Vicki Lewis Thompson - Seks w Nowym Jorku.pdf

(589 KB) Pobierz
390553704 UNPDF
Vicki Lewis
Thompson
Seks w Nowym Jorku
390553704.002.png
Prolog
Trudno, musi pożegnać się ze swoimi planami.
Trudy Baxter wzięła kolejny plastikowy kieliszek
weselnego szampana i obiecała sobie, że nie podda się
ogarniającemu ją przygnębieniu. Cóż, nie będzie już mogła
wynająć mieszkania w Nowym Jorku wspólnie ze swoją
najlepszą przyjaciółką, Meg. Sama będzie musiała stawić
czoło styczniowej przeprowadzce.
Przez sześć miesięcy miała nadzieję, że Meg w końcu
odwoła ślub z „chłopakiem z miasta", Tomem Hennessym.
Jednak odbył się on właśnie dziś rano, w kościele baptystów,
na oczach prawie wszystkich mieszkańców Virtue (Nazwa
miejscowości, z której pochodzi bohaterka jest znacząca.
„Virtue" to cnota, prawość, a określenie „woman of Virtue"
może oznaczać „kobietę z Virtue", jak i „kobietę cnotliwą"
(przyp. tłum.)) w stanie Kansas. A potem ci sami ludzie wzięli
udział we wspaniałym weselu w Grange Hall.
Meg zapewniała ją, oczywiście, że zawsze będzie jej
służyć pomocą w Nowym Jorku, ale Trudy wiedziała, że już
nigdy nie będzie tak, jak to sobie zaplanowały w szkole
średniej, gdy obie zdecydowały się na robienie kariery w
wielkim mieście. Nie było to winą Meg. Przyjaciółka
wyjechała z Virtue już trzy i pół roku temu, tak jak planowały,
i rozpoczęła prawdziwie wielkomiejskie życie. To Trudy się
spóźniła, nie mając serca, ot tak, od razu skończyć z
rodzinnymi zobowiązaniami.
Trudy kończyła więc kurs korespondencyjny i pomagała
w domu, a Meg w tym czasie poznała Toma w trakcie
bożonarodzeniowej wyprawy do Saks. Mimo szytego na miarę
garnituru i mieszkania na Manhattanie stanowił on całkowite
zaprzeczenie wielkomiejskiego modnisia. Trudy sama
widziała, jak dwa dni temu żłopał piwsko w Pizza Palace, a
potem ustawił się wraz ze wszystkimi, żeby odtańczyć
390553704.003.png
macarenę. Uznała, że Meg najbardziej pociągało w nim
pogodne usposobienie. To, że przy okazji był uzdolnionym
maklerem giełdowym, stanowiło dodatkowy plus.
Jednak, przy swojej pozycji, Tom musiał stykać się z
prawdziwą elegancją i Trudy zastanawiała się, co sobie myślał
o przyjęciu w Grange Hall z jednorazowymi obrusami i
ozdobami z bibuły. Meg twierdziła, że chciał, by wszyscy
czuli się swobodnie. Na weselu podano więc sałatkę owocową
zamiast kawioru i różowego szampana zamiast Dom Perignon.
Wszyscy tańczyli przy muzyce z taśmy, a nie zespołu z
Kansas City, a dzieci częstowano M&M - sami, a nie
czekoladkami z bombonierek Lady Godiva. Tom wydawał się
zadowolony z takiego stanu rzeczy.
Ale Trudy zżymała się, myśląc o tym, jak Tom naprawdę
odbiera to wszystko. Jego rodzice pochodzili z małego
miasteczka w stanie Indiana, więc pewnie im to nie
przeszkadzało, ale Trudy z wyraźną ulgą przyjęła wiadomość,
że drużba Toma, również makler, nie może przyjechać.
Właściwie nie powinna się cieszyć. Wietrzna ospa w wieku
trzydziestu jeden lat musiała być czymś naprawdę okropnym.
Poza tym Tomowi brakowało najlepszego kumpla. Jednak
ktoś taki jak ów Linc Faulkner zupełnie nie pasowałby do tej
małomiasteczkowej tandety. Zwłaszcza że jak dowiedziała się
od Toma, pochodzi z bogatej i ustosunkowanej rodziny.
- Hej, Trudy! Czas na jiga! - zawołał Tom z drugiego
końca sali. - Zatańczysz?
Jej brat, Kenny, parsknął śmiechem.
- Od kiedy to Trudy umie tańczyć jiga? Ponieważ miała
na sobie długą suknię i chciała uniknąć większej awantury,
pogroziła mu tylko pięścią.
- Cicho! - warknęła. - Widziałam, jak to się robi.
Niestety, sama się tym przechwalała po paru piwach w
Pizza Palace. Pomyślała jednak, że powinna sobie poradzić.
390553704.004.png
Przecież oglądała kasetę z lekcją tańca chyba ze sto razy. A
potem, w stodole, wypróbowała część kroków. Na drewnianej
podłodze brzmiały one dokładnie jak kroki Michaela Flatleya.
Tak jej się przynajmniej wydawało.
- Stara, wideo to nie to samo, co...
- Potrzymaj. - Podała Kenny'emu swój kieliszek. - Zaraz
zobaczysz.
Na szczęście wypiła akurat tyle, żeby nabrać pewności
siebie, a nie stracić jeszcze poczucia równowagi. Poprawiła
więc stroik, który uporczywie zsuwał jej się na jedno oko, i
ruszyła na parkiet.
Kenny'emu wydawało się, że jest taki ważny, ponieważ w
ostatniej chwili musiał zastąpić chorego Faulknera. Dzięki
niewielkim przeróbkom krawieckim zdołał nawet włożyć jego
smoking. A wiadomo, siedemnastolatek w swoim pierwszym
smokingu może być prawdziwym utrapieniem.
Jej prawie trzyletnia siostra, Sue Ellen, zaczęła klaskać i
wołać: „Za - cy - na - my! Za - cy - na - my!"
- Już zaczynam - rzuciła w jej stronę.
Trudy sama ją tego nauczyła. Uwielbiała malucha, chociaż
to właśnie z powodu siostry musiała dłużej zostać w Virtue.
Bez jej pomocy matka zupełnie by sobie nie poradziła z piątką
dzieci poniżej czternastego roku życia. Zwłaszcza że ojciec
dużo pracował, zmuszony zarobić na nich wszystkich.
- Założę się o dziesięć dolarów, że jej się nie uda! -
wrzasnął Clem Hogarth. - Czy ktoś przyjmuje zakład?!
- Nie szkoda ci tych pieniędzy, Clem? - spytała. Pewnie
chciał się na niej odegrać za to, że zerwała z nim pół roku
temu. Powiedział jej wtedy, że ma dla niej niespodziankę.
Myślała, że zdecydował się w końcu na wyprawę do jakiegoś
odległego motelu, on tymczasem zmienił tapicerkę na tylnym
siedzeniu swojego samochodu.
390553704.005.png
Trudy powiedziała mu wówczas, że nie będzie się z nim
kochać ani tego wieczoru, ani nigdy. Stwierdziła, że w ogóle
nie interesuje jej seks w takich warunkach, co dla dziewcząt z
Virtue oznaczało celibat. Nowy Jork to co innego. Coś
zupełnie innego. Już nie mogła się doczekać.
- Przyjmuję zakład - powiedział Tom. - Jeśli Trudy
twierdzi, że umie tańczyć jiga, to widocznie umie.
- Ja też - dorzuciła Meg.
Uśmiechnęła się do niej i pokazała zaciśnięte kciuki.
Trudy rozpromieniła się, słysząc pierwsze takty skrzypiec.
Od czasów szkoły średniej kierowały się z Meg jedną zasadą:
„Jeśli czegoś nie umiesz, udawaj, że idzie ci to świetnie do
momentu, kiedy się tego nie nauczysz". Jak do tej pory ta
zasada świetnie się sprawdzała.
390553704.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin