08.Misterium nieprawości.pdf

(91 KB) Pobierz
Misterium nieprawości
Misterium nieprawości
Franciszek Longchamps de Berier
Misterium nieprawości
Zaślepienie pychą powoduje, że szatan jest i szaleńcem, i nie ma nic do stracenia, bo też nic
gorszego nie mogło mu się przydarzyć. Pogrąża się w otchłani piekła, którą co gorsza jest on sam.
Topi się w złu ogarniającym jego własne istnienie. Nie postawi tamy mękom agonii, bo jest jak
gotująca się ciecz, która parując całą powierzchnią natychmiast się skrapla, żeby nadal się
gotować. Takie cierpienie trudno porównać z czymkolwiek.
Osobowe Zło musi przerażać każdego, kto uświadamia sobie jego istnienie. Dzieje się tak przede
wszystkim dlatego, że stanowi ono nieprzeniknioną potęgę. Wymyka się poznaniu, a jego głębi nie
oddaje żaden schemat. Nie sposób objąć go rozumem, żeby choć tą drogą zyskać nad nim pozory
władzy. Trafnie natomiast mówi się o mysterium iniquitatis - misterium nieprawości. Oddaje to
zarówno realność Zła Osobowego, jak i trudności w pojmowaniu go.
Określenie misterium nieprawości kieruje uwagę w pierwszym rzędzie na tajemniczość Złego.
Wydaje się bowiem całkowicie niepojęte, że istota tak inteligentna nie uzmysławia sobie, iż w
sprzeciwie wobec Wszechmocnego musi ponieść klęskę. Nieuchronność tej klęski wynika przecież z
destrukcyjnej natury owego non seniam — nie będę służył, czyli sprzeniewierzenia się Bogu.
Niestety czasami mysterium iniquitatis bywa przedstawiane tylko jako tajemnica, pod której
zasłoną wszystko jakby zamarło w bezruchu. Osobowy charakter zła powoduje wszelako ogromną
jego aktywność. Dlatego lepiej posługiwać się terminem misterium, które oddaje dynamikę nie
tylko trwania w uporze, lecz również wzywania innych do niego. Zło najwyraźniej pragnie
wprowadzać w swą tajemnicę i w tym właśnie wykazuje charakter misteryjny. Ciemności pociągają
niewiadomą, łudzą szansą przeżycia ciekawej przygody, ale w istocie gwarantują nieświadomym
celu wycieczki zgubę. Przecież zjedzenie owocu z drzewa poznania dobra i zła wydawało się drogą
do zapanowania i nad dobrem, i nad złem. Skończyło się jednak odkryciem istnienia zła, od którego
Pierwsi Rodzice byli zachowani. W rezultacie więc, poznając nieprawość, weszli w orbitę jej
wpływów. Nie po to wszakże, by nad złem panować, lecz aby przez nie być niepokojonym. Szatan
zwyciężył na drzewie rajskim i nieprawość zyskała dostęp do ludzi. Dziś świadome
nieposłuszeństwo woli Boga musi prowadzić do pogrążania się w mocy zła. Z jej władania nie
sposób wydobyć się o własnych siłach.
Misterium oznacza zawsze wejście w bardzo bliski kontakt. Nawet z pozoru niewinne ustępstwo
wobec mysterium iniąuitatis może prowadzić do bezpośredniego zetknięcia ze Złym. Nie chodzi
koniecznie o każdy grzech i zerwanie więzi z Bogiem w pogoni za pozornym dobrem lub korzyścią.
Sytuacja staje się jednak prawdziwie niebezpieczna, gdy człowiek z rozmysłem czyni zło i znajduje
w tym upodobanie. Tu misterium ujawnia realną siłę nieprawości z jej tragiczną logiką, która
spycha w przepaść nieszczęścia, jakim jest dobrowolne odłączenie od Źródła Życia.
1
10884001.001.png
Zły jest wielekroć inteligentniejszy od człowieka, toteż i jego nieprawość, w stosunku do tej, jaką
mogliby osiągnąć ludzie, wydaje się dalece nieproporcjonalna. Stworzony przez Boga jako bliski
doskonałości, wskutek buntu osiągnął samo dno oddalenia od Niego. Człowiekowi trudno nawet
pojąć, że może istnieć podobny stopień przesycenia złem. Ze względu na swą inteligencję i
perfekcję w sprzeciwie, szatan będzie miał zawsze przewagę nad człowiekiem, który próbowałby
wejść z nim w kontakt. Pociągniętemu przez Złego, różne przejawy nieprawości w świecie będą się
wydawać bliskie. Solidarność w złu, jaką przeżyje, nie pozwoli mu jednak znaleźć spełnienia lub
choćby ukojenia. Uczestnicząc w ciemnej stronie rzeczywistości, będzie musiał poddać się jej
całkowicie. Zostanie przez nią zdominowany, bo odłączył się od dobra, które daje wolność. Nic tedy
nie stanie Złemu na drodze, żeby wziąć człowieka w posiadanie i pozbawić go władzy nad sobą
samym.
Zagadkowość misterium nieprawości nie wyłącza możliwości podjęcia nad nim refleksji: nie tyle w
kwestii istoty, lecz co do okoliczności, które mu towarzyszą. Toteż pytanie o to, dlaczego ktoś
walczy z Bogiem, pozostaje w pełni uprawnione.
Wszystkie stworzenia doznają ograniczeń wynikających z ich natury. Gdyby przypisywać im
doskonałość, musiałyby być Absolutem. Jeśli jednak zdają sobie sprawę z tego, że są sobą, a nie
Bogiem, nie pozostaje im nic innego, jak uznać własne ograniczenia. Wydaje się to wynikać ze
zdrowego rozsądku, z najprostszej rozumowej refleksji podjętej nad własną sytuacją bytową. Jak
przeto może kontynuować walkę ze Stwórcą ktoś tak szalenie inteligentny, mający ogromną
łatwość w racjonalnej ocenie rzeczywistości (w tym własnych działań i możliwości ich powodzenia),
a także świadomy realnej wartości dobra oraz potęgi i wszechmocy Boga? Jeśli ją prowadzi,
powinien być przekonany choćby o minimalnej szansie zwycięstwa, rzecz jasna o szansie
obiektywnej. Bez tego każdy unikałby konfliktu za wszelką cenę, chyba że byłby szaleńcem lub nie
miałby nic do stracenia.
Nie zawsze jednak nawet najwybitniejszemu udaje się realistycznie ocenić rzeczywistość i
obiektywnie oszacować możliwości. Może pojawić się coś, co skutecznie w tym przeszkodzi.
Najgorzej, jeśli przyczyna tego stanu rzeczy tkwi w samym podmiocie: gdy ani zwierciadło nie jest
krzywe, ani wzrok nie zniekształca szczegółów, tylko sposób analizy bodźców okazuje się wadliwy.
Co tedy zdeformowało Złemu obraz samego siebie i pozbawiło trzeźwego osądu świata? Czy w
ogóle istnieje zwierciadło, w którym mógłby się przejrzeć? Najwyraźniej zabrakło pokory i
zwyciężyła go własna jego pycha. Ten pierwszy z grzechów głównych stanowi korzeń wszelkich
nieprawości. Ulegając jej - zarówno Zły, jak i wszyscy za nim podążający - odłączają się od Boga.
Stają po stronie rozrastającego się zła, które wydaje się mieć naturę gnicia, toczącego kolejne
komórki zdrowej tkanki, czy też rdzy pokrywającej metalową powierzchnię. Zniszczenie, jakiego
dokonuje, jest widoczne, dopóki istnieje materia wydana na żer. Potem jednak ani z rdzy, ani ze
zgnilizny, ani z materii nic nie pozostaje.
Pycha nigdy nie pozwala zaspokoić pragnień, bo nie potrafi poprzestać na swoim. Zło z niej
wyrastające niejednokrotnie przybiera pozory dobra lub przynajmniej mami doraźnymi korzyściami.
W istocie jednak skazuje wszystkich, którzy stają po stronie nieprawości, na dramatyczne
osamotnienie. Wynikające z tego cierpienie zostaje spotęgowane brakiem szans na jakiekolwiek
pozytywne rozstrzygnięcie. Podobnie musi przeżywać to Zły, bo najwyraźniej próbuje ulżyć sobie w
udręce poszukując kompanów, którzy dzieliliby jego los. Być może liczy na współczucie czy
2
wsparcie lub choćby towarzystwo w bólu konania. Pociągając za sobą innych, sprawia też wrażenie,
jakby chciał udowodnić Bogu swoją rację. Trudno mu jednak pojąć, że osamotnienie spowodowane
trwaniem w uporze ze swej istoty nie daje nadziei na żadną pociechę.
Szatan nie jest jednak romantycznym bohaterem cierpiącym wskutek własnych wyborów lub
tragicznych konieczności, czym wzbudzałby litość i współczucie. W zabieganiu o pogrążanie ze sobą
ludzi wykazuje wyjątkową złośliwość. Świadomie próbuje tym dotknąć Boga. Pycha zaślepia go w
nienawiści, bo nie zostawia ani odrobiny miejsca na miłość. I jak pycha stoi u podstaw wszystkich
nieprawości, tak Zły jest głównym sprawcą wszelkiego grzechu. Gdy tedy skutecznie kusił w Raju,
stał się ojcem kłamstwa.
Zaślepienie pychą powoduje, że szatan jest i szaleńcem, i nie ma nic do stracenia, bo też nic
gorszego nie mogło mu się przydarzyć. Pogrąża się w otchłani piekła, którą co gorsza jest on sam.
Topi się w złu ogarniającym jego własne istnienie. Nie postawi tamy mękom agonii, bo jest jak
gotująca się ciecz, która parując całą powierzchnią natychmiast się skrapla, żeby nadal się
gotować. Takie cierpienie trudno porównać z czymkolwiek. Nic mu też nie ulży: ani współczucie, ani
towarzyszenie, ani nadzieja wybawienia lub choćby przejścia w niebyt.
U początku drogi stało non serviam, toteż aby jej uniknąć trzeba Bogu okazać posłuszeństwo, które
polega na słuchaniu Jego głosu. Szacunek dla Jego słów jest podstawowym sprawdzianem
opowiedzenia się za Życiem. Kto bowiem ulega namowie węża, odpowie Stwórcy jak Adam:
" usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się " (Rdz 3,10).
Głos Pana dociera wszędzie, a jeśli w jakimś zakątku go nie słychać, to tylko dlatego, że ludzie
zachowują się jak ziemia utwardzona, a Zły przychodzi i porywa słowo, które miało się zakorzenić
w sercach (por. Mt 13,19; Łk 8,12). Pycha czyni z nich nieurodzajną rolę, stąd pyszni są zarówno
swoimi własnymi wrogami, jak i wszystkich, którzy mają z nimi do czynienia. Posłuszeństwo
natomiast płynie z wiary, ta zaś rodzi się ze słuchania, które wyraża się w ufnej modlitwie.
Wiadomo, że " także złe duchy wierzą i drżą " (Jk 2,19). Nie są jednak posłuszne, bo zerwały z
Bogiem kontakt modlitewny. Stąd do Złego i tych, którzy są z nim złączeni w nieprawości, podobny
jest każdy, kto przestaje być wierny i porzuca modlitwę.
Nie należy przerażać się Osobowym Złem. Jego aktywność nie powinna skłaniać do rezygnacji czy
napawać rozpaczą. Nieprawość martwi, ale nie musi dotykać. Jezus Chrystus ratuje przed
zgubnymi wpływami Złego. Trzeba wszelako pamiętać, że próżnia duchowa nie istnieje i szatan
będzie próbował pogrążyć w otchłani śmierci każdego, kto nie przylgnie do Krzyża - znaku klęski
pychy i Złego, znaku pokory i wierności woli Ojca.
Franciszek Longchamps de Berier
3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin