Rozważania.doc

(168 KB) Pobierz

Po co Bóg stał się człowiekiem?

     W atmosferze Świąt Bożego Narodzenia najbardziej interesuje nas odpowiedź na pytanie: dlaczego narodzenie Jezusa, w skrajnym ubóstwie stajni betlejemskiej, a także Jego życie, nauczanie, śmierć krzyżowa i zmartwychwstanie, mają decydujące znaczenie dla każdego człowieka i dla całej ludzkości? Co jest główną treścią obchodów Świąt Bożego Narodzenia?

     Już samo imię "Jezus" znaczy "Jahwe wybawił, wyzwolił, pomógł". Ewangelie, wskazując na bezbronne niemowlę w betlejemskim żłóbku, ogłaszają radosną nowinę: narodził się wam Zbawiciel (Łk 2,11); On zbawi lud swój od jego grzechów (Mt 1,21). Jezus nazwany jest także drugim Adamem (por. Rz 5,14; 1 Kor 15,45), co oznacza, że Stwórca staje się prawdziwym człowiekiem, aby przezwyciężyć skutki grzechu pierworodnego i dopełnić dzieła stworzenia człowieka, doprowadzenia go do pełni szczęścia.

Pierwszy i drugi akt stworzenia człowieka

     Wiemy z Objawienia, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga (Rdz 1,27). Oznacza to, że posiada on rozum, wolną wolę i zdolność do miłości. Powołując człowieka do istnienia, Pan Bóg równocześnie wzywa go do wspólnoty życia ze sobą, pragnie, aby stał się uczestnikiem Jego Boskiej natury (2 P 1,4). W zamiarach Stwórcy ostatecznym powołaniem każdego człowieka jest więc zjednoczenie z Nim w miłości, czyli uczestnictwo w Boskiej naturze. Tylko w ten sposób człowiek może stać się szczęśliwy, posiąść życie wieczne oraz pełnię wolności i miłości. Ze swej strony musi jednak wyrazić zgodę i współpracować z Bogiem w realizacji Jego stwórczych planów.

     Powołanie człowieka do istnienia, stworzenie go na obraz i podobieństwo Boże, jest więc pierwszym aktem stwórczym Boga. Natomiast przebóstwienie człowieka przez zjednoczenie z Bogiem, czyli uczynienie go uczestnikiem Boskiej natury, jest dopełniającym, drugim aktem stworzenia. Ten drugi akt stworzenia - zbawienie, może się dokonać tylko przy całkowitej zgodzie i współpracy człowieka ze Stwórcą. Aby stać się tym, kim w zamiarach Bożych ma być, człowiek musi w całkowitej wolności przyjmować przemieniający go dar Bożej miłości. Wtedy dopiero Pan Bóg będzie mógł zjednoczyć go ze Sobą w miłości.

Dramat pierwszego grzechu

     Z Objawienia dowiadujemy się, że pierwsi ludzie, Adam i Ewa, pod wpływem pokusy przestali wierzyć w to, co do nich mówił Pan Bóg. Uwierzyli natomiast szatanowi, że pełnię szczęścia osiągną dopiero wtedy gdy odrzucą Boga i będą liczyć tylko na siebie, ponieważ, jak sugerował kusiciel, Bóg tak naprawdę nie kocha ludzi i jest przeszkodą na ich drodze do pełni szczęścia.

     Odrzucenie Boga i niewiara w Jego miłość sprawiły, że ludzkość pogrążyła się w otchłani śmierci i strasznej niewoli zła. Grzech w swej najgłębszej istocie jest zniszczeniem konkretnego dobra w samym człowieku, w relacjach człowieka z Bogiem i relacjach międzyludzkich. Zgładzenie grzechu jest odbudowaniem na nowo zniszczonego dobra, przywróceniem harmonii i zdolności do miłości. Odpuścić, zgładzić, przebaczyć grzechy, czyli przywrócić zniszczone dobro i harmonię miłości może tylko Bóg. Grzesznik musi jednak wyrazić na to zgodę: stanąć w prawdzie przed Bogiem, żałować za popełnione zło i otworzyć się na uzdrawiające działanie Jego miłości. Grzech pierworodny do tego stopnia zniszczył, zdeformował i zafałszował całą ludzką rzeczywistość, że sam człowiek nie był zdolny wyzwolić się z szatańskiej niewoli grzechu i śmierci, nie był w stanie sam o własnych siłach spełnić warunków koniecznych do tego, aby Pan Bóg mógł wyzwolić go z grzechów. Ten dramatyczny stan, w jakim znalazła się ludzkość po grzechu pierworodnym, tłumaczy konieczność wkroczenia Boga w ludzkie dzieje, właśnie poprzez tajemnicę wcielenia.

"On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu"

     Pan Bóg do takiego stopnia osobiście angażuje się w ratowanie ludzi zniewolonych przez siły zła, że w tajemnicy Wcielenia sam stał się prawdziwym, śmiertelnym człowiekiem - członkiem rodziny ludzkiej, pogrążonej w grzechu i śmierci. Wprawdzie Jezus Chrystus był bez grzechu, ale jako Boska Osoba Słowa, przez swoje prawdziwe człowieczeństwo, w całej pełni wszedł w sytuację śmierci i zniewolenia przez grzech, w jakiej znajdowała się cała ludzkość. To sam Pan Bóg, stając się prawdziwym człowiekiem, wziął na siebie całe zło świata i sercem Boga-Człowieka doświadczył, jak strasznym cierpieniem jest grzech. Tę wstrząsającą prawdę św. Paweł wyraził w słowach: On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą (2 Kor 5,21). A w liście do Hebrajczyków czytamy: Dlatego musiał się upodobnić pod każdym względem do braci, aby stać się miłosiernym i wiernym arcykapłanem wobec Boga dla przebłagania za grzechy ludu (Hbr 2,17).

     Kiedy w stajni betlejemskiej Matka Najświętsza rodzi bezbronne Niemowlę, Stwórcę wszechświata, zostaje objawiona niepojęta przez ludzki rozum tajemnica nieskończonej miłości i miłosierdzia Boga: Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,16).

Dla nas i dla naszego zbawienia

     Pan Bóg staje się prawdziwym człowiekiem dla nas i dla naszego zbawienia. Tylko Jego miłość może wyzwolić konkretnego człowieka i całą ludzkość z niewoli grzechu i śmierci. Jednak Wszechmogący Bóg nie mógł tego uczynić bez zgody ze strony człowieka. Tylko dzięki temu, że Maryja uwierzyła i zgodziła się, Bóg mógł w jej dziewiczym łonie, stać się prawdziwym człowiekiem. Jako pierwsza z ludzi i w ich imieniu powiedziała Bogu "tak". Dzięki jej heroicznej wierze i posłuszeństwie przed całą ludzkością pojawiła się możliwość odwrócenia od nieposłuszeństwa i niewiary wyrażonych w grzechu pierworodnym. Ewangelie mówią nam, że Maryja stała się Matką Syna Bożego nie znając pożycia z mężem, poczęła Jezusa dzięki mocy Ducha Świętego, bez udziału mężczyzny (Łk 1,34-35; Mt 1,18.24-25). Świadectwo Ewangelii o dziewiczym poczęciu Jezusa w łonie Maryi wskazuje na Jego Boskie pochodzenie oraz na fakt, że Maryja dała Synowi Bożemu ludzką naturę, przez którą stał się członkiem rodzaju ludzkiego. W ten sposób związał się ze wszystkimi ludźmi. Albowiem On, Syn Boży, przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem - czytamy w konstytucji Soboru Watykańskiego II Gaudium et spes, 22. To dzięki wcieleniu Syna Bożego, każdy człowiek od momentu poczęcia posiada nieskończoną godność i wartość. Taką samą godność i wartość w oczach Boga ma dziecko poczęte w łonie matki jak i człowiek dorosły, człowiek umysłowo upośledzony i laureat nagrody Nobla, żebrak i milioner. Taką samą godność i wartość ma Chińczyk, Polak, Żyd, Rosjanin, Niemiec itd. O godności człowieka decyduje jego człowieczeństwo, które jest świętością, ponieważ zjednoczony jest z nim sam Jezus Chrystus. Dlatego każdy człowiek posiada dane przez Boga prawo do wolności sumienia oraz prawo do życia, od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci. Tego świętego prawa nie może odebrać człowiekowi żadna demokratyczna większość. Z tego powodu legalizacja aborcji i eutanazji staje się zawsze krzyczącym bezprawiem, wymierzonym przeciwko człowiekowi i Bogu.

     Druga Osoba Trójcy Świętej staje się prawdziwym człowiekiem, aby dać nam szansę zbawienia. W misterium Wcielenia dokonuje się tajemnica zjednoczenia natury boskiej z naturą ludzką w jednej Boskiej Osobie Słowa. Wiemy z Objawienia, że trzy Osoby Boskie są jednym Bogiem, mają jedną substancję, jedną istotę, jedną Boską naturę, jedną Boską wolę, jedną Boską świadomość i wszystko jest w nich jednym, gdzie nie zachodzi przeciwstawność relacji (Sobór Florencki, 1442 r.). Jezus Chrystus, będąc Drugą Osobą Trójcy Świętej, która stała się prawdziwym człowiekiem, oprócz natury Boskiej z jej atrybutami, posiada również prawdziwą ludzką naturę z ludzką wolą, rozumem i świadomością. Po swoim Wcieleniu Syn Boży wyrażał miłość do Ojca również w swojej śmiertelnej ludzkiej naturze, w której skoncentrowały się grzechy wszystkich ludzi. Całkowicie niewinny, doświadczył Lorenzo Lotto, Narodzenie jak strasznym cierpieniem jest grzech, co osiągnęło swój punkt kulminacyjny w męce i śmierci na krzyżu. Kiedy umierał prawdziwą ludzką śmiercią, doświadczał największego zła, które było sumą grzechów całej ludzkości. Właśnie w tym doświadczeniu największego cierpienia (prawdy grzechu), Syn Boży w swojej stworzonej i wolnej ludzkiej woli, wyraził bezinteresowną miłość i doskonałe posłuszeństwo Ojcu. W ten sposób, po raz pierwszy od grzechu pierworodnego, ludzka natura w pełni otworzyła się na zbawczą miłość Boga Ojca, czyli na moc Ducha Świętego. Został więc spełniony konieczny warunek zbawienia człowieka, włączenia go w życie i miłość Trójjedynego Boga.

     Dzięki wcieleniu, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, miłość Trójjedynego Boga dotarła wszędzie tam, gdzie obecna jest niszcząca moc grzechu, nieposłuszeństwa stworzenia wobec Stwórcy. To właśnie moc Miłości Ojca i Syna, czyli Duch Święty, we wcieleniu, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, dokonał dzieła nowego stworzenia człowieka. W ten sposób Jezus Chrystus ostatecznie zdemaskował kłamstwo grzechu i zwyciężył moc szatana (Kol 2,15; 1 J 3,8). Uczynił to w imieniu wszystkich i dla zbawienia wszystkich ludzi (Mk 10,45; Mt 20,28). Wcielony Syn Boży, który umarł i zmartwychwstał, jest nowym Adamem czyli pierwszym Człowiekiem, w którym dopełniło się dzieło stworzenia - drugi akt stwórczy: zgładzenie wszystkich grzechów, doprowadzenie ludzkiej natury do pełni szczęścia przez włączenie jej w życie i miłość Trójjedynego Boga.

     Ponieważ w Bogu nie ma przeszłości ani przyszłości, tylko jest ciągłe teraz, Jezus Chrystus dociera do każdego człowieka z propozycją zbawienia, niezależnie od tego, czy dany człowiek żył przed, czy po wcieleniu, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa. Zbawienie, którego dokonał Bóg-Człowiek, Jezus Chrystus obejmuje ludzi wszystkich pokoleń, ras i wyznań. Nie może być zbawienia poza Chrystusem i Jego Mistycznym Ciałem, którym jest Kościół, a szansę mają wszyscy ludzie. Sobór Watykański II stwierdza, że do wspólnoty Kościoła przyporządkowani są także nieochrzczeni wyznawcy innych religii oraz wszyscy ludzie dobrej woli: Ci bowiem, którzy bez własnej winy nie znając Ewangelii Chrystusowej i Kościoła Chrystusowego, szczerym sercem jednak szukają Boga i wolę Jego przez nakaz sumienia poznaną, starają się pod wpływem łaski pełnić czynem, mogą osiągnąć wieczne zbawienie. Nie odmawia też Opatrzność Boża koniecznej do zbawienia pomocy takim, którzy bez własnej winy w ogóle nie doszli jeszcze do wyraźnego poznania Boga, a usiłują, nie bez łaski Bożej, wieść uczciwe życie. Cokolwiek znajduje się w nich z dobra i prawdy, Kościół traktuje jako przygotowanie do Ewangelii i jako dane im przez Tego, który każdego człowieka oświeca, aby ostatecznie posiadł życie (Lumen gentium, 16).

     Jezus Chrystus jako pierwszy z ludzi przeszedł drogę zbawienia i jako Boska Osoba Słowa jednoczy się z każdym człowiekiem, zapraszając, aby razem z Nim podejmować codzienny trud kroczenia drogą prowadzącą do pełni szczęścia. Kto to zaproszenie przyjmie i pójdzie przez życie razem z Jezusem, obecnym w sakramentach pokuty i Eucharystii, będzie już tutaj na ziemi odnajdywał swoją własną wielkość, godność i wartość swojego człowieczeństwa, ponieważ w tajemnicy odkupienia będzie na nowo potwierdzony, niejako wypowiedziany na nowo. Stworzony na nowo (Redemptor Hominis, 10).

     Adorując bezbronną i pokorną miłość Boga w Dziecięciu Jezus, pamiętajmy o słowach, które skierował do nas w Ewangelii św. Jana: Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego (3,17-18).
 

ks. M. Piotrowski TChr



http://adonai.pl/graph/milujcie.gif
nr 11-12/2001

Gdy Bóg ma ludzkie serce

     Ewangelie zawierają zdumiewające bogactwo opisów uczuć Jezusa.

     Słowo "uczucia" wydaje się nam niezbyt odpowiednie, gdy mówimy o Jezusie. Na pewno w znacznej mierze wpłynęły na to Jego wizerunki, do których jesteśmy przyzwyczajeni: ckliwe spojrzenie, słodkawy uśmiech bliższy gwiazdom Hollywoodu niż Jezusowi z Ewangelii. Czy taki ktoś może coś odczuwać?!

     A jednak Ewangelie mówią wyraźnie o różnych uczuciach Jezusa, wspominają Jego radość, smutek, zdziwienie... Spróbujmy - na ile jest to możliwe - zajrzeć do Serca Jezusa, ograniczając się tylko do stwierdzeń, które wynikają wprost z ewangelicznych opisów.

Miłość

     Kogo Jezus kochał? Najprostsza odpowiedź brzmi: kochał Ojca. Jednak, choć całe Jego życie było odpowiedzią na miłość Ojca, tylko raz Ewangelista zapisał nam wyznanie tej miłości, i to w jakże znamiennym kontekście: w Wieczerniku, tuż przed męką, Jezus stwierdza: Ale niech świat się dowie, że Ja miłuję Ojca... Wstańcie, chodźmy stąd! (J 13,31).

     Kochał też uczniów: umiłowawszy swoich...do końca ich umiłował (J 13,1). Miał również przyjaciół: miłował rodzinę Łazarza, miał umiłowanego ucznia, znamy też jednego człowieka, na którego Pan spojrzał z miłością: był to... bogaty młodzieniec, który nawet pod wpływem tego wzroku nie potrafił oderwać się od swoich bogactw.

Radość

     Ewangelie, które tylekroć mówią o radości, rzadko wspominają o radości samego Jezusa. Ta radość jest zawsze związana z realizacją Bożych planów. Jezus raduje się w Duchu Świętym, że Ojciec zakrył pewne sprawy przed mądrymi i roztropnymi, a objawił je prostaczkom (por. Łk 10,21) - zachwyca się wolą Ojca. Dla Niego wola Boga nie jest dopustem, który trzeba przyjąć (no cóż... taka była wola nieba...), ale przejawem najwyższej mądrości, którą On, Syn, całkowicie akceptuje.

     Zdziwić nas może natomiast drugi tekst mówiący o radości Jezusa: gdy dowiaduje się o śmierci Łazarza, stwierdza: raduję się, że Mnie tam nie było, żebyście wierzyli (J 11,15). Wobec Bożej wszechmocy śmierć ludzkiego ciała nie jest przeszkodą - jedyną zaporą, przed którą Bóg się zatrzymuje, jest wolna wola człowieka. Dlatego, mimo całego swego dramatyzmu, śmierć Łazarza jest też powodem do radości Jezusa, gdyż jego wskrzeszenie umocni wiarę uczniów.

     Przed odejściem do Ojca Jezus ukazuje uczniom piękno życia, które stanie się ich udziałem dzięki Jego śmierci i zmartwychwstaniu: wprowadza ich w życie Trójcy, w zażyłość z Ojcem niebieskim; dla Jezusa oznacza to podzielenie się z uczniami swoją odwieczną radością: To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna (J 15,11).

Litość

     Jezus okazuje litość tłumom: litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni jak owce nie mające pasterza (Mt 9,36) i cierpiącym: niewidomych pod Jerychem: zdjęty litością dotknął ich oczu (Mt 20,34), trędowatego: zdjęty litością wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł: "Chcę, bądź oczyszczony" (Mk 1,41), matki młodzieńca z Naim, która po śmierci jedynego syna byłaby zdana na łaskę otoczenia...

     Zauważmy jednak, że litość Jezusa nie jest użalaniem się, ale prowadzi do konkretnego działania. Łzy, narzekanie niczego nie zmienią! On sam ukazuje to płaczącym niewiastom na drodze krzyżowej: Nie płaczcie nade Mną, płaczcie raczej nad sobą! (Łk 23,28).

Zdziwienie

     Tylko jedno potrafi wywołać zdziwienie Jezusa: wielka wiara człowieka - zwłaszcza takiego, od którego trudno byłoby się jej spodziewać (wiara setnika: zadziwił się nad nim (Łk 7,9) i Syrofenicjanki: O, niewiasto, wielka jest twoja wiara (Mt 15,28) - a także brak wiary u tych, którzy najprędzej powinni byli uwierzyć - u mieszkańców Nazaretu: dziwił się też ich niedowiarstwu (Mk 6,6) i uzdrowionych: Czyż nie dziesięciu zostało uzdrowionych? Gdzie jest dziewięciu? (Łk 17,17).

Wzruszenie

     Płacz i wzruszenie Jezusa dostrzegamy w trzech scenach ewangelicznych: płacz nad Jerozolimą (por. Łk 19,41), wzruszenie i łzy wobec śmierci Łazarza i żałoby jego bliskich (por. J 11,33.35.38), wreszcie w Wieczerniku, gdy zapowiadał zdradę Judasza, wzruszył się do głębi i tak oświadczył: "Jeden z was Mnie wyda" (J 13,21). Jezus kocha swoją ojczyznę i jej stolicę, która ma być zburzona, podziela ból tych, którzy tracą kogoś bliskiego (nawet jeśli za chwilę przywróci go do życia), przeżywa też boleśnie fakt, że zdradzi Go jeden z wybranych uczniów.

Smutek i osamotnienie

     Samotność? Chyba nieporozumienie! Jezus przecież zawsze jest otoczony tłumami, ma przy sobie Dwunastu... a jednak w głębi serca jest bardzo osamotniony, gdyż nawet ci, którzy są Mu najbliżsi, nie rozumieją Go: Jezus nie zawierzał im siebie, gdyż wiedział, co jest w człowieku (J 2,24). Uczniowie tyle razy okazywali tępotę, tłumy czekały przede wszystkim na niezwykłe znaki, nie przyjmując całej prawdy Jego posłannictwa... Jezus skarżył się: O plemię niewierne i przewrotne! Jak długo jeszcze mam być z wami, jak długo mam was znosić! (Mt 17,17) A jednak znosi nas, tak bardzo podobnych do ówczesnych uczniów, od dwóch tysięcy lat! Wciąż powtarza się dramat osamotnienia, który rozegrał się, gdy Jezus zapowiedział największy dar miłości - dar Eucharystii - a wielu uczniów opuściło Go, nie umiejąc pojąć tych słów.

     Dramat smutku i osamotnienia Jezusa jawi się szczególnie wyraźnie w chwili konania w Ogrójcu: Począł drżeć oraz odczuwać trwogę... Smutna jest moja dusza aż do śmierci, zostańcie tu i czuwajcie ...Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać? (por. Mk 14,33-37). Natomiast w ewangelicznych opisach męki daremnie szukalibyśmy wzmianek o uczuciach Jezusa (pomijając okrzyk: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił, który trudno nam dziś jednoznacznie interpretować, gdyż nie wiemy, czy należy w nim widzieć okrzyk osamotnienia, czy raczej - zważywszy na całą treść tego psalmu - głos heroicznej nadziei). Ewangeliści milczą z szacunkiem o tych uczuciach bólu, poniżenia, wyszydzenia, które możemy przecież sami odgadnąć...

Oburzenie

     Oburzenie nie jest tym samym, co gniew, nienawiść, wściekłość. Nienawiść jest skierowana przeciwko człowiekowi, dąży do wyrządzenia mu krzywdy; ten, kto nienawidzi, kto kieruje się gniewem, łatwo traci kontrolę nad sobą. Oburzenie natomiast to zdrowa reakcja na zło, która ma na celu doprowadzenie sprawcy do opamiętania, a nie do zagłady (nawet jeśli czasem trzeba uciec się do środków, które mogą być dla niego niezbyt przyjemne - jak choćby wypędzenia przekupniów ze świątyni).

     Kilkakrotnie widzimy Jezusa oburzonego (na przykład gdy Apostołowie nie pozwalają dzieciom przyjść do Niego), ale nigdy nie kieruje się On nienawiścią. Św. Marek, wspominając o gniewie Jezusa z powodu reakcji niektórych świadków uzdrowienia w szabat, wyjaśnia, jak mamy rozumieć to słowo: Jezus spojrzał na nich dookoła z gniewem, zasmucony z powodu ich niedowiarstwa (Mk 3,5).

     W Ewangeliach mamy portret Jezusa - prawdziwego Człowieka, kochającego i cierpiącego, zdumionego i rozczarowanego... Można żałować, że ewangeliści nie napisali nam więcej - o Jego serdecznych uczuciach do Maryi i Józefa, o uśmiechu do dzieci, które brał w ramiona... Ale przecież z tekstów opisowych możemy wywnioskować przy odrobinie wyobraźni, co mógł odczuwać Jezus w danej chwili. Może ktoś powiedzieć: "Ale po co?" Odpowiedź znajdujemy u św. Pawła, który stwierdza, że Bóg przeznaczył nas na to, abyśmy się stali na wzór obrazu Jego Syna (Rz 8,29) i radzi, by ożywiało nas to dążenie, które też było w Chrystusie (por. Flp 2,5). Oto najlepszy wzór człowieczeństwa, prawdziwy Człowiek przez duże "C", od którego można uczyć się wszystkiego - także pięknych ludzkich uczuć. Uczcie się ode Mnie... a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych (Mt 11,29).
 

Danuta Piekarz



http://adonai.pl/graph/espe.gif 

 

 

Droga do pełni szcześcia w domu Ojca

     W ostatnim roku przygotowania do Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 Ojciec Święty prosi nas o medytacje i otwarcie się na tajemnicę Boga Ojca, "od którego bierze nazwę wszelki ród na niebie i na ziemi" (Ef 3,15). "Całe życie chrześcijańskie - pisze Jan Paweł II w Tertio Milłenio Adveniente - jest jakby wielkim pielgrzymowaniem do domu Ojca, którego bezwarunkową miłość do każdego człowieka, a zwłaszcza do «syna marnotrawnego· (por. Łk 15,11-32), odkrywamy na nowo każdego dnia".

     "Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca o Nim pouczył" (J 1,18). Żydzi oczekiwali Mesjasza, który miał być ludzką osobą, natomiast Jezus objawił się jako "Jednorodzony Bóg w łonie Ojca" i równocześnie jako prawdziwy człowiek. Jest więc Boską osobą Jednorodzonego Syna, inną od osoby Ojca i Ducha Świętego. W ten sposób Chrystus objawił niewidzialną i zmysłami niedoświadczalną tajemnicę jednego Boga w trzech osobach. W ciągu całego ziemskiego życia Jezus zawsze działał i nauczał jako Syn, który jest w najściślejszej jedności z Ojcem, od którego pochodzi i z którym razem dzieli całą boską naturę: "Ja i Ojciec jedno jesteśmy" (J 10,30).

     Głównym celem nauczania Jezusa było ukazanie ludziom miłości Ojca: "Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich" (J 17,26). Kiedy Jezus mówi uczniom o Ojcu, w ich sercach rodzi się pragnienie, aby Go zobaczyć i dlatego Filip prosi: "Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy". Jezus odpowiada wskazując na ścisłąjedność z Ojcem: "Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca" (J 14,8-9).

     Jezus jest Bogiem jako Syn, i dlatego zwraca się do Ojca na modlitwie z wielką poufałością, używając terminu Abba - Tatusiu. W ten sposób hebrajskie dzieci zwracały się do swoich ojców. Natomiast nigdy nie zwracano się do Boga, nazywając Go "Abba". Używanie tego terminu przez Jezusa było dla Hebrajczyków równoznaczne z bluźnierstwem. Dlatego usiłowali Go zabić, "bo nie tylko nie zachowywał szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu" (J 5,18). Jezus został oskarżony o bluźnierstwo i skazany na śmierć krzyżową właśnie dlatego, że uważał siebie za Boga (Mt 26,65; Mk 14,64) i działał jak Bóg, między innymi czyniąc się Boskim Prawodawcą (Mt 5,21), odpuszczając grzechy: "On bl...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin