Listonosz, czyli o kalkach jezykowych.txt

(4 KB) Pobierz
Listonosz, czyli o kalkach językowych


Z drżeniem serca mylałam o chwili, gdy nasze przytulne gniazdko zacznie rozbrzmiewać tupotem maleńkich nóżek.
No I co, nic
Musiałam stawić czoło życiowym przeciwnociom. Postanowiłam walczyć o jego uczucie, chciałam ratować rodzinę, ale w naszym domu nie ma już miłoci.
Albo
Wiodłem nudny żywot samotnika, kiedy los postawił na mej drodze innš kobietę.
Wystarczy
To sš klasyczne kalki językowe - te akurat wywlokłem z pism kobiecych (nawiasem mówišc, sformułowanie z tak zwanych pism kobiecych byłoby już kalkš językowš...). Kiedy wolno używać wywiechtanych sformułowań i czy w ogóle wolno Kiedy mamy do czynienia z utartym wyrażeniem, kiedy ze skostniałym zwišzkiem frazeologicznym, a kiedy z ordynarnš kalkš językowš Co z tym wszystkim poczšć
Ano, nic. Język polski jest językiem żywym, pewne zwroty i wyrażenia wychodzš z obiegu, inne stajš się popularne i chętnie używane. Media, a szczególnie telewizja, bardzo przyczyniajš się do rozpowszechnienia rozmaitych sformułowań i częć z nich ulega błyskawicznej dewaluacji. Zdolnoć okrelonych słów do występowania razem (straszliwie zwana w teorii stopniem łšczliwoci frazeologicznej) wynika z przyczyn, których nie zamierzam tu przedstawiać. Powiem tylko, że rozrywanie zwišzków frazeologicznych - pozornie tak odwieżajšce dla języka - nie zawsze jest pożyteczne dla artystycznego kształtu dzieła. Łatwo można znużyć czytelnika, bombardujšc go nieustannie wieżymi i odkrywczymi sformułowaniami - lepiej zostawić taki zabieg na specjalnš okazję. Ale bardzo poważnie ostrzegam przed wszelkimi skrajnociami; takiego sformułowania, jak nasze przytulne gniazdko autor może dzi użyć właciwie tylko z przymrużeniem oka, ironicznie lub zgoła szyderczo. Szczególnš ostrożnoć zalecam wtedy, gdy trzeba powiedzieć (napisać) co o dzieciach - język przeżarty jest tu infantylizmem na wylot, mamy tylko i wyłšcznie beztroskie (lub radosne) dzieciństwo, a w nim zapchane noski, skrzywione usteczka, tupotania nóżek, wycišgnięte ršczki, kupki i liczniusie ubranka. Małe dzieci, proszę koniecznie zauważyć, nie majš brzuchów i głów, nie noszš ubrań i nigdy, ale to przenigdy nie sš brzydkie. Powtórzę zalecam tu ostrożnoć i głęboki namysł. Pozostanie w kręgu kupek i ršczek oznacza uleganie schematowi; lecz próba ominięcia schematu może dla odmiany skończyć się tragicznie, bo sztucznie brzmišcym, nieprawdziwym opisem (aż strach rzec o niemowlaku, że krzywo położył głowę - cóż dopiero, że ma niesympatycznš twarz).
No, dobrze. Czy zdarzajš się sytuacje, gdy kalki językowe mogš być przydatne O, niezmiernie często! Po pierwsze, osoby niezbyt wyrobione literacko, o niebogatym słownictwie, przeciętnej inteligencji i nienajszerszych horyzontach bardzo dobrze reagujš na znajome i bezpieczne sformułowania; przecież dlatego włanie kobiece pisma wypchane sš owymi próbami ratowania miłoci i tupotem małych nóżek oraz trwaniem u jego boku. Chcę zaznaczyć w tym miejscu, że kobieta czytajšca Romę albo Och-ach! niekoniecznie musi być idiotkš - znam takie, które czytujš te głupoty, choć idiotkami nie sš (wiem, z czego to wynika, lecz nie będę tutaj grzšzł w dygresjach). Krótko mówišc, wielu autorów (nierzadko całkiem dobrych autorów) wymyla sobie robocze pseudonimy i dorabia chałturzšc w różnych pismach lub kobiecych seriach ksišżkowych - a kierownictwo takiej serii zwyczajnie odpali dzieło językowo nieszablonowe, jako wystajšce poza schemat, a więc niezgodne z oczekiwaniami czytelniczek; trzeba więc przyswoić sobie znaczny zapas językowych stereotypów. Po drugie, istnieje cały katalog utartych zwrotów, które już nieomal wyszły z użycia, tak sš stare i wywiechtane; żaden przytomny autor nie napisze dzisiaj całkiem serio wysłuchałem mrożšcej krew w żyłach historii... chyba, że użyje tego archaicznego sformułowania jako elementu stylizacji. I tutaj już nie mówimy o sposobie na chałturę, lecz specjalnym zabiegu artystycznym, służšcym podniesieniu wartoci dzieła. Horror w realiach XIX-wiecznych z całš pewnociš może być pełen takich starych, do cna wyeksploatowanych okreleń, oddajšcych wszelako klimat prozy Grabińskiego lub Poego (od dotknięcia tej lodowatej ręki włosy powstały mi na głowie, a krew cięła się w żyłach).
Czy wyczerpałem temat Nie. Zasygnalizowałem tylko zjawisko i pokazałem parę sytuacji, w których należy wystrzegać się kalek językowych. Ale zalecam też rozwagę i umiar przy próbach rozrywania zwišzków frazeologicznych. Nie ma tu sztywnych reguł i granic odtšd-dotšd. Bardzo wiele zależy od talentu autora, jego instynktu i wyczucia; od pisarskiego nosa. 

Feliks W. Kres
Zgłoś jeśli naruszono regulamin