381. Darcy Lilian - Blisko czy daleko.pdf

(518 KB) Pobierz
212166910 UNPDF
212166910.002.png
Lilian Darcy
Blisko czy daleko
212166910.003.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Tego dnia doktor Christina Farrelli musiała tak naprawdę zrobić tylko jedną ważną rzecz.
Powiedzieć Joemu, że ich związek dobiegł końca.
Jechała po niego na lotnisko w ciepłym, pachnącym słodko powietrzu typowym dla
jesiennego wieczoru w Queenslandzie Północnym, i na samą myśl o tym czuła się chora.
Samolot z Cairns miał sześciogodzinne opóźnienie. Znaczyło to, że zamiast porozmawiać
z Joem przy kawie, będzie musiała zawieźć go do hotelu dla lekarzy, co najwyżej wyrzucając
z siebie po drodze: „Wybacz, ale zorganizowałam ci tu pokój”.
Nie, nie może rozstać się z Joem w taki sposób, zwłaszcza że wcale nie chce tego robić.
Może opóźnienie samolotu to dobry pretekst, by to odłożyć?
Lotnisko znajdowało się tylko parę kilometrów od jej staromodnego piętrowego domu z
otaczającą go werandą, położonego dwie ulice od handlowego centrum Crocodile Creek.
Kilka lat temu odziedziczyła go po babce. Między miastem a lotniskiem leniwym łukiem
płynął strumień, zaś jego mniejszy dopływ zakręcał równie ospale między lotniskiem a
szpitalem, po czym łączył siły z Crocodile Creek sto metrów przed ujściem do oceanu.
Główna droga przecinała szerokie koryto rzeki. Stary most wkrótce miał zostać zburzony.
Sto metrów dalej rozpoczęto budowę nowego. Christina myślała o tym z żalem, bo
przywiązywała się do wszystkiego bardziej, niż powinna.
Tak, żadnego odkładania, po prostu musi to skończyć.
Aby dostać się do pasażerskiego terminalu, musiała objechać główną siedzibę lotniczej
służby ratunkowej i pas startowy z rzędami świateł, które patrzyły na nią złowrogo. O tej
porze było tu prawie pusto. Lot Joego był ostatnim rejsem tego dnia. Widziała, jak samolot
wylądował. Joe zbliżał się coraz bardziej do kryzysu emocjonalnego, o którym nie miał
jeszcze pojęcia.
Inni już coś podejrzewali. W minionym tygodniu Mike Poulos zgadł, że coś jest nie tak,
kiedy razem z Christina leciał śmigłowcem po pacjenta z zawałem. Ale nie mówił nic
nikomu, gdyż nie miał zwyczaju plotkować, a także dlatego, że miał ważniejsze sprawy na
głowie.
Mike i Emily Morgan po osiemnastu miesiącach znajomości nagle odkryli, że są w sobie
zakochani do szaleństwa, i że nieobca im jest myśl o małżeństwie.
Skręcając na parking, Christina poczuła, że łzy napływają jej do oczu, i zamrugała
powiekami. Jeśli rozpłacze się, zanim cokolwiek zrobi, to czy będzie w stanie przeprowadzić
rozmowę z Joem?
I czy będzie bardzo źle, gdy wieść rozniesie się po szpitalu? A może już krążą plotki?
Próbując dystansować się wobec rzeczywistości, poprosiła Briana Simmonsa, szpitalnego
administratora, by zorganizował dla Joego pokój w hotelu dla lekarzy. Był to ponadstuletni
budynek, niegdyś szpitalny, położony na terenie obecnego, o wiele nowocześniejszego
kompleksu. Mieszkała w nim większość samotnych lekarzy, poza Christiną, która miała dom
swojej babki. Z bujnym ogrodem, który chronił jej prywatność, z antykami, ciszą i spokojem.
212166910.004.png
A ponieważ jeden z pokoi w tym domu był wolny, a Joe spędzał w Crocodile Creek tylko
jeden tydzień w miesiącu, przed dwoma laty został czasowym lokatorem Christiny. I niezbyt
długo pozostał wyłącznie w tej roli.
Dom lekarzy był głośnym i przyjaznym miejscem. Christiną często tam wpadała. Lubiła
jego mieszkańców, ale nie życzyła sobie, by zadawali pytania za jej plecami, martwili się o
nią, wyrażali niedowierzanie, ponieważ ona i Joe wydawali się być taką dobrą parą.
Dwa minione tygodnie w Crocodile Creek obfitowały w dość dramatyczne wydarzenia,
począwszy od tego, że kardiolog Simon i pacjentka Kirsty ukradkiem wymknęli się oglądać
zachód słońca. Po rodeo odkryto porzuconego noworodka, zaś w osadzie Wygera na skutek
czołowego zderzenia zginęła czwórka dzieci aborygenów, a pozostali uczestnicy wypadku
wciąż pozostawali w szpitalu na południu.
Ludzie mają własne zmartwienia, pomyślała Christiną, podkreślając te słowa
zaciągnięciem hamulca.
Noworodek miał się już całkiem nieźle. Znalazła się też jego matka, Megan Cooper, która
omal nie zmarła po poważnych komplikacjach, na domiar złego przekonana, że jej dziecko
urodziło się martwe. Przez kilka minionych dni Megan powoli dochodziła do siebie. Synowi
dała na imię Jackson. Nie znali jeszcze jego ojca. Megan nie poruszała tego tematu, nie
wspominała też o dziadkach.
Tak, wszyscy w Crocodile Creek mają o czym myśleć.
Kiedy Christina dotarła do niemal pustej hali przylotów, pasażerowie właśnie zaczęli
przechodzić przez bramkę. To lotnisko było skromnie wyposażone. Joe szedł po asfalcie pod
gołym niebem razem z innymi zmęczonymi pasażerami, podczas gdy wózek z bagażami
wyprzedzał ich zaledwie o minutę.
Samolot był zapełniony tylko w połowie, a więc Christina bez problemu wypatrzyła
Joego. Przewyższał o pół głowy najwyższego z pozostałych pasażerów, miał ciemniejszą
skórę i szerszy uśmiech... Zawsze wydawało jej się, że wszystkiego ma więcej. Serca, energii,
a także pomysłów, by utrzymać ich związek w takim stanie, jaki mu odpowiadał, a którego
ona coraz bardziej nie mogła znieść.
– Cześć – powiedziała drżącym głosem.
– Tink. – Wtulił twarz w zagłębienie jej szyi, wdychając zapach jej włosów. – Och, Tink.
– Był jedyną osobą, która nazywała ją Tink. Tak naprawdę Tunk, z silnym nowozelandzkim
akcentem. – Do diabła, ale za tobą tęskniłem. Cudownie pachniesz.
Był też jedyną osobą, która wywoływała w niej tak silne emocje, kiedy ją obejmował.
Poczuła jego wargi przyciśnięte najpierw do jej włosów, potem policzka i kącika warg.
Wygłodniałe pocałunki, które niczego nie obiecywały.
– Jestem wykończony. Siedem godzin czekania w Cairns.
– Masz bagaż?
– Wszystko jest tutaj. – Poklepał małą torbę podróżną przewieszoną przez ramię. Pod
białym rękawem T-shirtu widać było niebiesko-czarny tatuaż, który wyglądał jak bransoleta i
świadczył o jego częściowo maoryskich korzeniach. To właśnie im zawdzięczał miodowy
kolor skóry. – Chodźmy. Masz jutro dyżur?
212166910.005.png
– Tak, muszę tu być z powrotem o siódmej. – Po drugiej stronie pasa startowego, czyli
właściwie w tym samym miejscu.
– Ja mam dyżur od ósmej. Ale możemy chyba spędzić trochę czasu razem? – Spojrzał na
nią z absolutną pewnością, że ona pragnie dokładnie tego samego.
Poruszyła się nerwowo.
– Tak, mamy trochę czasu – odparła obojętnie. Mimo to powinien coś zauważyć. A może
był zbyt zmęczony, żeby usłyszeć, co kryje się za jej słowami.
Nie zamierzała jednak zaczynać poważnej rozmowy na parkingu lotniska ani przed
hotelem dla lekarzy. Kiedy mijali szpital, Joe stwierdził:
– Sporo świateł dzisiaj w hotelu i w głównym budynku.
– Ostatnie dwa tygodnie były dosyć ciężkie. – Przekazała mu kilka szczegółów
dotyczących spraw medycznych, a także ich kolegów.
Cal zaręczył się z doktor Giną Lopez, amerykańską kardiolożką, którą poznał w
Townsville przed pięcioma laty i która, jak się okazało, urodziła mu syna. Chłopiec miał teraz
cztery lata. Christina opowiedziała mu też o Kirsty i Simonie, Emily i Mike’u, wypadku
samochodowym w osadzie Wygera i dzielnym maleńkim Jacksonie oraz jego matce.
– Cierpi na chorobę von Willebranda, poza wszystkim innym – zakończyła. Tę rzadką
chorobę krwi zdiagnozowano, kiedy w miejscu po odcięciu pępowiny dziecka nastąpiło silne
krwawienie. Udało się je zatamować. Teraz, kiedy znali już powód, nie powinno to
przysparzać dalszych problemów.
– Więc matka też to ma? – spytał Joe.
– Nie, ani rodzice matki, chociaż jej ojciec cierpi na wiele innych schorzeń, a zatem
najwyraźniej nosicielem jest ojciec chłopca. Ale dotąd Megan nie zdradziła, kto to jest ani
gdzie mieszka. Zresztą nie wiadomo, czy to jest zawsze dziedziczne. To może być zbieg
okoliczności.
Była zła, że musi przekazać mu tyle nowin w jednej dużej niestrawnej masie. Zawsze tak
było, nawet kiedy wydarzenia w Crocodile Creek nie gnały naprzód tak szybko jak ostatnio.
W końcu Joe spędzał trzy tygodnie w miesiącu w swoim nowozelandzkim domu, który był
dla niej tak obcy, jak jakaś odległa galaktyka.
Przez dwa lata, kiedy byli parą na pół etatu, wyrwało mu się kilka istotnych faktów na
temat jego życia. Mieszkał w Auckland. Ukończył studia na tamtejszym uniwersytecie.
Pracował w prywatnej przychodni. Nie był żonaty – ale mógł ją okłamywać. Miał matkę,
młodszą siostrę przyrodnią i ojczyma. Oznajmił za to boleśnie jasno, że bardzo nie lubi o
sobie mówić. Nigdy nie telefonował do niej z Nowej Zelandii. Podał jej co prawda swoje
numery: prywatny i służbowy, tak na wszelki wypadek, ale kiedy wybrała je skwapliwie na
początku ich znajomości, dał jej do zrozumienia, by nie dzwoniła.
Zrobił to uprzejmie. Christina była przekonana, że Joe nie potrafi być nieuprzejmy.
Powiedział wówczas ciepłym głosem:
– Tink, nie mogę teraz rozmawiać, okej?
Nie oddzwonił. Nie wspomniał o jej telefonach podczas kolejnego spotkania. Zaczęła się
czuć jak jedna z dziewczyn marynarza. To prawda, Joe wracał do tego samego portu, i to
212166910.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin