199. Lawrence Kim - Romans w Hiszpanii.pdf
(
758 KB
)
Pobierz
Santiago's Love-Child
Kim Lawrence
Romans w Hiszpanii
1
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Większość ludzi po dziesięciu minutach zrezygnowałaby z dalszych prób. Dan
Taylor do nich nie należał. Niektórzy twierdzili, że brak stylu nadrabia uporem. I w
gruncie rzeczy mieli rację.
Santiago Morais, jak powszechnie uważano, miał aż za dużo stylu. Słuchał,
jak przyjaciel po raz kolejny wyjaśnia mu, dlaczego nie tylko powinien poświęcić
ten weekend na randkę w ciemno, ale że jest to jego obowiązkiem.
- Nie.
Prawdę mówiąc, Dan był lekko zaskoczony, że kuzyn nie chce mu pomóc.
Takiej bezwzględności spodziewał się po nim pięć lat temu, kiedy po raz pierwszy
pojawił się w londyńskim biurze Morais International. Jedyne, co za nim
przemawiało, to odległe, bardzo odległe pokrewieństwo z rodziną Morais.
Podejrzewał, że zostanie wyrzucony. Skontaktowanie się z Santiagiem było
tak trudne, jak przewidywał. Kiedy wreszcie znalazł się z nim sam na sam, odwaga
niemal go opuściła. Santiago był młodszy, niż się spodziewał, i znacznie bardziej
bezwzględny.
Widząc jego mroczne, cyniczne i lodowate spojrzenie, Dan instynktownie
zrezygnował ze starannie przygotowanego przemówienia i wypalił po prostu:
- Proszę posłuchać, nie ma powodu, by dał mi pan pracę tylko dlatego, że
jedna z moich ciotecznych babek poślubiła dalekiego kuzyna pańskiej matki. Nie
mam żadnych kwalifikacji... Właściwie w całym swoim życiu nie dokończyłem
niczego, co zacząłem, ale jeśli da mi pan szansę, nie będzie pan tego żałować. Dam
z siebie wszystko. Muszę czegoś dowieść.
- Czego? - Niski, niemal całkowicie pozbawiony obcego akcentu głos sprawił,
że Dan podskoczył.
- Że nie jestem nieudacznikiem.
2
Santiago wstał, przez co wydał się jeszcze groźniejszy. Przez długą chwilę
patrzył w milczeniu na Dana. Niepokojąco przenikliwe oczy nie zdradzały jego
myśli.
- W porządku, przepraszam, że zawracałem...
- Poniedziałek, ósma trzydzieści.
Dan otworzył usta i cofnął się.
- Co pan powiedział?
Santiago uniósł brew.
- Jeśli jest pan zainteresowany pracą u mnie, proszę zjawić się tu w
poniedziałek o ósmej trzydzieści.
Dan opadł na najbliższe krzesło.
- Nie pożałuje pan tego - obiecał.
Dotrzymał słowa. Szybko udowodnił, ile jest wart, i - co było może bardziej
zaskakujące - obu mężczyzn połączyła przyjaźń. Przyjaźń, która przetrwała odejście
Dana z Morais International i założenie dwa lata temu własnej firmy.
Dan zrobił urażoną minę i spojrzał na swego dalekiego hiszpańskiego kuzyna,
który odłożył na bok przeglądane właśnie akta i powiedział coś do dyktafonu w
rodzimym języku.
- Muszę powiedzieć, że twoje zachowanie można ocenić tylko jako wyjątkowo
bezduszne.
- Jeśli za bezduszność uznasz fakt, że nie chcę spędzić weekendu na
zabawianiu tłustej, nudnej i niezrównoważonej kobiety - to twoje własne słowa -
żebyś miał Rebekę tylko dla siebie, to istotnie jestem bezduszny.
- Ma na imię Rachel, a jej przyjaciółka nie jest niezrównoważona. Zdaje mi
się, że przechodzi załamanie nerwowe albo coś w tym rodzaju.
- Naprawdę mnie kusisz, Danielu, ale odpowiedź wciąż brzmi: nie.
- Gdybyś znał Rachel, nie byłbyś tak twardy.
- Czy twoja Rachel jest piękna?
3
- Bardzo, i nie patrz na mnie w ten sposób. To nie jest przelotny romans. Ona
jest tą jedyną, po prostu wiem, że tak jest. - Nachmurzył się, gdy Santiago
zareagował na to wyznanie cynicznym uśmieszkiem. - Wydaje mi się, że mógłbyś
okazać więcej zrozumienia, zważywszy...
- Zważywszy...?
- Czy nie zacząłeś już myśleć o ożenku?
- Jak sądzę, kiedyś będzie to konieczne. - Nie umknęła jego uwagi
wyrafinowana ironia faktu, że to na nim spoczywa obowiązek zachowania
drogocennego nazwiska Morais.
- Wiesz, co mam na myśli. Nie zamierzasz ożenić się z tą gorącą piosenkarką,
z którą stale widuję cię na zdjęciach?
- Ta gorąca piosenkarka ma agenta z nadmiernie rozwiniętą wyobraźnią. Susie
nie jest we mnie zakochana.
Wyraz zaciekawienia pojawił się na twarzy Dana.
- Więc to tylko...
- To nie twoja sprawa.
- Całkiem słusznie, ale uważam, że zachowujesz się niemądrze. Proponuję ci
weekend w uroczym dworku, a nie namawiam, żebyś został dawcą szpiku. No
popatrz - powiedział, wyciągając z kieszeni fotografię. - Czyż nie jest cudowna? A
jeśli chodzi o to, że jest ode mnie starsza, to ja lubię starsze kobiety - dorzucił
obronnym tonem, podtykając kuzynowi zdjęcie pod nos.
Santiago westchnął i wyjął pogięty kartonik z palców młodszego mężczyzny.
Posłusznie zerknął na niezbyt ostrą podobiznę wysokiej blondynki, jego zdaniem
nieróżniącej się od innych wysokich blondynek.
- Tak, jest bardzo... - Urwał, jego oliwkowa skóra stawała się coraz bledsza,
gdy patrzył na osobę do połowy zasłoniętą przez przyjaciółkę Dana.
- Dobrze
się czujesz? - spytał Dan, przypomniawszy sobie, że ojciec Santiaga
parę lat temu zmarł nagle na zawał w pięćdziesiątym piątym roku życia.
4
Plik z chomika:
ograzyna
Inne pliki z tego folderu:
Grey India - Premiera w Wenecji.pdf
(531 KB)
Anderson Natalie - Pierwszy pocałunek.pdf
(497 KB)
Kelly Mira Lyn - Wieczory w Chicago.pdf
(442 KB)
Donald Robyn - Świątynia Afrodyty.pdf
(511 KB)
Browning Amanda - Na południu Francji.pdf
(512 KB)
Inne foldery tego chomika:
- Romanse sprzed lat
● Harlequin Romans
● Harlequin Romans Historyczny
● Harlequin Romans z Szejkiem
● Harlequin Wielki Romans Historyczny (Powieść historyczna)
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin