Australijczyk.pdf

(3856 KB) Pobierz
Microsoft Word - australijczyk
Australijczyk
- 1 -
658816303.006.png
ROZDZIA Ł PIERWSZY
Jak się spodziewała, lotnisko w Brisbane było zatłoczone. Isabella
Swan opuściła Australię na czas studiów, jednak po odbiorze dyplomu
musiała pożegnać przyjaciółki z Honolulu i ciocię Margaret, u której
mieszkała przez pięć ostatnich lat. Kolejnym etapem w jej życiu była
praca nauczycielki w Providence, miasteczku na północ od Brisbane,
w leśnych okolicach Wielkich Gór Wododziałowych.
Rozejrzała się za matką i ojcem, którzy tak bardzo ucieszyli się na
wieść, że ich córeczka wraca do Australii. Raz kozie śmierć,
pomyślała. Skoro Jacob Black również będzie tu uczył, no i tak
bardzo ją namawiał...
Przestępowała nerwowo z nogi na nogę. Kręcone blond włosy okalały
owalną, jasną twarz przyozdobioną wielkimi, zielonymi oczami.
Spojrzenie Belli zdradzało spokój i pewność siebie, choć czaiły się w
nim zarazem figlarne iskierki, a przecież była już dorosłą kobietą,
niedługo skończy dwadzieścia cztery lata. Przechadzała się płynnie, z
gracją. Wszystko dzięki szkole dobrych manier, do której posłała ją
ciocia Margaret. Biały kostium, niebieska bluzka i marynarskie
dodatki sprawiały, że w niczym nie przypominała nastolatki, która
przed pięciu laty z niechęcią wyjeżdżała z Australii, by znaleźć się na
odległych Hawajach.
Zadrżała. We wrześniu w Australii była wiosna, tak różna od
hawajskiej jesieni. Tutaj wszystko wyglądało inaczej. Tak naprawdę
w Queenslandzie spędziła zaledwie dwa lata. Opuściła rodzinną
Alabamę, gdy jej ojciec Charlie zaczął uczyć w Providence. Z
radością podjął się pracy w małej szkółce, do której uczęszczają dzieci
z trzech pobliskich hodowli bydła i owiec. Matce Belli, Renée,
również spodobał się ten pomysł. Ponieważ Masenowie lubili
przygody, spakowali walizki i przeprowadzili się do Australii. Do dziś
nikt z całej trójki nie żałował tej decyzji. Choć może jeśli chodzi o
Bellę,
sprawa nie była aż tak oczywista.
Wiedziała, że znów go zobaczy. To nieuniknione, bo Providence i
okoliczne wioski nie były gęsto zaludnione. Wcześniej czy później
wszyscy spotykali się na zakupach, w kościele lub przy towarzyskich
okazjach.
- 2 -
658816303.007.png 658816303.008.png
Zmarszczyła brwi. Minęło pięć lat, a to dużo czasu. Stała się kimś
innym, dojrzałą kobietą. Poza tym niedługo przyjedzie Jacob, który
odwróci jej uwagę od Edwarda Masena.
Edward... Jak mogłaby o nim zapomnieć? Przymknęła oczy. O tak,
pamiętała go doskonale. Pamiętała również ten okropny ból, który jej
sprawił.
Wspomnienia, wspomnienia...
Zmęczona długim lotem nie mogła doczekać się rodziców. Tęskniła
za wiejskim domkiem na skraju farmy, którą ludzie nazywali Masen
Run.
Rozejrzała się wokół i ujrzała barczystego mężczyznę, który wyrastał
ponad tłum. Poczuła nagłe bicie serca. Czy mogła się pomylić? To
niemożliwe! Jasnobrązowe włosy poprzecinane jasnymi pasemkami,
grube i nieco potargane z tyłu, proste. Stara tweedowa marynarka,
szare spodnie i kowbojskie buty. Nawet w takim stroju przyciągał
kobiece spojrzenia.
Z nachmurzoną miną przeczesywał wzrokiem skłębionych
podróżnych. Uniósł brodę, mocno zacisnął usta. Na jego
znamionującej stanowczość i siłę twarzy pojawiły się nowe
zmarszczki. Bella przyjrzała mu się uważnie, ze
złośliwą przewrotnością poszukując jakiejś skazy czy choćby drobnej
niedoskonałości.
Jeszcze jej nie rozpoznał, co bardzo ją dotknęło. Nic dziwnego,
zganiła się w duchu. Wyjechała jako długonoga, zadziorna nastolatka
o długich blond lokach, która nosiła celowo niepasujące ubrania i
miała w nosie elegancję.
Wróciła natomiast wytworna, pewna siebie kobieta, ubrana w ciuchy
od najlepszych projektantów. Nie, pomyślała z goryczą, na pewno
mnie nie pozna.
Podniosła torbę i ruszyła w jego kierunku, obrzucił ją jednak tylko
przelotnym spojrzeniem. Dopiero gdy stanęła tuż przed nim, uniósł ze
zdumienia brwi.
– Bella? – zapytał niepewnie, wodząc oczami po jej szczupłej figurze.
– Tak, to ja – odparła z chłodnym uśmiechem. – Jak ci się wiedzie,
Edward?
Gdy milczał, najpewniej zaskoczony jej opanowaniem i godną damy
rezerwą, dodała:
– Czekam na rodziców. Widziałeś ich może?
- 3 -
658816303.009.png 658816303.001.png
– Ja po ciebie przyjechałem – odparł równie chłodno z tak dobrze
znanym Belli przeciągłym australijskim akcentem. Górował nad nią,
taki duży, barczysty, seksowny. Zapalił papierosa. – Musieli pojechać
do Providence na uroczysty lunch.
Miała nadzieję, że rodzice nie zaaranżowali tego spotkania z powodu
źle ukierunkowanej sympatii do Edwarda.
– Rozumiem.
– Nie przejmuj się. Zapewniam, że twoje towarzystwo tak samo mnie
cieszy, czy raczej nie cieszy, jak ciebie moje – stwierdził bez ogródek.
– Nie mogłem jednak odmówić. Poza tym miałem w mieście coś do
załatwienia.
– Och, ty też się nie przejmuj. Mogę się ukryć w bagażniku – odparła
z lodowatym uśmiechem.
Bez słowa wziął jej torbę i ruszył do wyjścia, nie zwracając uwagi,
czy Isabella w ogóle za nim idzie. Musiała biec, by za nim nadążyć,
co ją rozjuszyło.
– Oho, pan i władca, co innych ma w nosie. Nic się nie zmieniłeś!
Nie zwolnił ani trochę.
– A ty owszem. – Obrzucił ją gniewnym spojrzeniem. – Nie poznałem
cię.
Kiedyś taka uwaga by ją załamała, Bella nauczyła się jednak panować
nad sobą, skrywać uczucia, władać mimiką i tonem głosu.
Uśmiechnęła się więc beztrosko.
– Minęło w końcu pięć lat – przypomniała, gryząc się w język, by nie
zapytać, jak mu się podoba ta zmiana.
– Ten kostium musiał kosztować fortunę.
Bella roześmiała się.
– Owszem. A co, zakładałeś, że będę nosiła łachmany? – Obrzuciła
jego garderobę krytycznym spojrzeniem.
– Cóż, pamiętam cię jako niewinną, rozbrykaną panienkę. –
Niebezpiecznie zmrużył oczy. – Jestem człowiekiem pracy.
Bella zmarszczyła nos.
– Aha, owce, krowy i kurz.
– Kiedyś ci to nie przeszkadzało – rzucił ostro.
Owszem, kiedyś nie przeszkadzało jej, że był cały zakurzony i
pokryty kłakami wełny. Przymknęła oczy, boleśnie przypominając
sobie upokorzenie i żal. Musi być silna. Musi pamiętać, jak to się
zaczęło i jak się skończyło.
- 4 -
658816303.002.png 658816303.003.png
Spochmurniała. Tak, wspomnienie końca zawsze działało na nią
otrzeźwiająco.
– Jak się ma twój chłopak ze studiów? – Otworzył przed nią drzwi
forda.
– Pytasz o Jacoba Blacka?
Obszedł samochód i zajął miejsce za kierownicą.
– Tak, o Jacoba Blacka. – W jego głosie pojawiła się nieprzyjemna
nuta.
– Przyjeżdża w poniedziałek – odparła z satysfakcją. Edward
zmarszczył brwi.
– Co takiego?
– Będzie uczył w szkole w Providence razem ze mną i tatą. Nie może
się doczekać, aż zamieszka w małym miasteczku.
– Dlaczego akurat tutaj?
– A dlaczego nie? – Uśmiechnęła się nonszalancko. – Mamy z
Jacobem specjalny układ.
Co było prawdą. Byli najlepszymi przyjaciółmi. Edward obrzucił ją
wzrokiem, po czym ruszył w drogę.
– Wcale mnie to nie dziwi. Byłaś gotowa na związek już wtedy, gdy
opuszczałaś Australię.
Odwróciła głowę do okna, by ukryć rumieniec Te wspomnienia nie
budziły miłych skojarzeń.
– Co słychać u twojej mamy? – spytała.
– Wszystko w porządku, dzięki. – Przejeżdżali przez Brisbane.
Edward zapalił kolejnego papierosa. – Uwielbia Kalifornię.
– Kalifornię? Myślałam, że mieszka z tobą. Pamiętam, że ma siostrę w
Kalifornii, ale...
– Obecnie mieszka z siostrą.
Ponieważ nie pociągnął tematu, Bella zajęła się podziwianiem
okolicy.
Brisbane wyglądało tak samo obco jak wtedy, gdy przybyli tu z
Alabamy.
Uśmiechnęła się na widok palm, akacji australijskich i innych
subtropikalnych roślin, które przywodziły jej na myśl Hawaje.
Brisbane liczyło ponad milion mieszkańców. Było pełne ogrodów,
parków, muzeów i galerii. Zjeżdżało tu wielu turystów. Bella zawsze
pragnęła je zwiedzić.
- 5 -
658816303.004.png 658816303.005.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin