Narzędzie i tworzywo, czyli o języku; kiedy jest tylko narzędziem, a kiedy tworzywem artystycz.txt

(8 KB) Pobierz
Narzędzie i tworzywo, czyli o języku; kiedy jest tylko narzędziem, a kiedy tworzywem artystycznym

KĽCIK ZŁAMANYCH PIÓR Feniks 1089 1999

Dwa miesišce temu pisałem w Kšciku o rzeczach elementarnych, takich jak używanie zaimków. Dzi, dla równowagi, będzie o sprawach totalnych, a właciwie o jednej tylko sprawie - bo o języku W OGÓLE. A ponieważ żadnš miarš nie zamknę tematu w jednym odcinku, ograniczę się na razie do samego przedstawienia problemu. Jak radzić sobie z niektórymi kłopotami, powiem za miesišc. Może raczej podzielę się spostrzeżeniami, albowiem nie będę już stšpał po gruncie tak znanym i twardym, jak to miało miejsce w przypadku nadużywania zaimków. Wtedy mogłem być pewien swych racji.
Język jest zjawiskiem na miarę oceanu. Majšc do dyspozycji cztery kartki papieru, nie zdołam wyczerpać tematu; ale nie uczyniłbym tego także na kartkach czterystu. Będę jednak odwoływał się do powszechnych dowiadczeń i dlatego wierzę, iż taka robota ma sens. Na pytanie, czy warto werbalizować co, o czym wszyscy w wiedzš, odpowiadam - warto. Rzeczy nazwane trafiajš do wiadomoci, podczas gdy cała nasza wiedza intuicyjna błška się gdzie w katakumbach umysłu, a tam tylko cisza i mrok. Mówišc najprociej, problemy i wszelkie skomplikowane zjawiska oswaja się - rozmawiajšc o nich. Dotyczy to każdego; może pora wyznać, iż redagujšc Kšcik złamanych piór, odnoszę znaczne korzyci, włanie systematyzujšc wiedzę, która błškała mi się dotšd gdzie... bo ja wiem... w okolicach lędwi. Piszę to, by uprzedzić zarzut, że dotykam niekiedy spraw banalnych. Jasne, że tak. Ale jednak owe banały kto musi czasem nazwać, na użytek własny i cudzy. Pojawiajš się raczej wštpliwoci, do jakiego stopnia można sprecyzować i zdefiniować istotę złożonych zjawisk. 
Nie istnieje dotšd zadowalajšca odpowied na pytanie, jak napisać bestseller (choć istniejš ksišżki pod takim tytułem). Nie zdołano też dokładnie wyjanić, czym właciwie jest język. Fenomenem, spełniajšcym tak skomplikowane funkcje, że aż głowa boli. To zjawisko z pogranicza magii, a może nawet sama magiczna substancja. Czy kto myli, że zaklęcia i magiczne formuły nie istniejš Z samych tylko słów tworzono obłškańcze filozofie, których głosiciele i twórcy zmieniali losy wiata. Komunizm i faszyzm (a także rasizm i wszelkie zjawiska pokrewne) to idee nie tylko nie majšce oparcia w nauce, ale wręcz sprzeczne ze zdrowym rozsšdkiem. Komunizm (nie chce mi się tu dyskutować, czy w założeniach jest szlachetnš ideš, bo nie o tym mowa) wymylono zgoła wbrew wszystkiemu - psychologia, biologia i matematyka, a za tš ostatniš ekonomia, zgodnie dajš dowody, że to ustrój wręcz niemożliwy. Przez kilkadziesišt lat pół wiata żyło wedle reguł czego, czego ani nie było, ani być nie mogło - bo ten system zrodził się wyłšcznie ze słów, siłš i terrorem przemienionych w ciało. Lecz przejdmy do spraw mniejszych, codziennych, niezauważalnych. Słowo trafnie użyte w reklamie do tego stopnia zniewolić może umysły tysięcy ludzi, że całe rzesze pójdš kupić gówno na patyku, a jeszcze będš cieszyć się z zakupu. I znowu o czym większym 90 procent ludzi na wiecie to wyznawcy jakich religii - a religie to przecież słowa i nic więcej; żadnych dowodów, żadnego oparcia w czymkolwiek. I jeli nawet słowa zawarte w której więtej Księdze sš prawdziwe, to tym bardziej nie rozwišzuje problemu innych więtych Ksišg, wypełnionych - no, przecież, w takim razie, słowami bez pokrycia, jeli nie kłamstwami i bujdami zgoła. My za używamy wszechwładnej materii języka do zabawy, bo czymże innym jest literatura popularna (albo i cała w ogóle literatura piękna) Może pora zdać sobie sprawę, czym właciwie tak ochoczo się bawimy
Język, w odróżnieniu od innych tworzyw artystycznych, pełni na codzień funkcję użytkowš, jest narzędziem dostępnym każdemu (niestety). To narzędzie ma ogromnš władzę nad swymi użytkownikami, co pokazałem wyżej, mam nadzieję. Sytuacja odwrotna zdarza się znacznie rzadziej. Lecz Wy przecież włanie pragniecie zmusić język, by Wam służył Od razu spieszę zapewnić, że nikt nigdy nie sprowadził go do roli pokornego niewolnika; każdy w jakim stopniu podlega jego władzy i musi liczyć się z kaprysami. A zatem pokory, kochani. Pokory. Wszyscy igramy z demonem, który może przewrócić nam życie. Jedna znakomicie napisana ksišżka może pewnie uczynić sławnym i bogatym, ale też jedna fatalnie napisana ksišżka może autora omieszyć; jedna głupia ksišżka - może zniszczyć karierę, a nawet zaprowadzić do więzienia. Wszystko to zdarza się nieczęsto, ale jednak zdarza się, nieprawdaż I miałbym czasem ochotę udowodnić niektórym osobom, jak bardzo, bardzo nie warto drażnić bestii. Trzeba szanować język i słowa; pisanie to nie jest pogawędka, ani kłótnia, gdzie wiele można wybaczyć, bo rozmówca zagalopował się trochę, co tam palnšł... Każdy może powięcić własnemu tekstowi tyle uwagi i czasu, ile uzna za słuszne. I przeważnie widać, ile powięcił.
Język jest nonikiem informacji, każde słowo jest jej nonikiem - i włanie ta funkcja w tekcie literackim przechodzi metamorfozę. Każdy wyraz co tam oznacza, lecz suma owych znaczeń nie pokrywa się nijak ze znaczeniem zdania. Pójdmy wyżej dwa różne zdania, opisujšce np. tę samš czynnoć, mogš zawierać bardzo różnš iloć informacji, bez względu na to, jak blisko spokrewnione będš słowa je tworzšce. To mogš być nawet identyczne słowa, wystarczy zmienić ich szyk - a zmieni się zawarta w zdaniu informacja. Stwierdzenia nie wyrzucę starego zegarka oraz starego zegarka nie wyrzucę majš nieco innš wymowę, nieprawdaż To drugie zdaje się sugerować, iż właciciel szacownego chronometru wyrzuca włanie różne klamoty, lecz dla tego jednego akurat czyni wyjštek. To tylko kwestia akcentu. I, o zgrozo, takie włanie pierdoły decydujš o jakoci tekstów literackich. Dobór słów, co oczywiste; potem sposób uszeregowania ich w zdaniu. Na koniec uszeregowanie zdań w akapicie. Fabuła, treć, sylwetka bohatera, a na koniec przesłanie utworu - wszystko to zależy od ustawienia wyrazów i zdań. To komórki i tkanki organizmu, jakim jest dzieło literackie. Ten organizm zdechnie, jeżeli tkanki będš chore; wykituje, a w najlepszym wypadku żyć będzie jako twór kaleki.
Język jest kodem, szyfrem. Nie istnieje dotšd żaden lepszy sposób przekazywania myli i uczuć. Kodujemy je w słowach i zdaniach - które nie sš przecież naszymi uczuciami i mylami, a tylko je symbolizujš - za odbiorca wykonuje czynnoć odwrotnš łamie szyfr, by dowiedzieć się, co nadawca myli, albo czuje. Tę transmisję można bardzo łatwo zakłócić i tym samym uczynić zadanie odbiorcy jeszcze trudniejszym, lub zgoła niemożliwym - zwłaszcza wtedy, gdy odłšczony jest zespół wzmacniaczy sygnału. Te wzmacniacze to oczywicie gesty, natężenie, intonacja i barwa głosu, akcenty, tempo wypowiedzi. Mamy więc sytuację, jaka występuje przy odbiorze tekstu, każdego tekstu, bo niekoniecznie zaraz artystycznego. Co zrobić, by sygnał był czytelny Mało tego w jaki sposób uczynić go bardziej wyrazistym i łatwiejszym w odbiorze, niż przekaz mówiony
Jest tylko jeden sposób myleć (sprawę talentu i wyczucia pomijam, bo to już nie od autora zależy; zakładam, że dysponuje niezbędnym minimum). A więc myleć. Podczas rozmowy nikt nie będzie czekał całymi godzinami, aż interlokutor ułoży sobie i wygłosi jedno zdanie. Lecz gdy umieszczamy słowa na papierze, odpada element cierpliwoci odbiorcy. Rozszyfruje sygnał w dowolnym i dogodnym dla siebie tempie (przy czym, tworzšc tekst literacki, koniecznie trzeba założyć, że będzie to tempo normalne). Należy dołożyć starań, by kod nie zawierał błędów; tylko tyle. Ma zawierać informację, jakš w nim umiecimy, tę, tylko tę i żadnš innš. Czy to trudne Rany boskie, chyba nikomu jeszcze, w skali opowiadania, to się nie udało. Przekaz zawsze będzie nierówny, bo stan idealny - jeli chodzi o język - nie występuje nawet w warunkach laboratoryjnych. Innymi słowy nie policzono jeszcze, jak wyglšda idealny przekaz słowny. A co gorsza - gdyby nawet policzono, to każdy z istniejšcych na wiecie odbiorników złamie szyfr troszeczkę inaczej... Nikt nigdy nie napisze dowcipu, który wszyscy na wiecie uznajš za zabawny. A owa miesznoć (lub jej brak) to przecież informacja.
Dzisiaj to chyba już wszystko. Za miesišc spróbuję opowiedzieć o tym, w jaki sposób niepokorne i zawodne narzędzie przemienić w wyborne tworzywo artystyczne. 

Feliks W. Kres

Zgłoś jeśli naruszono regulamin