Gayle Wilson - Księżna tajemnie poślubiona.pdf

(1320 KB) Pobierz
QPrint
6952884.002.png
2
PROLOG
Kwiecieı 1815
Kasztanek rwaþ siħ do galopu, jednak stanowczo po-
wstrzymywany, rħkĢ jeŅdŅca, musiaþ iĻę stħpem. PatrzĢc
z boku, miaþo siħ wraŇenie, Ňe miħdzy rumakiem a dosia-
dajĢcym go mħŇczyznĢ panuje idealna harmonia, tak na-
prawdħ jednak byþa to nieustajĢca prba siþ.
Dopiero gdy podpuþkownik Nicholas Stanton zauwaŇyþ
szczupþĢ postaę przechadzajĢcĢ siħ w cieniu wiekowych
dħbw, pozwoliþ kasztankowi wyciĢgnĢę szyjħ i przyspie-
szyę. Ponownie ĻciĢgnĢþ konia, gdy zbliŇyþ siħ do drzew.
Dziewczyna odwrciþa siħ, zaniepokojona odgþosem
kopyt.
Miaþa bþħkitne oczy, ocienione rondem niemodnej,
sþomkowej budki. Kapeluszy takich dawno juŇ nie noszo-
no w mieĻcie, skĢd niedawno wrciþ mþodszy syn ksiħcia
Vaila. Jej wzrok na chwilħ zatrzymaþ siħ na jeŅdŅcu, lecz
szybko na powrt utkwiþ w ziemi.
Nick Stanton lekko siħ skrzywiþ, nie przywykþ bowiem
do takich afrontw, szczeglnie ze strony kobiet. Przeciw-
nie, awanse, jakie mu czyniþy dobrze urodzone panny, za-
6952884.003.png
wrciþyby w gþowie niejednemu, trzeba jednak przyznaę,
Ňe swoje powodzenie zawdziħczaþ nie tylko urodzie, ma-
jĢtkowi i dobremu urodzeniu, lecz rwnieŇ zasþugom wo-
jennym, ktre opromieniþy jego imiħ podczas kampanii hi-
szpaıskiej. Sam ksiĢŇħ Wellington* niejednokrotnie wy-
rŇniaþ go w rozkazach dziennych!
Z urody i figury podobny do greckich pþbogw, ze
zdumieniem przyjĢþ dyskretnĢ, lecz stanowczĢ odmowħ,
jakĢ wyczytaþ z oczu mþodej kobiety, noszĢcej zniszczony
sþomkowy kapelusz. Nie do tego przywykþ na londyıskich
salonach.
W odpowiedzi na tħ oczywistĢ dezaprobatħ, Nick po-
nagliþ konia w Ļlad za oddalajĢcĢ siħ dziewczynĢ. Wskraþ
tyle, Ňe znw podniosþa na niego bþħkitne oczy, surowe
teraz i powaŇne.
- Dzieı dobry - pozdrowiþ jĢ, dostosowujĢc krok wierz-
chowca do tempa jej marszu.
Promieı sþoıca, ktry przedostaþ siħ przez gaþħzie,
bþysnĢþ zþotem w jego jasnych i lekko falujĢcych wþosach.
To, co inni osiĢgali za pomocĢ rozgrzanych Ňelazek, on
miaþ z natury, ktra i tak obdarzyþa go hojnie. Dobrze
skrojona kurtka mundurowa uwydatniaþa szerokie ramio-
na i wĢskĢ taliħ, a obcisþe bryczesy opinaþy muskularne
uda i dþugie nogi.
* Arthur Weilesley Wellington - 1769-1852, ksiĢŇħ, brytyjski wdz i polityk.
Po dþugich i krwawych walkach (1809-1814) wyparþ wojska francuskie z
Portugalii i Hiszpanii, w 1815 roku zwyciħŇyþ Napoleona I pod Waterloo
(przyp. red.).
6952884.004.png
4
Usþyszawszy to pozdrowienie, dziewczyna znw pod-
niosþa oczy, chcĢc przekonaę siħ, kim jest natrħt. Twarz
miaþa w klasycznym ksztaþcie serduszka, ale usta nieco
za szerokie i nos bardziej prosty niŇ zadarty. Nie byþo
w niej Ňadnej afektacji, wrħcz przeciwnie, widaę byþo, Ňe
twardo stĢpa po ziemi i ma jasny, stanowczy poglĢd na
Ļwiat.
Sukienka z haftowanego muĻlinu, ktrĢ miaþa na sobie,
musiaþa juŇ mieę co najmniej dwa lata. Obrħbek, podpiħty
na wiejskĢ modþħ dla ochrony przed cierniami, odsþaniaþ
skrawek prostej, biaþej halki. Przez ramiħ przewiesiþa wi-
klinowy koszyk, do poþowy napeþniony czerwonymi po-
rzeczkami.
- Sþucham, milordzie? - odpowiedziaþa krtko, po
nownie wbijajĢc spojrzenie w ĻcieŇkħ pod stopami.
KĢciki ust jeŅdŅca uniosþy siħ dumnie do gry, a szare
oczy rwnieŇ zaczħþy kontemplowaę wijĢcĢ siħ ĻcieŇkħ.
Przez jakiĻ czas nie odzywaþ siħ, prowadzĢc konia rwno
z dziewczynĢ.
- Zbiera pani porzeczki? - zdecydowaþ siħ w koıcu
zagadnĢę, choę byþo to przecieŇ oczywiste i pytanie wiel
kiego sensu nie miaþo.
Usta dziewczyny, nawykþe raczej do uĻmiechu niŇ do
skromnego ukþadania w ciup, drgnħþy.
- W rzeczy samej! - potwierdziþa.
Znw zapadþa cisza, przerywana jedynie czþapaniem
koıskich kopyt. Kasztanek niechħtnie przystosowaþ siħ do
wolnego tempa, jakie narzuciþ mu jego pan.
6952884.005.png
5
- MoŇe chce siħ pani przejechaę? - zaproponowaþ lord
Stanton, wyciĢgajĢc rħkħ.
Palce miaþ dþugie i lekko opalone, mimo Ňe ostatnie mie-
siĢce spħdziþ w Anglii, z dala od swego puþku, bo postrzaþ,
ktry otrzymaþ pod TuluzĢ, okazaþ siħ powaŇniejszy w skut-
kach, niŇ poczĢtkowo siħ zdawaþo. Groziþa nawet amputacja
nogi, do czego jednak na szczħĻcie nie doszþo. Pozostaþa je-
dynie trwaþa sztywnoĻę prawego kolana, ale i tak Nick uznaþ
siħ za zdolnego do dalszej walki. Dlatego teŇ udaþ siħ do Lon-
dynu, by przekonaę o tym swoich przeþoŇonych.
- Nie, dziħkujħ, milordzie. Jestem pewna, Ňe wasza
wysokoĻę ma na gþowie waŇniejsze sprawy niŇ zajmowa-
nie siħ mnĢ.
- Zapewniam paniĢ, Ňe asystowanie damie sprawiþoby
mi prawdziwĢ przyjemnoĻę.
Dziewczyna obrzuciþa jego twarz krtkim spojrzeniem.
- AleŇ, milordzie, ja nie jestem... - zaczħþa.
- DamĢ? - przerwaþ jej na pozr obojħtnie.
- Nie jestem z tych, ktre potrzebujĢ asysty - dokoı-
czyþa, nie okazujĢc gniewu z powodu oczywistej zniewa-
gi. Przerzuciþa koszyk z jednego ramienia na drugie.
- Pewnie bħdzie pani smaŇyę konfitury? - zapytaþ
przyjaŅnie Stanton, uwaŇnie ĻledzĢc jej ruchy.
- Nie, upiekħ placek z porzeczkami.
- Dla ukochanego?
- Nie mam ukochanego, milordzie.
- Taka piħkna dziewczyna? Trudno mi w to uwierzyę.
CzyŇby tutejsi mħŇczyŅni byli Ļlepi?
6952884.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin