.Zabójcza Miłość.pdf

(152 KB) Pobierz
658293623 UNPDF
ZABÓJCZA MIŁOŚĆ
Autor: Bella_Cullen9
Prolog
Bella Marie Swan
- Bello, wstawaj – ktoś krzyczał mi nad uchem.
- Mamusiu, jeszcze pięć minut – powiedziałam, nie chciałam się budzić, śnił mi
się bardzo przystojny miedzianowłosy chłopak.
- Nie wiedziałam, że stałam się twoją matką – ktoś zachichotał.
- Ktoś ty? Odejdź i daj mi dalej śnić o moim księciu.
Głos ustał, czyli dał mi spokój. Uśmiechnęłam się na samą tą myśl. Nagle
poczułam coś zimnego. Szybko zerwałam się z łóżka. Zobaczyłam Alice
z wiadrem w ręku.
- Alice! - krzyknęłam
- Słucham? - powiedziała, najwyraźniej powstrzymując śmiech.
- Możesz mi wyjaśnić, czemu wylałaś na mnie wiadro zimnej wody?! -
krzyknęłam rozzłoszczona, iż przerwała mi tak cudowny sen.
- Bello, masz pół godziny na umycie się i ubranie w wybrane przeze mnie
ciuchy oraz zejście na dół, ponieważ jedziemy na zakupy, obiecałaś mi –
powiedziała wyraźnie zadowolona z siebie.
- Okey, ale za to, co zrobiłaś, w ogóle nie powinnam się zgodzić.
Dobrze wiedziałam, że nie ma co się z nią kłócić, bo to i tak by nic nie dało.
Jest strasznie uparta względem zakupów. Poszłam do łazienki, zdjęłam
koszulkę i weszłam pod prysznic.
Po dwudziestu minutach cała odświeżona skierowałam się do pokoju. Na łóżku
zobaczyłam naszykowane ciuchy: czarne lateksowe legginsy, luźny top ze
ściągaczem na dole i cekinowo - ażurowym zdobieniem u góry do tego jeszcze
czarno – srebrne buty na obcasie. Aj ta Alice...
Szybko się ubrałam i zeszłam na dół. Zjadłam śniadanie, wzięłam moją torebkę,
kluczyki od domu i samochodu, po czym wyszłyśmy. Wsiadłyśmy do
samochodu i ruszyłam do centrum handlowego. Zaparkowałam, wysiadłam,
a później zostałam „porwana” do środka budynku. Alice latała od sklepu do
sklepu. Nigdy nie wiem, skąd ona ma tę energię. Po trzech godzinach latania,
wywalczyłam sobie chwilkę odpoczynku. Usiadłam na najbliższej ławeczce,
a Alice poleciała do sklepu z butami.
- Przepraszam, ale nie wiesz, gdzie znajdę tu jakąś kawiarnię? - zapytał bardzo
piękny baryton. Szybko otworzyłam swoje oczy i ujrzałam go. Był piękny,
przypominał mi chłopaka z mojego karygodnie przerwanego snu. Rozejrzałam
się, aby wiedzieć, gdzie się mniej więcej znajduję, Po chwili namysłu
powiedziałam:
- Musisz zejść na poziom niżej, pójść prosto, a później skręcić w lewo.
- Dzięki, ratujesz mi życie – powiedział i odszedł.
Najpewniej spieszy się do dziewczyny, taki chłopak na bank jest zajęty.
Dziesięć minut później pojawił się mój zwariowany chochlik. Pochodziłyśmy
jeszcze dwie godziny, po czym wróciłyśmy do domu. Zrobiłam obiad, a później
obejrzałyśmy film. Alice pomogła mi jeszcze poukładać nowe ciuchy.
Następnie pożegnałam ją i poszłam wziąć prysznic. Po odprężającej kąpieli,
przebrałam się w moją satynową koszulkę i położyłam się na łóżku.
Aaa... zapomniałam się przedstawić. Nazywam się Isabella Swan, dla przyjaciół
Bella. Mam osiemnaście lat. Pracuję jako kasjerka w supermarkecie w Nowym
Jorku. Alice jest moją siostrą cioteczną i najlepszą przyjaciółką, jest szalona,
jak zresztą zauważyliście. Marzę, aby znaleźć księcia z bajki oraz żyć z nim
długo i szczęśliwie.
Rozdział 1
Pierwsze Spotkanie
Każdego ranka drobna brunetka, imieniem Bella, budzi się, ubiera, je śniadanie
i o godzinie 7.45 jedzie do pracy. Dziewczyna pracuje jako kasjerka
w nowojorskim supermarkecie. W życiu nie brakuje jej niczego oprócz
prawdziwej miłości. Czy któregoś dnia ją spotka? Jeśli ją spotka, czy będzie
ona wieczna? To wie tylko sam Bóg. Tego ranka również wykonywała swoje
rutynowe czynności. Po zjedzeniu śniadania Bella wyszła z domu i wsiadła do
swojego samochodu Mitsubishi Pajero. Powoli ruszyła w stronę swojej pracy.
Zaparkowała samochód i spokojnie weszła do sklepu. Przywitała się ze
znajomymi, zostawiła swoje rzeczy i poszła otworzyć budynek. Po wykonanej
czynności zasiadła na kasę i czekała na klientów.
Jako że był piątek, ruch w sklepie był duży. Bella miała urwanie głowy,
pracowała jak maszyna. Właśnie obsługiwała kolejnego klienta. Kończyła
właśnie skanować ostatni jego produkt, gdy mężczyzna zwrócił się do niej.
- Ile płacę? - usłyszała piękny baryton, wydawał jej się dziwnie znajomy, więc
spojrzała w górę i zobaczyła tego samego faceta, co tydzień temu, gdy była na
zakupach z Alice.
- Dziesięć dolarów – wyszeptała Bella i lekko się zarumieniła. Chłopak już
wtedy wpadł jej w oko.
Edwardowi, bo tak miał na imię owy chłopak, też spodobała się dziewczyna.
Praktycznie zauroczyła go już w centrum handlowym i gdyby nie musiał iść na
spotkanie ze swoim bratem, chętnie by z nią został. Poczuł się tak jakby
szczęśliwy, że dzięki plakietce na przypiętej do jej ubrania dowiedział się, jak
się nazywa. Od teraz postanowił sobie, że tutaj będzie robił zakupy.
Po przyjęciu pieniędzy, zapakowała jego zakupy i wygłosiła swoją stałą
regułkę. Chłopak wziął zakupy i uśmiechnął się zawadiacko, odwzajemniła
uśmiech i patrzyła, jak jego sylwetka znika w drzwiach sklepu. Po chwili
usłyszała, jak ktoś odchrząknął i spojrzała w źródło tego głosu. Zobaczyła
kilkoro ludzi czekających, aż ich obsłuży. Od razu wzięła się do roboty. Edward
wsiadł do swojego volvo i ruszył do swojego domu. Całą drogę myślał o tej
małej osóbce, siedzącą za kasą. Postanowił, że pójdzie sobie do parku
pomyśleć.
* * *
O godzinie piętnastej Bella skończyła swoją pracę. Dziś było wyjątkowo dużo
klientów. Wzięłam swoje rzeczy, pożegnała się z koleżankami i pojechała w
stronę domu. Po dziesięciu minutach jazdy dziewczyna otwierała już drzwi od
mieszkania. Nagle usłyszała szczekanie. Spojrzała przed siebie i zobaczyła
Pusię, wesołego i słodkiego szczeniaczka rasy york. Rzuciła torby w
przedpokoju i weszła do kuchni. Na blacie stołu dostrzegła niewielką karteczkę
i zaczęła czytać.
Bells,
jestem u Jaspera i mam do ciebie małą prośbę, zaopiekujesz się Pusią kilka dni?
Wiesz, razem z Jazzem obchodzimy już trzeci rok bycia razem. I zabiera mnie do
hotelu na trzy dni. Oszczędzę ci szczegółów. Będę bardzo wdzięczna. Kocham Cię!!
Alice ;**
Bella poczuła lekkie uczucie zazdrości, bowiem otaczały ją same pary. Tylko
ona była sama, samotność zaczęła jej już trochę doskwierać. Postanowiła, że
jak tylko odpocznie, wyjdzie z Pusią do parku. Wstawiła sobie wodę na herbatę
i poszła się przebrać. Czterdzieści minut później, gdy już odpoczęła, zapięła
suczkę na smycz i wyszła z mieszkania, i udała się w stronę parku.
Edward siedział w parku razem ze swoim bratankiem Maksem. Kochał go tak,
jakby był on jego synem. Bawili się w piaskownicy, budując babki z piasku,
robiąc zamki. Później poszli na huśtawki. W pewnym momencie podleciał do
nich mały, brązowo-czary szczeniak rasy york. Maks, gdy go tylko zobaczył, od
razu podbiegł do pieska. Edward podszedł do niego i pogłaskał to małe
stworzonko. Tymczasem Bella była śmiertelnie przerażona. W jednej chwili
pies był, a za chwilę go nie ma.
- Alice mnie za to zabije. Zgubiłam jej prezent zaręczynowy od Jaspera –
powiedziała do siebie i złapała się za włosy.
Przeszła cały park i gdy już traciła nadzieję, że go odnajdzie, ujrzała małego
chłopca, który bawił się z małym yorkiem. Podeszła do niego i zobaczyła, że to
Pusia. W głowie zaczęła tańczyć taniec radości i ulgi, że uda jej się jeszcze
trochę po żyć. Mały Max był tak zafascynowany pieskiem, że nie zauważył
kucającej koło niego Belli.
- Witaj, jak ci na imię? – powiedziała i uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Dzień dobry – powiedział chłopiec z lekkim strachem – wujek nie pozwala mi
rozmawiać z nieznajomymi – dodał.
- Jestem, Bella, teraz już się znamy – wyciągnęła do niego dłoń. Chłopiec
uścisnął ją, mówiąc jednocześnie:
- A ja jestem, Max – i uśmiechnął się – ładny piesek, prawda?
- Tak, Max i dziękuje ci, że go znalazłeś – powiedziała Bella i spojrzała na
chłopca – jakbym go nie znalazła to moja siostra, by skróciła mój żywot.
Chłopcu zbierało się na płacz. Miał już nadzieję, że piesek jest bezpański
i będzie mógł go zatrzymać.
- Nie ma za co – powiedział lekko drążącym głosie.
W tej samej chwili Edward zauważył, że Max z kimś rozmawia. Podszedł do
nich i powiedział lekko zły.
- Max, mówiłem ci, że masz nie rozmawiać z nieznajomymi, zacho... - przerwał
swój wywód, bo zobaczył brunetkę ze sklepu.
Bella jak tylko go usłyszała, poczuła rój motyli w brzuchu. Szybko wstała
i spojrzała na niego. Jego szmaragdowe tęczówki ją zahipnotyzowały. Nie
mogła wydobyć z siebie głosu. Po chwili jednak zebrała w sobie siły
i wyszeptała.
- Wybacz, Max, znalazł mojego pieska i chciałam mu po prostu podziękować.
- Aha, to w takim razie nie ma sprawy – powiedział Edward i się uśmiechnął.
Teraz albo nigdy – powiedział sobie w myślach.
- Jestem, Edward, a ty? - powiedział i wyciągnął do niej rękę.
- Isabella, ale mów mi Bella – odwzajemniła uścisk i uśmiechnęła się
nieśmiało. Podczas uścisku przez obydwoje przeszedł dziwny prąd.
- Może się przejdziemy? - zaproponował Edward. Bella najpierw się lekko
zawahała, ale w końcu powiedziała:
- Dobrze.
Bella wzięła pieska, a Edward Maksa i poszli przed siebie. Szli tak aleją lepiej
się poznając. Mówili sobie prawie wszystko. Bardzo dobrze im się ze sobą
rozmawiało. Bella czuła się z jego towarzystwie bardzo dobrze, jakby znali się
od lat. Za to Edward chciał wiedzieć wszystko o dziewczynie, która zadręcza
jego myśli. Oboje nie zauważyli, że zrobiło się już późno.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin