Droga Krzyżowa.doc

(132 KB) Pobierz
Wstęp

Wstęp
Panie, Tyś powiedział: "Kto chce być uczniem moim, niech weźmie codzienny swój krzyż i postępuje za mną". Chcę teraz pójść Twoimi śladami i w myśli postępować drogą Twojej męki. Dozwól więc, aby żywo stanęło przed mą duszą to wszystko, coś dla mnie wycierpiał. Otwórz me oczy, i porusz serce, abym zobaczył i głęboko sobie uświadomił, jak bardzo mnie ukochałeś, ażebym całą duszą zwrócił się da Ciebie, mój Zbawco, a porzucił grzech, który tak gorzkie zadał Tobie bóle. Żałuję serdecznie za grzechy me, o Panie. Chcę rozpocząć życie na nowo; z całą powagą pragnę wyruszyć i iść za Tobą. Pomóż mi także dźwigać z Tobą mój krzyż. Bolesna Twoja droga jest szkołą wszelkiego cierpienia, wszelkiej, cierpliwości i przezwyciężania się. Daj mi w niej poznać nędzę mojej własnej słabości. Daj mi pojąć wymowę tej bolesnej drogi, wskaż, co właśnie ja i właśnie teraz mam czynić. A potem umocnij to zrozumienie i uczyń je owocnym, ażeby według niego postępował. - Amen.

STACJA I. - Jezus na śmierć skazany
Jezus stoi przed sądem. Oskarżają Go kłamcy. Sędzią jest człowiek bez charakteru. Proces urąga wszelkiemu prawu. Sąd ten ogłasza Pana winnym ciężkiej zbrodni. Kara jest haniebną i straszną zarazem. A Jezus wie, jak czyste były zawsze Jego intencje: jak ukochał lud i jak się wyniszczył dla jego zbawienia. Straszna niesprawiedliwość i lekkomyślność tego wyroku musiała wstrząsnąć sercem Pana do głębi. Jakby buntowało się poczucie mojej sprawiedliwości, gdyby mi ktoś chciał nałożyć niesprawiedliwą karę! Jak bronię się przed nieszczęściem, gdy mniemam, żem na nie zasłużył. A przecież wiem, jak wiele już przewiniłem. O, jakimże bólem przenikać musi Pana ta nędzna komedia sądu! Ale On milczy. Przyjmuje wyrok z poddaniem się, ponieważ w tym leży wola Ojca, ponieważ chodzi tu o nasze zbawienie.
Panie, Tyś poszedł pierwszy i ukazałeś mi drogę. Naucz mnie teraz postępować za Tobą, kiedy przyjdzie i na mnie podobna godzina. Jeśli muszę słuchać rozkazu lub nagany w ostrym tonie, objaw mi, ile w nich jest słuszności, a pozwól zapomnieć o tym, co niesłuszne. Jeśli jakiś obowiązek wydaje mi się nie do zniesienia, chcę w nim widzieć wolę Ojca i być Mu posłusznym. Kiedy przyjdą cierpienia, a ja uważam je za niezasłużone, wtedy naucz me serce poddać się Woli Ojca tak, jak Ty to - uczyniłeś. Kiedy wreszcie spotka mnie jawna niesprawiedliwość, niech Twa łaska pomoże mi zamilknąć zupełnie i usprawiedliwienie swoje pozostawić Ojcu.

STACJA II. - Jezus bierze krzyż na ramiona swoje
Wyrok zapadł. Jezus przyjął go w milczeniu. Przynoszą teraz krzyż. Skazaniec ma go sam ponieść na miejsce stracenia. Pan bierze na siebie narzędzie tortury. Nie pozwala bezmyślnie, aby Mu je włożono na barki, ale sam zdecydowanie ujmuje. Nie jest to żadna mglista egzaltacja. To, co teraz nastąpi, jasno i wyraziście stoi w całej swej grozie przed duszą Jezusa. Nie łudzi się On w niczym. Ale i to, co Go przynagla, nie jest także odwagą rozpaczy. Wewnętrznie jest Pan całkowicie wolnym i pozbawionym wszelkiego lęku. W krzyżu widzi zlecenie Ojca i nasze zbawienie, i pożąda go ze wszystkich sił swego serca. Przez to dusza Jego niezmącona jest i opanowana. Wychodzi naprzeciw krzyża i świadomie go chwyta w ramiona.
O Panie, co innego jest mówić w dobrej godzinie: "Jestem gotów na wszystko, czego żąda Bóg" - a co innego być naprawdę gotowym, kiedy zjawi się krzyż. Wtedy serce staje się słabe i bojaźliwe i człowiek zapomina o wszelkiej gotowości do dobrego. Pomóż mi więc, bym wytrwał, gdy przyjdzie ta chwila. Niech przyjdzie kiedykolwiek; pragnę być gotowym. Uczyń mnie silnym i wielkodusznym, abym nie narzekał i nie wzdragał się przed tym, co przyjść musi. Chcę odważnie na to spojrzeć i rozpoznać w tym wezwaniu Ojca. Daj mi ufność, aby i to cierpienie posłużyło ku dobremu i umocnij mnie, abym je z poddaniem przyjął. Jeśli to się uda, pokonane zostanie przez to samo już wiele z jego goryczy.

STACJA III. - Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem
Całą noc pozbawiony był snu, a od wczoraj nie miał niczego w ustach. Wleczono Go od jednej władzy do drugiej. Osłabiły Go bóle i utrata krwi. Torturowała Go wszelkiego rodzaju podłość ludzka. Pan jest straszliwie znużony. Krzyż za ciężki jest dla Niego; brzemię przerasta Jego siły. Drżąc w kolanach, dźwiga je kawał drogi, aż potknąwszy się o kamień albo potrącony przez kogoś z tłumu - upada. Jak brutalni są ludzie w takich chwilach! Na leżącego na ziemi, jak grad padają zelżywości, drwiny i razy. Przemógłszy się, powstaje Jezus z ziemi, wkłada z trudem krzyż na poranione barki i idzie dalej.
Panie, krzyż jest za ciężki dla Ciebie, a Jednak Ty go niesiesz, ponieważ tak chce tego Ojciec - dla nas. Brzemię jego przerasta Twe siły, a jednak nie odrzucasz go. Upadasz, ale podnosisz się znowu i niesiesz go dalej. Naucz mnie rozumieć, iż każde prawdziwe cierpienie musi się wydać kiedyś albo pod jakimś względem barkom naszym za ciężkie, bo nie dla cierpienia, ale szczęścia jesteśmy stworzeni. Każdy krzyż wydaje się kiedyś przechodzić siły. Zawsze zjawi się ostatecznie zmęczone, pełne trwogi słowo: "już więcej nie mogę!" Panie, przez silę Twej cierpliwości i miłości pomóż mi w takiej godzinie, abym nie zwątpił. Ty wiesz, jak ciężko krzyż może przytłoczyć! Nie dziwisz się nam, jeśli słabniemy i pomagasz nam powstać znowu. Odnów mnie w cierpliwości, napełń mą duszę swą silą. Wtedy powstanie ona znowu, podejmie swój ciężar i pójdzie dalej.

STACJA IV. - Jezus spotyka Matkę swoją
Musiała zapewne czekać na jakimś skrzyżowaniu ulic i teraz przystępuje do pochodu. Matka i Syn. Nie mówią nic. Są oboje zupełnie samotni, sami w świecie, pomimo dzikiego tłumu wokoło - oko w oko, serce w sercu. Ile miłości i bólu przesyłają sobie wzajemnie ich spojrzenia i dusze! Jej dusza byłą pełna siły, pełna delikatności i głębi -miłość sama. Ona, wybrana spośród wszystkich, najbliższa Bogu, żadnego ukojenia nie miała. Ją przeniknął ból do ostatecznych głębi. Była to długa, choć pozornie krótka chwila. I oto spojrzenie Pana mówi: "Matko, tak być musi, tego chce Ojciec". - "Tak. Dziecię, Ojciec chce tego i Ty chcesz - tak więc niech się stanie!"
O, Panie, ukochany Panie, to ja winny jestem tej Twojej goryczy! Dla mnie odszedłeś od Matki! Niech ta ofiara, o Panie, nie będzie dla mnie stracona. Wzbudź we mnie gotowość na nią, kiedy Bóg mnie powoła, a serce będzie uwikłane przez ludzi. Naucz mnie przezwyciężać bojaźń ludzką, kiedy ta zechce mi przeszkodzić wyznawać Ciebie, naucz mnie otrząsnąć ze siebie wzgląd ludzki, jeśli zechce mnie odwieść od spełnienia obowiązku. Naucz mnie być silniejszym niż miłość ludzka, chociażby była nie wiadomo jak wielka i czysta, skoro tylko znajdę się w niebezpieczeństwie sprzeniewierzenia się Tobie. Ale, o Panie, naucz mnie czynić to tak, jak Ty uczyniłeś: w miłości. Nie szorstko, nie bezwzględnie, ale łagodnie i delikatnie. I jestem pewien, że jeśli miłości ból zadać muszę ze względu na Ciebie, ona spotęguje się w Tobie. A co straci dla Ciebie, tysiąckroć w Tobie odzyska.

STACJA V. - Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż
Na krótkie mgnienie oka objęła Pana miłość Matki. Ale ono musi Ją opuścić. Z podwójną goryczą odczuwa teraz surowość otoczenia; podwójnie ciąży Mu krzyż. Jest osamotniony. Ci, którzy Go miłują, są bezsilni; ci, którzy mogliby pomóc, nie chcą tego uczynić!. Kiedy żołnierze widzą, że siły odmawiają Mu posłuszeństwa, zatrzymują wieśniaka imieniem Szymon; on ma pomóc w dźwiganiu krzyża. Ale nie chce. Jest zmęczony, głodny, chce iść do domu, chce jeść i spać. Cóż ma się dręczyć dla jakiegoś wichrzyciela? Broni się, muszą go zniewolić. Więc rozgniewany, oburzony ujmuje krzyż. Co to będzie za pomoc? Jezus jest całkiem samotny, zupełnie sam w tym straszliwym położeniu. Tylko Ojciec jest przy nim.
Panie, tak wielu ludziom pomogłeś, a teraz wszyscy Cię opuścili. A Ty trwasz dalej - dla mnie, aby być mi Drogą i Mocą. Pragnę zatem wspomnieć na Szymona z Cyreny, jeśli się kiedy znajdę sam wśród cierpienia. Jakże często czuje się człowiek opuszczonym w chwili udręki. Sam ze swym bólem, a znikąd pomocy; sam w cierpieniu ducha, a inni tego nie rozumieją. I kiedy przyjdzie do nich ze swoją biedą, oblicze ich mówi wyraźnie, jak bardzo jest im niewygodny.
O, Panie, bądź przy mnie w takich chwilach. Pomóż mi, abym dał sobie radę z samotnością i nie zwątpił. Nie powinienem zaraz biec do drugich, powinienem się uczyć dobrowolnie, z Tobą samym, wytrwać. A jeśli mi jeszcze stanie jasno przed oczyma to, że w istocie każdy ze swoją biedą jest samotny i sam z nią musi się uporać, że ostatecznie żaden człowiek nie może drugiemu pomóc, wtedy daj mi odczuć, że jesteś przy mnie. Pozwól mi uświadomić sobie, że jesteś wierny i że nie opuścisz mnie nigdy.

STACJA VI. - Weronika ociera twarz Jezusowi
Pan jest zupełnie opuszczony. Dokoła tylko nieczułość, wrogi nastrój, okrucieństwo. Jest wyczerpany pragnieniem i bólem, znużony do ostatnich granic na ciele i duchu. Krzyż przygniata przerażająco. Wydaje Mu się, jak gdyby miał zemdleć i często kołysze Mu się wszystko przed oczyma. Kto inny szedłby dalej w zupełnej rozpaczy, nie zwracając na nic uwagi. Dla zbliżającej się z chustą Weroniki nie miałby nawet spojrzenia. Słaniając się, minąłby ją ślepy i głuchy. Natomiast Jezus dyszy ciężko pod krzyżem, a jednak serce Jego jest tak wrażliwe i delikatne, że potrafi ją ocenić i w boski sposób za to się wywdzięczyć. Ociera Swe oblicze, a kiedy oddaje chustę, ta okazuje na sobie ślady świętych Jego rysów.
O, Panie, jakiejże pełne siły jest Twe serce, a jakie delikatne! Tyś sam jeden wolny pomiędzy nami, niewolnikami życia i cierpienia! Uczyń i mnie też wolnym! Kiedy stoję pogrążony w cierpieniu i jestem ślepym i obojętnym dla ludzi wokół siebie, zachowaj jasność mego oka i wolność serca od samolubstwa, które właśnie cierpiącego tak łatwo ogarnia. Pomóż mi, abym nie myślał ciągle o sobie samym. Nie mam prawa niczego wymagać, ani być ciężarem dla innych, ani mącić cudzej radości dlatego, że jest mi ciężko. Naucz mnie dostrzec każdą drobną przysługę miłości, naucz mnie ocenić ją i być za nią wdzięcznym. Tak, muszę się nauczyć być pożytecznym dla innych, bo człowiek najłatwiej zwycięża swoje cierpienia wtedy, kiedy przechodzi nad sobą do porządku, a pomaga innym. Ty mnie naucz myśleć o nich i rozumieć ich. Pokaż mi, jak mogę zyskać ich zaufanie, jak mogę im rzec dobre słowo, pocieszyć, podźwignąć i pomóc.

STACJA VII. - Jezus po raz drugi upada pod krzyżem
Źle pomagał Szymon z Cyreny; ostatecznie uwolnił się z tego prawdopodobnie zupełnie. Jezus jest znowu sam pomiędzy bezlitosnym tłumem. Musiał odejść od swej Matki; uczniowie Jego uciekli. Nikt nie pomaga Mu w Jego biedzie. A krzyż ciąży tak bardzo; ale jeszcze bardziej przygniata Jego duszę cała ta niewdzięczność wokoło. Z najczystszą miłością głosił im Królestwo Boże. Może niejeden z tych, których niegdyś uzdrowił, albo nakarmił na pustkowiu, jest tu obecny. A teraz srożą się przeciw Niemu, jak gdyby był ich najzaciętszym wrogiem. Oto właśnie przyczyny, że po raz drugi pada na ziemię. Właśnie przez to samo, co Mu wyrządzają, On ich zbawi! I oto powstaje z trudem po raz drugi i idzie dalej.
Panie, daj, abym mógł pojąć, jak wielką jest rzeczą cierpieć za innych! Wszystkie Twe bóle mają ukrytą słodycz, bo Ty wiesz, że z nich wypływa błogosławieństw i zbawienie dla nas. Czy nie mogę i ja mieć takiego samego usposobienia? Czy nie mogę tego, co mnie uciska znosić dla innych? Moich trosk, moich trudów, moich bólów, czyż nie mogę w połączeniu z Twymi zbawczymi cierpieniami zanieść w ofierze Niebieskiemu Ojcu? Za wszystkich, którzy mi są drodzy... Za wszystką nędzę na dalekim świecie... Za wszystko, co wielkie, czyste, święte, a co znajduje się w niebezpieczeństwie... Obym to pojął do głębi, że moje cierpienie stanie się błogosławieństwem dla innych! Że ma ono udział w mocy cierpień Zbawiciela. Ściąga łaskę Boga na innych i pomaga tam, gdzie nic już pomóc nie może. Panie, błagam Cię z całego serca, daj mi to zrozumienie! Spraw, abym pojął tę niewypowiedzianie wielką prawdę i udziel mi daru miłości, abym ją praktykował.

STACJA VIII. - Jezus pociesza płaczące niewiasty
I ta stacja objawia cud wielkoduszności Jezusa... Pomyśl, jak czuje się On w tej chwili... Głowa umęczona cierniami, ciało poszarpane przez głębokie rany, dręczone gryzącym potem... Upada już prawie pod ciężarem krzyża... Wokoło tylko nienawiść i szyderstwo, a przed Nim straszliwy koniec... Gdybym ja był w tak strasznym położeniu, a przyszliby ludzie z wielkim lamentem, użalając się nade mną wielu słowami i płacząc - czyż nie porwałoby mnie szalone zniecierpliwienie? Dusza Jezusa jednak ulega Mu i nie traci panowania nad sobą. I chociaż wszystko w Nim drży od bólu, rozmawia spokojnie i mężnie z niewiastami i spełnia swe posłannictwo: poucza i naprowadza na właściwą drogę.
Każdy miewa chwile, w których przygniatają go ciężkie cierpienia i wszystko w nim drży pod ich naciskiem. Nerwy odmawiają posłuszeństwa i z trudem tylko można je powściągnąć, aby nie wybuchły. Udręka jest podwójna, kiedy go otoczenie męczy wtedy bezdusznym, nierozsądnym obejściem. Jeśli ze mną kiedyś tak się stanie, wtedy pomóż mi, Panie, pozostać spokojnym. Siłą Twej cierpliwości chcę umocnić siebie! Chcę być dobrotliwym w zetknięciu się z innymi, choćby byli głupi i gruboskórni. Chcę dalej wykonywać swą pracę, dalej spełniać swe powołanie nawet wtedy, kiedy źle bardzo jest mi na duchu.

STACJA IX - Jezus po raz trzeci upada pod krzyżem
Wkrótce po drugim upadku załamuje się Jezus po raz trzeci. I cóż mamy powiedzieć wobec takiego męczeństwa? Czyż powtarzać tylko słowa? Wszelkie słowa są tutaj puste. Spróbuj wczuć się w to, co On odczuwa... Jak śmiertelnie jest zmęczony i co to znaczy upadać po raz trzeci pod takim ciężarem i wśród takiego otoczenia! Jezus jest już u kresu sił. Mimo to zrywa się raz jeszcze i niesie krzyż aż do celu. Tam jednak oczekuje Go nie wybawienie, ale straszliwa śmierć.
O Jezu, Ty jesteś we mnie, a ja w Tobie. Z Tobą muszę się zdobyć na wytrwanie w cierpieniu, nawet kiedy sądzę, że więcej już nie zniosę. Z Tobą muszę się zdobyć na wypełnienie obowiązku, nawet choćby był najcięższy. Ty pomóż, abym w ucisku nie stracił serca. A kiedy wyczerpany upadnę, pomóż mi powstać znowu. Trzy razy upadłeś i powstałeś trzy razy. Naucz mnie pojąć, o Panie, że nie wymagasz tego, abyśmy nigdy nie byli słabi, ale domagasz się, abyśmy ciągle powstawali. Daj mi zrozumieć, że całe nasze ziemskie życie jest ciągle nowym powstawaniem, ciągłym rozpoczynaniem, od nowa.

STACJA X. - Jezus z szat obnażony
Wszystko Mu zabrali: Jego wolność, Jego przyjaciół, Jego działalność. Teraz zabierają jeszcze okrycie Jego ciała. Obnażony z szat, wydany zostaje na pastwę hańby. Każdy bezczelny człowiek może Go oglądać i wyszydzać. Wszyscy, którzy Go niegdyś czcili jako wielkiego Proroka, wysławiali jako Mesjasza, wszyscy przyjaciele, obcy, cały lud - widzą Go w Jego poniżeniu. Silna jest dusza Jezusa, głęboka, niewymownie szlachetna i delikatna; przedziwnie subtelne i czujne jest Jego poczucie własnej godności i żarem płomieni pali Go obecna hańba. Ale On trwa przy woli Bożej nieugięcie i wszystko wytrzymuje.
Przypomnij mi, o Panie, tę gorzką godzinę, jeśli kiedyś będzie chodziło o moją cześć. Jeśli ktoś nie doceni moich zmysłów i podsunie mi nieprawdziwe motywy postępowania. Jeśli mnie oczernią, jeśli zaczepią moje dobre imię. Jeśli nawet ci mnie nie zrozumieją, .którzy stoją blisko mnie i powinni wiedzieć, co myślę. Wycierpiałeś dla mnie niewypowiedzianą wprost hańbę. Przez tę ofiarę uczyń mnie silnym w takiej godzinie. Bóg zna prawdę, to będzie moim oparciem. Pomyślę, że moja cześć jest w Jego pieczy i że On usprawiedliwi mnie w stosownym czasie. Nie dozwól mi być niecierpliwym, nie dozwól, abym oddawał wet za wet, abym sądził albo nawet podejrzewał tego, który zaczepił moją cześć. Pomóż mi pozostać sprawiedliwym i spokojnie zaufać Tobie.

STACJA XI. - Jezus do krzyża przybity
To, co się teraz dzieje, jest tak straszne, że chciałoby się uciec, aby na to nie patrzeć: Jak przybijają Go i podnoszą krzyż... - O Panie mój i Zbawco! - Ale ja nie mam prawa uciec, ja muszę tu pozostać. On cierpi dla mnie. Przez drogę mógł Jezus przynajmniej jeszcze iść, mógł się poruszać, wysilać. Teraz wszystko ustało. Teraz nie może czynie niczego więcej jak tylko zwisać i wytrwać w cierpieniu. Ból w przebitych członkach, w głowie i we wszystkich głębokich ranach staje się coraz bardziej palący, coraz bardziej dręczy pragnienie, coraz cięższa jest trwoga i ciśnienie serca. I nie może sobie sam pomóc, nie może się poruszyć, nie może niczego uczynić, tylko cierpieć i odczuwać, jak zbliża się śmierć. A ci ludzie wokoło? Diabelska nienawiść i szyderstwo wrogów! Brutalność pospólstwa! O Panie, przebacz mi, grzesznikowi! To ja jestem winien całej Twej tortury! Nie dopuść, żeby Twa męka była dla mnie stracona. Uczyń, aby boska jej siła i cierpliwość ożyła we mnie.
Dla każdego przychodzi kiedyś godzina, w której już niczego więcej nie może uczynić, w której czci swej pomóc nie może, ani bólów swoich złagodzić, ani znaleźć żadnego wyjścia dla swojej biedy. Przede wszystkim będzie tak w ostatniej chorobie, kiedy się wie, że nadchodzi koniec, że lekarz niczego już więcej nie dokaże. Wtedy każdy jest przybity do łoża boleści i nie może sobie pomóc. Może tylko jedno: serce i wolę skupić w Bogu. Mocno, jak najmocniej przywrzeć do woli Ojca, cicho wytrwać i powierzyć Mu w zupełności dobry lub gorzki koniec. Kiedy .przychodzi taka godzina, wtedy jesteś przy mnie o Panie - wiem o tym. Wtedy moc Twego krzyża jest we mnie i umacnia mnie.

STACJA XII. - Jezus umiera na krzyżu
Jezus cierpi przez trzy godziny. Wziął na siebie naszą winę, i sam chce z nią stanąć przed Trybunałem Wiecznej Sprawiedliwości. Całkowicie samotny dokonuje tej straszliwej sprawy z Bogiem. Co zaszło w duszy Jezusa w tej chwili, tego nie wie żaden człowiek.
Naraz woła: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Nikt nie przejrzy tajemnicy, jak Syn Boży może być opuszczony. Tylko to możemy powiedzieć: Dotąd Serce Jego odczuwało bliskość Boga jako pociechę i oparcie, teraz opuszcza Go i to. Zupełnie samotny, opuszczony przez wszystkich, sam stoi z naszą wina wobec Sprawiedliwości Bożej. Jedno Go tylko trzyma: Jego wierność posłannictwu od Ojca i miłość ku nam. W tej miłości wyniszcza się, aż się wszystko wypełni. Wykonało się.
Oto uwielbiam nieskończoną Sprawiedliwość Bożą, przed którą stoję jako grzesznik. I Ciebie mego Zbawcę, który zastąpiłeś mnie przed Boskim Trybunałem. Panie, Tyś mnie wybawił, za to dzięki Ci składam z głębi serca. Tyś mi też wskazał, jak mam znosić własne cierpienie i jak mogę je pokonać przez miłość. Znieść mogę je tylko wtedy, jeśli przyjmę je z ręki Ojca, jak Ty.. I pokonać je mogę tylko wtedy, kiedy uczynię je błogosławieństwem dla innych, tak jak Ty to uczyniłeś. Jeśli je zniosę i ofiaruję Ojcu za moich umiłowanych, za wszystkich, którym chcę pomóc. Wtedy weźmie ono udział we Wszechmocy Twego cierpienia; sprowadzi łaskę Ojca. A jeśli zdarzy się kiedyś ze mną tak, że nie będę mógł nic więcej zdziałać i będę się czuł zbytecznym na świecie, wtedy po prawdzie mogę uczynić rzecz najwyższą: w zjednoczeniu z Tobą oddać za innych moje cierpienia, moją bezsiłę. Jedynie tak można naprawdę pokonać cierpienie i śmierć.

STACJA XIII. - Jezus z krzyża zdjęty
Pan skończył cierpieć. Jest martwy. Cudowne dzieło Boga, to kwitnące życie pełne wszelakiej siły i wszelakiego bogactwa, pełne mocy i delikatności, zniszczone jest doszczętnie. Po ludzku mówiąc, Jezus miał jeszcze życie przed sobą. Co byłby jeszcze stworzył, czego nauczył, co zdziałał i komu pomógł, jakaż boska pełnia życia wykwitła by jeszcze z Niego, gdyby przeszedł całe lata ludzkie. A oto teraz wszystko zdeptane. Ale to właśnie jest "głupstwo krzyża". "Ziarno musiało obumrzeć" na to, żeby powstało z niego najwyższe życie, a ci którzy je wdeptywali w ziemię, stali się bezwolnie siewcami zbawienia.
Panie, oto jest odpowiedź na dręczące pytanie: Po co cierpienie? Dlaczego koniecznie cierpieć, kiedy wszystko woła o szczęście i twórczość? Po co śmierć? Dlaczego trzeba odejść, kiedy się jeszcze nie przeżyło całego życia? Dlaczego trzeba oddać to, co jest tak drogie? I tu pryska cała ludzka mądrość. Tylko w krzyżu jest odpowiedź: "ziarno nie wydaje owocu, dopóki nie obumrze w ziemi". Wszelkie nasze cierpienie, nasza ofiara i śmierć jest siewem niebieskim. Jeśli zjednoczeni jesteśmy z wolą boską, wtedy powstaje stąd nowe życie dla nas i dla innych. Tak chcę wierzyć, tak zaufać i trwać przy Bogu, ażeby też i moje życie, moje cierpienie i śmierć przyniosły wieczny owoc.

STACJA XIV. - Jezus do grobu złożony
Owijają ciało Pana w lniane płótna i składają w grobie Józefa z Arymatei. Potem zamykają otwór ciężką płytą i smutni odchodzą do domu. Wszystko ucichło. Oddychamy z ulgą, iż straszliwa męka jest wreszcie poza nami. Głęboki spokój położył się wokół samotnego grobu. Jest to spokój wypełnienia. Ten, który tam spoczywa, z boską wiernością doprowadził do końca wszystko, co Ojciec Mu polecił, a teraz odpoczywa, dokonawszy dzieła. I oto zdaje się nam, jak gdyby już przebłyskiwała nadchodząca wspaniałość Wielkiej Nocy wokół cichego miejsca. Uczniowie co prawda tego nie odczuwają. Dla nich przepadła wszelka nadzieja. Dla nich cierpienie i śmierć Wielkiego Piątku wydaje się końcem. Ale i im zjawi się wkrótce Pan, promieniujący siłą i światłem, a oni rozpoznają "jako Mesjasz to wszystko wycierpieć musiał, aby wejść do chwały Swojej" i że Jego śmierć była zapłatą za nasze życie.
To jest "wesołą nowiną", o Panie, którą wszystkim przyniosłeś, że wszelkie cierpienie jest źródłem błogosławieństwa i nawet śmierć sama jest posiewem nowego życia dla tego, który jest zjednoczony z Tobą. Pozwól mi to zrozumieć. Spraw, aby to przeświadczenie ożyło we mnie, kiedy przyjdą .ciemne godziny. Wtedy przekonam się, że w ten sposób mogę nie tylko cierpienie znieść, ale je pokonać. W Tobie poczuję się na siłach, by sprostać temu: odczuję, jak z każdej przebrniętej ciemności promienieje blask światła Wielkiej Nocy. Zrozumiem wreszcie i to, że kto tak z Tobą żyje i cierpi, ten nawet wśród goryczy ma udział w Twoim pokoju.

Zakończenie.
Oto wypuszczasz mnie teraz Panie ze świętego kręgu Swego cierpienia. Powracam znowu w codzienne me życie. Nauczyłeś mnie, że cierpienie nasze nie jest ponurą pańszczyzną, przeciw której na próżno się buntujemy albo która doprowadza nas do zwątpienia i rozpaczy. Jest ono gorzkie, ale pochodzi od Boga i przeznaczeniem jego jest, aby się stało naszym zbawieniem. Tyś nauczył, jak mam dźwigać swój krzyż: z ufnością w Bogu i z miłością ku Niemu. Tyś mnie też nauczył, jak mam pokonywać cierpienie: z miłością ofiarować je za innych. Wyryj tę świętą prawdę głęboko w mym sercu, abym nigdy o niej nie zapomniał i ożyw ją szczególnie wtenczas, gdy przyjdzie godzina ucisku. Wtedy wspomnę na to, co powiedziałeś mi dzisiaj i według tego będę postępował.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin