Długosz L Z tego co jest.txt

(78 KB) Pobierz
Leszek D�ugosz

Z tego, co jest

Ballada o "Kim� drugim"
Rozmy�lania przy straganie
Bez tego przypadku - bez zamiaru
- Do rozstrzygni�cia nie stawi� si� pozwani
Wi�c mo�e noc� lub w po�udnie
Przerwa w nalotach
Awaria �wiat�a
- Albo na rzek� zapatrzeni
Mogli zapragn�� dalej imienia?
Bez tego przypadku - bez zamiaru
I tak nie wsta�aby z martwych �acina
Traktaty znaczy�yby ile znacz�
- Bug z Narwi� p�yn��by jak p�ynie
Nie odwrotnie
Kto g�r�, kto dolin� poszed�
Wybra�by inaczej?
I te �onkile te� zbyt pi�kne
�eby ich kto� nie kupi�
Bez tego zamiaru - bez przypadku
Mo�e nie by�yby tylko potrzebne
Akurat tak
Akurat dzi�
Na pi�t� po po�udniu
(1965)
Jakby nas jaki wi�z� przewo�nik
Jakby mu �witem - co dla nas noc�
Jakby mia� jeszcze l�d by� jaki
Na kt�rym stan�� mogliby�my stop�
Jakby ta droga mia�a by� jeszcze
I chocia� pierwsza jakby nie ostatnia
Jakby�my mogli mie� na w�asno��
Cho�by �d�b�o trawy
Cho� imi� w�asne
Jakby�my jeszcze chcieli ocala�
�lady - w twierdzach z kamienia
Chroni�
Jakby�my sami zapomnieli
Ile w nas samych zapomnienia
Jakby�my to my mieli znale��
B��d - wci�� nie wyja�niony
I cyfry kt�re dodajemy
Jakby zd��a�y w niesko�czono��
Jakby nas jaki wi�z� przewo�nik
Ubezpieczonych od wszelkich zdarze�
D� - w kt�rym nas porzuc�
By� przechowalni� jakby baga�u?
(1966)
Aklamacje duszy w Dolinie Ojcowskiej jesieni� 1994 roku
O Bogowie, miliony, miliony szelest�w
Ledwie z tchnieniem powietrza
- Zielone niedawno jeszcze folwarki Flory
A wszystko w ogniu
Gore!
- Dywany
Z wiatrem wiruj� lec�
P�omyki, g�ownie, wszystkie mo�liwe
I niemo�liwe jesieni ognie, a jeszcze tu
W tej okolicy
- Na tle tej bieli?
Czasem, na mgnienie, po�oga �cichnie
Stop-klatka - tak jakby na specjalnych prawach
Jaki samob�jca (wybraniec?) z wysoko�ci korony
Przywilej mia� pojedynczego umierania?
Wi�c spada pojedynczy
Po kr�lewsku, majestatycznie
Kr�l li�ci - zlata
Na oczach �wiata
Owidiuszu, do ciebie wo�am
- Z wszystkich Teatr�w Natury
Dla Metamorfoz Twoich, ten gdyby� m�g�
Gdyby� ujrza�
Ten by�by Ci godny
Ach gdyby� zd��y�
Zd��
- Sta� obok, przy mnie, podziel my�l
Urzeczon�: gdzie�, kiedy� pi�kniej
Przeistacza�a si� jesie�, jak oto
- W tej Dolinie?
Wyci�gnij r�k�, w w�wozy - z�otem br�zem
Spi�em szelestliwe, p�jd�my
- Inn� wymy�l, Owidiuszu
Now� wymy�l opowie��...
Poznaj� widz�
- Nie chcesz?
C� Ci ta d�o� do-opowie?
Dawno niem�odzie�cza
Skro� siwa, oko bez �mia�o�ci
My�l nieustannie, namolnie to wiedz�ca:
"W kt�rej ju� cz�ci
- Po kt�rej stronie Metamorfoz
Twoich Mieszkam?..."
Ile, co Ci ze mnie? Ze mn�?
- Addio Owidiuszu
�e obaj wiemy - skr�caj!
Na moment Ciebie po�yczy�em tylko
Z arsena�u poetyki
Gdy - nadmiar i ol�nienie
A muza nieporadna, bogi i bo�ki wzywa dawne ku dekoracji
Nieboraczka nie wie, jak� wobec �wiata mow�
Obwo�ywa� zachwyt
Wdzi�czno�� jak wyklaska� rytmizowa� - w jakich s�owach?
C�, nawyk, stara szko�a. A tak naprawd�
Duszo moja, wiesz nie od dzi�
(Nie wspominajmy tu o cenie)
Po swojemu duszyczko, po swojemu
- �piewaj najpro�ciej
rado�� w cicho�ci
Bo rado�� - tak sta� na dnie doliny, s�ucha�
jak strumyk li��mi przykryty, z resztk� srebra
uk�ada si� przed zim�
Bo to radosna strata - patrze�, jak g�r� w s�onecznym wirowaniu
rozsypuje si� na wieczno�� - bogactwo
bywszy zam�t lata
Bo rado�� - z najskromniejsz� prostot� wiedzy
wiedzie�
ile trzeba
- na lewo zamek, Ska�a. Droga, co na prawo, to do Krakowa szosa
(Pod lasem chata jasnookienna, ciep�y piec,
herbata)
Bo to b�ogos�awiona Chwila - przez chwil� cho�by -
pewno��
�e co przed czasem ustanowione
- sercem przyj�te. I uciszone.
Wi�c nie trud� si� anima mea
- Pakuj okrzyki, schowaj aklamacje
Zwyczajnie w duchu wyznaj cicho - szczerze:
- Pi�knie tej jesieni
W Ojcowskiej Dolinie, rozjarzy� nam si� w�a�nie
Czasu u�amek
- Zaiste nad wyraz...
Przenikliwa jest m�dro�� czere�ni
Ona z wiosn� z jask�k� w zawody
Zrywa si� do lotu
W zapami�taniu do pienisto�ci
Gdy pora kwitn�� - ona ca�a i wy��cznie
Kwitnie
Bez niepokoju, podejrzewam
Zasypiaj�c - �pi. Bez troski
O jako�� pestki o mr�z
O narz�dzie ogrodnika (tego naje�d�cy z kosmosu)
- Drapie�nik, a przecie� czu�o�� sama
Wydrze spod st�p najmniejszemu �d�b�u
Wod� i wypije
Lecz je�li jaki owad zalotny
Dotknie j�
Ugnie si� mi�o�nie jak nikt na Ziemi
Niczego nikomu nie obiecuje
Wi�c znik�d niczego si� nie spodziewa
Wiatr gdy uderzy
Zniszczy pokolenie
Nie skamienieje jak Niobe
1 li�ci nie potarga sama
- Nauczy�a si� trwania
Metamorphosis - oto co nas ��czy
Metamorphosis i troska - przy mnie i we mnie
- Oto r�nica
Ona si� po prostu spe�nia
My chcieliby�my wykorzysta� �ycie
* * *
To nie jest sztuka w�drowa� do Betlejem
Kiedy zap�onie gwiazda noc�
I drogi jasny �uk wyznacza
- Nie sztuka w �lepym tkwi�c zau�ku
I�� do Canossy
Gdy umie cesarz poj��
�e wyj�ciem - tylko pokutnicza szata
I nie jest kwesti� - na �wiat powraca� rano
Kiedy powieki �wiat�em tkni�te
Same si� unosz�
- Ale jest trudniej trudniej na pewno
Nocy jak beton szczelnej
Otwarte przeciwstawia� oczy
I trwa� z pytaniem: Po co?...
Wiosna
Trawa - to chor�giewki umar�ych
Kt�rymi machaj� do nas rado�nie
- Ach tutaj tutaj do nas
Widzisz, jakie to wszystko
Pewne
Proste
* * *
Jeszcze jak chcie� tak palcem wodzi�
Bezpieczn� maj�c szyb�
I patrze� jak topnieje napis
- Jak oddech w szron zastyga
Jak chcie� - tak jeszcze w s�owa wi�za�
Z wn�trza kamienia
Z gniazda wiatru
G�oski wydobyte
- D�wi�k jak sypanie piasku
S�ysz�c
Ach jak nie chcie� jeszcze
- Jak si� nie stara�
W jak� nie wybiegaj�c przestrze�
Jakiego nie dochodz�c kresu
Mog�c jeszcze powtarza�:
Jeszcze
Cho� to jest s�owo jak rozbitek
Co po�r�d morza
Na chwil� ocalony
Do brzegu p�ynie
Wiedz�c
�e brzegu nie ma
Pami�� i Zapominanie
Wybaczcie mi, twarze moje wszystkie
� Przyjazne i te
Nienawistne sobie
(Jednak do siebie
Nawzajem si� garn�ce)
- Na jednym
W d�
Opadaj�cym statku
Nie po�egnane - wybaczcie
�e nie s�ysza�y�cie: "�egnajcie"
Gdy� "by�y�cie"
To tylko i to wszystko
Co powiem
Rw�ce si� same
Niepohamowane gesty
- S�owa na przek�r 
Przymuszone
Kolejne �wiaty
Urz�dzaj�ce we mnie
Kolejne swe zamieszkiwania
Wybaczcie -
Pami��?
- Kt�rej si� zdaje �e jest kr�low�
I �e po w�asnym domu, w koronie z�otej
Chodzi, naprawd� -
Obr�cz
Zardzewia�� nosi
I w gruncie rzeczy, ach nawet ona
S�u�k� jest tylko (nieco krn�brn�)
Na pot�niejszym - Dworze Zapominania
- Gdzie ponad bram�, w samym zenicie
Beznami�tno�ci gwiazda
Oboj�tnie trwa
Dworzec w Sandomierzu
Kt�rzy - w tamten wiecz�r...
- I Kt�rzy ile dzi� znacz�?
Z pewno�ci� siedem lat temu
Na dworcu w Sandomierzu
Wieczorem
Wypi�em szklank� herbaty
Cho� wok� ja�nia�y twarze
�adna nie zosta�a
Nie rzuci�em si� na�
Z obelg�
Z poca�unkami
Je�li istniej�?
- Bez mojej �wiadomo�ci �yj�
Bez mego udzia�u
I tylko - zn�w oto
W d�oni herbata
(Przez przypomnienie)
Mo�liwo�� trwania im przyznaje
Bo - ludzie w ludziach - �yj�c
Dla siebie umieraj�
Je�li dla siebie - nie zaistnieli
(Wi�c - je�li si� nie pokochali?)
Pami��
- Przez ile� to przywo�a�
Przesz�e i nas samych na nowo nam oddaje
(Mo�na by� pewnym - kiedy i z czego
Sk�ada si� herbata?)
Wi�c
Je�li i Ty Panie
Nie wzi��e� mnie pod uwag�
- Bo�ka Niepami�ci
- Bo�ka Niezazdro�ci
Ze�lij przynajmniej Obym:
Za ka�dym przebudzeniem
Rozpoczynaj�c si� od nowa
Jak najmniej �a�owa�
Obym:
Gdy sam dla siebie gubi�c si�
I na zawsze
(Bez Twojej wiedzy nawet o tym mo�e?)
Jak najmniej zazdro�ci�
�e po mnie dalej
Herbata
Ludzie
I cho�by, jak nieistotny dzi� - �w (dla mnie)
W Sandomierzu dworzec
�e po mnie dalej
Trwa� mo�e...
Z tej m�odo�ci...
Z tej m�odo�ci wyszli�my jak z kina
- Ekran na wylot ju� przejrzany
Dawno si� tli� bez akcji
I coraz g�o�niej
Jako - jedynie s�uszne wyj�cie
Czerwony ponad drzwiami
Wzywa� napis: WYJ�CIE
Wyszli�my wi�c (tak jak si� cz�sto wychodzi z kina
Wzruszaj�c ramionami)
Opu�cili�my jak bal
Gdy dnieje ju� - a nic z zabawy
l tylko w strugach zwi�d�ych dekoracji
Podobnie gasn� twarze
Opu�cili�my wi�c (tak jak si� nieraz opuszcza bale
Bez uczucia szczeg�lnej satysfakcji)
I tak ju� pozostanie?
- Szczelniej przymkniemy okiennice
B�d� herbaty i lektury
I b�dzie - coraz klasycznie]
Na m�zg futera� - z samej Racji
Wdziejemy (S�uszna pora)
W przedsionku serca prawdopodobny umie�cimy
Napis:
Nie przeszkadza�
Nawa� pracy
M�odo��?
Wszak�e wypada mie� swoj� m�odo��
Tego wymaga �ycia obyczaj
- Wi�c ustalimy �piewki chor�giewki
Zapobiegliwi odpowiedzialni
Wobec w�asnego �yciorysu
I tylko czasem nie do�� strze�ony
Przed lustro wzrok si� wymknie
I zapyta:
"Co� si� sta�o?..."
Tak - Stali�my si� �rednim pokoleniem
- Urodzeni kaskaderzy
Zostali�my aktorami
Przyjacio�om - w podzi�ce
Za szklank� herbaty na pustyni
Za kube� zimnej wody
Gdy zas�u�y g�owa
To oczywiste. (W og�le - o czym mowa!)
Ale najbardziej
Czego si� pewnie nie domy�laj�
- �e z ich powodu
�e to przez wzgl�d na nich: - Nie
Jednak nie
- Nie powinienem
- Nie mog�...
Hamulec i kaganiec.
�e z�a nie przysparzam wi�cej
Ni� m�g�bym. Wyznajmy szczerze
Ni� mia�bym (mam) na to ochot�
�e pow�ci�gliwo�� przez nich �wicz�
Nie wiem, czy bardziej powstrzymuje mnie
Ludzko��, Prawo, Przykazanie z G�ry
Czy: Co ja powiem?
Jak ja im jutro spojrz� w oczy?...
�wiat ani by odgad�, jak dla ich stara�
Pr�gierz bywa� mi oszcz�dzany
Milczenie ich,
lecz jak wymowne
Jak mnie ostrzeg�o
Przede mn� samym
- B�ogos�awcie konfesjona�y
Sprzymierze�com owym
Ani do uszu by wam przysz�o
Ile mniej (dzi�ki komu)
S�ucha�y�cie zawstydzaj�cych wyzna�.
Przyjacio�om - wdzi�czno��
Za wszystkie po�ytki jakie mam
Z ich istnienia
- Jawne
I kt�rych si� pewnie nigdy nie domy�la
Ach, za te zw�aszcza, mo�e nawet
O wiele bardziej
Ballada o "Kim� Drugim"
�e - piek�o to kto� drugi - (ach znamy wiemy)
� Widziano nieraz ca�kiem dok�adnie
� Jak si� umiera bez tego piek�a
Tu na ziemi
- Zawsze kto� ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin