Rozdział 6.Renesmee Cullen.doc

(66 KB) Pobierz

Słowa Carlisla dotarły do niego z pewnym opóźnieniem, jakby przez mgłę. Ciemnymi oczami nadal wpatrywał się w Renesmee, która intensywnie o czymś myślała. Wyglądała dokładnie tak samo, jak Bella, kiedy coś analizowała, była niepewna. Nieprzyjemny dreszcz wstrząsnął jego ciałem. Nie miało to nic wspólnego z wilkołactwem.

– Eryk? – usłyszał cichy głos Nessie przepełniony niedowierzaniem. Wyszczerzył zęby w przyjaznym, psim uśmiechu. Sama nastolatka nie chciała się przed nim przyznać, że zna jego drugą tajemnicę. Nie miała zamiaru pozbawiać go tej przyjemności posiadania sekretu. Po chwili usłyszała cichy trzask, zwierzę otoczył na chwilę ciemny dym i w miejscu, gdzie przed sekundą znajdował się wilkołak, stał wyłącznie w poszarpanych spodniach Black. Nie spodziewała się czegoś takiego. Przewidywała jakieś świetliste kręgi, błyski, nawet ciemniejące niebo.

„Oglądasz za dużo telewizji” szepnął w jej głowie znienawidzonych, cichy głosik.

Zdezorientowana dziewczyna zerknęła na Carlisla, który stał kilka metrów od niej lekko zniesmaczony.

– Ale jakieś ubrania to byś mógł już znaleźć – powiedział wampir mierząc chłopaka wzrokiem.

– Przepraszam, ale garnitur od Armaniego jest w pralni.

Renesmee prychnęła gniewnie słysząc wypowiedź Eryka.

– Możesz nas zostawić samych, kochanie? – zapytał Carlisle z przymilnym uśmiechem.

– Dobra. Pozwiedzam stare cullenowskie włości.

Skierowała się w kierunku domu, lecz po chwili zatrzymała się. Nie miała ochoty chodzić po starym budynku, który wyglądał jak z horroru – zarośnięty, pośrodku lasu. Mimo woli wzdrygnęła się.

– Nie, to jednak zły pomysł – powiedziała odwracając się powoli. – A może tak po prostu zostanę tutaj?

– Wykluczone – powiedział Jacob i skrzyżował ręce na piersi. Z jakiegoś powodu nie chciał dziewczyny w to wtajemniczać. Mimo wszystko Nessie nawet na niego nie spojrzała. Jej wzrok pozostał utkwiony w dziadku.

– I tak się dowie, już ona znajdzie sposób – rzekł zrezygnowany Carlisle.

– To o co chodzi? – zapytał Black nieco poirytowany.

– Będę tutaj co dwa tygodnie, zazwyczaj w soboty. Uznałem, że jako wilkołak i członek sfory, powinieneś wiedzieć.

– Rozumiem. To wszystko? – zapytał chłopak, zaś ton jego głosu zdradzał, że nie jest usłyszaną informacją zachwycony.

W odpowiedzi Carlisle kiwnął tylko znacząco głową.

– Widzimy się jutro – powiedział na pożegnanie Eryk, coś cicho trzasnęło i zniknął w leśnej gęstwinie.

– Charlie załatwił bilety na koncert i wymusił, żebym poszła z Blackiem – wyjaśniła Renesmee napotykając wzrok dziadka. – To na czym będą polegać te lekcje?

– Na trenowaniu twojej samokontroli… Słuchaj, Ness. Tu nie chodzi o zwykłą świadomość. Twój umysł jest chyba najbardziej zaawansowanym organizmem na świecie. Zacznijmy od początku. Zamknij oczy i przypomnij sobie, co czujesz, kiedy przejdziesz przemianę.

Renesmee posłusznie wykonała polecenie, wzięła głęboki oddech i skupiła się na wspomnieniach, które widziała przez mgłę.

– Przestaje nagle odczuwać zimno, gorąco, wiatr… Dużo wyraźniej dostrzegam otoczenie, wszystkie zmysły się wyostrzają. I ten głód… Niepohamowany pociąg do krwi i… zabijania. Podświadomie węszę, szukam pożywienia, nie potrafię zapanować nad swoim organizmem. Po kilku sekundach ledwo słyszę bicie własnego serca…

Otworzyła oczy i spojrzała na dziadka. Stał metr od niej, na wyciągnięcie ręki. Jedną dłonią podpierał podbródek, głęboko się nad czymś zastanawiając.

– Panować nad sobą, to najwyższa władza, Ness. Musisz pamiętać, że jesteś w stanie wszystko kontrolować, bez względu na sytuację. Właśnie tego mam zamiar cię nauczyć. Samokontroli. Teraz powiedz mi… W jakich sytuacjach się przemieniasz?

– Przecież znasz doskonale odpowiedzi! – powiedziała nieco rozwścieczona Renesmee. Miała dość takiego trybu spotkań.

– Tu chodzi o twój własny punkt widzenia całokształtu sytuacji.

– Niech będzie… Te dziwne dreszcze przychodzą tylko wtedy, jeśli się boję, czuję, że sytuacja zaczyna mnie przerastać.

– Bardzo dobrze. W najbliższym czasie postaramy się też wywołać przemiany na zawołanie – powiedział i pstryknął palcami w powietrzu. – Ot tak!

Nessie uśmiechnęła się szeroko. Jedną z rzeczy, której chciała się obecnie nauczyć, była właśnie kontrola organizmu.

– Teraz się nie przeistoczysz, wiem doskonale. Ale jest coś, co może ci pomóc w sytuacji bez wyjścia. Pamiętasz tamto polowanie? To, na którym Edward pozwolił ci skosztować zwierzęcej krwi, na twoje usilne prośby z resztą, a później Bella chciała go rozszarpać?

Kiwnęła tylko głową i uśmiechnęła się. Doskonale wryła jej się w pamięć rozwścieczona twarz matki. Pierwszy i jak dotąd jedyny raz widziała ją w takim stanie.

– Jak się wtedy przemieniłaś?

– O rany! – krzyknęła ucieszona. – Bo tego chciałam, ale tak naprawdę. Żałowałam, że nie mogę wziąć pełnego udziału w polowaniu. Wyobrażałam sobie, jakby to było. A później przyszedł jeden dreszcz, później drugi. Kilka minut i mój umysł opętał głód. Dlatego tata mnie zabrał… – dodała bardziej sama do siebie, niż do dziadka. Ten uśmiechnął się tylko szeroko.

– I do tego będziemy dążyć, żeby wywołać taki sam stan. Tylko w dużo szybszym czasie.

– Kiedy zaczynamy? – zapytała podekscytowana. Chciała umieć wszystko od razu, natychmiast.

– Za dwa tygodnie… Nie obraź się, ale muszę wracać. Trochę czasu straciliśmy na tego Blacka. Po prostu nie chcę, żeby Charlie się martwił.

– Rozumiem – bąknęła tylko Nessie. Pocałowała dziadka w policzek na pożegnanie i cofnęła się o krok, by mógł spokojnie pobiec w las…

 

 

Kolejnego dnia Renesmee wstała z łóżka z miłym uczuciem. Jednak już po chwili dotarło do niej, że na koncercie ma jej towarzyszyć Black. Miejsce serdecznego uśmiechu od razu zajął wybredny grymas. Z ciężkim sercem wysunęła się spod ciepłej kołdry i podeszła do okna. Pociągnęła za sznurek, by unieść żaluzje. Kiedy to zrobiła, na jej twarzy zagościły przyjemne, wrześniowe promienie słońca. Przeciągnęła się, narzuciła na ramiona szlafrok i zeszła po schodach. Dopiero kiedy dotarła do kuchni, zorientowała się, że jest zupełnie sama w domu. Rozejrzała się po pomieszczeniu i zobaczyła przyczepioną magnesami do lodówki karteczkę.

Rozwinęła szybko papier i przeczytała głośno:

– „Droga Ness, bardzo przepraszam, że cię wcześniej nie uprzedziłem, ale pojechałem z Billym na ryby. Jest taka piękna pogoda, że aż żal jej marnować. Eryk będzie po ciebie około godziny 16, więc bądź gotowa. Nie wiem, gdzie masz bilety, ale pamiętaj o nich. Nie oddalaj się od Eryka i uważaj na siebie. Nie zawieraj żadnych przelotnych znajomości – to ważne. Całuję, Charlie.” Tak, tak. Będę grzeczną dziewczynką… Jeszcze przez jakiś czas.

Z pokrętnym uśmiechem zaczęła przyrządzać sobie śniadanie nucąc pod nosem piosenkę „Day without you” zespołu „Two Worlds”, na którego koncert się wybierała.

 

 

– Ciemne, czy jasne jeansy?

Billy zmierzył syna wzrokiem nieco rozbawiony. Pierwszy raz słyszał, żeby pytano go o spodnie.

– To jak? – ponowił pytanie Jacob potrząsając dwiema parami jeansów.

– Przecież wiesz, że to i tak bez znaczenia. Ciemne – dodał po chwili napotykając wilczy wzrok młodego Blacka.

– A może jednak jasne?

– Jacob, na miłość boską! Daj mi święty spokój.

To powiedziawszy okręcił się na wózku i wyjechał z pomieszczenia. Miał serdecznie dość towarzystwa syna od chwili, w której ten tylko otworzył oczy i pierwsze słowa, jakie usłyszał, to nie „dzień dobry”, ale „w co ja się ubiorę?”. Tak, to naprawdę urocze z jego strony.

Tymczasem Jacob usiadł załamany na kanapie. Nie chciał w jakikolwiek sposób odstraszyć od siebie Renesmee. Była dla niego zbyt cenna.

„Jednak ciemne” – pomyślał z łobuzerskim uśmiechem.

Do godziny szesnastej nie potrafił skupić się na niczym. Zajmowała go wyłącznie postać Nessie Cullen, z którą miał spędzić kilka godzin.

Kiedy nadszedł czas, wsiadł do auta. Niepotrzebnie dociskał pedał gazu, gdyż maszyna już na początku dała z siebie wszystko. Nie wiedział, dlaczego tak go ciągnie do dziewczyny.

„Wpojenie” przemknęło mu jedno słowo przez myśl. Westchnął tylko i zatrzymał samochód pod domem pana Swan. Renesmee już czekała ściskając w dłoni małą, białą torebkę.

– Gotowa? – zapytał na powitanie wysiadając z auta, by otworzyć przed nastolatką drzwiczki. Dziewczyna zmierzyła go tylko zimnym wzrokiem, którym mógłby poszczycić się najgroźniejszy wampir, zaś mówił on: „Jak myślisz, skoro tu czekam?”. Nie było czego ukrywać – nie czuła się szczęśliwa mając u boku wilkołaka, w dodatku byłego (prawie) faceta własnej matki. Mimo wszystko, chłopak entuzjazmu nie tracił.

– Jedziemy moim autem – powiedziała chłodno. Jake tylko pokręcił przecząco głową.

– Wyobrażasz sobie moją osobę… w tym? – zapytał oskarżycielsko wskazując na samochód Nessie. Nastolatka uśmiechnęła się pod nosem – ta wizja była bardzo zabawna.

– Niech będzie. To jedyny egzemplarz, więc nie chcę, aby został uszkodzony – powiedziała wsiadając do auta. Od razu poczuła zapach lasu i żywicy… Przymknęła oczy i odwróciła głowę ku bocznej szybie.

Większość drogi przebyli w milczeniu, Renesmee ignorowała wszystkie zaczepki Blacka. Warunkiem Charliego było samo towarzystwo Eryka. Nie obiecywała, że będzie z nim rozmawiać lub przejawiać jakiekolwiek zainteresowanie.

– Jesteśmy – stwierdził Jake. Jego radość nieco osłabła, ale nie przestawał napawać się wspólnie spędzanym czasem.

Nessie kilkoma zgrabnymi ruchami wydostała się z samochodu. Jej twarz omiótł zimny podmuch wiatru. Rozkoszowała się nim, kiedy na jej ramieniu spoczęła ciepła dłoń Blacka. Strzepnęła ją jednym gestem.

– Łapy przy sobie. Jesteś tu tylko przez wzgląd na Charliego – stwierdziła mrużąc oczy we wrogim geście.

– Ma się rozumieć. Jednak zawsze można to zmienić.

– Och, odwal się.

– To przyznaj, że na mnie lecisz.

– Nie możesz zabrać stąd swojej niewyparzonej gęby?

– Nie zaprzeczyłaś – ucieszył się chłopak.

Nawet nie zauważyła, kiedy dotarli do szklanych drzwi hali koncertowej. Bliskie spotkanie z materią nie należało do najmilszych. W efekcie Renesmee zdobyła guza na czole. Przeklęła siarczyście, zaś Black zachichotał. Już miała coś powiedzieć, kiedy wyrosła przed nią wysoka blondynka.

– Mogę sprawdzić państwa bilety? Dla par mamy specjalne upominki – powiedziała z uśmiechem.

– Nie jesteśmy parą! – syknęła Nessie przez zaciśnięte zęby. Podała kobiecie wejściówki, które wyciągnęła z torebki. Odczekała aż je odznaczy i ruszyła prosto przed siebie nie czekając na Jake’a.

– Nessie, zaczekaj! – zawołał za nią bardzo rozbawiony. Dziewczyna odwróciła się szybko. W efekcie chłopak musiał gwałtownie się zatrzymać, ponieważ w innym przypadku wpadłby na nastolatkę.

– Nie nazywaj mnie tak. Nie jestem potworem z Loch Ness! – powiedziała i weszła do głośnej hali koncertowej. Ruszyła w kierunku ich miejsc.

„Rząd piąty, numer 12 i 13” powtarzała w myśli ignorując kolejne próby nawiązywania kontaktu przez Jacoba. Kiedy usiadła na wyznaczonym siedzeniu, po jej prawej stronie usadowił się wygodnie Black. Odwróciła się od niego teatralnie i rozejrzała po sali. Scena, duża i półokrągła, zdawała się być tuż na wyciągnięcie ręki. Wszędzie rozmawiali podekscytowani ludzie, głównie młodzież.

Po chwili na wolnym fotelu obok Renesmee usiadł wysoki brunet. Uśmiechnął się nonszalancko do dziewczyny, która gest odwzajemniła. Kilka minut później dołączyło do niego czterech kolegów.

– To złe towarzystwo – szepnął wprost do ucha nastolatki Jacob.

– Na miłość boską, Eryk… Odpuść w końcu – syknęła w ten sposób, aby tylko rozmówca ją usłyszał.

– Cześć – powiedział nagle brunet. – Nazywam się David McGrense.

– Renesmee Cullen – odpowiedziała podając mu dłoń. – To mój znajomy, Eryk Black.

Wilkołak skinął tylko nieznacznie głową, zaś Nessie patrzyła wprost przed siebie. Nie chciała nawiązywać bliższych kontaktów z nieznajomymi – obiecała Charliemu, że będzie grzeczna i nie wda się w żadne kłopoty, czego nie mogła być pewna w nowym towarzystwie.

Po chwili na scenę wkroczył przedstawiciel zespołu, który opowiedział skróconą wersję kapeli i krzyknął:

– Jesteście gotowi na silną dawkę wrażeń? Przed wami… Two Worlds!

Cały skład wbiegł wywołując salwę pisków, krzyków i oklasków. Renesmee pochłaniała wszystko wzrokiem: wokalistę i wokalistkę, gitarzystów, perkusistę, chórek… Zadrżała z podniecenie, co nie umknęło uwadze Jacoba. Błyskawicznie objął ją ramieniem.

– Nie jest mi zimno! Łapy przy sobie, już ci dziś mówiłam – szepnęła jadowitym tonem.

– Jakby coś, to mów…

Zespół rozpoczął swój koncert, zaś Nessie nie zwracała uwagi na nic innego.

 

– Może dasz się zaprosić na piwo? – zapytał David po koncercie uśmiechając się przymilnie. Zmierzyła go swoim lodowatym spojrzeniem klasy A, którego pozazdrościć może zamrażarka i powiedziała:

– Nie, dzięki.

– To może pizza? Włoska knajpa? Cokolwiek?

Za każdym razem Renesmee odpowiedziała przecząco.

– Czy mam ci to wyjaśnić? – zapytał w końcu Jake podnosząc się z miejsca. Już na oko przewyższał chłopaka siłą i wzrostem.

– No cóż… Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy – powiedział z uśmiechem McGrense i odszedł ze znajomymi.

– Nie musiałeś się mieszać – stwierdziła Nessie.

– Ale chciałem. Był już chamski i upierdliwy…

– No proszę… I kto to mówi – powiedziała przeciągając się z łobuzerskim uśmiechem. Bardzo bawiło ją irytowanie Blacka. Po chwili ruszyli w kierunku auta.

Kiedy wsiedli do środka, samochód zapalił na chwilę i zgasł.

– Benzyna ci się skończyła – powiedziała zerkając na wskaźnik.

W odpowiedzi chłopak wyciągnął ją ze środka i na rękach przeniósł kilka kroków.

– Odstaw mnie! Co ty sobie myślisz? – zaoponowała.

– Pobiegniemy – odpowiedział stawiając ją na ziemi.

– Nawet nie próbuj się przemieniać! – krzyknęła idąc tokiem myślenia Eryka. – Już wolę sama troszkę się poruszać.

– Przecież w twoim ludzkim tempie zajmie to wieki.

Dziewczyna zmierzyła go tylko wzrokiem od stóp do głowy i zapytała:

– Czy jesteś człowiekiem?

Pytanie całkowicie go zaskoczyło, lecz odpowiedział:

– Po części można stwierdzić, że jednak jestem.

– Rozumiem… Zatem niech dotrze do ciebie, że nie wszystko jest czarne lub białe. Są też odcienie szarości… Zbyt wiele, by móc je zebrać i spisać.

– Co masz na myśli?

– Może kiedyś ci powiem – stwierdziła z uśmiechem. Oddała się swojej nowoodkrytej pasji, która polegała na igraniu z Blackiem. Mimo wszystko chłopak usilnie ją przekonywał do swojego pomysłu mówiąc, że przecież nic się nie stanie.

– Wiesz co? Chodźmy lepiej na pobliską stację benzynową – powiedziała ruszając w kierunku głównej ulicy.

 

 

Kolejnego dnia Renesmee starała się wszystko dokładnie przemyśleć. Układała sobie w głowie wszystkie sceny… Koncert, David, rozmowa z Blackiem. Na to ostatnie wzdrygnęła się nad swoim tostem z szynką i ketchupem. Zrozumiała, że chłopak czuje do niej więcej, niż powinien na tym etapie znajomości. Potrząsnęła gwałtownie głową, w efekcie zwalając talerz z jedzeniem. Naczynie spadło z łoskotem na podłogę, zaś na bluzce wylądował kawałek posiłku brudząc ją ketchupem. Przeklęła geny matki, które zdecydowanie przeważały w jej ludzkiej postaci. Zerknęła na zegarek i zamarła – miała duże opóźnienie, ponieważ o tej godzinie powinna być już pod szkołą. Zerwała się na równe nogi i pobiegła do swojego pokoju, gdzie chwyciła torbę i jakieś ubranie na przebranie. Zeszła na dół patrząc pod nogi, by uniknąć kolejnego wypadku. Zamknęła dokładnie drzwi na klucz i wsiadła do auta. Odpaliła silnik i szybko ruszyła znaną drogą w kierunku szkoły. Dawało jej się we znaki zmęczenie – przez wczorajsze komplikacje wróciła do domu bardzo późno. Oczy miała podkrążone, twarz bladą, zaś bluzkę wybrudzoną ketchupem. W myślach zaśmiała się, że wygląda jak typowy wampir po posiłku.

Do klasy wpadł z kilku minutowym opóźnieniem. Lekcja angielskiego ciągnęła się niemiłosiernie. Renesmee z niecierpliwością czekała na dzwonek, by móc zmienić bluzkę. Nagle do pomieszczenia wszedł dyrektor z jakimś niskim chłopcem u boku, który miał czarne, kręcone włosy i niebieskie oczy.

– Droga młodzieży! Przedstawiam wam nasz nowy nabytek. Walter Obscurite (dopisek od autorki: można odszukać tłumaczenia nazwiska w słowniku francusko – polskim [klik]). Od dziś będzie z wami chodził na pierwszą lekcję, niektórzy spotkają go częściej. Proszę, żebyście byli dla niego mili i stanowili mocne poparcie, ponieważ jak każdy zagubiony człowiek trafiający do nowego miejsca…

Jednak Nessie nie słuchała już wywodu dyrektora. Patrzyła wprost w oczy Waltera, który robił dokładnie to samo. Nie podobał jej się wzrok chłopaka – czaiło się w nim coś niedobrego, jakby awersja do młodej panny Cullen.

Kiedy dzwonek w końcu ogłosił koniec lekcji, szybko wyszła z sali. Niebo spowiły ciemne, burzowe chmury, zaczął padać deszcz. Renesmee szybko wsiadła do auta i włączyła opcję przyciemnianych szyb. Zdjęła ubrudzoną bluzkę i nałożyła czystą. Po chwili wysiadła i wpadła wprost na Obscurite’a.

– Jesteś wampirem – wypalił zimno.

– Słucham? – zapytała zaskoczona.

– Myślisz, że nie zauważyłem? Masz podkrążone oczy, bladą cerę. Na twojej bluzce była krew… Kiedy zaczęło padać, uciekłaś do swojego wozu, jak gdyby woda cię parzyła. Teraz, kiedy przestało, wysiadłaś. Spełniasz wszystkie warunki, by być wampirem! – powiedział oskarżycielsko formując z palców krzyż. Dziewczyna roześmiała się, ponieważ zrozumiała o co „nowemu” chodzi – powiązał ją z popularnymi stereotypami na temat wampirów. Wszystko było jednym, wielkim zbiegiem okoliczności.

– Chyba żartujesz? Ja i wampiry? – zapytała w myślach notując, aby wszystko opowiedzieć Emmetowi przy najbliższej okazji.

– Słońca pewnie też nie lubisz… Złożę na ciebie raport do Oficjalnego Klubu Anty Drakula i Wampiryzm.

– Przecież to tylko wymysł pisarza, pana Brama. Czy ty nie przesadzasz?

– Też poddałaś się presji mediów i brniesz w te kłamstwa? Ale ja odkryję prawdę, zobaczysz!

To powiedziawszy odwrócił się i odszedł pozostawiając Nessie trzęsącą się ze śmiechu. Nie potraktowała poważnie słów Waltera Obscurite’a.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin