Gilmore Mikal - Strzał w serce.pdf

(3912 KB) Pobierz
MIKAL GILMORE
Z angielskiego przełożył Jacek Łaszcz
LiBROS
Grupa Wydawnicza Bertelsmann Media
Tytuł oryginału SHOT IN THE HEART
Redaktor prowadzący Ewa Niepokólczycka
Redakcja
Mirosław Grabowski
Redakcja techniczna Alicja JabtońskaChodzeń
Korekta Tadeusz Mahrburg
Copyright © 1994 by Mikal Gilmore All Rights Reserved
© Copyright for the Polish translation by Jacek Łaszcz, 2002
Bertelsmann Media Sp. z o.o.
Libros Warszawa 2002
Skład łamanie FELBERG
Druk i oprawa GGP Media, Pößneck
ISBN 83-7311-250-2 Nr 3384
Memu bratu, Frankowi Gilmore’owi juniorowi. To on pomógł mi przebyć trudy
tej opowieści.
1028093111.001.png
To, co umarło, wraca.
Robert Frost
s r N
Miałem straszny sen.
W tym śnie zawsze jest noc. Znajdujemy się w domu mojego ojca - smoliście
brunatnym, w stylu lat pięćdziesiątych. W takim krytym dachówką jednopiętrowym budynku,
wystawionym na wszelkie kaprysy pogody, gdzieś na peryferiach zapadłego amerykańskiego
miasta, między światłami nocy i dymiącymi kominami wielkich zakładów przemysłowych.
Skąpany w księżycowym blasku tor kolejowy oddzielał dom od lasu, dokąd surowo
zabroniono mi wstępować. W nocy z tego snu słychać było odległy gwizd, zapowiadający
przyjazd osobowego z dalekiego świata. Jednak z jakichś względów żaden pociąg nie
nadjeżdżał. Słychać było tylko ten gwizd.
Jacyś ludzie wchodzili do domu i z niego wychodzili, przesuwając się między
ciemnością na zewnątrz a ciemnością wewnątrz. Ci ludzie to moja rodzina, we śnie wszyscy
przybywają z niebytu. To moja matka, Bessie Gilmore: wiodła życie pełne goryczy, odarte
przez jej ojca i męża z miłości i nadziei, i umarła podczas krwotoku, wołając z ciemności,
której tak bardzo się bała, obu tych mężczyzn i błagając ich o zmiłowanie. To mój brat
Gaylen: umarł młodo od starych ran, a świeżo poślubiona żona siedziała u jego wezgłowia,
trzymając go za rękę i patrząc, jak życie uchodzi z zapadłej twarzy. To mój brat Gary: zabił
niewinnych ludzi w porywie wściekłego buntu przeciw temu życiu, które pozbawiło go tylu
szans i tylu miłości; umarł, gdy karabinowa salwa rozdarła jego udręczone serce. To mój brat
Frank: wyciszał się w sobie i oddalał z każdą nową śmiercią; widziano go ostatnio, gdy
1028093111.002.png
przechodził drogą w pobliżu nocnego domu ze snu, z rękami w kieszeniach i tym niepojętym
wyrazem bólu ściągającym mu twarz. I mój ojciec, Frank senior, który umarł stoczony przez
raka. Ze wszystkich członków rodziny on pojawiał się w tym śnie ostatni, a gdy tylko
nadchodził, moje poczucie winy gdzieś znikało, zawsze tak się cieszyłem na sam jego widok, i
tylko wtedy, gdy on się zjawiał. Bo w tym śnie było podobnie jak w życiu: zawsze zachodziła
obawa, że ojciec wybuchnie niepowstrzymanym gniewem i zniszczy zbyt wiele, by rodzina
mogła dalej trwać, że znajdzie jakiś sposób, by zabić tych, którzy już od dawna byli martwi,
zbyt drogo płacąc za tę schedę. Gdy tylko się zjawiał, następował punkt zwrotny snu: ojciec
mógł się przekonać, że to on jeden jest lekiem na wszelką gorycz, na całą złą krew, że przez
niego wracamy ku śmierci. Leż, tato, w pokoju, mówiliśmy. Pozwól znów się pochować.
I wreszcie ja sam. Przyglądałem się w tych snach mojej rodzinie, zawsze zuyprany z
poczucia braterstwa, jakby toczyła się tu jakaś walka o miłość i przynależność - walka, którą
zawsze przegrywałem. Obserwowałem tylko, jak moi bracia wchodzą i wychodzą.
Spoglądałem przez okno i widziałem, jak się poruszają w ciemności tam na zewnątrz,
przechodzą przez krzaki i przez podwórko, kierując się ku podjazdowi. Patrzyłem na
samochody przejeżdżające przez tor kolejowy. Patrzyłem, jak otwierają drzwi i zabierają
moich braci, a potem przywożą ich z pozurotem, i wiedziałem, że oni podążają do tego
przestępczego świata i wracają stamtąd, a ja nie mogłem się stać jego cząstką, bo z jakichś
względów nie potrafiłem opuścić domu.
Potem, pewnej nocy, kiedy ten sen powtarzał się już od lat, Gary powiedział mi,
dlaczego nigdy nie mogłem toiuarzyszyć członkom rodziny, gdy wychodzili z domu i do niego
powracali, dlaczego siedziałem sam w pokoju, gdy oni byli na zewnątrz: to dlatego, że nie
przekroczyłem jeszcze progu śmierci. Nie pójdę za nimi przez tory, do lasu, gdzie toczyło się
ich prawdziwe życie, dopóki nie umrę. Wyciągnął broń z kieszeni kurtki. Położył mi ją na
kolanach, po czym skierował się do drzwi i wyszedł w noc. Dostrzegłem błysk szyn, za nimi
była moja rodzina.
Do zobaczenia w mroku - powiedział.
-
Nie zuahałem się. Wziąłem pistolet. Wsadziłem lufę w usta. Pociągnąłem za spust.
Uczułem, jak rozsadza mi tył głowy. To było znacznie łagodniejsze, niż mogłem się
spodziezuać. Poczułem, jak zęby łamię się i kruszę, wypływając z ust w strudze krwi.
Poczułem, jak wraz z nię uchodzi ze mnie życie, i w jednej chiuili zapadłem się zv nicość. Była
tam ciemność, ale już nie poza mnę. Już nic nie było poza mnę, jeszcze te nagłe, szybkie
skurcze konającego ciała. Wiedziałem, że to, co czuję, to śmierć - to znaczy wiedziałem, jak
musimy się czuć, gdy śmierć przychodzi naprawdę, i wiedziałem, że to jest tam, gdzie kończę
się nasze możliwości.
Śniłem ten sen niejeden raz, w wielu odmianach. I zawsze w tym momencie się
budziłem, serce kołatało mi mocno, jakby chciało się do mnie przedrzeć z tej pustki, gdzie
były, wiem to, wrota ocalenia mojej spustoszonej rodziny. Czy były to wrota piekieł?
Chciałem wrócić do tego snu, lecz w tych strasznych godzinach nocy nie było już drogi
powrotu. est opowieść, którą muszę z siebie wysnuć. To opowieść ozabójstwie: o zabójstwie
ciała i zabójstwie ducha, o nienawiści i karze. To opowieść o tym, jak rodzą się te zabójstwa,
jak nabierają kształtu i kierują naszymi działaniami, jak zmieniają nasze życie, jak spadek po
nich wsącza się w świat i zdarzenia wokół nas. I jest to też opowieść o tym, jak wygasa ta
żądza gwałtu i mordu - jeśli w ogóle wygasa.
Znam dobrze tę opowieść, ponieważ tkwiłem w niej. Przez całe życie obracałem się w
kręgu jej przyczyn i skutków, szczegółów i niezatartych nauk. Znałem umarłych z tej
opowieści, wiem, dlaczego zadawali innym śmierć i dlaczego szukali jej w sobie. I jeśli
kiedykolwiek mogę żywić nadzieję, że opuszczę to miejsce, muszę wyznać, co wiem.
Zaczynam.
Jestem bratem kogoś, kto zabił niewinnych ludzi. Nazywa się Gary Gilmore i stał się
jedną z największych postaci galerii przestępców współczesnej Ameryki. Ale nie o jego
zbrodnie tu chodzi, ów przyczynek do złej sławy - te bezsensowne zabójstwa dwóch młodych
mormonów, dokonane noc po nocy w lipcu 1976 roku. Gary’ego uczyniło sławnym jego
dążenie do poniesienia za to kary. Do zabójstw tych doszło niedługo po tym, jak Sąd
Najwyższy Stanów Zjednoczonych utorował drogę do przywrócenia kary śmierci, a stan
Utah, gdzie je popełniono, był jednym z pierwszych, które uchwaliły stosowną regulaqę
prawną. Ale od przywrócenia kary śmierci do jej wykonywania droga daleka Kiedy je - sienią
1976 roku wydano wyrok na Gary 7 ego, w Ameryce od ponad dziesięciu lat nie wykonywano
egzekucji i mimo tej nowej regulacji kraj nie miał wielkiego nabożeństwa do zgodnego z
prawem rozlewu krwi. Wszystko to zmieniło się wraz ze sprawą Gary’ego Gilmore’a.
1 listopada 1976 roku Gary nie skorzystał z prawa wniesienia apelacji od wyroku i
upierał się przy jego wykonaniu, dążąc do wyznaczenia terminu egzekucji. Wzniecił tym
natychmiast ogólnonarodową dyskusję i przez następne kilka miesięcy niemal każdego dnia i
nocy jego nazwisko pojawiało się w nagłówkach najważniejszych wiadomości. Były spory,
odroczenia, intrygi; była nawet historia miłosna. Ale przez cały ten czas Gary podtrzymywał
zaciekłą i niezłomną w^olę śmierci - próbował nawet dwukrotnie wymierzyć ją sobie z
własnej ręki - i postawił przez to stan Utah i obrońców kary śmierci w kłopotliwej,
nieoczekiwanej sytuacji. Uczynił z nich już nie tyle sprzymierzeńców, ile wręcz przekształcił
ich w swoje sługi, które miały go zabić na jego prośbę, aby dopasować się do jego idealnej
miary zniszczenia i odkupienia. Upierając się przy własnej egzekucji - i w rezultacie
uruchamiając machinę prawną, która miałaby doprowadzić do jej wykonania - Gary zdawał
się mówić: „Niczego naprawdę nie możecie zrobić, żeby mnie ukarać, ponieważ ta kara jest
tym, czego ja sam chcę, to moja własna wola. Pomóżcie mi więc tylko w tym ostatnim
zabójstwie 77 .
Państwo znienawidziło Gary / ego; nie z powodu jego zbrodni, lecz dlatego, że w swej
niewiarygodnej pysze wymyślił metodę, która zapewniała mu wygraną, znalazł sposób
ucieczki.
Tę część opowieści wiele osób już zna. Był to stały temat największych
międzynarodowych serwisów informacyjnych w ciągu kilku miesięcy 1976 i 1977 roku, a
potem także przedmiot popularne] książki Normana Mailera i opartego na niej filmu
telewizyjnego Pieśń kata. Jeśli czytaliście tę książkę lub oglądaliście film, wiecie, że historia
Gary’ego trwała jeszcze parę miesięcy. Znacie nadzieje, które zawiódł, miłość, którą zagubił,
i samozaparcie, które odnalazł. Nie jest natomiast powszechnie znane i nigdy nie ujrzało
światła dziennego to, co legło u źródeł gwałtowności Gary’ego - prawdziwa historia mojej
rodziny oraz okoliczności, w jakich sieć mrocznych sekretów i niespełnionych nadziei
doprowadziła do owego dziedzictwa, które przynajmniej po części stało się siłą napędową
pchającą mego brata do zbrodni.
Ten fragment historii nigdy nie został opowiedziany, z tego prostego powodu, że nikt
o tym nie mówił. W ciągu kilku ostatnich tygodni życia Gary’ego Larry Schiller, który
pozyskał prawa do jego biografii i przeprowadził większość wywiadów do Pieśni kata ,
usiłował go nakłonić, by z całą szczerością przedstawił rzeczywistość swego dzieciństwa i
życia rodzinnego. Schiller mial poczucie, że w przeszłości mojego brata musiało się zdarzyć
coś strasznego, ale Gary upierał się, że to nie należy do sprawy, i zwykle reagował na takie
pytania kpiną lub gniewem, nawet w ostatnich godzinach życia. W ciągu następnych kilku
miesięcy Schiller i Norman Mailer spędzili wiele godzin na rozmowach z moją matką, Bessie
Gilmore, penetrując ów mroczny obszar: co takiego się zdarzyło w dzieciństwie Gary’ego, co
później doprowadziło go do popełnienia morderstwa? Schiller i Mailer bardzo się starali, ale
matka zazwyczaj odpowiadała na te wypytywania jakimiś doprowadzającymi do szału
zagadkami lub po prostu je zbywała. Rozległe partie rodzinnej przeszłości zostały więc
całkowicie pominięte, ponieważ wolała je okryć zasłoną tajemnicy. Dotyczyło to spraw
związanych z moim ojcem: tego, jak przeżył swoje życie i jak się odnosił do własnych synów.
Cokolwiek się wówczas zdarzyło, ani matka, ani Gary nigdy tego nie ujawnili, zabierając swe
Zgłoś jeśli naruszono regulamin