Białołęcka Ewa - Niedotykalna.TXT

(37 KB) Pobierz
Autor: EWA BIA�O��CKA
Tytul: Niedotykalna

Z "NF" 5/98
   
   Jedna z r�kawiczek pas�a si� na dywanie. Hel 
bezskutecznie szuka�a wzrokiem drugiej. Pora by�a wczesna, 
mo�liwe, �e leniwe stworzenie wci�� jeszcze spa�o w swojej 
przegr�dce. Nie by�by to pierwszy raz. Nied�ugo ta para 
zacznie zdecydowanie si� r�ni�. Jedna r�kawiczka l�ni�co 
czerwona, du�a i masywna. Druga - ta mniej �akoma - bledsza, 
cie�sza i kr�tsza. Hel zastanowi�a si� mimochodem, czy nie 
wymieni� jednej z nich. Ale czy nowo skojarzona para b�dzie 
trwalsza?  
   Hel ziewn�a. ��ko natychmiast skorzysta�o z okazji, 
si�gaj�c cieniutkimi wiciami do wn�trza jej ust. Zaczeka�a 
cierpliwie, by star�y z z�b�w ca�onocny osad. Przez chwil� 
mia�a przewrotn� ochot�, by zacisn�� szcz�ki i przygry�� 
delikatne niteczki czy�cik�w, lecz natychmiast odp�dzi�a od 
siebie t� ch��. Skrzywdzone ��ko obrazi�oby si�. Oznacza�o 
to kilka nocy sp�dzonych w ch�odzie, bez grzej�cej otuliny 
b�on, pokrytych g�st� siatk� mocno ukrwionych naczy�. 
Musia�aby tak�e samodzielnie si� my�. W wodzie, jakby by�a 
jedn� z n�dzarek zamieszkuj�cych Partery.  
   Nie mia�a konkretnych plan�w na ten dzie�. Nie spieszy�a 
si� nigdzie. Przesz�a po dywanie, rozgarniaj�c stopami jego 
�d�b�a. Odruchowo omin�a buszuj�c� w�r�d nich r�kawiczk�. 
St� rozwin�� przed Hel skrzyd�a zielonego blatu, oferuj�c 
�niadanie - kilka r�nych owocnik�w, kt�re dojrza�y noc�. 
Zjad�a, napi�a si�, wci�� w tym samym, dziwnym nastroju, 
kt�rego nie potrafi�a nazwa�. Znu�ona? Rozstrojona? Z�a?  
   Czas czuwania a� do wieczora by� pustk�. Mog�a wype�ni� 
j� ma�o wa�nymi, rutynowymi zaj�ciami. Mog�a wyznaczy� sobie 
jeden cel, kt�remu podporz�dkuje wszystkie dzisiejsze 
dzia�ania. Mog�a te� podda� si� fali przypadku, pozwalaj�c 
sprawom, by dzia�y si� same. Jedno by�o pewne: powinna 
zjawi� si� niebawem u onirona Angeld�w, by opowiedzie� mu 
sen.  
  
   Oniron s�ucha� cierpliwie streszczenia snu, utkwiwszy 
pusty wzrok d�oniach Hel w splecionych na kolanach. Jego 
twarz okrywa�a jasnoczerwona rozgwiazda maski, rozmywaj�ca 
rysy, sp�aszczaj�ca nos do tego stopnia, �e mo�na by�o tylko 
domy�la� si� jego istnienia. Brzegi maski dok�adnie 
przylega�y do cia�a, a ca�o�� robi�a wra�enie, jakby cz�� 
twarzy onirona zosta�a obdarta ze sk�ry. Hel mia�a tak� sam� 
mask�. Min�o ju� wiele lat, od kiedy w�o�y�a czerwie� 
Angeld�w, lecz wci�� nie potrafi�a przyzwyczai� si� do 
swojego wygl�du i innych cz�onk�w uprzywilejowanej kasty. 
Hel unika�a patrzenia na onirona. Zawiesi�a spojrzenie na 
barwnych skrzyd�ach wentylatora, kt�ry w k�cie pomieszczenia 
pracowa� nad od�wie�aniem powietrza, poruszaj�c nimi z 
regularno�ci� pulsu. Sko�czy�a wreszcie. Oniron oderwa� oczy 
od jej r�k.  
   - To wszystko? 
   - Tak, wszystko - potwierdzi�a oboj�tnym tonem. - Nie 
pami�tam istotnych szczeg��w. Odchodz�ca kobieta. Ci�ki 
oddech, plamy na d�oniach... Jakie� rozmowy, chyba 
rodzina...dziecko, bawi�ce si� na pod�odze.  Mia�o na sobie 
trawni� w pasiasty wz�r, ju� przywi�d��.  
   - Zn�w Partery - stwierdzi� oniron.
   - Nic nowego - podsumowa�a Hel. - Wci�� kto� odchodzi z 
Parter�w. Zbawiciel upodoba� sobie ubogich, wi�c nie powinno 
nas to dziwi�. - Wbrew woli jej g�os nabra� ironicznego 
odcienia. - Sen poda� niewiele danych, lecz my�l�, �e da si� 
na ich podstawie rozpozna� tych ludzi.  
   Podnios�a si� z siedziska.
   - Pozw�l, �e ju� p�jd�.
   G�owa onirona wykona�a kr�tki uk�on. 
   - Oczywi�cie. �yj, �ni�ca Hel.
   - �yj, onironie - po�egna�a si� Hel zwyczajow� formu�k�. 
Kipia�a od ch�ci, by jak najszybciej znale�� si� za 
drzwiami. Zanim powstrzymywane dot�d ukradkowe ruchy d�oni, 
mimowolne drgnienia ust zdradz� jej zdenerwowanie.  Nim 
oniron zacznie podejrzewa�, �e jej opowie�� by�a k�amstwem. 
K�amstwem maj�cym oczywi�cie pozory prawdy. Z pewno�ci� na 
Parterach znajdowa�o si� co najmniej kilka setek ma�ych 
dzieci w podniszczonych trawniach i przynajmniej par� 
staruszek umieraj�cych... Zbawicielu, wybacz... odchodz�cych 
ku wiecznej �wiat�o�ci. Przecie� Ostateczne Odkupienie 
dokona�o si� i w czer� nico�ci str�ceni byli mogli jedynie 
najtwardsi heretycy bez nadziei na popraw�.  
   W rzeczywisto�ci Hel �ni�a o kim� innym.  Jasnow�osy 
m�czyzna w mchowej kurcie montera nerwowod�w sta� przed ni� 
na otwartej przestrzeni Szczytu. Gwa�towny wiatr targa� jego 
za w�osy. Oddech w zimnym powietrzu zamienia� si� w par�, 
rozdzieran� podmuchami na w�skie, pasma. M�ody cz�owiek 
patrzy� na Hel, mia� przestrach na twarzy. Cofa� si� krok po 
kroku. Kraw�d� za jego plecami czeka�a cierpliwie, a� zrobi 
jeden krok za du�o. A� stopy nie znajd� oparcia, r�ce 
bezradnie chwyc� pustk� i jasnow�osy zginie, poch�oni�ty 
przez otch�a�.  
   Kim by�? Przed kim ust�powa�? I w�a�ciwie dlaczego Hel 
postanowi�a nie opowiad� tego snu? Nie rozumia�a sama 
siebie. Tyle ich przecie� by�o - ech ostatnich chwil 
doczesnego �ycia, dozna� tak silnych, �e potrafi�y pokona� 
czas. Dociera�y z wyprzedzeniem do nadwra�liwych odbiorc�w - 
Angeld�w przewiduj�cych, kto i jak odejdzie ku �wiat�u. 
Angeldzi ludzie o twarzach skrytych pod czerwonymi b�onami 
masek; Niedotykalni, jak nazywaj� ich pospolici ludzie.  
   "Gdzie jeste�, jasnow�osy?" - rozmy�la�a Hel, id�c 
korytarzem. - "Kiedy odejdziesz? Kto ci� skrzywdzi?" 
   Grupka rozchichotanych malc�w bawi�a si� na skrzy�owaniu 
korytarzy, rozbiegaj�cych  si� w r�nych kierunkach.  Psotna 
dzieciarnia z rozmachem klepa�a w pasy �wiat�owod�w.  
Puszysta warstwa �wiec�cej grzybni zamiera�a pod tymi 
uderzeniami. Ma�e �apki zostawia�y ciemne, kontrastowe 
plamy. Rozgniewany porz�dkowy wynurzy� si� z bocznego 
przej�cia, bluzgaj�c potokiem gr�b. Smagn�� cienk� witk� 
nagie �ydki.  Piski przybra�y na sile. Sp�oszona gromadka 
rozbieg�a si�.  
   Hel z trudem ukry�a u�miech. Porz�dkowy usun�� si� z jej 
drogi. Tyle razy, b�d�c dzieckiem, bawi�a si� w podobny 
spos�b - na szkod� (lecz jak�e niewielk�) mieszka�c�w 
Termitepolis. I ile� to razy tak samo j� przep�dzano. A 
teraz cz�owiek, dzier��cy zazdro�nie sw�j okruch w�adzy, 
ust�puje przed ni�. Co wi�cej, gnie si� kornie, prawie 
rozp�aszcza na �cianie, aby tylko nie musn�a go 
Niedotykalna. Uosobienie tajemniczych mocy, tym gro�niejsze, 
�e pojawiaj�ce si� znienacka i nigdy nie odwo�uj�ce swych 
decyzji.  
  
   Wczesne dzieci�stwo Hel up�yn�o w �redniozamo�nych 
dzielnicach miasta. Nie by�y to ju� ubogie Partery, ale 
jeszcze nie Podniebie, zamieszkiwane przez elit�, w tym 
tak�e Angeld�w. Tam, na �rednich poziomach, pozosta�a jej 
rodzina. Matka, kuzyni i babka... jedyna, kt�ra pami�ta�a... 
chcia�a pami�ta� ma�� dziewczynk� o jasnych oczach. Zanim 
Hel zacz�a miewa�  sny. Zanim j� zabrano.  
   Hel rozejrza�a si� ukradkiem, wykorzysta�a chwil�, gdy 
nikogo nie by�o w pobli�u i wcisn�a si� w za�om korytarza. 
Kr�tki przedsionek rozszerza� si� w okr�g�� komor�, sk�po 
o�wietlon� �atami fosforyzuj�cego porostu. By�o to jedno z 
przej�� dla hodowc�w kapilar, sadownik�w mch�w i grzybni 
oraz innych pracownik�w dbaj�cych, by we wn�trzu 
gigantycznego gniazda Termitepolis nie zabrak�o �wiat�a, 
ciep�a i powietrza. Hel b�yskawicznie zdar�a mask� z twarzy, 
nie zwa�aj�c, �e zaskoczony tw�r wczepi� si� w jej sk�r� i 
�e sama sobie sprawia b�l. Odwin�a z d�oni p�achetki 
r�kawiczek, �ci�gn�a z n�g czerwone po�czochy. Wszystko to 
zwin�a w leniwie poruszaj�cy si� k��bek i ukry�a w 
zanadrzu. Nie wyr�nia�a si� teraz - zwyczajna m�oda kobieta 
o p�owych w�osach zwi�zanych w w�ze� na karku, w wierzchniej 
trawni, kt�rej �d�b�a lekko ju� po��k�y na ko�cach. 
(Zapewne w�a�cicielka nie podlewa�a jej cz�sto). Hel 
krytycznie obejrza�a swoje r�ce - delikatna sk�ra, g�adka i 
l�ni�ca od ci�g�ego noszenia r�kawiczek. Ale przynajmniej 
jednego si� ustrzeg�a - jasnej �aty po�rodku twarzy, 
charakterystycznej cechy Niedotykalnych, kt�rzy zbyt d�ugo 
nosili mask�.  Bez wahania przesun�a d�o�mi po chropowatej, 
wilgotnej �cianie, zbieraj�c z niej nawarstwiony brud. 
Rozmaza�a go na sk�rze, a nadmiar beztrosko wytar�a w brzeg 
trawni.  
   "Idealnie" - u�miechn�a si�, jakby wszystkie te 
dzia�ania by�y psot�. Wymkn�a si� ostro�nie z wn�ki i 
pod��y�a w d�, ku �rednim pi�trom.  
  
   - Czy mog� wej��?
   - A kto tam? - spyta� starczy g�os zza drzwi.
   - S�siadka z g�ry - odpowiedzia�a Hel um�wionym has�em.  
   - Wejd�, dziecko. �le si� czuj�, wi�c nie wstan�.
   Wn�trze by�o jasno o�wietlone. Babka oszcz�dza�a na wielu 
rzeczach, lecz nie znosi�a mroku i pozwoli�a sobie na kaprys 
wy�o�enia ca�ych �cian �wiat�owcem. Pok�j babki przyja�nie 
przygarn�� Hel swym ciep�em, przytulno�ci�, zapachem zi� 
rosn�cych w donicach pod �cianami.  Ulubieniec babki - 
jaszczurka o per�owych �uskach - siedzia�a na k�pie trzciny, 
zwieszaj�c l�ni�cy ogon.  Jej boki porusza�y si�, siej�c 
drobne b�yski. Inny sublokator - du�y nietoperz uczepiony 
sufitu, zaszele�ci� sk�rzastymi skrzyd�ami, spojrza� na 
go�cia i na powr�t wtuli� spiczasty nos w niebieskie futerko 
na piersiach.  Hel przysiad�a na pod�odze obok ��ka babki. 
Poczu�a si�, jakby zn�w by�a malutka i przychodzi�a s�ucha� 
bajek. "Dawno, dawno temu... Gdy jeszcze �ciany nie 
oddycha�y, a sto�ki nie potrafi�y chodzi�..." 
   - Ryzykujesz, dziecino - rzek�a babka p�g�osem.
   - Niewa�ne - mrukn�a Hel, wypuszczaj�c na swobod� 
pomi�te cz�ci garderoby. Maska natychmiast zaplot�a kr�tkie 
macki wok� kostki Hel. R�kawiczki zacz�y pe�za� po 
puchatym kocu, a para po�czoch zwin�a si� w k��bek na 
zachwaszczonym dywaniku, obmacuj�c si� czu�kami. Babka 
spojrza�a na nie i zachichota�a.  
   - Nied�ugo przyb�dzie ci kilka nowych skarpetek.
   Bia�e w�osy babki cienkie i puszyste rozpo�ciera�y si� na 
tle ciemnej zieleni podg��wka, niczym porost ple�ni.  
Zmarszczki wyrze�bi�y w jej twarzy tajemnicze i m�dre 
labirynty.  
   - Zn�w �ni�a�. - By�o to ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin