M-Audio Firewire Solo - test.pdf

(353 KB) Pobierz
M06-2005-044-092-testy-recenzje
test
M-Audio
Firewire Solo
Interfejs audio
t est
Przemysław Ślużyński
Firma M-Audio produkuje coraz więcej nowych modeli interfejsów audio. Jeden z nich, Firewire
Solo, właśnie otrzymaliśmy do testów. Jak wskazuje nazwa, jest to zewnętrzny interfejs podłącza-
ny do komputera przez – na szczęście coraz bardziej popularne – złącze firewire. Druga część
nazwy sugeruje wykorzystanie interfejsu do pracy solowej – cokolwiek miałoby to oznaczać.
Pełny „zestaw” wejść i wyjść umożliwia pracę w bardzo minimalnej konfiguracji – komputer,
interfejs, słuchawki, mikrofon lub instrument, idealna rzecz dla podróżujących muzyków. Nie
trzeba dodawać, że urządzenie pracuje w jakże pożądanym standardzie 24/96, co w połącze-
niu z zastosowanym interfejsem firewire oznacza, że szybko się nie zestarzeje.
6 /2005
67
488722608.012.png 488722608.013.png
test
Rys. 1
WYGLĄD
M-Audio Firewire Solo zamknięte jest w so-
lidną i niezbyt dużą metalową obudowę, iden-
tyczną jak w modelu Firewire Audiophile.
Całość jest dość ciężka i solidnie wykonana,
widać, że to pudełko sporo zniesie – może
gałki się troszeczkę „ukruszą”, ale działać
będzie. Zasadniczo jest to interfejs stereofo-
niczny, ale wejść jest sporo. Na przednim
panelu mamy symetryczne wejście mikrofo-
nowe XLR z włączanym zasilaniem Phantom
oraz wejście instrumentalne typu duży jack .
Oba te wejścia mają płynną regulację czuło-
ści. Trzecie pokrętło reguluje poziom wyjścio-
wy na wyjściu słuchawkowym typu duży jack
(oraz, jak się później okazało, także na wyj-
ściu głównym). Oba wejścia mają oddzielne
diody CLIP wskazujące przesterowanie prze-
twornika. Przełącznikiem możemy wybrać
parę wejść na przednim panelu lub parę wejść
na tylnej ściance. Z tyłu urządzenia mamy
bowiem niesymetryczne wejście i symetrycz-
ne wyjście stereo oraz wejście i wyjście cyfro-
we koaksjalne S / PDIF . Obok dwóch gniazd
firewire jest też gniazdo zewnętrznego zasi-
lacza, ale nawet go nie rozpakowałem, bo
potrzebny jest tylko podczas podłączania in-
terfejsu do „małego” gniazda firewire, „duże”
ma zasilanie w gniazdku. Trochę dziwnie
umieszczone są przełączniki wejść i włącza-
nia zasilania Phantom – logika nakazywała-
by zamienić je miejscami, ale rozumiem, że
przeważyły względy konstrukcyjne.
coś robić, ale komunikat mimo klikania w róż-
ne miejsca nie chce zniknąć. Na szczęście na
stronie producenta są nowsze drivery , więc
po ściągnięciu ich i zainstalowaniu wszystko
zaczyna się układać. Uwaga – instalujemy
oprogramowanie zanim podłączymy interfejs.
Po przejęciu M-Audio przez „wielkiego bra-
ta”, firmę Avid/Digidesign niektóre interfejsy
M-Audio mogą pracować ze specjalną wer-
TESTUJEMY
Instalacja oprogramowania z dołączonej płyty
nie przebiegła bezboleśnie – po włożeniu pły-
ty pojawił się ciekawy komunikat (rys. 1) i
wprawdzie ignorując to ostrzeżenie można
68
6 /2005
488722608.014.png 488722608.015.png 488722608.001.png
test
Rys. 2
aplikacja nie obsługuje trybu DI-
RECT MONITORING . Interfejs może
pracować z częstotliwościami
próbkowania od 44.1 do 96 kHz.
Oprogramowanie dostarcza-
ne wraz z interfejsem to oprócz
płyty z driverami program Able-
ton Live Lite 4.0 (rys. 5), który tra-
dycyjnie dodawany jest do prze-
nośnych interfejsów. Po raz kolej-
ny muszę stwierdzić, że mimo cie-
kawej koncepcji i sporych możli-
wości trochę inaczej wyobrażam
sobie „żywą” muzykę i trudno mi
ocenić przydatność takich rozwią-
zań. Podstawowym wykorzysta-
niem Firewire Solo będzie zapew-
ne praca w wybranym środowi-
sku wielośladowym – w moim
przypadku jest to Cubase (rys. 6).
Wszystko działa bardzo dobrze i
może to złudzenie, ale Firewire
Solo umożliwiał większe obciąże-
nie komputera wtyczkami niż in-
terfejs digi001, ale wydajność i
stabilność driverów ASIO tego
ostatniego pozostawia sporo do
życzenia. Ogólnie sprzęt jest nie-
zwykle stabilny, przypomina Fire-
wire Audiophile i jest na szczęście zupełnie inny
niż rozwiązania wykorzystujące USB – może
Czytelnicy mają pozytywne doświadczenia z
tym standardem, ja jakoś nie bardzo.
Najważniejszą częścią testu był sprawdze-
nie, jak Firewire Solo zachowuje się w sytuacji,
do jakich został najprawdopodobniej stworzo-
ny – podczas nagrań wokalnych i instrumen-
talnych z wykorzystaniem wbudowanych przed-
Rys. 3
sją oprogramowania Pro-Tools LE – niestety,
Firewire Solo do nich jak na razie nie należy.
W panelu kontrolnym interfejsu możemy
ustawiać bufor w zakresie od 64 do 2,048 pró-
bek (rys. 2 i 3) a w prostym mikserze (rys. 4)
ustawiać poziomy i – przede wszystkim – prze-
kierowanie sygnałów z monitorowaniem sprzę-
towym włącznie (bez denerwującego opóźnie-
nia podczas pracy z dużym buforem), jeżeli
6 /2005
69
488722608.002.png 488722608.003.png 488722608.004.png 488722608.005.png 488722608.006.png
test
wzmacniaczy. Po pierwsze – wzmacniacz słu-
chawkowy. Przy podłączeniu wysokoimpedan-
cyjnych słuchawek AKG K240 (600 Ohm)
głośność nie była rewelacyjna, ale już „nor-
malne”, trzydziestodwuomowe słuchawki
umożliwiają komfortową pracę. Przy okazji
warto zauważyć, że regulacja głośności na
wyjściu słuchawkowym zmienia też poziom
wyjściowy na głównym wyjściu analogowym,
trzeba o tym pamiętać, aby nie szukać nie-
potrzebnie uszkodzeń tam, gdzie ich nie ma.
Drugim ważnym parametrem jest napięcie
zasilania Phantom – często jest ono dalekie
od katalogowych 48 V i mikrofony wpraw-
dzie działają, ale zdecydowanie gorzej. Fire-
wire Solo ma „więcej niż pełne” zasilanie, bo
bez obciążenia napięcie wynosi troszkę po-
nad 49 V i mikrofon Neumann TLM 103
brzmi tak, jak powinien. Wiele kart i inter-
fejsów wyposażonych w przedwzmacniacze
mikrofonowe ma zbyt dużą czułość, unie-
możliwiającą normalne nagrania z wykorzy-
staniem czułych mikrofonów pojemnościo-
wych – i tu też czeka nas miła niespodzian-
ka, bo maksymalny poziom wejściowy na
wejściu mikrofonowym może wynosić aż -2
dBu. Maksymalne wzmocnienie nie jest zbyt
duże – i dobrze, raczej mikrofonów wstęgo-
wych nikt nie będzie do tego interfejsu podłą-
czał. Oczywiście trzeba trochę pomarudzić
– przydałby się filtr dolnozaporowy, zwłasz-
cza przy nagraniach z TLM 103. Brzmienie
przedwzmacniacza… Nie jest to być może
wyrób „z najwyższej półki”, ale w zastoso-
waniach, do jakich został przeznaczony (a
nawet i bardziej wymagających nagraniach)
sprawdzi się znakomicie – dużo większy
wpływ na brzmienie będzie miał i tak mi-
krofon i oczywiście warunki akustyczne.
Wejście instrumentalne ma regulację
czułości w bardzo dużym zakresie oraz „so-
lidną” impedancję wejściową 270 kOhm, co
całkowicie „zadowala” pasywne gitary i basy.
Regulacja czułości jest wystarczająca, filtr
dolnozaporowy nie jest tu potrzebny.
Przetworniki analogowo-cyfrowe i cy-
frowo-analogowe są całkowicie „przezro-
czyste” i w żaden sposób nie utrudniają
Rys. 5
70
6 /2005
488722608.007.png 488722608.008.png
test
pracy, szumy są na „niemierzalnym ludzkim uchem” poziomie –
czego innego mogliśmy się spodziewać?
Uważny Czytelnik zauważył z pewnością, czego nie ma – tak,
Firewire Solo nie ma interfejsu MIDI. Trochę szkoda, bo nie jest to
chyba wielka filozofia, a takie dwa gniazda mogłyby rozszerzyć krąg
potencjalnych klientów – a tak pozostaje zakup klawiatury sterującej
z możliwością komunikacji z komputerem za pomocą łącza USB.
PODSUMOWANIE
Interfejs M-Audio Firewire Solo jest ciekawą i niedrogą propozycją
dla muzyków lubiących pracę „w drodze” lub do niej zmuszonych.
Wejście mikrofonowe i instrumentalne w połączeniu ze wzmacnia-
czem słuchawkowym umożliwia nagrywanie nawet w pokoju hotelo-
wym śladów, które mogą znaleźć się na oficjalnej płycie. Nawet na-
grania mikrofonowe mogą brzmieć bardzo dobrze – odpowiednio
dobrany zakres regulacji wzmocnienia i pełne zasilanie Phantom to
spore plusy. Do produkcji materiałów demo czy sprawdzania i „noto-
Rys. 4
REKLAMA
6 /2005
71
488722608.009.png 488722608.010.png 488722608.011.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin