Inglot Smog nad Tokyoramą.txt

(53 KB) Pobierz
Jacek Inglot

Smog nsd Tokyoram�

Pocz�tkowo na horyzoncie, dok�adnie na linii styku morza i nieba,
pojawi�a si� niewielka, ciemna plamka. Ros�a w oczach, rozci�gaj�c na
boki i grubiej�c po�rodku, aby w ko�cu przekszta�ci� si� w masywn�,
ciemn� chmur�. W szyby uderzy� pierwszy, jeszcze s�aby podmuch. Chmura
na horyzoncie pot�nia�a. Pojawi�y si� niewielkie wypustki, kt�re wicher
odrywa� od g��wnej masy i ciska� sk��bione gdzie� w d�. Wstawa�y jednak
nast�pne, grubsze i czarniejsze, uparcie pe�zn�c wzd�u� linii horyzontu.
Chmura zajmowa�a ju� trzeci� cz�� niebosk�onu, coraz czarniejsza i
g�ciejsza w �rodku; wida� by�o, jak wypluwa z siebie czarne k��by,
kt�re wznosz�c si� do g�ry zajmowa�y coraz to nowe obszary czystego
powietrza. Ca�y horyzont by� ju� tylko nieogarni�tym obszarem brunatnej
ciemno�ci, jedynie u samej g�ry majaczy� jeszcze w�ski pas b��kitu.
Dopiero teraz zawy�y syreny ostrzegawcze, a latarnie zacz�y mruga�
czerwonym �wiat�em. Wiatr zawy� w�cieklej i przed szyb� pojawi� si� wir
szarego dymu. W tym momencie chmura po�ar�a resztk� �wiat�a i w zapad�ej
nagle ciemno�ci chlusn�a na miasto smolistym deszczem. Szyb�
b�yskawicznie pokry�a sie� oleistych kropel. Osiada�y warstwa za
warstw�, coraz brudniejsze, lepkie i kleiste, poch�aniaj�c ostatki
czerwonego, alarmowego blasku z ulicy. Za szk�em rozpocz�� si�
ob��ka�czy taniec zg�stk�w ciemno�ci, p�dz�cych z niesamowit� pr�dko�ci�
przed siebie i rozgniatanych o lustrzane �ciany wie�owc�w. Chmura obj�a
miasto w posiadanie.
Nicholas Pryer odwr�ci� si� od okna. Zreszt�, nie by�o ju� po co
dalej patrze�, poniewa� automatycznie w��czy�o si� o�wietlenie i szyba
zmieni�a si� w tafl� b�yszcz�cej smo�y. Davidson obserwowa� to z
rozbawieniem.
- To pewnie pana pierwszy smog w Tokyoramie? - spyta�. Pryer
wzruszy� ramionami.
- Widywa�em ju� co� podobnego w Londynie.
- I sam pan przyzna, �e nie ma tu por�wnania. To co� specjalnego,
smrody z kanto�skich fabryk i Szanghaju, kt�re zbieraj� si� nad Morzem
Wschodniochi�skim i co jaki� czas gnane s� zachodnim pasatem a� tutaj.
Wygl�da to do�� efektownie.
- Owszem - przyzna� Pryer. - Wr��my jednak do sprawy. Co w�a�ciwie
wiadomo o tym cz�owieku?
- Niewiele - Davidson od niechcenia zajrza� do le��cego przed nim
skoroszytu. - Facet jest bardzo dyskretny, je�li chodzi o szczeg�y
dotycz�ce swojej osoby. Pochodzi prawdopodobnie gdzie� z zachodniego
Sinkjangu, tak przynajmniej podawa�a prasa. W Tokyoramie pojawi� si� dwa
lata temu, akurat na pocz�tku gor�czki Shogun Game, z bhuta�skim
paszportem. Paszport autentyczny, niemniej nie da�bym z�amanego centa za
prawdziwo�� zawartych w nim danych. Oko�o trzydziestu pi�ciu lat,
rasa... hm, ��ta, ale sam pan zobaczy, �e w do�� osobliwy spos�b.
Shogun Game wzbudzi�a jego zainteresowanie od pocz�tku, w jaki� miesi�c
po przyje�dzie pojawi� si� w teamie Master Onodery, zrazu jako zwyk�y
pionek, p�niej jeden z doradc�w Onodery. W ko�cu, dziewi�� miesi�cy
temu, po �mierci Onodery stan�� na czele teamu. W tej chwili jest to,
opr�cz zespo�u Maruyamy, najlepsza dru�yna w ca�ej Japonii.
- Nadal nie rozumiem, dlaczego ten cz�owiek sta� si� przedmiotem
zainteresowania waszego resortu - Pryer wyj�� Davidsonowi z r�ki
skoroszyt i przekartkowa� go szybko. - Tu nic takiego nie ma.
