Courths-Mahler Jadwiga - Tajemnica rubinowego pierścienia (Zbrodnia na zamku Truenfelds)(Gryzelda).pdf

(930 KB) Pobierz
Microsoft Word - Courths-Mahler Jadwiga - Tajemnica rubinowego pierścienia _Zbrodnia na zamku Truenfelds_ _Gryzelda_.doc
JADWIGA COURTHS-MAHLER
TAJEMNICA RUBINOWEGO PIERŚCIENIA
Część pierwsza
Straszliwy wicher wył, przelatując dzikim pędem nad lasami i po-
lami. Uginał najmocniejsze drzewa, wstrząsał ich nagimi konarami,
targał wierzchołki, na których nie było jeszcze liści. Gnał przez bór,
łamiąc niejedno młode drzewko. Szumiała przy tym ulewa, przecina-
jąc skośnymi strugami powietrze.
- Okropna pogoda! - pomyślał szofer, który prowadził eleganckie
auto przez drogę wśród lasu. Jazda była niezmiernie uciążliwa. Wi-
chura szalała, droga rozmiękła, wskutek deszczu, samochód musiał
ostrożnie wymijać złamane konary i młode drzewka, które spotykało
się na każdym kroku.
Powoli zapadał zmrok, w lesie panowały już ciemności. Służący,
siedzący obok szofera, musiał wychodzić co chwila i usuwać z drogi
jakąś przeszkodę. Raz nawet wysiadł z nim szofer, gdyż na drodze le-
żał duży ciężki pień, z którym służący sam nie mógł sobie dać rady.
- Jakby się wszyscy diabli rozpętali! - mruknął gniewnie szofer.
- Tak, piekielna pogoda - odparł służący.
Obydwaj obrzucili trwożnym spojrzeniem stojący na drodze sa-
mochód. Zza szyby wyglądała blada, znękana twarz mężczyzny; oczy
jego spoglądały ponuro przed siebie. Potem skrył się w głębi auta.
Szofer i służący uprzątnęli drogę, ruszono znowu. Wkrótce potem
wóz wyjechał z lasu, zaczął podjeżdżać w górę. Na szczycie jej wzno-
sił się zamek Treuenfels.
Jego ciemna sylwetka, nastroszona wieżami, basztami, kopułami,
wykuszami i kolumnami odbijała się na tle ołowianego nieba, na któ-
rym kłębiły się chmury. Wichura zdawała się wstrząsać zamkiem,
jakby chciała go poruszyć z posad, on jednak w ciągu wielu stuleci
przetrzymał niejedną burzę i zawieruchę i zdawał się drwić z pogody.
Gdy samochód wjechał na płaskowzgórze, kierowca kilka razy
głośno zatrąbił. Ledwie zabrzmiał ten znak, gdy cichy zamek ożywił
się. Zapłonęły wielkie lampy łukowe przed wrotami, w oknach zapali-
ło się światło. Za szybami przesuwały się ruchliwe cienie ludzi. W
przestronnym hallu zebrała się służba i oficjaliści, aby powitać swego
powracającego pana. Wszyscy byli odświętnie ubrani, lecz na twa-
rzach ich nie malował się wyraz radosnego oczekiwania. Bladzi i
zmieszani, patrzyli trwożnie na otwartą bramę. W głębi, na szerokich
schodach stała mademoiselle Perdunoir; oczy miała szeroko otwarte,
na jej ładnej twarzyczce odbijał się wyraz przerażenia. Mademoiselle
była guwernantką małej hrabianki Gildy, jedynego dziecka hrabiego
Harra Treuenfelsa.
Hrabia powoli wysiadł z samochodu. Patrząc na jego pochyloną
postać i znużone ruchy, można było pomyśleć, że jest starym, zmę-
czonym człowiekiem, choć liczył zaledwie lat trzydzieści kilka. Po
szerokich schodach wszedł do rzęsiście oświetlonego hallu.
Zazwyczaj, gdy powracał do domu po długiej nieobecności,
wszyscy witali go z radością. Dziś było inaczej - wokoło panowało
głuche milczenie. Twarz hrabiego, piękna, charakterystyczna twarz o
szlachetnych rysach pobladła jeszcze mocniej, gdy ujrzał swoich
podwładnych, patrzących na niego z wyraźnym lękiem. Bolesny rys
wokół jego ust, świadczący wymownie o ciężkich przeżyciach pogłę-
bił się, w oczach zapłonął posępny blask.
Do uszu jego dobiegł szmer stłumionych głosów, mający zapewne
oznaczać powitanie. Zdawało się, jakby tu zebrało się grono żałobne.
Wszyscy patrzyli na skamieniałą twarz hrabiego; znali go, gdy wyglą-
dał inaczej, gdy był wesołym, pogodnym człowiekiem, którego ota-
czali miłością i szacunkiem.
Teraz jednak wszystko, wszystko się zmieniło - od owej chwili,
gdy popełniono tę okropną zbrodnię w zamku Treuenfels...
Ich pan nie stał przed nimi, jak dawniej, dumny i wyprostowany,
imponujący i pełen siły. Zdawało się, że jego wysoka postać pochyliła
się pod ciężarem losu, albo też pod brzemieniem ciężkiej winy. Nikt
nie miał odwagi rozstrzygnąć, czy to wina, czy też przeznaczenie
ugięło tę dumną głowę. Bowiem nawet jego sędziowie nie zdołali wy-
jaśnić tej ponurej sprawy, która zmieniła zamek Treuenfels w dom ża-
łoby. Hrabia Harro został właśnie zwolniony z aresztu śledczego,
gdzie przebył długie tygodnie. Po przewodzie sądowym został
wprawdzie wypuszczony z więzienia, lecz jedynie z braku dowodów.
Nie można było udowodnić jego winy, lecz nie można było także do-
wieść bezspornie jego niewinności.
Z braku dowodów! Czy można to było nazwać wyrokiem unie-
winniającym? Nie! Widać było, że hrabia Treuenfels dźwiga ciągle
kajdany, których nikt nie był w stanie zdjąć z niego. Nie uważał tego
wyroku za wyzwolenie.
Na początku wyniośle i gwałtownie wypierał się winy, z gniewem
spoglądał na oskarżycieli, żądał, aby jego słowom dano bez zastrzeżeń
wiarę. Dopiero po długim, męczącym śledztwie, które starało się
przedstawić jak najwięcej dowodów jego winy, po torturach częstych
przesłuchań, siły jego wyczerpały się. Osłabł i wpadł w apatię. Nie
mógł pojąć, że nikt nie wierzy jego zeznaniom, przekonał się z prze-
rażeniem, że wciąż nowe poszlaki świadczą przeciw niemu.
Ileż okropnych dni musiał przeżyć, zanim nauczył się znosić swój
los!
Z braku dowodów! Ten okropny wyrok bezustannie brzmiał mu w
uszach. Nie można było orzec, czy jest winny, czy też niewinny. Każ-
dy jednak, kto spojrzy na niego, będzie mógł pomyśleć:
- Kto wie? Zapewne jesteś winny i tylko szczęśliwy zbieg oko-
liczności pozwolił ci ujść rąk kata.
Ta świadomość ciążyła na nim niby ciężki głaz. Jego podwładni,
którzy tak bardzo pragnęli, by okazał się człowiekiem bez skazy, nie
mieli odwagi wierzyć w jego niewinność. Wynajdywali mnóstwo oko-
liczności łagodzących dla czynu, o który go oskarżono, nikt jednak nie
mógł powiedzieć: "On jest bez winy".
Hrabia Harro został oskarżony o morderstwo; posądzono go, iż
otruł swoją młodą żonę - Alicję.
Mało oczu opłakiwało piękną, lecz kapryśną, a nieraz ogromnie
złośliwą hrabinę. Była to jedna z owych upartych i rozpieszczonych
kobiet, które obierają sobie dewizę: "Wolno wszystko, co się podoba".
Zgłoś jeśli naruszono regulamin