Raymond A. Moody - Refleksje nad życiem po życiu.pdf

(240 KB) Pobierz
98555922 UNPDF
Raymond A.Moody Jr
Refleksje nad życiem po życiu
(Życie po życiu, część 2)
Refiections of Life after life / wyd. orygin.: 1979
98555922.001.png
Spis treści:
Wprowadzenie
Wizja wszechwiedzy
Miasta ze Światła
Królestwo otępiałych duchów
Nadziemscy wybawcy
Sąd
Samobójstwo
Reakcje księży (pastorów)
Przykłady historyczne
Pytania
Wprowadzenie
Tom ten powinien być przeczytany w połączeniu z moją poprzednią książką: „Życie po życiu”,
ponieważ stanowi rozszerzenie niektórych idei i odkryć tam opisanych.
Od czasu wydania „Życia po życiu” przesłuchałem inne osoby, które miały przeżycia po śmierci
klinicznej. Odkryłem nowe przypadki tego zjawiska i to w takiej ilości, że nie pamiętam już
dokładnie ich liczby.
W mojej poprzedniej pracy, kilka z tych osób przeżyło śmierć kliniczną, a inne otarły się tylko o
śmierć na skutek poważnych ran lub w wypadkach. W relacjach, które później usłyszałem,
piętnaście pospolitych przypadków, omówionych w książce „Życie po życiu”, powtarzało się.
Dlaczego więc jeśli te przeżycia były tak liczne jak stwierdziłem, inni ludzie nie zbierali relacji o
nich. Po pewnym czasie przekonałem się, że kilka innych osób, najbardziej zaś godna szacunku dr
Elisabeth Kubler-Ross przeprowadzała takie same badania i miała identyczne wyniki.
Kiedy dr Kubler-Ross otrzymała strony korekty przed wydaniem mojej pierwszej książki,
stwierdziła, że mogłaby napisać taką samą pracę na podstawie swoich badań. Wielu lekarzy i
duchownych także potwierdziło, że już dawno notowali podobne przypadki tego zjawiska i
przypuszczali, że mogły one być powszechne. Przychodzili do mnie ludzie, z którymi dawniej
rozmawiałem o ich przeżyciach związanych z życiem po śmierci klinicznej. Niektórzy mówią teraz
o swych przeżyciach publicznie w czasie dyskusji następujących po moich wykładach. W ten
sposób inne osoby usłyszały o tych „przeżyciach” bezpośrednio od ludzi, którzy zetknęli się ze
śmiercią.
Mogę teraz powiedzieć z całym przeświadczeniem, że zjawisko to, cokolwiek ostatecznie by
ono znaczyło – jest powszechne. W rzeczywistości jest ono tak szeroko rozpowszechnione, że
myślę iż wkrótce nie będzie wątpliwości, że istnieje naprawdę.
Jednym z założeń książki „Życie po życiu” była chęć wprowadzenia tego zjawiska na forum
publiczne i pragnienie zainteresowania nim innych.
Na początku tej książki, pozwolę sobie wprowadzić teoretyczny, kompletny model „przeżycia”,
który po raz pierwszy zbudowałem w książce „Życie po życiu”.
Obejmuje on pospolite przypadki typowych przeżyć u „progu śmierci”:
Człowiek umiera i kiedy osiąga punkt najwyższego fizycznego utrapienia, słyszy jak lekarz
stwierdza jego śmierć.
Docierają do niego nieprzyjemny hałas, głośne dzwonienie albo buczenie i zarazem czuje jakby
szybko mknął przez długi ciemny tunel. Potem nagle znajduje się poza swoim ciałem, ale w tym
samym otoczeniu jak dotąd i widzi swoje ciało z odległości, jakby był widzem, obserwuje wysiłki
mające przywrócić go do życia. Przeżywa stan emocjonalnego wstrząsu. Po chwili opanowuje się i
staje się bardziej przystosowany do swoich nowych warunków. Zauważa, że ma jeszcze „ciało”, ale
ciało inne i z innymi siłami, niż ciało fizyczne, które pozostawił poza sobą. Wkrótce nadchodzą inni
„ludzie”, aby go spotkać i pomóc mu. W przelocie widzi duchy swych krewnych i przyjaciół,
którzy już umarli oraz Ducha, którego nie potrafi określić... Jest to istota ze światła emanująca
ciepłem i dobrocią.
Ten Duch zadaje mu pytanie, bez słów, które ma ocenić jego życie. Pomaga mu w tym przez
panoramiczne ukazywanie najważniejszych wypadków z jego życia.
W tej samej chwili osoba w tym przedziwnym stanie stwierdza, że zbliża się do jakiegoś rodzaju
bariery, prawdopodobnie przedstawiającej granicę między ziemskim życiem, a życiem następnym.
Teraz przekonuje się, że musi wracać na Ziemię, że czas jego śmierci jeszcze nie nadszedł. W tym
momencie waha się, ponieważ teraz jest pochłonięty doznaniami w jego życiu pozagrobowym i nie
chce wracać. Jest ogarnięty intensywnymi uczuciami radości, miłości i spokoju. Nie wiedząc jak to
się dzieje, łączy się ponownie ze swoim fizycznym ciałem i żyje dalej. Później próbuje zwierzyć się
ze swych przeżyć, ale natrafia na wiele trudności. Nie może znaleźć żadnych ludzkich słów
odpowiednich do opisania tych pozaziemskich wydarzeń. Stwierdza jedynie, że życie pozagrobowe
wstrząsnęło nim do głębi, zmieniając jego pogląd na śmierć i stosunek do życia.
Wizja wszechwiedzy
Kilka osób opowiedziało mi, że podczas zetknięcia się ze śmiercią mieli krótki obraz całej
egzystencji innego świata, w którym całkowite poznanie, czy to przeszłości, teraźniejszości, czy
przyszłości wydawało się współistnieć w jakimś „bezczasie”.
Opisywano to, jako moment oświecenia, w którym wszechwiedza dawała kompletne poznanie
wszystkiego. Wszyscy podawali, że jest to przeżycie nieopisane.
Wszyscy też zgadzali się, że wrażenie kompletnego poznania się trwało dalej po powrocie do
życia, lecz że nie przynieśli żadnego rodzaju wszechwiedzy ze sobą.
Zgodnie przyznawali również że ta wizja nie zniechęciła ich do nauki w ich ziemskim życiu, a
przeciwnie raczej ich zachęcała do dalszej pracy.
Powyższe przeżycie było porównywane w różnych opowiadaniach do błysku widzenia całego
wszechświata, jakby instytucji wyższego nauczania, „szkoły” i „biblioteki”. Każdy podkreślał
jednak, że słowa, których używają do opisania tego przeżycia, są w najlepszym razie tylko
mglistymi odbiciami zaistniałego stanu, jaki starają się opisać.
Odnoszę wrażenie, że we wszystkich tych opowiadaniach pojawia się nowy, nieznany rodzaj
świadomości. Jednak kobieta „umarła” podała, co następuje z obszernego przeprowadzonego z nią
wywiadu.
– Czy pani mogłaby opowiedzieć o swojej „wizji wszechświata”, o której pani wspomniała?
– Zdaje się, że stało się to potem, jak zobaczyłam obraz mojego życia przed sobą. Miałam
wrażenie jakby wszystko stawało się nagle: całe uświadomienie sobie wszystkiego od samego
początku życia, aż do końca.
I w jednej sekundzie wiedziałam o wszystkich tajemnicach swego życia i znaczeniu kosmosu,
gwiazd, księżyca... słowem wszystkiego. Ale potem, gdy wybrałam powrót do życia, ta świadomość
uciekła i nie mogłam sobie przypomnieć niczego. Miałam wrażenie, że kiedy podjęłam decyzję
powrotu do ciała fizycznego, oznajmiono mi, że nie będę mogła zatrzymać tej „świadomości
pozaziemskiej”; ale byłam wzywana przez moje dzieci.
Ta Wszechmocna Nadświadomość objawiła mi się. Zdawało mi się, że będę chorować jakiś
czas, i że zostanę jeszcze wezwana. Miałam potem wezwania bliskich memu sercu. Powiedziano
mi, że część z tych przeżyć zastanie wymazana z tej „świadomości kosmicznej”.
Będzie mi dane poznać tajemnice wszechświata, ale potem zapomnę o nich. Pamiętam jedno:
miałam świadomość wszystkiego po śmierci, co zdarzyło się w moim życiu, ale nie było mi dane
zatrzymanie tego w pamięci po powrocie do życia. Wybrałam jednak powrót do moich dzieci...
Pamięć wszystkich tych rzeczy, które zdarzyły się, była jasna, ale przelotna, jak wizja
wszechwiedzy. I uczucie Wszechmocnej Nadświadomości zniknęło, kiedy powróciłam do mego
ciała fizycznego. Brzmi to głupio, gdy się o tym mówi na głos. Może dlatego nigdy nie miałam
odwagi zwierzać się z tego nikomu. Nie wiem, jak to wyjaśnić, ale ja wiem... że to jak w Biblii:
„Wszystkie rzeczy będą tobie objawione”. Potem nie było już nic: ani pytań, ani odpowiedzi. Jak to
długo trwało nie mogę powiedzieć, bo to jednak nie był „ziemski czas”.
– W jakiej formie ta Wszechmocna Nadświadomość objawiła się pani? Czy w słowach, czy w
obrazach?
– Odbierałam ją wzrokiem, słuchem, myślami. Ona była Czymś, była Wszystkim. To tak, jakby
nie było nic, co by było niewiadome. Tam była cała wszechwiedza, nie jedna jakaś dziedzina, ale
cała.
– Zastanawiam się nad jedną rzeczą. Spędziłem wiele lat mego życia na poszukiwaniu wiedzy,
nauki. Jeśli tak to się przedstawia, to może nie ma sensu w poszukiwaniu wiedzy?
– Nie!... Jeszcze wciąż chce się szukać wiedzy, nawet po powrocie stamtąd. Ja nadal poszukuję
wiedzy... i łatwo odpowiedzieć na to tutaj. Poszukiwanie wiedzy jest częścią naszego życia... i nie
jest to cel dla jednej osoby, ale jest to przeznaczeniem całej ludzkości. To, co wiemy, zawsze
zawdzięczamy innym.
Jest jedna rzecz, którą chciałbym zaznaczyć w tej relacji. Ta kobieta miała całkowite przeświad-
czenie, że przeznaczony czas na jej długą rekonwalescencję, przyczynił się do zapomnienia prawie
wszystkiego z jej „wszechwiedzy”. To nasuwa przypuszczenie, że działa jakiś mechanizm mający
za zadanie zablokować przyjście tajemnic „wszechwiedzy” do stanu jej ziemskiej egzystencji.
Kobieta ta nie potrafiła przenieść „pozaziemskiej świadomości” do „świadomości ziemskiej”.
Jestem pod wrażeniem podobieństwa pomiędzy tym przypuszczeniem, a myślą wyrażoną w
metaforyczny i poetyczny sposób przez Platona w jego opowiadaniu o Erze, wojowniku, który
powrócił do życia, będąc już na stosie całopalnym, jak zmarły. Er miał widzieć wiele rzeczy w
życiu pośmiertnym, ale powiedziano mu, że powróci do życia na Ziemi, aby powiedzieć innym, co
to znaczy „śmierć”.
Zanim jednak wrócił ujrzał dusze przygotowane do narodzin. Wszystkie one dążyły do Doliny
Zapomnienia przez straszliwe i duszące gorąco, pozbawione drzew i roślin. Obozowały one tam
nad brzegami Rzeki Zapomnienia, której żadna łódź nie mogła przepłynąć. Wszystkie chciały
wypić bezmiar tej wody, a te, którym nie miało być dane ocalenie przez swe dobre uczucia, piły
wodę ponad miarę. Każdej zaś z dusz wypita woda przynosiła zapomnienie. Gdy o północy zapadły
w sen, rozległy się grzmoty i nastąpiło trzęsienie ziemi.
Dusze uniosły się nagle jak wystrzelone gwiazdy, aby w ten sposób narodzić się. Lecz Eremu
nie pozwolono napić się wody i musiał powrócić do fizycznego ciała. Zobaczył nagle samego siebie
leżącego na stosie całopalnym. Główna treść tych dwóch wypadków jest podobna. Przed powróce-
niem do życia, pojawił się pewien rodzaj „zapomnienia” tego, o czym wiedziało się w stanie
wiekuistym.
Podczas innego wywiadu, młody człowiek powiedział mi tak:
„Otóż byłem w szkole... i to było naprawdę. To nie była fantazja, bo gdybym nie był tego
zupełnie pewny, to powiedziałbym: – „czyż jest to możliwe, że ja tam byłem?”, ale to było
naprawdę. To miejsce było podobne do szkoły, ale nie było w niej nikogo..., gdy się skupiło uwagę,
to wyczuwało się, że były tam obecne jakieś istoty... odbywały się tam lekcje dla mnie, ciągle
trwające pouczania mnie”.
Inny mężczyzna rzekł mi, że wszedł do czegoś, co nazwalibyśmy „biblioteką” lub „akademią”.
– Czy spróbowałby pan opowiedzieć mi to?
– Oczywiście, choć w tym wypadku nie jest to takie proste. Zwykle, gdy człowiek opowiada o
jakimś wydarzeniu, można je sobie dokładnie wyobrazić. A tutaj nie ma słów właściwych, są
uboższe i za pomocą języka werbalnego nie można tego opowiedzieć. Stan ten nie jest
porównywalny do niczego na ziemi.
Terminy, których używam do opisania odbiegają daleko od rzeczywistości, ale to wszystko co
mogę zrobić. Odczuwam to jakby miejsce wszechwiedzy , czyli wiedzy i informacji. Dzięki
wchłoniętej wiedzy zna się odpowiedź na wszystko. To jakby umysłowe źródło oświecenia w owej
szkole. Zaznaczam, że ta „wszechwiedza” płynie przez człowieka z tego źródła automatycznie.
Jakby się w pośpiechu przeszło dwanaście kursów nauczania. I wiem dosłownie o czym mam
mówić, ale rozumie pan, że ja sam teraz mam już „świadomość” ziemską i używam słów innych,
niż tamte...
Idę na poszukiwanie wiedzy, szukam i znajdę ją. Można zdobyć wiedzę samemu. Modlę się o
mądrość, mądrość ponad wszystko...
Kobieta w średnim wieku opisała to w ten sposób:
„Była to chwila wszechwiedzy, którą trudno opisać, ale była to jak gdyby świadomość o wszys-
tkich rzeczach... Przez chwilę wydawało się, że nie potrzebna jest wszelka łączność. Znałam
odpowiedzi na wszystkie pytania i problemy”.
Miasta ze Światła
Zaznaczyłem w „Życie po życiu”, że nie spotkałem się z wypadkiem, gdzie „niebiosa”, a
przynajmniej pewien tradycyjny opis tego miejsca, zostałby mi podany. Jednakże rozmawiałem z
wieloma osobami, które z uderzającą logiką opisywały inne królestwo egzystencji, które mogłoby
być określone, jako „niebiańskie”. Dla mnie jest to dziwne, że w kilku opowiadaniach powtarzało
się jedno zdanie: „miasto ze światła”.
W tych i kilku innych określeniach, obrazy w których te sceny są opisane, zdają się być
reminiscencją tego, co znajduje się w Biblii. Mężczyzna w średnim wieku po przebytym zawale
serca, podał mi co następuje:
„Miałem zapaść i kliniczną śmierć... Lecz pamiętam wszystko dokładnie. Nagle poczułem, że
drętwieję. Dźwięki zaczęły dochodzić mnie z bliska... Cały ten czas byłem zupełnie świadomy
Zgłoś jeśli naruszono regulamin