- W raportach nie umieszcza si� pog�osek. A te s� ostatnio niezwykle
ciekawe. M�wi si� o spotkaniach nast�pcy Onodery z niekt�rymi
przedstawicielami wielkiego biznesu, znanymi ze swej niech�tnej postawy
wobec Stan�w Zjednoczonych. Poza tym ta niesamowita gra sprzyja
rozpalaniu nastroj�w nacjonalistycznych, a te pr�dzej czy p�niej obr�c�
si� przeciwko nam. To ju� wystarczy, aby zaj�� si� ca�� spraw�.
- Mam wyst�powa� pod w�asnym nazwiskiem?
- Tak b�dzie najlepiej. To nie s� g�upcy, poza tym o wiele �atwiej
ukry� pa�skie powi�zania z nami ni� sfabrykowa� now� osobowo��. Bardzo
si� przyda pa�ska fama japonisty-amatora. Zreszt�, dostanie pan kogo� do
pomocy.
- Kogo?
- Takiego jednego by�ego yakuz�, kt�ry pracuje dla nas od pewnego
czasu. B�dzie dla pana kim� w rodzaju ochrony.
Davidson posun�� ku niemu fotografi�. Pryer patrz�c na poci�g��,
delikatn� twarz o ironicznie zmru�onych oczach pomy�la�, �e zupe�nie nie
pasuje ona do obiegowych wyobra�e� o gangsterach. Pasowa�a raczej do
gwiazdora telewizyjnych melodramat�w.
- Do Kagoshimy i dalej na wysp� dotrzecie osobno. Kontakt nawi��ecie
na miejscu, wed�ug opracowanego planu.
- Rozumiem - Pryer jeszcze raz wzi�� skoroszyt do r�ki. - Tan-Ho.
Jestem pewien, �e to musi co� znaczy�.
Yukio Kamei siedzia� w przyjemnym i ch�odnym barze na jednym z
przedmie�� Tokyoramy i popijaj�c piwo czeka� na taks�wk�, maj�c� go
odwie�� na dworzec. Mia� jeszcze sporo czasu, dlatego pi� nie�piesznie i
przez panoramiczn� szyb� rozgl�da� si� po okolicy. Dzielnica by�a cicha,
przewa�a�y niskie domki z ukrytymi pod plastykowymi kloszami starannie
wypiel�gnowanymi miniaturowymi ogr�dkami. Uwag� jego zwr�ci� niewielki
domek po przeciwnej stronie ulicy. Przez zabrudzon� szyb� klosza
dostrzeg� dw�ch starszych m�czyzn, pochylonych w skupieniu nad plansz�.
W r�kach trzymali sterowniki i manipulowali nimi gor�czkowo. Co chwila
co� iskrzy�o i b�yska�o - Yukio domy�li� si�, �e to wybucha�y niszczone
na planszy mikroroboty. Jeden z m�czyzn, starszy, o siwej koziej
br�dce, ociera� kolorow� chust� pot z czo�a. Widocznie rozgrywka
zbli�a�a si� do dramatycznego fina�u. Yukio poci�gn�� kolejny �yk piwa -
w ogr�dku b�ysn�o co� szczeg�lnie mocno a stary z irytacj� cisn��
sterownik w k�t. Jego przeciwnik u�miechn�� si� pow�ci�gliwie, acz z
wyra�n� satysfakcj�. Kamei westchn�� ci�ko i pomy�la�, �e je�li tak
dalej p�jdzie, to domki na obrze�ach metropolii b�d� ta�sze ni�
mieszkania w �r�dmie�ciu. W�r�d emeryt�w indywidualna odmiana Shogun
Game zrobi�a furor�, wydatnie przerzedzaj�c ich szeregi. Ca�y maj�tek
przechodzi� na zwyci�zc�, kt�ry zazwyczaj spieni�a� nieruchomo�� od razu.
Przed bar zajecha�a taks�wka. Yukio dopi� piwo i wyszed� na ulic�.
Starzec, kl�cz�c na czerwonej macie, bi� czo�em w stron� pa�acu cesarza.
Jego przeciwnik spogl�da� na to w milczeniu i z szacunkiem. Yukia
wskoczy� do taks�wki, kt�ra ostro ruszy�a do przodu, k�tem oka dostrzeg�
jeszcze, jak starzec podpisywa� jaki� papier. Wyjechali na prowadz�c� do
centrum obwodnic�, par� chwil potem min�li jad�c� powoli karetk�
pogotowia. Nigdy nie �pieszyli si� do ofiar Shogun Game. Krew z
rozprutego brzucha �cieka�a powoli, zw�aszcza u starszych ludzi. Cz�sto
na zgon musieli do�� d�ugo czeka�, nim w�adowawszy ofierze wn�trzno�ci z
powrotem do brzucha mogli zawie�� trupa do krematorium.
Godzin� p�niej siedzia� ju� w wygodnej kabinie zd��aj�cego do
Kagoshimy ekspresu i podziwia� widoki po�udniowego Honsiu. W�a�ciwie nie
by�o co podziwia� - wszystko, co przedstawia�o jak�kolwiek warto��
pokrywa�y plastykowe kopu�y b�d� namioty. Folia przykrywa�a ca�e zbocza
g�r - tam, gdzie zerwa� j� wiatr, straszy�y ponure kwadraty wypalonej
ro�linno�ci. Zaimportowana z Chin katastrofa ekologiczna trwa�a czwarty
rok. Yukio zas�oni� okno i zag��bi� si� ponownie w stosie ilustrowanych
czasopism. Znaczna cz�� artyku��w by�a po�wi�cona spekulacjom na temat
decyduj�cego meczu mi�dzy Tan-Ho a Maruyam�. Przewidywano, �e b�dzie to
najciekawszy pojedynek w dotychczasowych dziejach Shogun Game; notowano
gwa�towny wzrost liczby zak�ad�w, mimo �e do samej gry pozosta�y prawie
dwa miesi�ce. W tej chwili wedle ostro�nych szacunk�w u legalnych i
nielegalnych bookmacher�w zdeponowa� sw�j wk�ad co dziesi�ty Japo�czyk.
Tendencja ta zdawa�a si� narasta�. Yukio z niesmakiem z�o�y� gazet� -
nigdy nie gustowa� w tej formie zak�ad�w, prawie zawsze ko�cz�cej si�
rozpruciem brzucha przez przegranego. Wola� mniej ryzykowne, a bardziej
sensowne sposoby zdobywania pieni�dzy.
Na korytarzu przed przedzia�em dostrzeg� nagle znajomy profil. Za
drzwiami stal jankes, ubrany w dobrze skrojony garnitur. Odwr�ci� si� ku
niemu i na moment ich spojrzenia zetkn�y si�. Jankes nieznacznie skin��
g�ow� i poszed� dalej. "Te� mi konspirator", pomy�la� Yukio i wr�ci� do
gazet.
W Kagoshimie znalaz� si� o czasie. Niestety, prom, kt�rym mia�
pop�yn�� dalej, na Wyspy Osumi, mia� powa�n� awari�. Wyj�cie z portu
przewidywano dopiero rano. Yukio zakl�� z cicha - czeka� go samotny
wiecz�r w mie�cie, za kt�rym specjalnie nie przepada�. Chwil�
przechadza� si� po nabrze�u, ogl�daj�c zacumowane statki. Mimowolnie
dostrzeg� te� jankesa, gdy ten kr�ci� si� bezradnie z torb� podr�n� w
r�ce, wreszcie z�apa� taks�wk� i pojecha� gdzie� w kierunku �r�dmie�cia.
Wzruszy� ramionami; zadanie przewidywa�o kontakt przed wysp� tylko w
wyj�tkowych okoliczno�ciach.
Opu�ci� nabrze�e i skierowa� si� do ma�ego, cichego baru po�o�onego
nieopodal, kt�ry kiedy� zapami�ta� ze wzgl�du na nie�le sch�odzone piwo.
W �rodku zasta� jedynie trze ;h dziadk�w, kt�rzy smutno poci�gali
p�dzony z prosa miejscowy specyfik, pogaduj�c do siebie nie�piesznie. W
k�cie siedzia�a jaka� dziewczyna, prawie cackiem zas�oni�ta ogromnym,
pla�owym kapeluszem. Zam�wi� puszk� Carlsberga i z przyjemno�ci� upi�
pierwszy tyk. Z�owi� pe�ne zazdro�ci spojrzenie jednego ze staruszk�w.
Ich n�dzne emerytury nie zezwala�y na takie luksusy. "Zawsze mog� zagra�
w Shogun Game", skonstatowa� zgry�liwie. O wiele bardziej interesuj�ca
by�a dziewczyna; czasem widzia� mi�kki zarys jej twarzy, gdy si�ga�a po
koktajl i rondo kapelusza podnosi�o si� na chwil�. Spostrzeg�, �e jest
�adna, nawet bardzo �adna. W miar� wysoka, o smuk�ej i spr�ystej
sylwetce zawodowej tancerki. Poczu� nag�y przyp�yw po��dania. Do rana
mia� jeszcze mn�stwo czasu. My�la� teraz intensywnie jak zacz��, kiedy
dziewczyna, widocznie czuj�c jego wzrok na plecach, odwr�ci�a si�
gwa�townie. Napotka� jej spojrzenie - smutnych, szarych oczu.
- Jeste� yakuz�? - spyta�a a w�a�ciwie stwierdzi�a, podziwiaj�c
wytatuowanego na jego plecach niebiesko-mszarnego smoka. Dotkn�a prawej
�op...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin