i przez szparę jaka powstała zaczął podglądać tę dziwną dwójkę.
- Ja cię wcale nie zgwałciłem – oburzył się ten, który ratował świat.
- Nie, oczywiście, że nie... Przyciśniecie do ściany, zdarcie ubrania i gwałtowne wbicie się w moje ciało, jednocześnie wciskając mi końcówkę różdżki w szyję nie jest gwałtem – zadrwił chłopak.
- Przesadzasz.... ale przecież cię przeprosiłem, no to czego chcesz jeszcze.
- Ty dobrze wiesz czego – odpowiedział tamten.
- Nie, absolutnie nie. Nigdy w życiu.
- Nie, Potter? – spytał chłopak.
- Nie! – odpowiedział stanowczo zielonooki.
- No cóż gryfciu...sam tego chciałeś.
Ares Nott, który od kilku lat trenował walki wschodu, nie zastanawiając się dłużej gwałtownie obrócił Harry’ego w stronę regału z książkami. Na szczęście nie tego, przy którym stał Draco.
- No Potter, teraz zabawy się tak, jak mi się podoba – oznajmił Nott.
- Ari, ale w każdej chwili ktoś tu może wejść.
- Do szatni też mógł wejść, a wtedy ci to nie przeszkadzało – odpowiedział Ares jednocześnie odpinając spodnie kochanka.
- Tam było co innego – jęknął Potter, gdyż ręka oprawcy zaczęła głaskać jego genitalia, co bynajmniej nie pomagało mu sformułować myśli – Po za tym wiesz, że ja wolę być u góry.
- Ja też – pocałunek w szyję sprawił, że Harry przez chwilę nie mógł złapać powietrza, a co za tym idzie również mówić. – I od dzisiaj to ja będę na górze – to powiedziawszy Ares ugryzł go w płatek ucha i wyszedł z biblioteki.
Harry przez kilka minut opierał się o drewniany regał, wreszcie podciągnął swe spodnie i z dziwnym uśmiechem oddalił się z miejsca zbrodni. Hogwartcki podglądacz powoli osunął się na podłogę i głośno oddychał.
Draco był zszokowany, nie potrafił uwierzyć w to, co widział i słyszał. I nie dlatego, że ten głupi garncarz nie był wiecznym prawiczkiem, ale dlatego, ze ktoś z kim przez tyle lat dzielił dormitorium okazał się gejem. I co on ma teraz zrobić, jak się zachować? I gdzie on do diabła miał oczy, że przez tyle lat tego nie widział? NO GDZIE??
Przez jego ciało przeszedł dreszcz obrzydzenia. I miał do tego pełne prawo. W końcu mieszkał z kimś przez prawie siedem lat i nie wiedział, że ten ktoś jest jego szansą na utartę tego palącego dziewictwa. Tak, Draco Malfoy był prawiczkiem i do tego wolał mężczyzn.
Jeszcze przez kilka minut siedział na podłodze i z trudem oddychał. Dopiero, gdy zegar w bibliotece zaczął wybijać godzinę ósmą usiadł koło stolika i zaczął przepisywać najważniejsze wiadomości z książek. Szło mu to dosyć opornie, gdyż przed oczyma nadal stał mu obraz Pottera i Notta.
Dopiero po dziesięciu minutach zauważył, że wpatruje się w jeden kawałek tekstu. Następne dziesięć minut zajęło mu czytanie tych kilku linijek. A przez następne dziesięć siedział jak spetryfikowany, gdyż dopiero wtedy dotarło do jego zmęczonych zwoi mózgowych co tenże kawałek ma przekazać.

„....albowiem szlachetny magu wiedzieć powinieneś, iż zaiste napój ważony w blasku szóstego miesiąca ma właściwości cudowne i przedłuża utrudzone życie zmęczonym podróżnikom ludzkiego rodu, lecz trza pamiętać o rzeczy ważnej.
Jak wiadomo nieskalane ciało ma moc wielką, której my, wiekiem posunięci, nie chcemy jej odmawiać, lecz trza ci wiedzieć, że moc ta śmiertelną dla dziecięcia niewinnego bywa. I pamiętaj o ty, który księgę czytasz, że nie godzi się by niewinne dziewczęta i młodzieńcy, nieskalani dotykiem innego ciała sporządzali tenże wywar mocy wielkiej. Śmierć to na nich niechybnie sprowadzi, a i ciał ich po śmierci wykorzystać nie będzie można. Marnotrawstwo to swą drogą, ani z tego eliksiru nie będzie można przyrządzić, ani się posilić...”

- Ta, nawet nie będzie się można posilić – mruknął Draco pod nosem, ale zaraz jego oczy rozszerzyły się pod wpływem szoku.
Po raz ostatni przeczytał ten kawałeczek i siarczyście zaklął. Nie dlatego, że sam pomysł zjadania ludzkich ciał był niesmaczny, ale dlatego, że żadna niewinna osoba nie mogła przyrządzić tegoż eliksiru, co w prostym rozumieniu oznaczało to, że nie mogła ona zdawać egzaminów, a co za tym idzie, dostać się na Wyższe Studia Umagiczniania. A na dodatek cała szkoła dowiedziałaby się, że nigdy z nikim nie była w łóżku...
...a nie, to nie ta opcja. To była opcja tylko dla niego i wcale mu się to nie podobało. Już miał się pogrążyć w czarnej rozpaczy gdy tuż nad swoją głowa usłyszał stuprocentowy damski głos.
- Więc doszedłeś już do tego kawałka – zadrwił.
- Wiedziałaś o tym, małpo!
- Nio – powiedziała Pansy i usiadła koło Dracona – czekałam tylko, aż ty do tego dojdziesz.
- Suka – mruknął blondyn.
- Ja ciebie też, Malfoy, ja ciebie też – odpowiedziała wcale nie urażona dziewczyna i pogłaskała go po głowie.
- I co ja mam teraz zrobić? – spytał Ślizgon.
- Najrozsądniej byłoby gdybyś się wreszcie z kimś przespał. Nie mówię ze mną, bo Lunie by się to pewnie nie spodobało... Mogłaby ci nawet zrobić krzywdę gdybyś mnie dotknął, ale gdyby ci ta opcja nie odpowiadała, to...
- To? – zapytał z nadzieja w głosie, gdyż seks z dziewczyną w zupełności nie wchodził w rachubę, a z byle jakim facetem do łóżka iść nie zamierzał.
- To idź do Snape’a... – rzekła Pansy.
- ... i poproś go by się z tobą przespał – dokończył sarkastycznie Draco rysując sobie kółeczka na czole.
- Mi chodziło o to, byś się go zapytał czy nie wymyślono jakiegoś zabezpieczenia, ale jak tobie tamto rozwiązanie bardziej odpowiada, to już twój wybór – dodała złośliwie dziewczyna i cmoknęła go w policzek.
Draco wlał się już nie odzywać. Zamiast tego wszystkie księgi i pergaminy wpakował do swojej torby i z marsową miną ruszył do gabinetu swego ulubionego wykładowcy.

***

Severus Snape z sadystyczną radością przygotowywał test dla szóstej klasy. Kiedy był przy siedemdziesiątym ósmym pytaniu usłyszał niepewne stukanie do drzwi swego gabinetu. Zimnym głosem, który powinien odstraszyć wszystkich, dosłownie wszystkich, powiedział
- Proszę!
Drzwi uchyliły się bardzo powoli i w progu stanął Draco Malfoy.
- Panie Malfoy, o ile się nie mylę, ósmej jeszcze nie ma – powiedział Snape.
- Ja wiem panie profesorze... – rzekł cicho chłopak – ... ale mam problem i pomyślałem, że pan...że pan może mógłby mi pomóc.
Zaskoczony Severus odłożył pióro i zachęcającym, przynajmniej w jego mniemaniu, gestem wskazał na fotel. Bardzo rzadko się zdarzało by młody Malfoy prosił o pomoc. Jak na gust Severusa zbyt rzadko.
- Słucham Draconie, czyżby jakieś kłopoty z lekcjami? A może ta praca dla mnie jest za trudna?
- Właśnie...chodzi o pracę – zaczął cicho Draco.
- Ach, tak... – Severus był pewien, że Malfoy zapomniał o wypracowaniu i teraz przyszedł błagać o inny termin lub też ewentualne darowanie kary. Ale chyba nie był taki głupi, by myśleć, że Mistrz Eliksirów się na to zgodzi.
Choć jeśli chodzi o ścisłość, to Severus musiał przyznać sam przed sobą, że gdyby nie był nauczycielem... i gdyby nie to, że w razie wpadki Lucjusz Malfoy mógłby mu zrobić coś bardzo, ale to bardzo bolesnego, z chęcią pozwalałaby na wszystko temu młodemu blondynowi. Szczególnie w łóżku... ale to nie był czas na takie rozmyślania.
- Ja zacząłem pisać tą pracę, ale doszedłem do pewnego momentu i... – Draco urwał nie wiedząc jak dalej wytłumaczyć o co mu chodzi.
- Tak, Draconie? – zachęcił go Snape.
- Mam problem... pisze tam, że osoby... że...
- O ile się nie mylę... – Severus miał dosyć jego dukania a’la Potter i przerwał mu bezczelnie – ... pisze tam, że osoby niewinne cieleśnie, czyli dziewice, nie mogą sporządzać tegoż eliksiru. Chyba nie stwarza to żadnego problemu?
- A tego się nie da ominąć? – spytał z nadzieją blondyn.
- Panie Malfoy, nie spodziewałem się po panu, tak durnych pytań rodem z Gryffindoru. Oczywiście, że się nie da! Jeśli to już wszystko to proszę opuścić mój gabinet i dostarczyć swą pracę punktualnie o godzinie ósmej. Nie za minutę, ani nie po ósmej. Punktualnie o ósmej – to powiedziawszy Severus powrócił do układania pytań. Podświadomie wyczekiwał momentu, kiedy usłyszy, że jego wychowanek podnosi się z fotela i zamyka za sobą drzwi, ale nic takiego nie nastąpiło.
Po długiej chwili Severus spojrzał na swego ucznia i to co zobaczył podziałało na niego w pewnym stopniu jak czerwona płachta na byka. Draco Malfoy był bledszy niż zazwyczaj, a w oczach widać było łzy.
- Co się stało? – Severus przybrał ton, o jaki nie podejrzewał go żaden z uczniów, zresztą na dobrą sprawę, on sam się o taki nie podejrzewał. Był niemal łagodny i czuły. Dziwiąc się temu, co robi podszedł do Malfoya i dotknął jego zimnego i mokrego policzka. Skóra chłopaka była delikatna i miękka jak atłas, a przez ciało Severusa przeszły dreszcze.
- Jestem... prawiczkiem – wyszeptał Dracon i zasłonił twarz dłońmi.
Starszy mężczyzna siedział jak skamieniały. Mimo tego, że był bardzo inteligentny nie potrafił zrozumieć tego co usłyszał. Uczeń o opinii największego Casanovy przychodzi do jego gabinetu i mówi, że jest prawiczkiem. Mówi to na miesiąc przed egzaminami. Egzaminami, na których w stu procentach będą ważyć eliksir, który zabija niewinne osoby. W tym było coś nie tak, zdecydowanie nie tak.
Bardzo powoli odsunął ręce od twarzy chłopca i cichym głosem zapytał.
- Draco, czy ty mówisz poważnie?
Chłopak tylko pokiwał głową. Severus jeszcze przez chwil stał koło niego, wreszcie podszedł do barku, nalał sobie pełną szklaneczkę alkoholu i odwrócił się do Dracona. - Czy ty się boisz seksu? A może... w tak młodym wieku... – zaczął.
- Nie boję się seksu, nie mam problemu z zaciągnięciem dziewczyny do łóżka i nie jestem impotentem.
- No to w czym problem? – spytał Severus.
- Jestem gejem – cicho odpowiedział chłopak, z jednej strony wystraszony a z drugiej ciekawy reakcji nauczyciela.
Pomimo tego, że świat czarodziei zawsze był bardziej tolerancyjny od mugolskiego i związki męsko - męskie, damsko - męskie, czy choćby stosunki kazirodcze, na przykład taki Merlin i Morgana, były uznawane za codzienność, to jeszcze nieraz zdarzali się ograniczeni, którzy nie tylko to potępiali, lecz również niszczyli.
- Panie Malfoy, ja dalej nie widzę problemu, ani w pana dziewictwie, ani w utracie tegoż. To tylko od pana zależy czy decyduje się pan kontynuować naukę w mojej klasie. Jeśli tak to upora się pan z tym... problemem. To chyba wszystko?
- Aha... - Draco nie wiedział, co odpowiedzieć, więc dorównał elokwencją zdenerwowanemu Harry'emu Potterowi. Ba, nawet go chyba pobił, gdyż dodał niepewnie. - Ekhem, em... Tak, ja już nic... To wszystko, sir - odwrócił się i wybiegłby z gabinetu Snape'a, gdyby to właśnie nie był gabinet rzeczonego profesora, który nie przepadał za biegającymi po korytarzu uczniami, nawet tymi ze swojego Domu. Nawet tymi, których publicznie (czytaj: na oczach Pottera) faworyzował. Dlatego nie wybiegł a odszedł szybkim i w miarę (jak mu się wydawało) dystyngowanym krokiem.
Severus jeszcze przez chwilę wpatrywał się w fotel na którym siedział Draco, po czym westchnął i pokręcił głową. Gdyby to tylko było możliwe... ale niestety. Draco Malfoy był jego uczniem, a on z uczniami nie sypia. Szczególnie z takimi, których ojcowie mają coś do powiedzenia w zarządzie szkoły.

***

Tymczasem syn człowieka, który miał coś do powiedzenia w zarządzie szkoły siedział w bibliotece i z miną indyka w dzień czwartego lipca patrzył się na swój referat.
- Żesz i co ja zrobię? - pomyślał na głos syn wielkiego Malfoya, przed którym drżało całe ministerstwo, i zaczął z irytacją pukać paznokciami o okładkę opasłego tomiska „Najniebezpieczniejszych Eliksirów”, na który dostał pozwolenie od swego wykładowcy Eliskirów. Pince posłała mu ostrzegawcze spojrzenie i Draco przez kilka sekund przestał bębnić. Zamyślił się.
- Wielki Draco Malfoy ma problem - cichy i drwiący żeński głos wyrwał go z krainy czarnych fantazji na temat własnej, tragicznej śmierci w męczarniach.
- Odwal się, Granger - szepnął bez przekonania. Dziewczyna uśmiechała się kpiąco. - Granger, może do ciebie nie dotarło? ODWAL SIĘ! – zdenerwował się Ślizgon.
- Oj biedny... dziewic. – zadrwiła Gryfonka.
- O co ci chodzi? Skąd te bzdury? - Draco z niepokojem rozejrzał się po bibliotece by sprawdzić, czy nikt nie słyszy tej wszechwiedzącej szlamy. Jak ona mogła się domyśleć?
- Co, teraz tatuś nie pomoże? - szydziła dalej dziewczyna.
- Albo gadasz do rzeczy, Granger, albo spadaj. Nie mam czasu na pierdoły! - oburzył się blondyn.
- Panie profesorze ja jestem... – zaczęła z rozbawieniem panna Granger.
- Podsłuchiwałaś?! – Draco wydał z siebie zduszony okrzyk.
- Nie, właśnie mnie uświadomiłeś w.. .swej seksualnej niewinności - Hermiona uśmiechnęła się złośliwe.
Przez przypadek rozmowę tę usłyszała Pansy i teraz chciała się tylko upewnić, a że mogła dopiec tym Malfoyowi... to tylko na plus. Nie znosiła tej zakochanej w sobie fretki.
- Granger odwal się ode mnie, a jeśli zaczniesz rozpowiada te bzdury, to... – zagroził jej Prefekt Naczelny.
- To, co? Tatusia na mnie naślesz? – zakpiła dziewczyna.
- Nie... - tym razem to Draco postanowił wykorzystać usłyszane przypadkiem informacje - ... rozpowiem wszystkim o upodobaniach Pottera.
- Nie zrobisz tego! – Granger zbladła gwałtownie.
- Owszem, zrobię - cyniczny uśmiech Malfoya wywołał w oczach naczelnej kujonki Hogwartu błysk żądzy krwi. W tym przypadku dosłownie krwi niewinnej.
- Cały ty, Malfoy - wycedziła ze złością.
- Przed chwilą sama sugerowałaś, że zaczniesz plotkować o mnie, Granger, a teraz robisz z siebie świętą. Wszyscy Gryfoni odznaczają się taką podwójną moralnością? - wysyczał jadowicie Draco.
- To, że sugerowałam, nie znaczy, że bym to zrobiła - odrzekła z urazą Hermiona.
- Jaaasne - kpiący ton Malfoya Juniora spowodował, że dziewczyna przygryzła w irytacji dolną wargę. - Różnica między wami a nami jest taka, że my nie ukrywamy tego, że jesteśmy egoistami, a wy jesteście niemi pod przykrywką szlachetności, altruizmu i odwagi. Powodzenia.
Po tych słowach Draco wyszedł z biblioteki zostawiając zaszokowana gryfonkę, która miała zupełnie inny obraz przebiegu rozmowy, a ostateczne rozwiązanie wcale jej się nie spodobało. Ale to nic, znajdzie jakiś sposób na odwdzięczenie się Malfoyowi, za to że ostatnio znowu wyzywał ją od szlam i złamał nos Ronowi.
Biedna panna Granger nie wiedziała, że podsunęła panu Malfoyowi pewien pomysł. Oczywiście, chłopak postanowił wykorzystać go w ostateczności, ale.. zasiała ziarno.

***

Tydzień później o godzinie dwunastej w nocy Draco Malfoy skapitulował. Po tysiącu nieudanych prób pozbycia się dziewictwa Draco Malfoy wreszcie się poddał i zgłosił się ze swym problemem do... swego ojca.
To było w sobotę. Draco dostał się do rezydencji Malfoywó za pomocą proszku Fiuu i wylądował prosto w kominku w salonie. Próbował zrobić to z gracją, ale jak za każdym razem, gdy się starał, wyrżnął pupą o ciemny, uwalany w sadzy marmur i jęknął głośno.
- Draco! - Lucjusz zacmokał z dezaprobatą i popatrzył na syna niechętnie.
- Wybacz, tato - wystękał chłopak, masując swoje arystokratyczne siedzenie.
- Możesz mi powiedzieć, co cię do mnie sprowadza? Mam dziś ważne spotkanie i nie mam zbyt wiele czasu na bzdury, więcej jeżeli chodzi o kupienie nowych szat lub mioteł twoim kumplom, żeby zaimponować Potterowi....
- Nie! - Draco wolał przerwać ojcu, zanim ten wpadnie w szał moralizatorskiego perorowania, co wypada arystokracie, co nie i gdzie kończą się granice dobrego smaku.
- Więc o co chodzi? - wysoki, szczupły mężczyzna, splótł ręce za plecami i z wyczekiwaniem wbił wzrok w swego pierworodnego - nie oszukujmy się - jednego dziedzica.
Draco przełknął ślinę; nie lubił, gdy ojciec tak na niego patrzył, ale teraz musiał pokonać skurcz żołądka i wyłożyć Galeony na blat. Przełknął ślinę, westchnął i zacisnął zęby.
- Bo ja... ja.. - Draco nie wiedział jak zacząć, a że Lucjusz Malfoy nie należał do cierpliwych presja była jeszcze większa..
- Wysłowisz się wreszcie, czy dalej będziesz się zachowywał jak hipogryf Hagrida? –spytał ze złością.
- Bo chodzi o mój egzamin i eliksir Jonasza... – zaczął chłopak.
- Ja mam dużo wpływów, ale na to nic nie poradzę. Zresztą to najprostszy z eliksirów, nie mów mi, że jesteś na tyle tępy by go nie zrobić! – mężczyzna spojrzał na syna z irytacją.
- Nie jestem tępy! JESTEM PRAWICZKIEM – zdenerwował się Draco.
- Że kim ty jesteś? - arystokrata wyglądał na zaskoczonego. - A co mnie obchodzi twoje życie sek... O cholera! - do Lucjusza w końcu dotarła powaga sytuacji. Patrzył przez chwilę na syna otępiałym wzrokiem.
- Ale przecież, z twoim powodzeniem u płci przeciwnej to chyba nie problem - powiedział po uciążliwej (zwłaszcza dla Dracona) minucie milczenia.
Chłopak przełknął ślinę i odważył się na wyznanie:
- No właśnie, płci przeciwnej - w jego głosie dało się wyczuć odrobinkę sarkazmu.
- Draco... Czy ty próbujesz mi powiedzieć... Czy ty... czy ja mam przez to rozumieć... Czy... – Malfoy Senior nie wiedział co powiedzieć.
- Tak, ojcze. Masz przez to rozumieć, że synowej mieć nie będziesz – oświadczył jego syn.
Przez chwilę w salonie państwa Malfoyów zaległa cisza. Lucjusz z dziwnym wyrazem twarzy wpatrywał się w Dracona, zupełnie tak jakby go sprawdzał..
- Biorąc pod uwagę twój typ urody to chyba nie powinieneś mieć żadnego problemu jeśli chodzi o mężczyzn – rzekł w końcu.
- Wszyscy są już zajęci, a z Crabbe’em czy Goyle’em do łóżka nie pójdę.
Lucjusz westchnął ciężko i zaczął się zastanawiać. W jego arystokratycznej łepetynie, zapłonęła mała żaróweczka i emanowała coraz większym blaskiem. Draco milczał. Znał minę ojca, gdy ten myślał, a wtedy nie należało się odzywać. Pionowa zmarszczka na czole Malfoya seniora znacznie się pogłębiła, a brwi lekko do siebie się zbliżyły. Po kilku chwilach, oblicze mężczyzny, stopniowo się wygładziło. Lucjusz popatrzył uważnie na pierworodnego. – Dziecko, wrócisz teraz do szkoły, a ja wszystko załatwię – nakazał.
- Ale... – zaczął Ślizgon.
- Synu, zaufaj swemu ojcu – przerwał mu łagodnie rodziciel.
Po tych słowach Lucjusz teleportował się z salonu zostając samego Dracona samemu sobie.
"No cóż, może ojcu uda się załatwić, żebym nie musiał robić tego eliksiru" - naiwnie pomyślał potomek Malfoyów, który rodu raczej nie przedłuży.

***

Późnym wieczorem, gdy Severus jak zwykle czytał jakąś opasłą księgę (tym razem o dotyczącą średniowiecznej czarnej magii), w jego kominku rozległ się suchy trzask i pojawiła się w nim wysoka, blondwłosa postać. Snape skrzywił się lekko i z hukiem zamknął księgę.
- Przerwałeś mi lekturę, Lucjuszu - oznajmił z wyrzutem.
- Nic nowego, przyjacielu - wymamrotał nieproszony gość wydobywając się z kominka i otrzepując sadzę z szaty.
- Właśnie, więc raz na jakiś czas mógłbyś mi zrobić te uprzejmość i zmienić nawyki. - To z przyzwyczajenia. – odrzekł arystokrata.
- Przyzwyczajenie jest gorsze niż. Potter – mruknął Snape.
- Naprawdę? – zdziwił się Malfoy Senior.
- Tak. Przyzwyczailiśmy się do wojen i popatrz ile ich teraz mamy.
- Ach, wojny! - Lucjusz machnął niedbale ręką. - Wojny były i będą zawsze nienależnie od nas. Lepiej zająć się tym, na co mamy wpływ, Sev... - mężczyzna zawiesił głos, a Snape złączył palce obu dłoni i wbił w niego przenikliwy wzrok, swych bezdennych, czarnych oczu.
- Aha - wycedził po chwili mistrz eliksirów. - Masz do mnie jakąś sprawę... - milczenie Lucjusza było wystarczającą odpowiedzią. - Wiedziałem, że to nie jest bezinteresowna wizyta przyjaciela - Mistrz Eliksirów nie mógł rozstać się ze swoją ukochaną ironią ani na chwilę.
- Severusie, przyjacielu... Nie pytaj co ty możesz zrobić dla mnie, lecz co ja mogę zrobić dla ciebie - Lucjusz uśmiechnął się do Opiekuna Slytherinu i nalał sobie Ognistej Whisky.
- A więc co mój przyjaciel Malfoy może dla mnie zrobić. – spytał z zainteresowaniem Snape.
- Twój przyjaciel Malfoy może nie powiedzieć Lordowi, że go zdradzasz i proszę cię, nie próbuj rzucać Obliviate czy czegoś innego. Nie myśl że się nie zabezpieczyłem – ostrzegł go Lucjusz na co Severus przewrócił oczami.
- Szantaż! - szczeknął zupełnie, jak jego zatwardziały wróg, Black.
- Nie nadużywałbym wielkich słów - Lucjusz zrobił urażoną minę. - Nie poprosisz mnie, żebym usiadł? - dodał protekcjonalnym tonem.
- Ależ usiądź, przyjacielu - z fałszywą nonszalancją wycedził Snape. - Czegóż się napijesz Lu? Może zrobić ci Roztańczonego Jednorożca?A może nalać ci po prostu Kręciróżdżki*?
- Jak widzisz już sobie nalałem - Lucjusz zakołysał szklanką napełnioną bursztynowym płynem. - Ale jeśli chcesz mnie otruć, to w razie mojej przedwczesnej i niewyjaśnionej śmierci zostawiłem w ministerstwie pewien list, który dojdzie do Lorda.
- Czego chcesz? – Severusa zaczęło drażnić zachowanie przyjaciela.
- Twojego ciała - odpowiedział blondwłosy i z uśmiechem na ustach obserwował jak jego przyjaciel upuszcza pełna butelkę, po czym zaczyna poruszać ustami jak ryba wyciągniętą z wody.
- Lucjuszu... – zaczął w końcu poważnym tonem Severus. - Czy ty raczysz sobie ze mnie kpić, czy po prostu coś ci się w mózgu poprzestawało? A może... - mistrz nie mógł nie być złośliwy - ... Narcyza przestała ci dawać i jesteś zdesperowany.
- Nawet gdyby przestała mi dawać, jest dużo chętnych na jej miejsce - Luc wykrzywił usta w sardonicznym uśmiechu.
- No więc, albo mówisz jasno o co ci chodzi, Lu, albo się wynosisz. Czytałem właśnie o interesujące klątwie kastrującej, którą w dwunastym wieku wymyślił nie jaki Sportecello z Wenecji - Snape bawił się przy tych słowach sugestywnie swoją różdżką.
- Nawet o tym nie myśl - Lucjusz spojrzał ironicznie na Severusa po czym, jeśli to było możliwe usiadł jeszcze wygodniej na miękkim fotelu.
- Więc czego chcesz? – spytał Snape.
- Tak jak już powiedziałem, twojego ciała. Wiem, że interesują cię mężczyźni, a ja mam problem – odpowiedział Malfoy Senior.
- Jak dla mnie jesteś za stary. Nie gustuje w dziadkach – rzekł Severus robiąc tym samym aluzję do wieku arystokraty. W końcu ten był od niego starszy o ponad cztery lata.
- Masz pójść z kimś do łóżka, masz być delikatny, czuły, dobry i zrobić wszystko by tej osobie było przyjemnie – Lucjusz zignorował ten złośliwy komentarz.
- Ciekawe z kim... Z jakąś twoją kuzynką? Wiesz, że za kobietami nie przepadam... – powiedział powoli Severus.
- Nie z kuzynką - głos Lucjusza stał się nagle nieprzyjemny i ostry. - Myślałem, że jesteś inteligentny, ale chyba mam do czynienia z osłem.
Na chwilę zapadła niemiła, zgrzytająca w uszach cisza.
- Nie! Nie zgadzam się! – wykrzyknął Severus domysliwszy się o kogo chodzi przyjacielowi.
- Podaj mi choćby jeden powód... – zażądał Lucjusz.
- Mogę ci ich wymienić z setkę. Po pierwsze to jest mój uczeń. Po drugie jestem jego opiekunem, po trzecie... – zaczął wymieniać Mistrz Eliskirów.
- Przepisz się z nim! – przerwał mu ostro arystokrata.
- ... jestem jego ojcem chrzestnym. I mówię NIE! – zakończył Snape.
- TAK, SNAPE ! - Lucjusz wyciągnął w kierunku przyjaciela różdżkę i Severus zrobił to samo.
Przez chwilę stali w milczeniu, w pozie przeznaczonej do pojedynków, mierząc się wściekłymi spojrzeniami. Żaden z nich ani drgnął, żaden nie odwrócił wzroku.
- Nie mogę tego zrobić - Severus odezwał się ściszonym głosem.
- Masz do wyboru, albo to zrobisz, albo... – odpowiedział ze złością Malfoy Senior.
- Lucjuszu, pomyśl logicznie... Chcesz, że by twój syn swój pierwszy raz przeżył ze mną?
- Ja chcę żeby on przeżył! – warknął mężczyzna.
- Ale w Hogwarcie jest tylu chłopców w jego wieku! Z jego typem urody i prestiżem społecznym z żadną płcią nie powinien mieć problemu! Cholera - Severus był zdesperowany i głos mu się załamał. - Jemu dałby nawet jednorożec!
Mimo powagi sytuacji, Lucjusz szczerze się uśmiechnął.
- Masz racje, jest tylko jeden problem. Draco mi mówił, że wszyscy sensowni homoseksualiści są zajęci i biedak ma problem... A chyba sam wiesz, że jednorożec raczej nie wchodzi w grę...
- No wiesz, jakby się tak zastanowić... – rzekł spokojnie Mistrz Eliksirów.
- Snape, tobie odbiło! – obruszył się blondyn.
- Mi nie odbiło, ja po prostu próbuje siebie ratować. Wiesz co się stanie jeśli ktoś nas przyłapie! – odpowiedział ze złością czarnooki.
- To masz to zrobić tak by nikt was nie przyłapał – rzekł spokojnie Lu.
- Łatwo ci powiedzieć, ty zakichany arystokrato, może sam byś spróbował! – zirytował się nauczyciel.
- Że niby jak?! - Lucjusz zrobił się niemal przeźroczysty - Snape, durniu, TO JEST MÓJ SYN! - arystokrata wrzeszczał i wymachiwał różdżką, z której leciały czerwone i niebieskie iskry, spowodowane wściekłością właściciela.
- Odłóż to , Malfoy zanim zrobisz komuś krzywdę - zimno odrzekł Severus. - I racz się uspokoić. Ty jesteś ojcem, a ja nauczycielem Dracona. Nauczycielem, rozumiesz, czy nie?
- I właśnie dlatego, że jesteś jego nauczycielem to to zrobisz. Każdy inny by go skrzywdził, a ty będziesz delikatny i będziesz dbał o ty by było mu dobrze, a jak nie to Cię zabiję, i nie będę czekała aż Lord to zrobi – oświadczył z powagą arystokrata.
- Nie ma to jak przyjaźń, nieprawdaż - powiedział sarkastycznie Severus i podszedł do biurka.
Lucjusz Malfoy poczuł, że na jego policzkach wykwita rumieniec wstydu. Severus rzeczywiście był jego przyjacielem, a to co on mu robił było świństwem, ale tutaj chodziło o Dracona.
- Seve... – zaczął.
- Zamknij się z łaski swojej. Zrobię to, ale to ja go o tym poinformuję. A co się tyczy ciebie, to... – przerwał mu Snape.
- ...to wiesz doskonale, ze nigdy bym ciebie przed tym starym wariatem nie zdradził. – wpadł mu w słowo Malfoy Senior.
Severus spojrzał na Lucjusza, jakby nie był pewien, o którego starego wariata mu chodzi. Czy o Dumbledore’a, które zapewne nogi by mu z tyłka powyrywał, gdyby się dowiedział, że Snape przespał się z uczniem, czy też o Czarnego Pana, który zrobiłby mu dokładnie to samo, tylko w bardziej wyrafinowany sposób, gdyby znał podwójną lojalność Mistrza Eliksirów.
- Wiem, że nic nie powiesz czerwonookiemu, ale jest jeszcze dyrektor tego przybytku dla głąbów, które mają się za potężnych czarodziejów - powiedział w końcu zimno. - Będę musiał być naprawdę ostrożny - dodał burkliwie.
- Severusie, Draco jest za bardzo nieśmiały żeby się do kogoś z tym problemem zgłosić... - tym razem Malfoy Senior mówił bardzo łagodnie. - On już taki jest w tych sprawach i pewnie dlatego jeszcze nie zaczął... Postaw się na moim miejscu. Mam ryzykować śmierć jedynaka?
- Lucjuszu, twój syn jest tak samo nieśmiały jak ja... – oznajmił Severus.
- Ty wspaniałomyślny dla Gryfonów? – zadrwił blondyn.
- A co, może nie? - zapytał oburzony Severus - Przecież ich jeszcze nie pozabijałem, ale wracając do głównego tematu. On nie jest nieśmiały on jest po prostu wybredny, z byle kim do łóżka by nie poszedł, a osoby które mu odpowiadają aparycją są pewnie zainteresowane dłuższym związkiem, na co, znając Dracona, nie ma co liczyć. Prawda?
- No dobrze, prawda. Ale wiesz, że on i tak nic nikomu nie piśnie – zapewnił Lucjusz.
- Oczywiście, że nikomu nic nie powie. Bo po pierwsze jest Ślizgonem, a po drugie jest zbyt przebiegły by ot tak mówić o swym życiu, ja się bardziej boję że on to wykorzysta przeciwko nam... – mruknął Severus.
- Sev przecież to mój syn on by... Na Merlina... – Malfoy nie wiedział co ma mówić. - Właśnie, Lucjuszu, na Merlina on a pewno coś wymyśli. W końcu to Malfoy – zacmokał tajny szpieg w szeregach Śmierciożerów.
- Ale jak mógłby to zrobić skoro ty mu w ten sposób życie uratujesz, Severusie? -zrezygnowany Lucjusz popatrzył tępo przed siebie.
- Nie wiem, nie jestem Malfoyem - odrzekł chłodno Snape a rzeczony Malfoy obdarzył go spojrzeniem wygłodniałej harpii.
- Jasne. Ty jesteś chodzącą uczciwością. W życiu byś nie wykorzystał tego co wiesz przeciw innym - wycedził Lucjusz.
- Nie wobec przyjaciół - ton głosu Mistrza Eliksirów był łagodny.
- Draco też jest lojalny. W końcu trafił do Slytherinu - arystokrata patrzył przyjacielowi prosto w czarne oczy.
- Owszem, ale z niego wyjątkowo wredny typ - bez cienia sarkazmu odrzekł Snape. - Nie wiem jak on do tej pory ze swoim charakterem i przebiegłością mógł nie stracić cnoty. Dla mnie to niepojęte...
- Bo on do łóżka z byle kim nie chodzi, mówiłem ci już resztą. To, co? Ty się nim zajmiesz, a ja...
- A ty zejdziesz mi z oczu i przez najbliższe kilka tygodni nie będziesz się pokazywał, jasne drogi przyjacielu? – spytał chłodno Snape.
Lucjusz skinął tylko głową zadowolony, że wszystko potoczyło się według jego planu. Cieszył się tez, że Severus nie wypytywał tak bardzo o dziewictwo Dracona, bo przecież nie mógł mu powiedzieć, że jego syn jest prawiczkiem tylko dlatego, że tak bardzo podoba mu się pewien czarnowłosy nauczyciel.

* Kręciróżdżka - magiczny bimber na ryżu pędzony, osłodzony cukrem, 80 volt, działa natychmiastowo

***

Draco szedł korytarzem pogwizdując sobie pod nosem. Właśnie dostał Wybitny z Transmutacji, co wprawiło w McGonagall w dziwny nastrój zdziwienia i dezaprobaty. No, ale w końcu zasłużył. Przyłożył się do tego wypracowania i w ogóle.
- I jak tam twoja cnota, blondasku? - usłyszał cichy dziewczęcy głos.
Dogoniła go Granger i obecnie uśmiechała się złośliwie.
- Ma się doskonale, ruda jędzo - odwarknął Malfoy. - A co, chciałabyś mnie pozbawić niewinności? - dodał zalotnie i obrzucił ją krytycznym spojrzeniem.
- Zapomnij, wypłoszu - ob...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin