Jefferson anegdoty.docx

(13 KB) Pobierz

Jefferson anegdoty:

Thomas Jefferson do końca życia był niezwykle dumny z autorstwa Deklaracji. Kiedyś zapytany o to, jak to się stało, że została napisana i uchwalona tak szybko odpowiedział żartobliwie:

Kiedy sprawa proklamowania niepodległości stanęła przed Kongresem, jego obrady odbywały się w pobliżu stajni wynajmującej konie. Członkowie Kongresu nosili krótkie bryczesy, jedwabne pończochy i trzymali w ręku chusteczki, za pomocą których opędzali się od much obiadujących im nogi. Było to tak dokuczliwe, że zniecierpliwieni członkowie Kongresu śpieszyli się. Zmusiło to ich do szybkiego złożenia podpisów pod tym wielkim dokumentem.

 

 

 

Biografowie prezydenta zgodnie twierdzą, że był kiepskim mówcą. Ton jego głosu z powodu defektu gardła i strun głosowych był suchy i nieprzyjemny. Unikał więc publicznych wystąpień i wolał pisać. Teksty, które pisał, były natomiast znakomite. Przeciwieństwem Jeffersona był Patrick Henry (1736-1799), jego poprzednik na stanowisku gubernatora Wirginii. Henry znakomicie przemawiał, jednak jego teksty były wyjątkowo kiepskie.

 

 

Kiedy Thomas Jefferson przedstawił się ministrowi spraw zagranicznych Francji Charlesowi Gravier de Vergennesowi jako poseł amerykański, de Vergennes zapytał: "A więc to pan zastępuje monsieur Franklina?". Jefferson odpowiedział: "Nie. Ja jestem jego następcą. Nikt nie jest w stanie go zastąpić". Franklin cieszył się w Paryżu szacunkiem. Kiedy jako 80-letni człowiek opuszczał Francję żegnały go tłumy ludzi. Panie, które były obecne, chciały pocałować go na pożegnanie. Jefferson-wdowiec, który przyglądał się tym uściskom i pocałunkom, zaproponował, aby ten przywilej przypadł również i jemu jako następcy Franklina. Sędziwy Franklin odpowiedział mu: "Jesteś na to zbyt młody".

 

O wyborach 1796:

Zwolennicy Jeffersona rozpowszechniali ulotkę z napisem: "Thomas Jefferson opracował pierwsze święte zdanie, że wszyscy ludzie rodzą się równi. John Adams twierdzi, że jest to farsa i nieprawda... Którego z nich wolisz mieć za prezydenta?"

 

 

Podczas wiceprezydentury pewnego dnia zatrzymał się w Baltimore i wstąpił do głównego hotelu w mieście. Zsiadł z konia, zakurzony, z batem w ręku wszedł do recepcji. Właściciel ocenił wygląd Jeffersona i myśląc, że ma do czynienia ze zwykłym farmerem powiedział: "Nie mamy dla pana pokoju". Wiceprezydent niedosłyszał i powtórnie zapytał o pokój – ponownie słysząc odmowę. Kiedy Jefferson odjechał, jeden z bogatszych gości hotelu oświadczył, że człowiek, który opuścił hotel, to wiceprezydent USA. Właściciel hotelu wysłał natychmiast służących, aby odnaleźli Jeffersona i zaproponowali najelegantszy apartament. Wiceprezydenta odnaleźli w sąsiednim hotelu i przekazali zaproszenie. Ten jednak powiedział: "Przekażcie swemu panu, że wysoko cenię jego intencje, lecz skoro nie ma miejsca dla brudnego farmera, nie powinien mieć go dla wiceprezydenta".

 

 

O białym domu:

Prezydent mówił, że jest to "wielki murowany dom, dostatecznie wielki, by pomieścić dwóch cesarzy, jednego papieża i Wielkiego Lamę". Swoich jedenastu służących utrzymywał na własny koszt.

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin