Dance your life 30-32.rtf

(40 KB) Pobierz

Rozdział 30.

Ochroniarze Belli i podglądacz.

Bella:
Przerażona rozglądałam się po korytarzu.
W głowie kotłowały mi się tysiące pytań.
Kto to?
Czy to dowcip?
Dlaczego nie zorientowałam się, kiedy ktoś robił mi to zdjęcie?
Nie znałam odpowiedzi na żadne z tych pytań.
Może panika odebrała mi zdrowe zmysły, ale nie odważyłam się wejść do pokoju.
Dokąd mam w takim razie pójść?
Nieistotne, byle nie zostać tutaj.
Pędziłam korytarzem, moje oczy obracały się dookoła głowy.
Nie wiedziałam dokąd prowadzą mnie moje nogi, serce zaraz wyskoczy mi z piersi.
Nagle poczułam jak ktoś chwyta mnie mocno za ramię.
-Aa! - byłam tak przerażona, że nie potrafiłam powstrzymać się od krzyku.
Odwróciłam się i zobaczyłam przestraszoną twarz Emmetta.
-Jest tu gdzieś pająk? - zapytał bojaźliwie.
Zaraz za nim stał Edward, który patrzył na mnie z politowaniem.
Pokręciłam głową i Emmett poczuł się o wiele lżej.
-Co tu robicie? - zapytałam rodzeństwa.
Edward wzruszył ramionami.
-Mamy wolne popołudnie i właśnie wybieraliśmy się „Słonecznej Pizzy” (chyba tak to ostatnio przetłumaczyłam), a ty? - zapytał.
Bezwiednie też wzruszyłam ramionami.
-Chciałam iść do swojego pokoju. - burknęłam cicho.
-Ee, zły kierunek – zwrócił mi uwagę Emmett i spojrzałam na niego ze złością.
-Nie w tym problem. - jęknęłam i Edward uniósł wysoko brwi.
-No to w czym? - spytał.
Nie byłam pewna czy potrafię im wyjaśnić dlaczego zrezygnowałam z wejścia do własnego pokoju.
-Chodźcie ze mną. - stwierdziłam jedynie udając się w kierunku, z którego przyszłam, z nimi u boku czułam się o wiele pewniej. Wymienili tylko zdziwione spojrzenia i podążyli za mną
Zatrzymałam się przed drzwiami.
Naturalnie miałam nadzieję, że wcześniej tylko mi się przewidziało... niestety nie.
Zdaje mi się czy te litery wyglądają jeszcze groźniej niż poprzednio?
-Co to ma być? - zapytał skonsternowany Emmett.
Edward podszedł do zdjęcia i szybko zerwał je ze ściany.
-Kiedy zostało zrobione? - zapytał mnie wskazując na zdjęcie.
-Wczoraj wieczorem. - odpowiedziałam ledwie słyszalnie.
-To musi być jakiś bardzo kiepski dowcip. - wybąkał Emmett wpatrując się cały czas w krzykliwe litery.
-Czym to jest napisane? - zapytał i przeciągnął po nich palcami.
-Nie wiem. - odpowiedziałam jeszcze ciszej niż przed chwilą i osunęłam się na ścianę.
Cała ta sytuacja strasznie mi ciążyła. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko.
-Przyprowadzę nauczyciela. - usłyszałam głos Emmetta, ale w ogóle się tym nie przejęłam.
Zjechałam na podłogę i objęłam nogi ramionami.
-Hej, wszystko będzie w porządku. Może ktoś chciał ci zrobić kiepski dowcip. - usłyszałam głos Edwarda..
Zamiast głosu, do którego się przyzwyczaiłam – aroganckiego, drażniącego, ironicznego – usłyszałam tym razem głos, który brzmiał szczerze i troskliwie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że klęczy tuż obok mnie i – premiera! - uśmiecha się nieśmiało.
Jeden, mały gest, a przez moje ciało przechodziło na zmianę ciepło i chłód i na jedną chwilę zapomniałam dlaczego siedzę na tej cholernej podłodze. Edward spojrzał mi w oczy, a ja nie potrafiłam się od nich oderwać.
Co on ze mną wyprawiał?
-Przyprowadziłem pana Springa. - usłyszałam z daleko głos Emmetta, wzięłam się w garść, popatrzyłam w kierunku, z którego dochodził głos Emmetta i teraz dostrzegłam także pana Springa.
Kiedy zobaczył moje drzwi, zmarszczył czoło.
-Ktoś to tylko napisał czy jest coś jeszcze? - zwrócił się w moją stronę.
Edward podał mu zdjęcie.
Nasz nauczyciel był oburzony, że któryś z jego uczniów był do tego zdolny.
-Mam nadzieję, że to jednak tylko kiepski żart, ale proszę być ostrożną, panno Swan i najlepiej zawsze mieć kogoś przy sobie. Jeśli coś podobnego znów się wydarzy, proszę mnie natychmiast o tym poinformować. - stwierdził pan Spring.
Skinęłam głową.
-Co to właściwie jest? - zapytał Emmett wskazując na płonące krwiście litery.
-Powiedziałbym, że to tylko pisak. Poproszę naszą złotą rączkę, żeby natychmiast się tego pozbył. - odpowiedział pan Spring i popatrzył na mnie z troską.
-Doszła już pani do siebie, panno Swan? - zapytał, a ja starałam się skinąć tak, żeby mógł w to uwierzyć.
Wstałam, a pan Sprig odwrócił się i poszedł zawiadomić naszego majstra.
-Zostajemy z Bellą. - powiedział Emmett, a Edward od razu skinął głową.
-Bzdura! Idźcie już do „Słonecznej Pizzy” - stwierdziłam niby obojętnie i przekręciłam klucz w zamku.
Dzięki Bogu, zdołałam się już uspokoić.
-Nie, zostajemy! - zakończył dyskusję Emmett.
Westchnęłam i ostrożnie uchyliłam drzwi.
Wygląda na to, że nic nie zostało zniszczone, wszystko było tak jak wcześniej.
Emmett i Edward przesunęli mnie delikatnie i zajrzeli do łazienki. Z impetem otworzyli drzwi, spodziewając się zapewne szalonego podglądacza, który się na mnie rzuci.
Wyszli z łazienki, Emmett rzucił się na kanapę.
-Idziecie jutro na tą imprezę? - zapytałam obu, chcąc jak najszybciej uciec od bardziej poważnego tematu.
-Jasne! - powiedział Edward z szerokim uśmiechem, a Emmett tylko przytaknął
-Jak jest w tym „New Moonie”? - pytałam dalej.
-Trochę ekskluzywnie, ale pomimo to młodzieżowo i... no wiesz, na czasie. Jest w czarno – białym stylu, żeby lampy dawały lepszy efekt. - wyjaśnił mi Emmett.
-Poza tym są dwa poziomy, na dole jest sala taneczna, całkiem spora. Tam też jest bar. U góry jest miejsce, żeby usiąść, odpocząć, pogadać. Urządzone na czerwono, raz na jakiś czas przychodzi kelner i pyta czy nie chcesz czegoś do picia. Więc jest naprawdę świetnie! No i DJ jest genialny.
Opis Emmetta całkiem mi pasował.
-Jestem głodna. Wy też? - zapytałam braci.
-I to jak! Zamówmy pizzę. - rzucił Edward i już wyciągnął z kieszeni swoją komórkę.
-co chcecie? - spytał mnie i Emmetta.
-Ja wezmę pizzę z mozzarellą. - opowiedziałam.
-A ja hawajską.
Edward skinął i kiedy tylko ktoś po drugiej stronie odebrał telefon, powiedział:
-Pizzę salami, z mozzarellą i hawajską, poproszę.
Rozłączył się.
-Zaraz powinna być.

-A teraz podglądacz Belli. - Emmett w mało subtelny sposób przywrócił mnie do rzeczywistości.
-Kto to może być?
Zastanawiałam się chwilę.
-Nie mam zielonego pojęcia. - stwierdziłam zawiedziona, a pozostała dwójka też wyglądała jakby nic sensownego nie przychodziło im do głowy.
Nagle usłyszałam jak ktoś majstruje coś przy zamku.
Popatrzyłam na chłopców i wszyscy wpatrywaliśmy się w drzwi.
-Czy ktoś mógłby mi to wyjaśnić? Dlaczego nasza złota rączka musi zmywać jakieś groźby? - usłyszałam głos Alice i od razu zaczęłam lżej oddychać.
Moja malutka przyjaciółka weszła do środka i usiadła z nami na kanapie. Kiedy zobaczyła swoich braci, stwierdziła:
-A wy co tutaj robicie?
-Jesteśmy ochroniarzami Belli. Musimy chronić ją przed psycholem. - wyjaśnił Emmett.
Alice zmarszczyła czoło.
-Co się stało?
Spróbowałam jej to zwięźle streścić:
-Po lekcjach przyszłam tutaj i zobaczyłam tą „wiadomość”. Poza tym wisiało jeszcze moje zdjęcie, które ktoś musiał zrobić wczoraj, jak leżałam na słońcu. Przestraszyłam się i nie chciałam sama wchodzić do pokoju, uciekłam jak najdalej i wpadłam na twoich braci. Masz może jakiś pomysł kto to mógł być? - zapytałam na koniec.
Alice zastanawiała się nad tym przez kilka sekund.
-To mogła być Lauren, Tanya albo Jessica.
-Dlaczego je podejrzewasz? - zapytał zaczerwieniony Edward.
-Groziły już Belli. Pamiętasz? Żebyś trzymała się z dala od Edwarda. - przypomniała mi moja kochana przyjaciółka.
-Co?! - ocknął się Edward zaskoczony. Teraz to ja zrobiłam się czerwona. No tak, on przecież nic o tym nie wiedział.
-Wpadłyśmy kiedyś na kilka twoich fanek, które najwyraźniej poczuły się w obowiązku chronić niewinnego Edwarda...Przecież nie poradziłbyś sobie inaczej z Bellą, gdyby nie twoja damska obstawa. Może teraz są wściekłe z powodu pocałunku i plotek.
Im dłużej Alice mówiła, tym było mi gorzej, Edwardowi chyba zresztą też. Alice po raz pierwszy wypowiedziała wszystkie fakty na głos, niektóre z nich staraliśmy się z Edwardem ignorować, jak na przykład sprawa z balem.
Nagle ciszę przerwało głośne pukanie.
Miałam już swojego prześladowcę, więc porządnie się przestraszyłam.
-Pizza! - usłyszałam głos zza drzwi i odetchnęłam z ulgą. Nie myślałam, że aż tak łatwo mnie przestraszyć.
Edward wstał i poszedł otworzyć drzwi.
W progu stał uśmiechnięty Bryan.
-Wasza pizza. - wręczył Edwardowi pudełko. Podeszłam do nich, żeby zapłacić, ale Edward był szybszy i już zdążył wyciągnąć pieniądze ze swojego portfela i wręczyć je Bryanowi.
-Dziś ja stawiam. - powiedział uśmiechnięty.
-Dzięki. - wybąkałam i usiadłam z pozostałymi.
Dałam Alice kawałek mojej pizzy, siedzieliśmy tak przez dłuższą chwilę gadając o wszystkim i o niczym, zapomniałam zupełnie o moim podglądaczu.
-Musimy się chyba powoli zbierać. - Edward popatrzył na zegarek, a Emmett skinął potakująco.
-Nie przejmuj się tymi głupstwami. - Emmett przytulił mnie, chociaż przytulił to chyba niezbyt właściwie słowo dla jego niedźwiedziego uścisku, ledwo mogłam oddychać.
Chwilę potem podszedł Edward i ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu również mnie przytulił. I tak jak przy uścisku jego brata, musiałam wstrzymać powietrze, ale ty razem z zupełnie innego powodu.
Kiedy zdecydowanie zbyt szybko odsunął się ode mnie, szepnął mi jeszcze do ucha:
-Wszystko będzie dobrze.
A ja chciałam mu wierzyć, jego ciepłe ramię dotknęło mojej skóry. Natychmiast zrobiłam się purpurowa i szybko spuściłam wzrok, a on tak po prostu roześmiał się tym swoim cholernie melodyjnym śmiechem.
Rodzeństwo Edwarda cały czas obserwowało nas, a szerokie uśmiechy nie znikały z ich twarzy, jak zawsze, rzuciłam im ostrzegawcze spojrzenie.
Kiedy Edward z Emmettem wyszli, Alice natychmiast odwróciła się w moją stronę, ale w porę położyłam jej rękę na ustach.
-Jeśli usłyszę choć jeden, dwuznaczny komentarz dotyczący mnie i Edwarda, pożałujesz.
Popatrzyła na mnie rozczarowana, ale udało jej się zachować milczenie. Nie mogła jedynie pozbyć się tego przebrzydłego uśmieszku, który był chyba jeszcze gorszy niż jej komentarze.
Szybko uprzątnęłyśmy bałagan i pościeliłyśmy łóżka.
Kiedy tylko moje ciało dotknęło pościeli, przed moimi oczami pojawił się obraz tego, co zastałam na drzwiach. Niechętnie, ale musiałam przyznać, że naprawdę się bałam.
Jakby to przewidziała, Alice wyskoczyła ze swojego łóżka i położyła się przy mnie. Dzięki Bogu, łóżko było wystarczająco duże dla nas obu.
Byłam jej za to naprawdę wdzięczna i poczułam się o wiele lepiej.
-Dobranoc Bello. - powiedziała moja mała, zakręcona przyjaciółka głosem, który świadczył tylko o tym, że zaraz zapadnie w głęboki sen.
-Dobranoc Alice. - odpowiedziałam równie zmęczona.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.

Rozdział 31.

Dyskoteka i gorące tańce!

Bella:

-Bella! Co mam ubrać? - zapytała mnie chaotycznie biegająca po pokoju Alice, teraz udało jej się zatrzymać na kilka sekund, bo właśnie usiadła zrozpaczona przed szafą, nie wiedząc co robić dalej.
Szykowałyśmy się już na dyskotekę, miałyśmy przecież jeszcze „tylko” dwie godziny. Dzięki Bogu, cały dzisiejszy dzień przebiegł bez zbędnych rewelacji. Właściwie był taki jak zwykle, ale moi przyjaciele uważnie przypatrywali się każdemu uczniowi i nie spuszczali mnie z oka nawet na chwilę. Byłam o wiele spokojniejsza mając przy sobie Emmetta, nie dość, że zbudowany lepiej niż nie jeden ochroniarz, to jeszcze idealnie parodiował tych wszystkich bezmózgich mięśniaków. Przy nim zapominałam dlaczego właściwie bawi się w osobistego bodyguarda.
-Może spróbuj tym razem trochę bardziej spontanicznie? I idź w tym co masz na sobie? - zaproponowałam, ale po wzroku mojej przyjaciółki doszłam do wniosku, że ten pomysł nie przypadł jej chyba do gustu.
-A co myślisz o tym? - rzuciłam jej pierwszy lepszy ciuch.
Kiedy zobaczyła mój wybór, na jej usta wpełzł ogromny uśmiech.
-Bella, jesteś genialna! - krzyknęła i szybko zrzuciła to co miała na sobie i ubrała coś (żebym to ja wiedziała co), co przed chwilą ja trzymałam w rękach.( http://www.polyvore.com/cgi/img-set/BQcDAAAAAwoDanBnAAAABC5vdXQKFjlNTWVzN3lGM0JHMEdkVWoyOHdkVlEAAAACaWQKAXgAAAAEc2l6ZQ.jpg )
Wcisnęła mi za to krótką, niebieską sukienkę. Moje protesty oczywiście na niewiele się zdały, bo już po chwili stałam wpatrując się w lustro ze zdziwieniem. ( http://girldir.com/files/images/outfit-new-years-eve-4.preview.jpg) Wyglądałam o wiele lepiej niż myślałam, że będę wyglądać, ale to pewnie sprawka Alice i tony kosmetyków, które nałożyła mi na twarz. Włosy miałyśmy rozpuszczone, pomimo to i przy nich Alice spędziła trochę czasu, próbując ułożyć je w fale.
-Musimy wychodzić. - Alice spojrzała na zegarek i pociągnęła mnie za sobą.
Umówiliśmy się z chłopakami i Rose, że spotkamy się o 20 przed szkołą. Droga nie była zbyt długa, mieliśmy zamiar zrobić sobie mały spacerek. Już z daleka mogłam podziwiać zapierający dech w piersiach strój Rose. Miała błyszczącą biało – srebrną i tak samo krótka jak moja sukienkę ( http://foreveramber.typepad.com/photos/uncategorized/2007/12/11/christmasparty.jpg )
Ale przestałam oddychać, dopiero kiedy zobaczyłam Edwarda. Miał na sobie lekko wytarte dżinsy, zielone polo, a na to wszystko niedbale zarzuconą marynarkę. Nie byłam pewna, ale chyba jego spojrzenie też przylgnęło do mnie na chwilę.
-Wyglądacie jak modelki! - przywitał nas Seth, który razem z innymi przyjaciółmi Edwarda, Jacobem i Bryanem, szedł z nami.
Ja oczywiście się zaczerwieniłam, a Alice roześmiała się, podbiegając do Jaspera, który obdarzył ją krótkim całusem.
-Idziemy? - zapytał Emmett, a cała reszta skinęła jednomyślnie.
Mnie i moim przyjaciółkom było średnio wygodnie, w końcu przedzierałyśmy się przez park w szpilkach i któraś z nas raz na jakiś czas utykała w nierównościach chodnika (od tłumaczki – jakby w USA mieli nierówne chodniki ), pomimo to było całkiem zabawnie.
Do mnie dołączył Bryan i niestrudzenie raczył mnie opowieściami o koszmarach dzielenia pokoju z Jacobem Blackiem.
-Jest strasznie! Wszędzie stoją perfumy i aromatyczne szampony. Poza tym używa lakieru do paznokci! Okropne!
Nie zdziwiło mnie zbytnio, kiedy zauważyłam, że Bryan gada raczej do mojego dekoltu niż do mnie, nie uważałam tego za zbyt sympatyczne, jeśli chodzi o wygląd to też nie za bardzo był w moim typie.
Wyglądał jak przerośnięty macho ze swoimi blond włosami, które (fu) zaczesywał do tyłu. Rozglądałam się w poszukiwaniu jakiegokolwiek ratunku, albo jak kto woli bezczelnie ignorowałam głupoty, które wygadywał.
-Więc lubię pływać, rysować, malować, fotografować i tańczyć. A ty, Bello? - ups, zadał pytanie. Pewnie nie mogło być trudne.
-Yy, tańczę, śpiewam, spotykam się z przyjaciółmi, chodzę na imprezy... - czułam się jak na jakimś durnym konkursie, który przegrałam i za karę musiałam prowadzić z nim rozmowę.
Skierowałam wzrok na Edwarda, który patrzył teraz na Bryana z mieszaniną wściekłości i rozbawienia w oczach. Potem spojrzał na mnie i zobaczył mój wołający o pomoc wzrok, który krzyczał „Boże, ten facet jest idiotą! Ratunku!”.
Zwolnił kroku, żeby znaleźć się tuz obok mnie.
-Bella, pomyślałem sobie, że powinniśmy porozmawiać jeszcze o naszej... choreografii. - chyba był dumny ze swojej genialnej przemowy.
Uśmiechnęłam się do niego z wyrazem ulgi i bezczelnie odwróciłam się od Bryana. Wydawało mi się, czy na jego czole ktoś wygrawerował słowo „debil”?
-Muszę omówić parę rzeczy z Edwardem, sorry. - miałam nadzieję, że moje „sorry” nie zabrzmiało zbyt ironicznie.
Bryan popatrzył na mnie, to znaczy w mój dekolt, wzruszył ramionami i skierował się w stronę Setha.
-Dzięki! - powiedziałam z o wiele lżejszym sercem, a Edward zachichotał cicho.
-Wydawało mi się czy nie mogliście się dogadać? - spytał z łobuzerskim uśmiechem, tym łobuzerskim uśmiechem!
Wzniosłam oczy ku niebu.
-Absolutnie, to było wspaniałe przeżycie, jeszcze nigdy nie miałam okazji do tak wspaniałej wymiany poglądów! A już zwłaszcza mój dekolt.
Po ostatnich słowach spojrzał na mnie zdziwiony, a potem zaczął się głośno śmiać, nie zostało mi nic innego, jak tylko się do niego przyłączyć. Kiedy w końcu się uspokoiliśmy Edward zapytał:
-Więc potrafisz też śpiewać?
Czerwień! To wszystko, co można było zobaczyć na mojej twarzy, tylko dwie brązowe kulki, będące moimi oczami sugerowały, że to nie burak, tylko moja facjata.
-... właściwie nie... miałam kilka lekcji śpiewu, ale... nie... ja, eh... śpiewam tylko dla przyjemności. - plątałam się w zeznaniach, a moja twarz, chociaż wydawało mi się to niemożliwe, zrobiła się jeszcze bardziej czerwona i teraz zamiast buraka przypominała pomidora.
-Musisz coś dla mnie kiedyś zaśpiewać. - powiedział Edward.
-W marzeniach. - wymamrotałam.

-No, jesteśmy na miejscu. - zawołał Emmett, wskazując na nowoczesny, kanciasty budynek w czerwone paski.
Wyglądał znośnie, ale najważniejsze, że ze środka dobiegała świetna muzyka.
Przed wejściem wiła się oczywiście ogromna kolejka.
-O nieee! - westchnęła Alice, inni też nie wydawali się zbytnio zadowoleni.
-No chodźcie! - powiedziałam i ustawiłam się na końcu długiego ogonka. Nie czekaliśmy wcale tak długo, jak na to na początku wyglądało.
Weszliśmy i właśnie leciała piosenka The Veronicas „Untouched”
Kilka osób szalało już na parkiecie, ale chyba nie mieli zbyt wiele do czynienia z tańcem. Cieszyłam się, że tańczę hip hop, mogłam im pokazać jak się powinno zachowywać na parkiecie.
Nasza dziewiątka (Alice, Jasper, Emmett, Rose, ich, Edward, Jacob, Seth, Bryan) skierowała się do wolnej loży. Była na szczęście wystarczająco duża, żeby pomieścić nas wszystkich.
-Kto idzie tańczyć? - zapytał Edward i wszyscy oprócz Setha, Jacoba i Bryana podnieśli się ze swoich miejsc.
-Zamówicie nam cole? - spytałam i cała trójka skinęła głowami.
Wylądowaliśmy w szóstkę na parkiecie.
Leciało właśnie „Push” Enrique Iglesiasa, a ja już wczuwałam się w rytm. Nietrudno było się zorientować, że wszyscy ćwiczymy inne style, Alice i Jasper tańczyli cały czas razem, u Rosalie wszystko wyglądało bardzo elegancko. A ja, Edward i Emmett poruszaliśmy się tak jak zawsze. Emmett przysunął się do Rose, i jakże by mogło być inaczej – Edward do mnie i powiedział:
-Może udałoby nam się podszlifować nasz układ?
Zachichotałam, co nie było zbyt typowe dla mnie, biorąc pod uwagę towarzystwo Edwarda i tańczyłam razem z nim.
Taniec z Edwardem był... WOW!
Wspaniały!
Bez wątpienia!
Cudowny!
Nasze ciała poruszały się razem idealnie, jakbyśmy stanowili jedność.
Poza tym byliśmy bardzo blisko siebie. Mogłam czuć jego poruszające się ciało i byłam pewna, że on słyszy bicie mojego serca.
-Dobrze tańczysz. - zauważył Edward z uśmiechem, kiedy piosenka dobiegła końca.
-Ale uważasz, że ty robisz to lepiej. - uniosłam wysoko brwi.
Arogancki śmiech Edwarda był wystarczającą odpowiedzią.
Nie pytajcie skąd wzięła się moja odwaga, kiedy krzyknęłam mu do ucha (przez głośną muzykę):
-Udowodnij!
Jego uśmiech był jeszcze szerszy.
-Chcesz się ze mną zmierzyć? - zapytał z uśmiechem wyższości.
-Czemu nie? - posłałam mu w odpowiedzi taki sam uśmiech.
-DJ! Jedna para tutaj chce bitwy! - zawołał Emmett wskazując na nas.
Cholera! Jak on usłyszał naszą rozmowę?
-Wow! No to jedziemy! Do czego chcecie tańczyć? Co powiecie na „4 minutes”?
Auć, to było jak kolec w oku.
-Okej! - krzyknął Edward.
On mówi serio?
Naprawdę chce przeciwko mnie tańczyć?
Cholera!
Sama sobie zbudowałam tą szubienicę!
Może być nawet zabawnie... taaa, na pewno, Bello.

Edward zaczął się ruszać, a sala zawyła ze szczęścia.
Też umiem to co ty, od dłuższego czasu, pomyślałam i zaczęłam, że tak powiem, z nim walczyć.
Naturalnie Alice, Jasper, Rose i Emmett stali w pierwszym rzędzie i na przemian krzyczeli nasze imiona, ale to wszystko było mi obojętne. Liczyła się tylko bitwa. I Edward był moim przeciwnikiem.
Oczywiście był dobry, czego innego można się było spodziewać? Ale nie powinien mnie lekceważyć. Ja też potrafiłam się ruszać.
Kiedy piosenka dobiegła wreszcie końca, zatrzymaliśmy się, próbując złapać oddech.
Wszyscy widzowie i Edward patrzyli na mnie!
Czy moja próżność została połechtana? Eh, nie!
Odwróciłam się, przeszłam przez tłum, który zaczął już tańczyć i podeszłam do stołu, gdzie stała już moja cola.
-Dobra byłaś. - powiedział Bryan, kiedy z szybkością światła opróżniłam szklankę z colą i od razu poczułam się lepiej.
-Chodźcie na parkiet! - pociągnęłam cała protestującą trójkę za sobą.
Tym razem przyłączyłam się do Rose i razem tańczyłyśmy do „Piece of me” Britney Spears. Zauważyłam, że Bryan cały czas próbuje tańczyć ze mną, ale zignorowałam go. Zauważyłam tez, że na parkiecie są Tyler i Mike i cały czas mnie obserwują, Boże, mam nadzieję, że Mike nie wziął na poważnie tej akcji z kremem.
Poczułam, że powietrze robi się ciężkie i zaczyna łapać mnie silna migrena. Poczułam też jakby moje kości należały do stuletniej babci, bo bolały mnie przy każdym ruchu.
-Rose, chyba pójdę już do domu, okropnie się czuję. - zawołałam do niej.
Możliwe, że mnie nie zrozumiała, ale skinęła głową i zajęła się Emmettem, a ja skierowałam się do drzwi. Miałam nadzieję, że wieczorne, rześkie powietrze mi pomoże, ale głowa ciążyła mi coraz bardziej. Czy można mieć kaca po coli?
Szłam w stronę szkoły, poganiając się w myślach - „Chodź, Bella, to wcale nie jest tak daleko”, ale moje ciało w ogóle mnie nie słuchało. Powieki zrobiły się strasznie ciężkie, moje mięśnie i kości nie reagowały, głowa była tak ciężka, jakby wszystkie myśli, które w niej krążyły postanowiły nagle przytyć jakieś sto kilo. Nie chciałam już myśleć o niczym, kiedy do moich uszu dobiegł czyjś szept:
-Mówiłem ci, że widzę wszystko.


Rozdział 32.

Strach

Bella:

Kręciło mi się w głowie, było mi niedobrze.
Odwróciłam się i spojrzałam mu w twarz.
-Bryan? - bardziej wyszeptałam niż powiedziałam, ale pomimo to mnie zrozumiał.
Jego usta wygięły się w parszywym uśmiechu.
Moje ciało już w ogóle nie reagowało.
-Tak, to ode mnie były te groźby. - zaczął Bryan swoim odrażającym głosem, przysunął się jeszcze bliżej i owinął moje kosmyki wokół swojej dłoni.
Gapiłam się na niego skonsternowana i przerażona. Co innego miałam zrobić?
-Właściwie to nie do końca była groźba, to właściwie stwierdzenie, że widzę wszystko. Myślałaś, że kto to zrobił? - zaśmiał się, a jego alkoholowy oddech wbił się w moją twarz.
-Myślałam... że może Tanya... albo Lauren. - próbowałam utrzymać otwarte oczy.
-Myślisz, że któraś z nich jest na tyle inteligentna? Nie, z pewnością nie. - był coraz bliżej. Mój oddech i bicie serca przyspieszyły, ale reszta ciała dalej nie była w stanie się poruszyć.
-Wiesz, mój przyjaciel Edward , zawsze dostaje tę dziewczynę, którą chce, czy to ma być sprawiedliwie? - moje wargi zaczęły drżeć.
-Najwyraźniej tobie też przypadł do gustu. - prawie pisnął, a ja próbowałam pokręcić głową, ale jej ból tylko się wzmógł.
-Oj, przypadł, przypadł. Widzę jak na niego patrzysz a Edward też traktuje cie inaczej niż traktował każdą inną dziewczynę. Jesteś jakaś „wyjątkowa” - naśladował głos Edwarda i poczułam zimne krople potu na moim czole.
-Może twoi przyjaciele powinni lepiej cię pilnować? - zachichotał przeraźliwie, zbliżając się coraz bardziej.
Jego dłoń, która znajdowała się na moim policzku, zjechała teraz na szyję.
-Naprawdę jesteś piękna. O wiele za piękna dla takiego chłopaka jak Edward.
Jego ręka dalej krążyła po mojej szyi.
Patrzyłam spanikowana w jego oczy, co tylko upewniło mnie w tym, że Bryan jest szalony.
Chciałam zawołać po pomoc, ale nie mogłam wydobyć żadnego dźwięku z moich ust. Były ciężkie i nie dałam nawet rady ich otworzyć.
Płakałam jedynie bezgłośnie. Zimne łzy spływały po mojej, jeszcze bardziej chłodnej twarzy. Kiedy Bryan to zobaczył, jego uśmiech się rozszerzył, a ja starałam się, aby już ani jedna łza nie spłynęła po moim policzku.
-Nn..nie. - bełkotałam, kiedy był jeszcze bliżej. Nie wiedziałam co robią moje nogi, poczułam tylko jak moje ciało próbuje odsunąć się od Bryana.
W głowie mi wirowało, zaraz stracę przytomność, a byłam sam na sam z psychopatą! Bryan chyba zdążył już wszystko obmyślić, bo popchnął mnie brutalnie na ziemię.
Mała alejka, w której się znajdowaliśmy, była niewidoczna i żaden przechodzień nie mógł nas zauważyć.
Po mnie!
Wiedziałam to też, kiedy Bryan zbliżył się do mnie na tyle, że mogłam poczuć jego oddech na mojej skórze.
-Źle się czujesz, prawda? - mogłam usłyszeć jego wstrętny uśmiech.
-To dlatego, że wsypałem ci kilka kropel K.O. (cokolwiek to jest) do coli, kiedy Seth i Jacob nie patrzyli. - chichotał cicho.
Nie miałam siły się bronić, byłam zbyt słaba...
Łzy pociekły mi po całej twarzy.
-Zostaw mnie! - próbowałam się jeszcze bronić, ale bez skutku.
Już chciałam się poddać, kiedy usłyszałam głośny, męski głos.
-Hej, co ty tu robisz?
Znałam ten głos!
Byłam ledwie przytomna, ale poczułam jeszcze jak ktoś brutalnie odciąga ode mnie Bryana.
Słyszałam głos Emmetta.
Chciałam wstać, ale nie potrafiłam. Poczułam jak ktoś mnie podnosi i bierze w ramiona. Oparłam swoją głowę na jego marynarce i rozpoznałam zapach, to musiał być Edward!
...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin